Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas płynie nieubłaganie.... a po 20-ce to już wyjątkowo szybko.. Rok 2012 był czasem wielu zmian - schudłam prawie 13 kg... wyszłam za mąż... zmieniłam miejsce zamieszkania, przeżyłam gigantyczny remont mieszkania i dowiedziałam się, że największa zmiana czeka mnie w pod koniec czerwca 2013 roku..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282876
Komentarzy: 3769
Założony: 14 września 2008
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ellfick

kobieta, 38 lat,

154 cm, 60.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę wyjść z słodkiego uzależnienia, ważyć 52 kg i w końcu być szczęśliwą mamą..

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 października 2012 , Komentarze (7)

Witajcie,

ale jestem zmęczona Kotki moje...
ciężki dzień dzisiaj mino iż to niedziela...

a zaczęło się już wczoraj.. od sobotniego poranka ostro walczyliśmy w kuchni..
musieliśmy z panem I. ostro drapać ze ścian starą farbę kredową..
swoja droga przed nami jeszcze sufit, ale to temat na jutro...
wczoraj walczyliśmy do 19, bo mój Mężulek biedny jeszcze na nocki musi chodzić..
tak, więc po 21.30 zostałam sama..
ale byłam na tyle zmęczona, że już mi się nie chciało kompa otwierać..
ale natura sprawiła mi bonus, bo w zasadzie szybko mi to spanie przeszło..
nie mogłam zasnąć do 3 rano.. no masakra.. po prostu..
dzień ciężki się zapowiadał, a ja nie mogłam spać..
jeszcze trochę, a mogłam poczekać na powrót męża z pracy..
ale nie cierpię się męczyć,
więc wzięłam butelkę zaczętego już zresztą czerwonego poweselnego wina..
i dopiero ten cudowny napój sprowadził na mnie sen..
ale 6.20 i Mężuś sprowadził mnie na ziemie swoim wielkim wejściem..
ale umył się i już po kilkunastu minutach leżał obok mnie..
leżakowaliśmy tylko do 10.20..
poleciałam do sklepu szybko po coś na śniadanko do kanapek..
ogarnęliśmy się i po 12 już byliśmy w drodze na wielkie zakupy...


tak tak.... zakupy w IKEA
Moje Kochane kuchnia zakupiona... dobrze, że nasze kombi jest pojemne..
kupiliśmy wszystkie szafki stojące..
ale jestem hepi... nasza pierwsza wspólna kuchnia... jejku...
fakt zanim Mężulek ją złoży minie jeszcze wiele dni...
- bo jego męskie ego nie zamierza płacić za te usługę i sam je zmontuje....
a jakie zestaw?
jednak "stat kremowy"



a na jakim etapie w ogóle remont kuchni i łazienki??

łazienka stanęła w miejscu z braku czasu...

w kuchni mamy już płytki położone..
jutro dalej czyszczenie ścian, bo od wtorku wejdzie pan od gipsów...

musimy zabudować jeszcze wnękę po drzwiach..
bo chyba nie zbyt mądre mieć dwoje drzwi do łazienki..
 
no i mam nadzieje, że do końca tygodnia się wyrobi z gładzią,
potem jeszcze malowanie sufitu i pozostałych ścian... no i wielkie szorowanie...
na końcu meble....

łazienka mam nadzieje, że ruszy od następnego poniedziałku...
ciężko jest bez łazienki...


Dobrej nocy.... 



12 października 2012 , Komentarze (3)

Witajcie moje Piękne....

wczoraj nie zdążyłam napisać...  ale dużo się wczoraj działo...

w czwartek rano najpierw akcja "bank" i zapłata wszystkich zaległych rachunków..
uzbierało się tego na 780 zł..

potem pojechaliśmy z mężem na zakupy budowlane...
kupiliśmy profile do ścianki, zaprawy, gips...
potem obiad u wuja MD... wrapik zaliczony..


po powrocie do domku szybko się przepakowałam
i szybko uciekłam od kurzu i brudu..
umówiłam się z moja kochaną sąsiadeczką panną D. na wypad do lasu na grzybki...
wróciłam do domu po 18.30 - udało mi się zebrać pół wiaderka..


