Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

W chwili obecnej zaczynam odchudzanie PONOWNIE po przytyciu blisko 20 kg w ciągu ostatnich 3 lat. Moim celem jest te 20 kg zrzucić w max 3 miesiące a później spróbować jak najdłużej utrzymać nową masę :).

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 35239
Komentarzy: 285
Założony: 30 stycznia 2009
Ostatni wpis: 14 października 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fatix

mężczyzna, 39 lat, Kielce

182 cm, 100.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Ważyć max 80kg i biegać półmaratony

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 marca 2016 , Komentarze (5)

Dzisiaj waga pokazała 101.1kg :)

A wczoraj był obiad u teściów - przy tym oczywiście jadłem mało, ale kawałka sernika sobie nie odmówiłem. W końcu to pierwszy taki kawałek w ciągu ostatnich 3 tygodni, więc chyba nic się strasznego nie stało. Tym bardziej, że później znów diety już pilnowałem.

Efekty jak widać - są.

Jutro "atakuję" 101, a do końca tygodnia roboczego spróbuję pokonać barierę trzycyfrowej wagi. Trzymajcie kciuki:)

6 marca 2016 , Komentarze (2)

Dzisiaj waga pokazała 101.5kg :)

Spadek od początku odchudzania, tj. od 16 dni, na poziomie 6,5kg.

Jest moc!

4 marca 2016 , Komentarze (1)

Dzisiaj waga pokazała... 101.9kg :D

Wczoraj był basen (choć przepłynąłem może z 25 długości - wada chodzenia na basen ze znajomymi jest taka, że się więcej gada niż pływa; dzisiaj (zaraz) idę znowu, ale sam. Tym razem przepłynę te 40 albo 60 długości, jak nie padnę :) ).

Dodatkowo oczywiście dieta, choć zaczynam delikatnie odchodzić od diety niskotłuszczowej (tj. nadal odżywiam się 5-6 razy dziennie małymi porcjami i unikam smażonego itp., ale doszedłem do wniosku, że skoro wyniki prób wątrobowych i cholesterol mam już prawie w normie, to jak raz na parę dni zjem coś smażonego na małej ilości tłuszczu typu olej rzepakowy, to nie umrę).

Poza tym - czuję się znakomicie. Z jednej strony spadek masy o 6kg daje się już naprawdę odczuć, a dwa - zdrowsze jedzenie i brak alkoholu sprawiają, że chce mi się rano wstawać, nie sypiam do 10, jak dotąd (dobrze, że taka praca, że mogę iść kiedy chcę, albo nie wychodzić z domu, ale w innych okolicznościach już miałbym problem), a za to wstaję o 8 lub wcześniej. I sypiam w nocy idealnie, brak zgagi, nadkwaśności itp. 

Generalnie zdaje się, że jest fajnie i powoli coraz lepiej.

3 marca 2016 , Komentarze (2)

Sto dwa i cztery, sto dwa i cztery, sto dwa i cztery :D:D:D

Dzisiaj waga pokazała 102.4, więc spadków ciąg dalszy, organizm przestał walczyć i codziennie jedziemy w dół. A wczoraj jadłem trochę bardziej "normalnie", bo obiad uwzględniał pierś z kurczaka (połówka) w sosie, ryż i gotowane warzywa (marchewka przede wszystkim, kalafior, brokuły).

Odkryłem dodatkowo, że jeśli wieczorem (po 20) już nic nie zjem, a tylko piję wodę (dużo, w moim przypadku dodatkowo gazowana... bo lubię i już) to nie dość, że nie jestem głodny, ale spadki wagi rano są wtedy najbardziej spektakularne.

Więc:

- jeść 5 razy dziennie (lub czasem 6, jak ja)
- jeść raczej mało, a często
- nie jeść po 20 (ja chodzę spać co najmniej 4h po ostatnim posiłku)
- dużo pić wody (wszystko jedno jakiej, w moim odczuciu)
- nie przekraczać 1000kcal dziennie (nie chodzę wcale głodny ani zmęczony)

i można tracić 300-400g dziennie. Najs.

2 marca 2016 , Skomentuj

Wczoraj zapomniałem dokonać wpisu (urwanie głowy w pracy), ale już teraz daję znać, że waga wtedy drgnęła :). Był powrót do tej wagi, którą miałem parę dni wcześniej po mocnym stretchingu.

A dzisiaj kolejny spadek, dzisiaj waga pokazuje 102.7kg.

Czyli jedziemy dalej:)

29 lutego 2016 , Komentarze (1)

Dzisiaj rano waga pokazała... brak spadku wagi. Znowu.

Wczoraj dieta była równie ostra, jak dotychczas - właściwie jadłem w ciągu dnia parę kanapek + hot doga (dosłownie mała parówka i bułka, bez żadnych sosów, dodatków itp. - bułka pszenna a parówka... z momu, ale dozwolona w diecie wątrobowej).

Innymi słowy nie przekroczyłem nawet 1000 kcal. No cóż, chyba organizm się broni przed spadkiem i trzyma faktycznie wodę.

