Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie ma co za dużo myśleć...waga mówi za siebie!Dzisiaj był kres moich zmagań: Sniło mi się, że wszyscy powtarzali, że jestem tłusta...!W ciągu roku przytyłam 10 kilo-stres, nudna-przejściowa praca w solarium, brak ruchu!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 27446
Komentarzy: 64
Założony: 29 września 2008
Ostatni wpis: 4 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Komplex84

kobieta, 40 lat, Bydgoszcz

168 cm, 82.10 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 70

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 października 2010 , Komentarze (1)

Nienawidzę słabości, a jednak jestem zakompleksioną wielką słabostką. Nie umiem sobie ze sobą poradzić. Zacznę ćwiczyć, ale brak mi sił, chęci, energii, powera. Chciałabym wszystko od razu, a nawet jak to osiągnę to boję się kolejne porażki. Nienawidzę siebie, nienawidzę jedzenia, które mnie do tego wszystkiego doprowadza. Czuję swój brzuch, czuje każdą fałdkę, czuje grube łapska, czuje grube uda, czuje jak mi się noga o nogę obciera. AAAAA! Chyba nadszedł wielki kryzys. A i tak nie umiem. Jeździłam ćwiczyć latem i szybko się zniechęciłam, chociaż ćwiczenia były dla mnie zawsze najlepszą przyjemnością. Może do czasu aż się nie spasłam jak krowa. Tracę sens zaczynać wszystko od nowa, nie widzę sensu. Chcę i wiem że mogę, ale ile muszę mieć znowu siły! Znowu to samo. A mi się po prostu już nie chce!!!!Kobiety, nie doprowadzajcie się do takiego stanu. Jak można? Jaka to słabość!!! Jakie to hujowe uczucie. Ja zaczynam codziennie. Ja wiem na czym stoje i jak wyglądam i co jem i jak to wszystko powinno wyglądać. Ja to wiem, ale nic mi się nie chce. Bo mi nie wychodzi. Bo mam rozciągnięty żołądek i teraz cholernie ciężko, bo pracuje po 12 godzin i nie wiem co mam jeść gdy jestem w pracy i nie wiem jak nie jeść gdy wracam do domu i nie chce mi się pić, bo muszę ciągle chodzić sikać. Wszystko to doprowadza mnie do szaaaaaaału! Pomocy!

24 października 2010 , Komentarze (1)

Drastyczne diety niestety mi nie służą. Wróciłam do wagi sprzed 1,5 roku. Jestem wielkim grubasem. Od jutra zaczynam. Po raz setny. Muszę obudzić się ze snu, muszę obudzić się z przyzwolenia na obżarstwo.Base, a6w, ograniczenia jedzenia, jednak z głową. Bo teraz jem jem jem jem....i nie mogę przestać. Czy to możliwe, że działają na mnie hormony? Jutro zaczynam!

4 października 2010 , Skomentuj

...właśnie tak. Pomimo tego, że niedziele spędziłam u mamy i skusiłam się na kilka rzeczy, waga dzisiaj rano wksazywała.....hm....i tu cięzko powiedzieć co dokładnie, bo najpierw było 75,6, potem 76, no i jeszcze 76,6.....nie wiem co się z nią stało, ale w każdym miejscu było inaczej. Średnia 76....to i tak mniej niż 79. Czyli nieważne co wskazuje teraz....ale jakieś efekty uzyskałam. I to niezłe. N to wygląda, że ponad 2 kilo. Ale to było rano. Trochę mnie to jednak zmotywowało i dało nadzieje na więcej, zatem dzisiaj się starałam, ale cały czas mam wrażenie że i tak było za dużo dzisiaj w buźce. W sumie to cały tydzień jakoś tam się starałam, a nawet miałam dzień naprawdę chudy, gdzie umierałam z głodu. Najlepiej w ogóle nie jeść, ale ciężko tak wytrzymać i żaden z tego efekt, jeśli potem nadrobie w ciągu jednego dnia. Postnowiłam, że jeszcze w tym tygodniu będe stosować się do zasad diety białkowej. Trochę ją tam czasami łamie, ale i tak nie jest to tłuste żarsko, więc spoko. Mam nadzieje, że waga nie była popsuta, bo mój maż ważyl się po mnie i wskazywała tyle ile powinna. Bo jeśli jest zepsuta i będę ważyła za tydzień tyle samo lub więcej to się serio załamie. Chcemy tak szybko efektów, ale tylko efekty motywaują nas do dalszej pracy, bez efektów nie ma szans.

