Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas płynie nieubłaganie.... a po 20-ce to już wyjątkowo szybko.. Rok 2012 był czasem wielu zmian - schudłam prawie 13 kg... wyszłam za mąż... zmieniłam miejsce zamieszkania, przeżyłam gigantyczny remont mieszkania i dowiedziałam się, że największa zmiana czeka mnie w pod koniec czerwca 2013 roku..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282793
Komentarzy: 3769
Założony: 14 września 2008
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ellfick

kobieta, 38 lat,

154 cm, 60.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę wyjść z słodkiego uzależnienia, ważyć 52 kg i w końcu być szczęśliwą mamą..

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 listopada 2013 , Komentarze (11)

Witajcie,

nie piszę po dopadł mnie jesienny dół..
jakoś nie umiem się do niczego zmobilizować..
na zewnątrz robi się coraz zimniej i bardziej ponuro..
mnie dopadła monotonność dnia codziennego..
każdy dzień wygląda tak samo..
opieka nad dzieckiem.. obowiązki domowe gdy Mały śpi.. spacer...
teraz mu się jeszcze poprzestawiało.. i zasypia dopiero po 21..
fakt śpimy do 8 - 8.30..  ale ciężko się go usypia..
nawet już kąpiel przesunęłam mu na ok. 20...
przydała by się jakaś zmiana, bo nie długo pewnie oszaleję..
a dieta już dawno zanim się zaczęła skazana była na porażkę..
bo jak to leciało porażka "to moja siostra rodzona jest".. 

dobra idę do Młodego..

Miłego wieczoru..

7 listopada 2013 , Komentarze (13)

Witajcie,

jestem jedną wielką porażką.. grr...
tyle zostało z moje diety... sama nie wiem co mam ze sobą zrobić..
do tego Mąż pojechał na zakupy z okazji przyjazdu jego siostry
i nakupił tyle słodyczy że szafka pełna..
jednym słowem pojeb.... go...
i ja mam się odchudzać, a On mi robi coś takiego...
chamstwo...


5 listopada 2013 , Komentarze (10)

Witajcie,

Dziś krótko. Dieta nie do końca jak trzeba, MŻ wprowadzona niestety słodkości osłabiają moja wolę.. Mnie to zdecydowanie łatwiej było rzucić palenie niż słodkie..
Dostałam dziś piłkę do ćwiczeń, która zamówiłam i już dziś poćwiczyłam kilka minut. A piłka w sumie dla Mikołaja miala być. 
Dobranoc

4 listopada 2013 , Komentarze (11)

Witajcie

Tysiące słów szaleje w mojej głowie, 
ale nigdy nie byłam dobra w logicznym układaniu spójnych tekstów.. 
Więc nie wiem co mądrego mi z tego wyjdzie, a ponieważ nie chce napisać pięciozdaniowego wywodu zaczęłam już wieczorem dnia poprzedniego.. 

Ostatni rok mojego życia to czas wielu zmian
i w zasadzie każda była odkrywaniem nieznanego..
W wrześniu zeszłego roku zostałam żoną
i po zostawiania wszystkiego za sobą walczę o dobre i szczęśliwe życie dla siebie
i swojej mikrorodzinki, która się powiększyła w czerwcu..
chciałam napisać o moich dobrych i złych chwilach, o tysiącach spraw,
o radościach, frustracjach, o nieprzespanych nocach, o marudzeniu mojego syna,
o bólach pleców, o braku zaangażowania w obowiązki domowe mojego Męża..
o wszystkim z czym wy pewnie też macie często doczynienia..
ale fakt jest jeden nie wiele mi to pomoże takie wyżalanie
i nie sprawi, że poczuję się lepiej..


macierzyństwo nie jest tak różowe jak piszą kolorowe gazetki...
a każdy niemowlak to istny aniołek - tylko je i śpi..
macierzyństwo uczy cierpliwości, zaradności, zmusza do zmian,
które przychodzą czasem z ogromnym trudem..
ale każdy trud wynagradza uśmiech Maluszka..


ale ok. z racji tego,
że to portal o odchudzaniu to chyba czas pogadać na ten właśnie temat...

no i tu pojawił się problem...
bo jak już pisałam jestem uzależniona od słodkości..
to moja największa zmora.. największe przekleństwo..
dzień bez słodkości to dzień męki..
słodkościami nie ważne pod jaką postacią zajadam wszystko..
smutki, radości, frustracje..
każda pora dobra by wszamać batona,
ciasteczko, lodzika..
niestety te moją przypadłość pokazała dziś moja waga..
jak na nią weszłam to tak jakbym poniekąd w twarz dostała..
ale fakt kolejny to na pewno mi się należało..
dziś pokazała mi 56,8 kg

tak niestety............... ;(

56,8 kg
wysoki stan zagrożenia... powyżej punktu krytycznego.. powyżej normy..
wszystko powyżej rozsądku i dobrego smaku... buu..

