Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze byłam "normalna" tzn ani chudzinka, ani pączek- taka sobie-ot 60 kg. Zaczęłam chorować na tarczycę i w pół roku zarobiłam 26 kg.A potem jeszcze rzuciłam palenie... Wszystko jasne, prawda ?Ale chcę to zmienić i zmienię ! :-) Pozdrawiam Ania.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49638
Komentarzy: 476
Założony: 22 stycznia 2012
Ostatni wpis: 15 października 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ania961

kobieta, 53 lat, Gliwice

163 cm, 85.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Lubię niedziele. Dlaczego ? Bo są po sobocie.  W soboty sobie nie odmawiam. Ponieważ cały tydzień "chodził za  mną " makaron to wczoraj zjadłam świderki z warzywami i jedną malutką kiełbaską. Wieczorem byłam z koleżankami w klubie wytańczyłam się do 4 rano ale wypiłam też kilka piw. Acha, no i ćwierć żelka kabla. W niedziele już nie mam pragnień, wstałam lekka ( z lekkim bólem głowy co prawda) i mam siły na kolejny tydzień starań o siebie. Każda/ każdy z nas osiągnie sukces, jeżeli znajdzie na siebie sposób odpowiedni w stu procentach. Ja żałuję jednego- że zrobiłam to tak późno kiedy moja waga osiągnęła pułap 91 kg. Dziś ważę po miesiącu 83kg czyli tyle co trzy lata temu..... Gdybym wtedy się zreflektowała....

23 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Oj, jak mi się nie chciało!!! Jak mi się nie chciało!!! Wróciłam z pracy, zjadłam rybkę i wiedziałam, ze powinnam ruszyć tyłek. Basen, mam dokładnie naprzeciwko- nie ma wytłumaczenia, że daleko, mogłabym w klapkach chodzić. Ale się nie chciało i już. Po półtorej godziny zastanawiania sie: a może zumba?, a moze MelB? zdecydowałam się na basen. I czuję się szczęśliwa. Zrobiłam 1,5km żabką w ok. godzinę. Niby, żaden wyczyn, ale czuję, że  wracam do formy. Może pohamuję moją skórę przed obwisaniem. Przynajmniej jedną decyzję podjęłam dziś słuszną- zabiłam w sobie lenia 

22 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Jak wspominałam na początku walczyłam dwa lata z chorobą nowotworową. Od dwóch lat natomiast jestem osobą zdrową. Jak w życiu zawsze jest coś za coś, coś mi to odebrało, coś dało. Są blizny, nadwaga (przytyłam prawie 30 kg w pół roku- rak tarczycy), leki do końca życia, świadoma eliminacja pewnych produktów bogatofosforanowych( cola, zupki chińskie), bóle. A w zamian dostałam większą akceptację swojego zmieniającego sie ciała, umiejętność odróżniania spraw istotnych od tych mniej istotnych, skupienie i koncentrację na określonym celu i konsekwencję. To wtedy zapoczątkował sie proces, który teraz skutkuje tym,że udaje mi się schudnąć po raz pierwszy ŚWIADOMIE.Co mnie skłania do takich przemyśleń? Czytałam wczoraj wpis jednej z nas,dziewczyna, która ma perfekcyjny plan na siebie, ale pokonała ją czekolada, nutella, bajaderki. Czy ja tego nie znam? Ależ doskonale!!! Wiele razy startowałam jak F-16, a kończyłam jak syrenka (a raczej wieloryb), znam ten wewnętrzny imperatyw sięgania po kolejne ciasteczko. U mnie w pracy, jak wspominałam kiedyś,jest "kult wafelka". Wszędzie leżą ciasteczka, paluszki, delicje i oczywiście królujące wafelki. Co takiego się stało, ze od miesiąca nie sięgnęłam po żaden z tych artykułów? Że figurują obecnie w mojej świadomości jako element wyposażenia wnętrza? Nie mam pojęcia... Czy aż tak poczułam się źle we własnym ciele? Czy też przeżycia ostatnich tygodni, rozpad mojego związku, konieczność poszukania pomysłu "na siebie".  Ale obiecałam sobie, że z żelazną konsekwencją przestanę sobie robic tym krzywdę, a z przyjemnością zauważyłam, że pojawiła się też niechęć do tych grzeszków. Jak nie jem mydła-tak nie jem slodyczy, schemat prosty, wręcz prostacki ale w moim przypadku działa!!!