Zjadłam: serek homogenizowany waniliowy, jogurt owocowy, twaróg półtłusty (ble), jogurt z kawałkami czekolady, pierś z kurczaka, 2 jajka i sosik extra do tego, 3 plastry kiełbaski, podjadałam zupę ogórkową, którą robiłam dla męża.

Wypiłam: 1,5 litra wody z sokiem malinowym (bo zwykłej tyle nie wypije), kawa z mlekiemx2, herbata malinowa z cytryną i sokiem malinowym, herbata zielona.

1 października 2010 , Skomentuj

Ogólnie idzie mi bardzo dobrze,chociaz tak jak mówiłam nie mam czasu, by pisac co się dzieje. Jeszcze nie ćwiczylam, ale jem mniej. Ogólnie to popadam w skrajności, bo aż mnie głód ssie od środka, a to najgorsze co może być. A najgorsze są wieczory. Ale musze się trzymać tak jak obecnie. Tylko nie rzucic się na jedzenie, a będę czuła się coraz lepiej. Dzisiaj 1 dzień nowego miesiąca, zatem trzeba wytrwać. Cały miesiąc. Weekend wolny, więc na pewno się odezwę. Szkoda, że nie mam czasu:(  Od jutra zaczynam dokładnie zapisywać co zjadłam, co wypiłam i co robiłam i wszystko będę tutaj spisywać i komentować. Inni mnie motywują.

29 września 2010 , Komentarze (1)

Jutro wypłata, to nakupuje sobie wszystkiego dobrego do mojej niby diety. Ja nie umiem trzymać się zasad diety zbyt długo, bo uważam, że sama wiem, co dla mnie dobre. Ale kupię sobie jogurtów całą lodówę i rybki i pierś z kurczaka i będę trzymać się zasad diety proteinowej na punkcie której wszyscy się posrali:)

Śniadanie- płatki kukurydziane z mlekiem, kawa z mlekiem

29 września 2010 , Skomentuj

Wczoraj nie jadłam za wiele przez cały dzień. Zjadłam twaróg i jogurt naturalny i dwie babeczki suche i to chyba nawet zakalec od jednej pani. Wypiłam wodę i herbatki i wróciłam wieczorem do domu i zjadłam dwie kanapki, bo umierałam z głodu. W sumie niewiele, ale nie tak jak powinnam. Miało być inaczej, ale powiedzmy, że narazie zmniejszam żołądek. Nie mogę jeszcze iśc pobiegać albo wybrać się na basen, bo jestem trochę chora, ale jak tylko przejdzie to wystartuje, bo lubie to robić.

27 września 2010 , Komentarze (1)

Niestety się przed chwilą załamałam, bo zrobiłam sobie pomiary ciała i wyglądam tak, jak wtedy gdy byłam wielkim klopsem, co oznacza, że jestem wielkim klopsem i jedyną receptą na zachowanie normalności są ćwiczenia 20 razy dziennie i nie jedzenie i nic. Załamałam się. Serio! Tylko w talii mam jeszcze mniej niż wtedy. Dzisiejszy dzień nie był zły:

- herbata z cytryną i sokiem malinowym, kawa z mlekiem, jogurt gracja kiwi-jabłko, kaszka manna z czekoladą, kawa z mlekiem, herbata z cytryną, podgryzki obiadu, który robiłam dla męża, kawałek suchego chleba w amoku, zielona herbata, smakowanie zupy pomidorowej podczas robienia.

