Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (8)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 12099 |
Komentarzy: | 63 |
Założony: | 12 listopada 2008 |
Ostatni wpis: | 8 kwietnia 2015 |
Postępy w odchudzaniu
Były piękne plany i co? powtórka z rozrywki. Dwa tygodnie bez zarzutu i na tym koniec. Waga stanęła na 67,6 ale to moja wina. Podajdanie, emocje - zajadane, brak dyscypliny. Brak czasu dla siebie. W czerwcu bedzie sesja i z diety nici.
A wczoraj zaszalałam na maxa. Na komunni siostrzeńca spróbowałam wszystkiego co tylko tam było. Na wage nie wejde bo strach. A tu już kolejna impreza sie szykuje.
Pozdrawiam
Wyrzut sumienia
Uzupełniam wpis z 1 maja - waga 69,3 czyli plan nie wykonany i dostałam czerwony pasek na diecie vitali. Weekendowo majowo było i nawet jakieś grille ponadplanowe. Z grzechów głównych to najgłówniejszy pozostał: podjadanie przy przygotowywaniu posiłków. Natręt jeden - jak się go pozbyć??? Staram się mówić : TO NIE MOJE i jak w pore się na tym złapie to zawrtość mojej buzi ląduje w koszu ale nie zawsze jest to w pore. W zeszłym tygodniu nawet poćwiczyłm 2 X CINDY po 40 minut i rower na świerzym powietrzu 20 km.
Wpis dzisiejszy waga 68,00 czyli plan WYKONANY :))) ale żeby to osiągnąć to jednak nie było diety vitali tylko oczyszczanie organizmu. Tak mi to po głowie chodziło od jakiegoś czasu ,że aż czułam przymus wewnętrzny żeby to zrobić. Chciałam w miare mądrze do tego podejść ale nie wiem czy w przyszłym tygodniu nie odbije się to JOJEM.
I DZIEN - woda z cytryną (i czy cykorie z odrobiną mleka na śniadanie, obiad, kolacje)
II DZIEN- herbatki + woda (i 3 cykorie)
III DZIEN - woda + herbatki + soki owocowe
IV DZIEN - woda + herbatki soki owocowe i warzywne
V DZIEN - woda + herbatki + soki + sałatki warzywne i owocowe
VI DZIEN - czyli dzisiaj koktajle z diety strukturalnej
VII DZIEN - koktajle
VIII DZIEN - powrót do diety.
Tydzień oczyszczania bez ćwiczeń.
Dzisiaj robie ciasto dla rodziny, musze chyba sobie usta zakleić plastrem bo innej rady nie ma.
Miałam sie spowiadać w piątki ale tak nagrzeszyłam, że nie wytrzymam do tego czasu. Dzisiaj dzień kryzysowy, minęły 2 tygodnie i dopadł mnie słomiany zapał. Wzorowe dietkowanie po 2 tygodniach poszło w las.
1. Weekend na uczelni ( kiedyś trzeba dorobić tego magistra tylko, że wczale nie mam chęci i zapału) oczywiście jadłospis podstosowany pod szkołe - dieta mocno naciągana można powiedzieć brak diety.
Sobota + 2 duże kawy z mlekiem + podjadanie podczas robienia kolacji dla rodzinki.
Niedziela + 2 duże kawy z mlekiem + 2 ptasie mleczka+ sałatka z majonezem (u mamy).
Poza tym dzisiaj przeżyłam mega stresa, bo będąc u znajomej zapodziało się moje dziecko. Zagadałam się a mała wywędrowała gdzieś boczną drogą. Na szcęście się odnalazła ale ja myślałam o najgorszych opcjach, tym bardziej, że kilka dni wcześniej mi się coś podobnego śniło. Masakra. Mąż na mnie wściekły, nie odzywa się.
2.Zaliczyłam KOMPULSA LODÓWKOWEGO, nawet nie potrfie powiedzieć co zjadłam, po prostu mój mózg tego nie zanotował. Najlepsze jest to, że na koniec zjadłam MARCHEWKE.
I poćwiczyłam na orbitreku 30 minut w ramach rozładowania stersu i zagłuszenia wyrzutów sumienia.
Na szczęście jutro też jest dzień - tylko ciekawe co też przyniesie.