21 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Ale mam rogal na twarzy!!! Mam statystyki po pierwszym pełnym miesiącu. Obwody brzucha i talii od ostatniego tygodnia nie spadły, ale może być powodem ,iż jestem przed @. Kobiety doskonale  wiedzą co to znaczy.

WAGA 84 SPADŁO 7 KG
TALIA 90 CM SPADŁO 8 CM
BRZUCH 103 CM  SPADŁO 6 CM
BIODRA 112 CM SPADŁO 7 CM
UDO 62 CM SPADŁO 7 CM W KAŻDYM
Czyli bosko!!!
Przyznam się szczerze, że moje dotychczasowe próby zrzucenia wagi po przytyciu nigdy się nie udawały. Pomimo,iż był to dla mnie bardzo ciężki miesiąc, trudny i bolesny udało mi się zawalczyć o siebie. Udało mi się pozbyć sporej części balastu i pomogło uwierzyć, ze coś do diabła może jeszcze udać mi się w życiu.  
Wszystkim nam życzę takiego uczucia jakie mam teraz. Myślę, że gdybym ćwiczyła w ostatnich dwóch tygodniach z równą gorliwością jak w pierwszych spadek byłby większy. Ale to też nie jest za dobrze... Mam 42 lata i niestety moja skóra nie jest z gumy, damy jej trochę czasu, a gdy pojawi się zastój wtedy wycisnę siódme poty!!! Teraz na lajcie idę na basen i popływam z godzinkę.

21 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Witam,

Zycie bywa zaskakujące zarówno w dobrym kierunku jak i niezupełnie. Piszę tutaj dzieląc się planami, radością z sukcesu i smutnymi momentami.

Zmiana w spadku obwodów i kilogramów stała się na tyle widoczna w relatywnie krótkim czasie, ze komplementy rodziny, koleżanek i znajomych stają się dodatkowo pozytywnym bodźcem do daleszej walki . Natomiast mój niewierny ex stwierdził : "fajnie wyglądasz, tylko cycki ci spadły i zrób coś z brzuchem bo jest nieciekawy". Siąść i płakać. Jakim prawem człowiek, który nigdy nie miał kłopotów z wagą, jest szczupły (może nawet za szczupły) niepytany się odzywa w sprawie, która go JUŻ nie dotyczy???!!! Jakim prawem wsadza szpilę, próbuje podciąć skrzydla, wtedy, gdy próbuję uporządkować swoje życuie bez niego???!! Może i bym płakała, tylko zrozumiałam wszystko bardzo dokładnie. On liczył, że jego romans się nie wyda, a nawet gdy sie wydał nie brał nawet pod uwagę, że mogę odejść. On ogólnie jest człowiekiem, który czuje się ze sobą źle, ma masę kompleksów, które rujnują mu nastrój- więc dlaczego ja mam się czuć dobrze??? Wsadził szpilę, to jasne, ale zachowałam zimną krew, uśmiechnęłam się i powiedziałam na luzie , że  moje cycki i brzuch nie muszą go już martwić, bo każda potwora znajdzie swego amatora. Ale ruszam dalej  ze zdwojoną siłą do walki, do ćwiczeń. Obwody po  powrocie ze wsi ustabilizowały się, utrzymaalm nadal 9cm-owy spadek w talii i 7cm w udzie, co mnie cieszy ogromnie. Nie dam sobie podciąć skrzydeł, nie dam sobie umniejszyć tej radości choćby z tak drobnego sukcesu jak pierwsze siedem kilo.

20 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Długi weekend spędziłam u rodziny na wsi. Cudownie było! Ale nie chcąc wybrzydzać i narażać się na wmuszanie i przesadne zainteresowanie moją dietą jadłam w miarę normalnie. Tzn kromka chleba z twarogiem, ziemniaczek, jakiś kawałek skrzydełka, a to gołąbek. Co mi to dało? Nie jadłam dużo, przypomnialam sobie po miesiącu smak chleba po to by stwierdzić, że za nim nie tęsknię. Zauważyłam za to, że przy normalnym jedzeniu trawienie mam zdecydowanie wolniejsze, no i uczucie ciężkości. Rano wstawałam napełniona jeszcze rybką, która byla na kolację. Fajnie mi się wróciło do mojej dietki. Z przykrością stwierdzam, że nie ćwiczę, strasznie mało mam czasu po powrocie do pracy, ale od jutra w miarę luz, więc nie ma wymówek.