potem szybka kromka chlebka i na 20 byłam już umówiona z panna D.
i znajomymi w pizzerii na grzańca.... fakt na grzańcu się nie skończyło...
zjadłam dwa kawałki pizzy - pysznej swoją drogą... z serkiem wędzonym i żurawinką..
z tym grzańcem poczułam się jak w górach... ojoj... wróciłam do domku po 23..
długi gorący prysznic.... a potem do mojego panieńskiego łóżeczka...


 a dziś od rana tez było szybko...
byłam oddać do sklepu skrzynki po piwie...
potem sprawy urzędowe..
mam już akt małżeństwa... więc od dziś już oficjalnie jestem panią P.
wymeldowałam się też..
bo w poniedziałek pójdziemy załatwić meldunek już na mój nowy domek...

moja waga wskazała rano 50 kg..
czyli jestem z siebie dumna... hi hi...

20 października idę na roczek mojej chrześnicy...
idę sama, bo pan I. niestety musi do pracy na II zmianę..
a ja mam znów wielki problem....
co ja mam kupić w prezencie dla takiego brzdąca... 
przyznam się szczerze nie lubię kupować prezentów..
to nie to - lubię je dawać i nie chodzi o kasę... ale zawsze mam problem co dać...
żeby było dobrze.. ale także, żeby nie kosztowało mnie to majątek..
myślałam, że dam 300 zł i po sprawie.. ale mąż mówi, że to za dużo..
bo mamy remont potrzebujemy kasy.. w dodatku pójdę sama..
ale nie wiem co mam robić..  chrzestny kupił jakiegoś bujanego zwierzaka..
na allegro to koszt max 150 zł, więc się nie wysilił..
a ja myślę...
doradźcie coś... zawsze mogę na was liczyć...

Udanego wieczorku....

 

10 października 2012 , Komentarze (7)

Witajcie,

remont, remont............

o rany remont.... jeszcze trochę i po nocach będzie mi się to śniło..
bo końca nie widać... facet od płytek miał być wczoraj... ale coś mu wypadło...
miał być dziś o 12... mamy 12.30 a jeszcze go nie ma...

czuje, że to wszystko jeszcze potrwa długo... oj długo...
mąż jutro już do pracy idzie... i klops wszystko się będzie opóźniać...


przyjechała moja koleżaneczka z UK na 1,5 tygodnia..
więc jutro jadę do rodziców - spotkam się z panną D. na małym piwku,
zostanę na noc w swoim (jeszcze) pokoju...
muszę także garderobę wymienić..
wywiozę letnie ciuszki do rodziców, a przywiozę sobie trochę roboczych ubrań
no i takich cieplejszych oraz buty, bo w domu mam tylko balerinki, klapki i pumy..
a jest już przymrozkowo, więc trzeba się ubierać cieplej..
nie chce się jeszcze przeziębić...
bo nie mam w domku warunków do chorowania....


Miłego popołudnia moje Kochane...

8 października 2012 , Komentarze (11)

Witajcie,

ostatnio u mnie jak widać nic na temat odchudzania...
zrobił mi się pamiętnik z życia... a nie odchudzania...
a jeśli właśnie chodzi o odchudzanie to waga została u rodziców..
ale przez remont nie mam czas na jedzonko..
a nawet mi się jakoś nie chce... więc myślę, że waga stoi w miejscu..

wczoraj zrobiliśmy maraton po marketach budowlanych...
kupiliśmy bloczki komórkowe na ścianę, płytki do kuchni, kleje, fugę i gniazdka...
od jutra wchodzi fachowiec od płytek....
mąż w piątek idzie już do pracy... dlatego ważne, żeby zrobili jak najwięcej..
bo potem międzyzmianami dużo nie zrobią..
fajnie by było gdyby chociaż kuchnia była zrobiona...


ale wiecie co... mąż się zgodził na łazienkę biało-szaro-czerwoną - tak jednak czerwoną..
nawet już lampki czerwone wybraliśmy w leroy merlin..



wybraliśmy także wspólnie płytki...
szukam ich na necie...
ale nie znalazca... mam fotkę którą zrobiłam sama...



jakość fotki kiepska... ale na podłogę takie ciemne szare..

na ścianę te jaśniutkie.. a dodatkowo na ocieplenie ten wzorek..