Dziś dzień ważenia. Zmieniłam z soboty na piątek po to, żeby w sobote móc spokojnie zrobić zakupy. A później wyczytałam w waszych pamiętnikach, że to najlepszy dzień, bo jak się nagrzeszy troszkę w weekend to od poniedziałku można się poprawić:))) coś w tym jest :). Tak więc waga -0,8kg i jest 69,6. Wracam do wagi ( 69 kg) na której zakończyłam pierwsze podejście (w 2008). Dietka z niewielkimi odstępstwami O.K.Odstępstwem na które dałam sobie całkowitą zgodę to jest 2-3 szklanki cykorii zamiast kawy z odrobiną mleka między posiłkami. Kawke też pije ale od czasu do czasu - wole cykorie.
Wymyśliłam co mogę jeść na dużego głoda:
1. seler naciowy
2. surowa marchewka
3.papryka surowa
4.kalarepa
5.kapusta kiszona
bo nawet jakbym tego kilo zjadła to nie zrobie spustoszenia w diecie a i wyrzuty będą malutkie.
A gdy mnie najdzie ochota na coś słodkiego to zjem:
1 pieczone jabłko z cynamonem (zamiasts szarlotki)
2. kawałek gorzkiej czekolady po 2 godzinach od momentu kiedy najdzie mnie ochota.
A teraz żeby nie było za prosto to z każdego grzechu wyspowiadam się w pamiętniku w tygodniowym zbiorowym raporcie.
Dziś dzień ważenia! Po powrocie na diete (71kg) jest -0,6 czyli na dzień dzisiejszy 70,4 - choć to tylko woda i zawartość mojego żoładka to i tak pysia mi sie ucieszyła. 71-69 to moja waga kryzysowa, bariera którą cieżko mi przebrnąć. W numerze specjalnym Claudi (oczywiście tytuł Diety):) wyczytałam coś ciekawego co dało mi do myślenia i żeby mi nie uciekło to sobie tu zapisze. Cytuje : "...proces odchudzania przebiega w 80% w mózgu, a tylko 20% jest uzależnione od indywidualnego tempa przemiany materii i innych reakcji chemicznych w organiźmie. Dlatego jedynie ta osoba, która przed odchudzaniem zdefiniuje swoje słabości związane z jedzeniem i dokładnie nakreśli cel, do którego zmierza, ma szansę go osiągnąć."
A więc moje słabe strony:
1. Podjadanie, próbowanie, dojadanie.!!!
2. Słomiany zapał - 1-2 tygodnie OK a później powolne odpuszczanie.
3. Za duża wiedza na temat wszelkiego rodzaju diet - bardzo szkodliwe!!! Wszysko się później miesza, w jednej jest dobre to a w innej co innego, pomiesznie z poplątaniem. Wszystkie diety są dobre pod wrunkiem, że się je stosuje ściśle według zaleceń.
4. Jedzenie pod wpływem emocji.
5 Rzucanie się na jedzenie po pracy tuż po wejściu do domu.
6. Poświęcanie zbyt dużo czasu na myślenie o swojej wadze i jedzeniu.
7. Za dużo myśle za mało robię (tzn za mało się ruszam).
Na dzisiaj wystarczy, teraz trzeba tylko pomyśleć co z tym można zrobić??? A może trzeba zacząć robić a nie myśleć:))).
Wracam, upadłam ale wracam.
Zamówiłam dietę vitali semivege i zaczynam od 11.04.2010. Przez cały post nie jadłam mięsa i to mi się spodobało (oczywiście w święta to nadrobiłam ale co tam). Kwiecień to chyba mój miesiąc rzucania nałogów - kilka lat temu (3 lub 5 lat temu - już mi się miesza bo przestałam liczyć) rzuciłam palenie. I to jeden z moich maleńskich sukcesów, a może wielki?
Czyżbym palenie zastąpiła jedzeniem Zastanawiam się czy moje obżarstwo ma związek z kompleksem biedy ale chyba ma, napewno ma. I mimo, że w tej chwili nie mam co narzekać na sytuację finansową to jednak dzieciństwo odbiło swoje piętno. Widać to nawet po stanie lodówki. Zauważyłam, że u znajomych tych chudych lodówka świeci pustakmi a u tych okrąglejszych jest załadowana po brzegi. U mine też tak jest a przecież do sklepu mam 5 kroków :(. Wszystko na zapas i żeby było taniej, to i noszę sobie ten zapas wokół pasa na wypadek chudych lat. Czas z tym skończyć, tylko jak???