Z plusów za to: dzisiaj zrobiłem powtórzenie badań krwi; część zgodnie z zaleceniem lekarza (m.in. kazał zrobił test obciążenia glukozą, żeby sprawdzić, czy nie mam nietolerancji albo cukrzycy), a część w ramach powtórki badań zeszłotygodniowych we własnym zakresie.

I tak:

Glukoza - wszystko w normie, przed obciążeniem 89 mg/dl, po 2h 96 mg/dl, czyli zdecydowanie mocno w normie. Cukrzycy nie mam.

I najlepsze:

powtórzone próby wątrobowe:
bilirubina całkowita: tydzień temu: 1,59 mg/dl (norma to max 1,2), a dzisiaj... 1,21 mg/dl, więc na granicy normy!

AST/ALT, fosfataza zasadowa - wszystkie w normie i tydzień temu, i dzisiaj

GGTP - tydzień temu 71 U/l (norma od 0 do max 55), dzisiaj... 55 :), więc już norma.

I najlepsze - cholesterol całkowity tydzień temu 263 mg/dl, dzisiaj 244 (spory spadek!), trójglicerydy tydzień temu 300 mg/dl, a dzisiaj.... 200 (więc znów już norma).

Dieta czyni cuda. W tydzień z lekkiego uszkodzenia wątroby do prawie zdrowych wyników samym jedzeniem i utratą niecałych 5 kg wagi. Wow.

Z postanowień - dzisiaj rowerek 15km wieczorem. Niech tylko waga jutro ani drgnie... :P

28 lutego 2016 , Komentarze (1)

Dzisiaj spadku wagi brak. Nawet lekko do góry poszło:( - 103.2kg

Wczoraj była dieta, ale nie było treningu, więc pewnie nabrałem po przedwczorajszym wieczornym stretchingu wody, którą wtedy wypociłem.

Nie ma załamywania, i tak jest postęp ogromy. Kiedy staję bokiem przy lusterku to nie muszę wciągać brzucha, żeby był prawie płaski ;) (w sensie tłuszcz jest, ale nie wisi - chociaż tyle, że nie mam budowy ciała typowego polskiego faceta, który mimo, że szczupły, to wiszący po kolana brzuch ma ;) ).

Zobaczymy, jak się sprawy poukładają jutro.

A dzisiaj w planach dalej dieta, 30 minut rowerku przed telewizorem, obiad u teściów (to będzie dobre, bo przecież nic smażonego nie mogę, 3/4 warzyw mi nie wolno itd. :P ), i ogólnie trochę pracy, bo mam zaległości. Jakoś to będzie.

27 lutego 2016 , Komentarze (2)

Dzisiaj rano waga pokazała 102.9kg :)

Wczorajszy stretching dał mi mocno w kość - 45 minut samej rozgrzewki, po której miałem ochotę stracić przytomność (ale dałem radę ;)), a potem kolejne 45 minut rozciągania, ćwiczenia szpagatów i takich takich (mnie się oczywiście szpagatu nie udało, ale za 2 miesiące... kto wie).

Tak czy inaczej - mimo, że wczoraj zamiast 5 posiłków było ich 6, w tym ostatni o 21 po treningu, to dzisiaj i tak jest spadek. I ból wszystkich możliwych mięśni. Wszystkich. Straszny. Ała.

26 lutego 2016 , Skomentuj

Dzisiaj waga pokazała 103.4kg.

Znowu spadek ;)

Choć wczoraj, wbrew moim wcześniejszym zapewnieniom, rowerka nie było, więc moje wyniki byłyby bardziej spektakularne, gdybym tylko się poruszał... Za to dzisiaj czy chcę, czy nie chcę, mam półtoragodzinny trening (chodzimy z żoną na stretching) - a że po ostatnim takim treningu już po rozgrzewce półgodzinnej miałem biało przed oczami ze zmęczenia, to zakładam, że w ciągu 90 takich minut spalam spokojnie ponad 1000 kcal (nawet lekko oszukując, żeby nie umrzeć ;)).

Także jest szansa, niewielka, ale jednak, że jutro waga pokaża 102 z dużym haczykiem:). BTW. Tyle, co dzisiaj, nie ważyłem od roku, więc już jestem zachwycony. Kiedy staję bokiem do lusterka to już widzę, że jest różnica (brzuch wklęsły, jak lekko "wciągnę" ;).

Przypomina mi się to, jak potrafiłem się kiedyś w odchudzanie wkręcać. Podoba mi się to, że chyba znowu się to zaczyna.

25 lutego 2016 , Komentarze (1)

Dzisiaj waga pokazała 103.7 kg. Czyli 0.2kg mniej niż wczoraj.

Zawsze coś. Dzisiaj do diety dołączam 30 minut pedałowania na rowerku przed telewizorem ;), więc przy odrobinie szczęścia jutro skok masy ciała będzie bardziej znaczący.

Dieta oczywiście cały czas lekka, niskotłuszczowa.