wagowy bilans roku:
- 3 stycznia 2012 (początek poprzedniej diety) - 61,8 kg
- 28 września 2012 (dzień przed ślubem, chwile przed ciążą) - 49,5 kg
- 24 czerwca 2013 (ostatni dzień ciąży) - 65,3 kg
- 5 lipca 2013 (10 dni po porodzie) - 56,7 kg
- 27 sierpień 2013 (10 tygodni po porodzie) - 54 kg
- 4 listopad 2013 (20 tygodni po porodzie) - 56,8 kg

czyli jak widać tendencja wzrostowa..
nie fajnie, nie dobrze..

dzień 1 - Kobieto MŻ !!!

mój cel to 52 kg, bo mam świadomość, że teraz przy Mikołaju trudno mi będzie uzyskać więcej, ale już sam ten poziom to dla mnie będzie wielki sukces..
mam nadzieję, że tym razem się także uda..
fakt kolejny - przed ślubem miałam większą motywację,
bo chciałam być piękną na własnym ślubie..
a teraz co będzie moją motywacją... auć.. ciężko bez tego..

ostatnia dieta to właśnie MŻ..
jadłam wszystko, ale w mniejszych ilościach no
i jako ruch to moje kochane nordikowe kije.. a teraz co?
steper stoi jeszcze u rodziców... trzeba go będzie kiedyś w końcu przywieść..
ale trudno będzie teraz w naszym małym autku, bo naszą foczkę sprzedaliśmy..
do jakiś ćwiczeń na dywanie to ja nigdy zapału nie miałam..
a o Zumbie mogę zapomnieć.. bo Mąż z Mikołajem sam nie zostanie..
zostaną chyba szybkie marsze z wózkiem i endomodo..
ważenie w każdy poniedziałek..
i krótka relacja z dnia mam nadzieje, że uda się codziennie..

trzymajcie kciuki..


Udanego tygodnia..

1 listopada 2013 , Komentarze (7)

Witajcie,

mamy więc listopad.. pogoda dopisuje aż miło..
nie pamiętam kiedy tak fajnie było o tej porze roku...


1 listopad w zasadzie można już wykreślić jako przebytu.. czy odbyty... a nie ważne..
groby rodzinne odwiedzono, więc misja wykonana..
dziwne to,
ale dalszą rodzinę najczęściej spotyka się właśnie z okazji Wszystkich Świętych.. często nawet po kilku latach..
wizyta u rodziców też przy okazji..

a co u nas... Miki ok. odpukać..
fakt jak każdy maluch ma gorsze i lepsze dni..
ale da się przetrwać..


a ja? ja chcę od poniedziałku wsiąść się za siebie..
bo już chyba oszalałam..
żre jak świnia na wypasie..
brzuch coraz większy, a ja się pohamować nie potrafię..
szczególnie ze słodkościami..
aż boję się na wagę wejść..
fakt dziś na cmentarzu komplementy, że fajnie wyglądam,
żem chuda, żem odmłodniała..
ale waga nie kłamie..
nie jest dobrze.. widzę po portkach..
i tym flaku co mi z przodu tłuszczem się wypełnia..
trzeba spojrzeć prawdzie w oczy..
źle się ze sobą czuję.. czas to zmienić..


Dobrej nocy..

25 października 2013 , Komentarze (14)

Witajcie,

próbuje dodać wpis od kilku dni, ale zawsze jak się za niego zabieram to coś
i włazi w paradę lub po prostu nie mam siły siadać przed komp..
dopiero wczoraj udało mi się na nowo wprowadzić wi-fi w moim iphonie,
bo sąsiad próbował nowy router i rozwalił całą sieć, bo mamy wspólnie łącze..

wczoraj skończyliśmy rehabilitacje i chwałą temu,
bo może w końcu Mikołaj zacznie normalnie spać..
nie wiem na ile to się uda, bo wygląda na to,
że ząbki mu się chyba zaczynają wyżynać..
jest marudny, na dziąsełku ma takie jakby dwa odciski..
chętnie pożarłby wszystko co by wpadło mu w buźkę i ślini się, że ho ho..
poza tym jak dorwie palec to czuć tak jakby nie równo tam miał..