15 sierpnia 2013 , Komentarze (7)

Kiedy trzy tygodnie temu zaczynałam swój nowy plan na siebie, obiecałam sobie, dokonać pierwszych podsumowań po miesiącu. Ale dziś pomierzyłam się, poważyłam i ciężko sobie odmówić tego, kiedy widać pierwsze sukcesy. 
A więc : straciłam 6 kg, w talii 9 cm, w brzuchu 6 cm, w biodrach 4 cm w każdym udzie po 7 cm !!!. Dziwi mnie taki szybki efekt, ale nie narzekam oczywiście.Skakałabym jak szalona.
 Startowałam z dietą i z ćwiczeniami w dość ekstremalnej sytuacji. Przez cztery dni właściwie tylko leżałam i płakałam, nic nie miałam w ustach nic do jedzenia. Ale widocznie potrzebny jest też taki czas, by urodziło się z tego coś sensownego. Początkowo skupiałam się na diecie i ćwiczeniach, ćwiczyłam jak szalona, ale to też było dla mnie formą terapii.
Owszem mój sposób odżywiania jest dość restrykcyjny wydawać by się mogło, ale zawsze jest ten jeden dzień, gdy mogę wszystko. I... z tego nie korzystam, bo nie mam takiej potrzeby, najwyżej zjem normalny obiad. Chyba zmniejszyła mi się pojemność żołądka, bo wcześniej mogłabym wpakować tam całą lodówkę wraz z zawartością, teraz nie...
 Wiecie co jest dla mnie nagrodą na dziś? Że mogę ubrać ZWYKŁE FAJNE MAJTKI, a nie taką bieliznę, która w pierwszej kolejności ma za zadanie zapobiec otarciu ud. (Dziewczyny o zbliżonych do mnie gabarytach wiedzą o czym mówię). Dla mnie to luksus pierwszy raz od dwóch lat!!! Nie mówiąc o reszcie ciuchów.
Jeśli chodzi o mój związek- nadal nie wiem co dalej. Mój ex zabiega, stara się, angażuje, poprosił nawet o rękę, gdzie przez 11 lat właściwie nie rozmawialiśmy o tym bo nie mieliśmy takiej potrzeby. Sytuacja pomiędzy nimi nigdy nie przeszła w fazę bliskości, oparta była na rozmowach telefonicznych i sms-ach i jednym spotkaniu. Zderzył się z jej samotnością i tęsknotą za czasem gdy w smarkatych czasach byli razem. Porwało go to.Zerwał tę relację w październiku ubiegłego roku. Ale jak dla mnie to nie wystarczy bym chciała budować coś jeszcze,obecnie skupiam się na sobie. 
W tym tygodniu mniej ćwiczę, bo zwyczajnie mam mało czasu, ale w przyszłym tygodniu już będzie luźniej.
Zaczyna się pojawiać u mnie problem, którego się obawiałam, poluzowana skóra na brzuchu. Podobnie jest na ramionach, ale znacznie mniej. Wiem, ze schudłam dopiero trochę, a droga przede mną daleka więc boję się, ze problem luźnej skóry będzie się pogłębiał. Ale zamówiłam na allegro hula- hop takie z kulkami masującymi i o wadze 1kg. Co Wy na to? Macie jakiś inny pomysł?
Miłego długiego weekendu kto ma, ja wybywam dzisiaj na wieś, oglądać spadające gwiazdy , oddychać powietrzem jakiego nie ma w mieście, ładować baterie by starczyło mi energii i zapału do dalszych zmagań o lepsze samopoczucie, lepszy wygląd, lepszą formę.