Miłego popołudnia...

6 października 2012 , Komentarze (7)

Witajcie,

chłopaki wciąż walczą z wodą..
dobrze, że udało im się chociaż zrobić już kanalizacyjne sprawy...

a ja tymczasem rozglądam się za płytkami do łazienki...

mamy nie dużą łazienkę...
okno jest niewielkie i dość wysoko w dodatku od północnego-zachodu,
czyli w zasadzie jest ciemno..


tak sobie wymyśliłam, że może odpowiednie kolory to byłby biały i szary..
i ewentualnie jakieś delikatne akcenty: czerni lub fioletu lub czerwieni..
chciałabym połączanie nowoczesności i klasyki..
bo nie stać nas na jakieś awangardowe wyposażenie....
kupiliśmy białe podstawowe wyposażenie...


ciekawe co mąż powie na mój pomysł...
jeszcze mu nie mówiłam...
nie chce im teraz takimi pierdołami głowy zawracać...


staram się także nadrobić zaległości na Vitce..


Miłego wieczoru...

6 października 2012 , Komentarze (2)

Witajcie,

jak pisałam wczoraj pojechaliśmy do leroy merlin na zakupy.. fakt późno..

ale w sumie najważniejsze rzeczy kupiliśmy...

wanna emaliowana - 219,-  (plus stabilizator 229,-)

wc kompakt - 177 ,- (udało nam się, bo pani w kasie się zakręciła i zamiast 290 ,- zapłaciliśmy tylko 177 ,- )


umywalka - 99,-


Miłego dnia.....

5 października 2012 , Komentarze (3)

Witajcie,

mam taki miszmasz w domku, że powoli tracę rachubę czasu....
ale dziś już piątek... rany... to już prawie tydzień jak jestem żoną...
utraciłam poczucie czasu...

a ten remont... moje Kochane przeraża mnie to....
kasa cała pójdzie na remont kuchni..... no i łazienki....
bo jak tata zaczął przerabiać wodę to zaczęły się sypać ze ściany płytki,
z tynkiem i fugami z pomiędzy cegieł...  no powiem wam jaja... fakt dom ma już ze 120 lat..
ale rany mam nadzieje, że się kiedyś nam na głowę nie zawali...

tata dziś u nas nocował i walczą drugi dzień z mężem...  jeden w kuchni, drugi w łazience..
a ja właśnie wybieram wannę,
bo dziś jedziemy do leroy merlin po nowy tron, umywalkę i właśnie wannę...
całe szczęście, że sąsiadka udostępniła nam swoją mała kawalerkę,
której akurat nikomu teraz nie wynajmuje ... nie musimy kombinować z krzakami...

przepraszam, że nie jestem w stanie każdej z Was odpisać...
jak tylko mam chwilkę to zaraz coś do Was skrobię..


Miłego popołudnia....

4 października 2012 , Komentarze (5)

Witajcie,

dziękuję za miłe komentarze....
zdjęcia nie są najlepszej jakości..
ale zawsze można zobaczyć jak to wypadło...

remont kuchni trwa w pełni.... a dodatkowo mamy też w łazience demolkę..
mąż robi instalację elektryczną, a mój tata hydraulikę...
a ja się miotam...  bo na niczym się z tego nie znam...
więc jestem kimś w stylu "przynieś, wynieś, pozamiataj"
ogólny bałagan w całym domu, bo wszystko z kuchni i łazienki trzeba było gdzieś ulokować..
w przyszłym roku planujemy zrobić łazienkę,
a że instalacja wodna na tej samej ścianie w kuchni
i łazience to chcemy to zrobić za jedna robota..


wracam do obowiązków... jak znajdę chwilkę to zajrzę do Was moje Kochane...

Miłego popołudnia....