Miki kończy dziś 4 miesiące.. ale to przeleciało..
z tej okazji mała sesja rodzinna..



w środę byłam na kontrolnym USG bioderek, wszytko wyszło dobrze
przy okazji zważyłam Małego.. ma już 7250g mój Klocek mały..
kawał Chłopa z niego już.. dostał już do jedzeia marchewkę i wczoraj ziemniaczka..
trochę zjadł trochę boczkami wyszło.. ale my się dopiero uczymy,
 więc wiadomo ma prawo..
poza tym Miki uparcie próbuje siadać..
cały czas czy to na rękach czy leży na kolanach to się pionizuje muszę go przytrzymywać by tego nie robił..
ale stawia opór i chce siedzieć..
brzuszkujemy kiedy tylko jest spokojny..
trzeba jak najwięcej, bo raczkowanie to najlepsze lekarstwo na asymetrię..
wprawdzie on nie ma dużej, ale żeby się nie pogłębiała to brzuszkować mamy..
nawet jakby to miało by trwać tylko pół minuty.. często, a na chwilkę chociaż..

a odchudzanie - żal pisać.. porażka.. wstyd..
a waga rośnie - 55,9 kg i brzuch też.. @ ani widać ani słychać..
niby fajnie, bo w sumie 4 miesiące.. ale zaczyna mnie to zastanawiać..
mam nadzieje, że nie będzie, żadnego bonusa..


Udanego wieczoru..

20 października 2013 , Komentarze (14)

Witajcie,

trochę w tym tygodniu udało nam się popchnąć te rehabilitacje..
aż cztery razy byliśmy.. no, więc Mikołaj nie lubi jednak tych spotkań..
niby przez pierwsze 15- 20 jest ok, a potem to coś w stylu, dre się,
bo mnie ze skóry obdzierają..
przy czym te ćwiczenia to naprawdę nie są jakieś tortury.. i masaż na końcu..
sama bym się chętnie podłożyła.. bo ostatnio wstaję połamana..
ten tydzień też będziemy cztery razy jechać.. wole tak i mieć to szybko z głowy..
bardzo to dla mnie męczące..
jeździmy na 8.30.. wyjeżdżam już ok. 7.30, bo ok. 35 min to dojazd,
a chce mieć jeszcze chwilę, żeby wózek wypakować
i dać troszkę Małemu pociumciać..
no i żeby mu się odbiło..
a co mu dają te rehabilitacje - widzę poprawę rusza już w zasadzie obiema stronami (rączki i nóżki) jednakowo.. układa się jeszcze w rogala,
ale to podobno potrwać może nawet dość długo..
te wyjazdy zburzyły nam plan działania dość mocno..

od kilku dni widzę, że Miko cuduje coś dziwnego.. niby to za wcześnie by siadać, ale jak tylko jest w pozycji takiej ni to na leżąco ni to na siedząco np na moich kolanach to czy na rękach to się pionizuje bardzo do siadu..
zastanawiam się czy nie zaczyna się już ząbkowanie, bo jest dość marudny...
w nocy budzi się co kilkadziesiąt minut..
ślini się i gryzł by dosłownie wszystko..
nawet jak na ręce go wezmę
i przytulę do policzka to zabiera się za robienie malinki.. łobuz.. trzeba uważać..

oto nowe focie..



Miłej niedzieli..  bo moja samotna z Mikim..
Tata nas olał i pojechał na ryby...

14 października 2013 , Komentarze (12)

Witajcie,

ja to chyba jestem niereformowalna... miała być dieta..
i dużo z niej nie zostało niestety..
tysiące słów by się usprawiedliwić przychodzi mi do głowy..
ale to bez sensu szkoda czasu na takie wywody...
muszę sobie ustalić jakiś pułap... jakiś punkt krytyczny może czy coś..
którego nie mogę przekroczyć... może dobrym punktem będzie 55 kg..
muszę przy najbliższej okazji przywieść swój steper od rodziców..
może taki maratonik godzinny wieczorkiem coś mi pomoże..
bo jakoś po całym dniu przy Mikołaju nie chce mi się nic..
i w sumie musiała bym sobie ograniczyć kasę na wydatki codzienne..
może wtedy będzie mało na tyle żeby ze słodkości zrezygnować..
albo chociaż je ograniczyć..

a co u nas??
oto my - ja i moje pierworodne Dziecię..

jutro zaczynamy 16 tydzień..