12 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Weekend spędziłam razem z moimm wiarołomnym ex u jego rodziny na wsi. Okazja smutna- pogrzeb jego babci, nie jest miejscem ani czasem do załatwiania wzajemnych porachunków- a więc zawieszenie broni. Okolica przecudna, zawsze kochałam tam jechać, na uboczu od czegokolwiek. Po tej trudnej sobocie, po pogrzebie, kiedy się nabiegałyśmy przy organizacji stypy (stypy na wsi to małe wesela na 50 osób), kiedy poszlismy po zmroku na łąkę, a gwiazdy nam spadały nad głową jedna za drugą ( Perseidy w końcu) i wszystko się składalo w najromantyczniejszym kierunku, kiedy mówił o miłości, o zalu za grzechy, namiętności- deklaracje jak się będzie starał ile dla mnie zrobi- no i oczywiście JAK PIĘKNIE WYGLĄDAM, jakaś taka inna jestem, że nie może oczu oderwać, moje myśli poleciały w gwiazdy... Pomyślałam właśnie, że straciłam tylko pięć kilo, spłaszczył mi się brzuch, ale pozbywam się przy okazji biustu. W ciągu niecałego miesiąca straciłam tylko 5 kg, ale rozmiar moich piersi zmniejszyl sie z C do B. Planując schudnąć jeszcze jakieś ponad dwie dychy..... Dopowiedzcie sobie same.... Co do diety? Takie okazje przyznajmy sie nie sprzyjają diecie.A w sobotę wypadał mój dzień wolny od diety. Jednak malo co zjadłam, bo nie miałam czasu, pozwoliłam sobie w niedzielę, jednakże pojawił się u mnie nowy objaw- SAMOKONTROLA. Coś cudownego...

I w tym kierunku hulały moje myśli, gdy mój ex produkował się nad przeprosinami i wyznaniami.A gdyby te gwiazdy miały prawdziwą moc spelniania życzeń, eh.... Magiczna noc. Kiedy jeszcze kilka tygodni temu myślałam,że się nie podniosę, że to dno dna cwiczyłam i płakałam, płakalam i ćwiczyłam. Efekty przychodzą szybciej niż myślałam, potzrebowałam nie myśleć o tym co będzie dalej, tylko mogłam planować każdy kolejny dzień. Myślałam, ze to dno dna, a jednak nie! Nie jest ok, ale pierwszy ruch w górę, pierwszy objaw powrotu do normalności.

Wracając do diety, to generalnie wcale nie jem pieczywa, makaronu i ziemniaków. Wczoraj zjadłam dwie kromki z wędliną a do obiadu jednego ziemniaka i skrzydełko z sałatą z pomidorami. Wieczorem piwo. Dziś podobnie jak tydzień temu nie czuję się komfortowo jeśli chodzi o układ pokarmowy. Dość ciężko i nie mogę się doczekać, aż pozbędę się tego uczucia. Czyli mogę wnieść pewne wnioski do moich obserwacji.

1. Lepiej się czuję na diecie opartej na warzywach , nabiale, duszonym drobiu, rybach

2. Brakuje mi ćwiczeń, chociaż przy organizacji stypy też nieźle się nalatałyśmy.

3. Będzie mi brakowało moich piersi

4. Wytrawne wino czerwone jest dla mnie lepsze niż piwo.

5. Od kiedy nie jem słodyczy, kompletnie przestało mi ich brakować, podobnie z makaronami i zóltym serem

6. Podoba mi się ta droga i ten kierunek

 

6 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Wczoraj zaliczyłam pierwszy dzień w pracy po urlopie. Wszyscy współpracownicy stwierdzili, że "strasznie" schudłam i w ogóle wyglądam "jakoś inaczej". No cóż- miłe, nie powiem, a co! Bodaj jedna rzecz, która w ostatnim czasie jakoś mi się udaje. Nie przeceniałabym ilości zrzuconych kilogramów- ale jednak widać!
 Mój ex w niedzielę też patrzył na mnie jak sroka w gnat. znam to spojrzenie  . To również było miłe. Ale gdy pociąg z naszą córką odjechał w siną dal, uśmiechnęłam się tylko , powiedziałam do widzenia i poszłam w inną stronę. Było to takie symboliczne, przynajmniej jak dla mnie.  Mamy wiele fajnych wspomnień, wiele nas łączy, ale finał wypadł fatalnie.  Sprawiło mi to dużo cierpienia, z pewnością też jakoś zmieniło. le wyjdę z tego szczuplejsza.
Wczoraj jeszcze chciało mi się ćwiczyć od 5 rano, szybki prysznic i do pracy. Dziś w tym upale, po całym dniu za gorącym biurkiem, przyznam szczerze- brak mi sił. Niech to będzie ten mój jeden dzień wolny. Jutro wstanę raniutko i zaliczę grzecznie jak trzeba.  Trzymam się założeń mojej diety. Owszem jest dość ostra, ale komu chce się w sumie jeść w tym upale. Dziś na obiad była sałatka grecka i pstrąg. Nadrabiam kalorie w soboty, więc gdzieś tam to się wyrównuje. Trzymam się tylko w żelazny sposób trzymać z daleka od tych rzeczy, które pośrednio są przyczyną tego jak wyglądam czyli: pieczywo, makaron, ryż, SER ŻÓŁTY, piwo, słodycze (głównie żelki, ale innymi też nie pogardziłam). A'propos, jeśli chodzi o żółty ser nie mogłam ie po prostu opanować, potrafiłam rozprawić się z takim 25 dkg kawałkiem rozprawić kosteczka po kosteczce w jedno popołudnie. Dlatego nie kupuję i już. W sumie to chyba mój najsłabszy punkt.