Wiem, że jak rzuciłabym się teraz na jedzenie, to wchłonęłabym wszystko, ale oczywiście zaczynam dietę i zmnieszam mój żołądek i wiem, że potrafię dokonać cudów, skoro inni potrafią ja też potrafię. Tak trzeba sobie mówić, chociaż dzisiejsze pomiary bardzo mnie załamały. Bo wiem ile wysiłku włożyłam w chudnięcie, wiem że muszę zmienić nawyki na całe życie, a to raczej nie możlliwe. Chcę płakać. Czuję się już trochę lepiej, bo łapała mnie grypka, ale mam nadzieje, że to tylko chwilowy wirus. Trzymajcie za mnie kciuki. Wezmę się za siebie.

27 września 2010 , Skomentuj

Jak tylko znajdę jakąś miarę dokonam pomiarów mojego pięknego ciała....a fuj....Przeglądałam wszystkie moje pomiary i mogę tylko powiedzieć, że dnia 19 marca 2009 roku  ważyłam 70,50 i było to prawie 11 kilo mniej w ciągu 4 miesięcy. Szok! Ale wtedy to była inna motywacja i inne życie i ciągle myślałam o tym jak wyglądam i ciągle o sobie myślałam i ciągle na siebie patrzyłam i ciągle byłam na siłowni. Totalnie inne życie. Ale teraz to mnie chyba na to nie stać. Przytyłam po roku ponownie i ważę prawie tyle samo co wtedy. Straszne! Niestety wierzę w to, że niektóre osoby nie będą nigdy chude i zgrabne, bo wszystkie inne czynniki, które je otaczają totalnie im na to nie pozwalają. Trzeba być idealnym dla siebie. Tylko dla siebie.

27 września 2010 , Skomentuj

Od dzisiaj zaczynam z dietką. I chociaż nienawidzę o tym za dużo mówić, bo wydaje mi się, że jak za dużo o tym mówię to jakoś efektów i tak nie widać, ale będę tutaj pisac. Oczywiście jeśli pozwoli mi na to czas i komputer nie będzie zajęty:)Dzisiaj mam wolne, ale jutro do pracy. To praca spowodowała to moje tycie. Jestem tego pewna. Jedzenie po 21 chociaż wmawiam sobie, że nie jestem głodna. To wieczorne zaspokajanie i robienie kolacyjki dla męża. Mam trochę utrudnione zadanie, bo jestem chora, złapała mnie chyba grypka i zamiast leżeć i brac tabletki to ja nic nie robie. Ale nie czuję się najlepiej. Nie czuje smaku, więc może za dużo dzisiaj nie zjem. Ale ostatnio bardzo lubie jeść. Ale 10 kilo przede mną i będzie ciężej niż ostatnio. Dużo dużo ciężej.

19 września 2010 , Komentarze (2)

Od jutra zaczynam dietę. Bo chcę się zmienić i ponownie wyglądać dobrze. Dobrze przede wszystkim dla siebie. A pisanie ma mnie motywować i przypominać co robie i do czego dążę. Nie chcę znowu pochłonić się pracą i jeść na pocieszenie i dla zasady. Bardzo ciężko się wraca. Naprawdę długo wytrzymałam z tamtą wagą, jednak potem pojawiła się praca, wszędzie samochodzikiem i dupa rośnie. Powroty do domu i nadrabianie szczęścia jedzeniem. Ja niestety to wszystko wiem. Wiem, co powinnam robić i jak to powinno wyglądać. Jednak jestem słaba. Chciałabym zajść w ciąże. Chciałabym wiele. Muszę przede wszystkim wiedzieć, że mnie na to stać. Waga na dzisiaj rano: 79,1. Wygląda i brzmi strasznie.Dzisiaj byłam biegać, co jakiś czas budzę się ze snu, jednak popadam w skrajności i niestety takie są tego konsekwencje. Od jutra startuje.