2 października 2012 , Komentarze (7)

c.d

po ślubie pojechaliśmy na chwilkę do domu...
wręczyliśmy prezent rodzicom w ramach podziękowań...
potem na sali przywitali nas chlebem i solą..
przyjęcie weselne minęło bardzo miło...
to fantastyczna okazja spotkać się z całą rodzinką...
pogoda była piękna... orkiestra spisała się na medal..
skorzystaliśmy z słonka i zaliczyliśmy także plener..
w gratisie dostaliśmy apartament dla nowożeńców..
także ok. 5 rano po spełnieniu obowiązków małżeńskich zasnęliśmy...

poprawiny zaczęły się  o 13...  bawiliśmy się świetnie..
muzykę puszczał DJ, który był już wcześniej na polterze..
gość naprawdę, wie jak zabawić ludzi...
rodzinka w większości zwinęła się do 21.00 na sali byliśmy gdzieś do 22.30
a potem impreza przeniosła się do znajomych... i tym sposobem położyliśmy się po 1.00..

ale tak szczerze.... to jestem szczęśliwa... ślub i wesele wypadło fantastycznie...
wczoraj załatwialiśmy jeszcze kilka spraw finansowych...
a dziś już w domeczku.... razem z mężem.....
i trzema panami od montażu okien...
od dziś zaczęliśmy remont...
ale w zasadzie ja jeszcze chodzę do tyłu...
mąż nie pozwala mi się wyspać... hi hi... mąż, ale to brzmi...


Bardzo serdecznie dziękuję Wam za życzenia....
i za pamięć...

A foteczki będą jak tylko uda mi się od kogoś z rodzinki wydobyć...


Miłego popołudnia.....



2 października 2012 , Komentarze (11)

Witajcie,

tak tak wróciłam.... przetrwałam.... było cudowanie...
 opowiem krótko...

w środę mieliśmy polter... udał się fantastycznie... pogoda nam dopisałam....
goście także.... wyszaleliśmy się, nazamiataliśmy szkła dwa duże kubły na śmieci...
oj będzie co wspominać....
kładliśmy się ok. 4.30 spać....

czwartek to już sprzątanie całego majdanu po dniu wcześniejszym...
wieczorem z mamą przygotowywałyśmy suknie ślubną i dodatki...

piątek to już załatwianie pozostałych spraw związanych ze ślubem...
przygotowanie kwiatów do kościoła...
potem akcja pazurki... zdecydowałam się na french na żelu...
na najważniejszym palcu delikatna ozdóbka srebrna w kształcie rombu..
no i paseczek ze srebrnego brokatu...
byliśmy u spowiedzi...
a wieczorem byliśmy u orkiestry i na sali..
zawieźliśmy alkohol, ustawiliśmy winietki...
czas przeleciał wyjątkowo szybko...
pan I. pojechał do domu..
a ja położyłam się spać po 23...
 
sobota... oj sobota ten wielki dzień w naszym życiu....
obudziłam się już ok. 5.30 po prostu nie mogłam spać...
przewracałam się z boku na bok...
popatrzyłam na tv... ogarnęłam w pokoju...
potem śniadanko...
o 9 była już u mnie fryzjerka...
ale najpierw uczesała mamę..
potem mnie umalowała i uczesała...
także w zasadzie ok. 10.30 brakowało mi tylko sukienki...
chwilkę przed 12 przyjechałam moja świadkowa i fotograf...
pomogła mi zawiązać gorset...
ok. 12.10 był już mój pan I. ze swoją rodzinką i rodzicami chrzestnymi..
wykupiny trwały chyba z 10 minut, bo mama nie chciała mnie tak łatwo oddać..
ale wiecie co.. jak w końcu wyszłam z pokoju i zobaczyłam mojego już męża...
kurczę jak on wspaniale wyglądał... aż się wzruszyłam...
ale spokojnie... w zasadzie nie uroniłam łezki... nawet przy błogosławieństwie...
potem do autka.. zatrzymali nas w kilku miejscach... jak wyszliśmy przed kościół z auta...
przyznam się szczerze, że całe nerwy i stres odpłynęły...
śmiesznie było... bo goście weszli już do kościoła a my czekaliśmy na organistkę..
a ona na nas... i tak chyba z 5 minut..
w końcu mama z przodu nam kiwa, że mamy już iść..
no i tu niespodzianka... śliczna... bo rodzice w prezencie nam trąbki zamówili...
miło mi strasznie się zrobiło... ksiądz powiedział wspaniałe kazanie...
potem przysięga... i już było po wszystkim.... mam męża... zostałam żoną...

c.d n.