4 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Kiedy widzę na pasku postępów, ze pozostało mi równo 25 kg to mam mieszane uczucia. Jeszcze kilka  tygodni temu miałam wyryte w głowie, ze mam blisko 30 kg do zrzucenia. Nagle "mimochodem" mam  "tylko" 25kg. Ale to jeszcze taki ogrom pracy!!!!! Jestem po wczorajszym "dniu wolnym od diety". Nie miałam dobrego samopoczucia. Do tego stopnia, że zasnęłam na filmie i nie byłam w stanie nawet dokończyć lampki wina czerwonego wytrawnego.Właściwie zostawiłam prawie całą. Obwód brzucha od wczoraj wzrósł mi o 2cm, ale mam nadzieję, że to jest chwilowe.Co jadłam?
Paprykę faszerowaną 1 szt, jajecznica z 2 jaj, pół bułki (rarytas, nie jem wcale pieczywa od trzech tygodni), zupa z soczewicy na obiad i kolację, 2 szt śledzia marynowanego opiekanego, brzoskwinie i śliwki, do wina jak wspomniałam nie dotarłam, aha jeszcze kilka żelków (może 5 szt)- kurde dużo, może dlatego jeszcze się czuję ciężka. Ale na szczęście już dziś wracam do diety. Dlaczego zdecydowałam się na taki model? Bo chyba taką mam wewnętrzną potrzebę. Normalnie nie przekraczam 900 kcal, poza tym jednym dniem. On ma też na celu dać organizmowi sygnał, że nie musi wchodzić na tryb oszczędny. Jakoś przemawia to do mnie.
 Dziś mam wyglądać ładnie, spokojnie i seksownie. Moja córcia jedzie dziś na kolonie. Chciała, żeby tata również pożegnał ją na dworcu, więc nieuniknione jest, że się spotkamy. Nie chcę, by zobaczył mój ból, cierpienie, rozczarowanie i tęsknotę za tym co było. Nie zobaczy na mojej twarzy wahania, niech się dupek zastanawia czy warto było stawiać  11 lat wspólnego życia pod ścianą. Nie jest wart ani jednej łzy, którą wylałam, więc tych łez nie zobaczy. Pożegnamy małą, obrócę się na pięcie i pójdę w swoją stronę, a on niech żałuje. Dwa tygodnie urlopu zmarnowałam na dojście do takiego stanu. Jest to krucha podstawa i mocno niestabilna- ale on nie musi o tym wiedzieć, prawda? Paradoksem jest, że odnalazlam porozumienie u "tej drugiej". Ona również była oszukiwana przez niego przez te dwa lata. Mówił, że dawno już nie jesteśmy razem, że liczy się tylko ona, kłamał jej kiedy był ze mną a mnie, kiedy z nią. Perwersją było umówienie się  na wspólny urlop rok temu ze mną i naszą córką oraz w tym samym czasie na spotkanie z nią na przystanek woodstock. Nie był ani z nami nad morzem, ani z nią. Czyżby była jakaś trzecia? Wolę się nie zastanawiać. Więc do dzieła. ćwiczenia, dopakowanie młodej i robienie się na bóstwo. Miłej niedzieli !!!!