Mikołaj dziś intensywnie pracował nad wywrotkami na boczki..
fakt nadal nie pała miłością do brzuszkowania, ale może jak sam zacznie sobie dozować momenty w tej pozycji to mu się spodoba bardziej..
notabene teraz śpi - teka małą drzemka przed kąpielą..
jak się obudzi to szykujemy plusiu plusiu...
z tym kąpaniem to różnie nam wychodzi.. czasem 18.30, czasem 19.30..
kąpiemy się jak widzę, że robi się zmierzły coraz bardziej..
ale nie zależnie o której zasypia dopiero ok. 20
niestety budzi się teraz dość często w nocy..
i już tak jak kiedyś nie zasypia przy ciumcianiu..
trzeba z nim chodzić i kilka razy robię podejścia do odkładania..
w nocy to samo niestety... do tego stopnia, że nawet godzinę muszę z nim chodzić,
a potem i tak ląduje ze mną w łóżku
i zasypia cwaniak po kilku minutach przy cycusiu...
budzi się ok 6.30 i do 7 sobie jeszcze leżymy...
Miki uwielbia namiętnie wszystko do buzi wkładać..
a jak coś się nie da wsadzić do dziubka to się złości niemiłosiernie..
czasem śmiesznie to wygląda...
wczoraj skończyliśmy używać pampersów 3..
bo za bardzo go ograniczały..
teraz widzę jest lepiej..
nie ma śladów na brzuszków..
widać, że mu wygodniej..

lecę, bo się obudził..

Dobrej nocy...

12 października 2013 , Komentarze (6)

Witajcie,

wczoraj trzecie zajęcia z rehabilitantką.. idzie nam coraz lepiej..
miałyście rację, że Mikuś przywyknie.. jakoś nam się udaje opanować sytuację..
po zajęciach na troszkę znów u Babci..
muszę sama też z nim popracować, bo to przyspieszy tylko poprawę..
chociaż i tak wydaje mi się, że po tych trzech spotkaniach już mniej z niego rogalika..

dziś sobota.. czyli wiadomo jak to w sobotę.. sprzątanko czas zacząć..
jak zwykle mam bajzel, bo jak zwykle coś robimy w domu..
meble już stoją złożone, więc trzeba poukładać w wszystko na półach..
my znów z Mikim sami, bo Tatuś w pracy..
a ja szybko płacę rachunki, bo zapomniałam o kredycie na tv..
spróbuje też coś poczytać u was przez chwilę..


jutro znów goście.. ale to nie potwierdzone jeszcze,
bo mój Brat ma jeszcze zadzwonić i się zapowiedzieć.. ale zobaczymy..
nie lubię tak w ostatniej chwili,
bo wiadomo nie będziemy przecież przy pustym stole siedzieć..
ale kupiłam sernik, mam zamrożony placek drożdżowy..
także tylko jakaś kolacja w razie czego.. i będzie gut..


Miłego weekendu..
 

9 października 2013 , Komentarze (4)

Witajcie,

ja zalatana ostatnio.

najpierw goście w niedziele, więc w sobotę wielkie sprzątanie,
bo syf jak nie wiem w domu.. jak pisałam Mąż pojechał do Ikei..
przyjechał dość szybko o dziwo.. ale dziś środa a meble nadal nie złożone.. he he..
w niedziele Mąż pojechał na ryby rano jak zapowiadał,
a ja sobie przygotowałam jedzonko na popołudnie.. Miki był grzeczny..
więc spokojnie wszystko zrobiłam sama..
goście - koleżanka z mężem i 2-letnią Hanią, byli ok. 16.30..
a my nawet z Mikim gotowi przed czasem.. hi hi..
Tata jak zwykle przyjechał na gotowe.. dopiero po 17.. goście siedzieli do 20.

wczoraj byliśmy na 2 spotkaniu z rehabilitantką..
tym razem byliśmy sami z Miki, bo Tatuś w pracy..
Ale Synuś się spisał, bym w miarę grzeczny, czym mnie pozytywnie zaskoczył..
Nie podobał mu sie masaż na końcu, ale podobno każde malutkie dziecko nie specjalnie za tym przepada..
Potem byliśmy u Dziadków, poten szybki pwrot do domku, bo jak tylko tata z pracy wrócił akcja starostwo i odbiór dokumentów.. 
Dowodu rejestracyjnego mojego autka i w końcu mojego nowego prawa jazdy.. A na koniec zakupy - kupiłam sobie nowe botki w CCC..
Teraz tylko przydałaby by się jakaś kurtka przejścoiówka..

A dziś? Mąż sklłada meble, a ja zajmuje się domem i dzieckiem.. 
Czyli dzień jak co dzień..

Dobrej nocy Kochani..