Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82787
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 marca 2009 , Komentarze (5)
Zaczytałam się na amen , zanurzam się w tej opowieści niepospiesznej o życiu jakie sama bym chciała mieć.TAk podobne dytematy , historie , poglądy.
Tylko się trzeba odważyć. TYLKO.
Wolność to stan umysłu  - tak , to wiem, ale jak ja uzyskać , jak nawet papierosy mi trudno opanować. Brakło mi ich dzisiaj a auteczko w serwisie , rozebrane na części , bo elektryka wysiadła i nie potrafia znaleźć , więc co ja robię , kaleka , prawie nie chodząca. Ano ubieram się i mimo ,że śnieg z deszczem , że do sklepu  po górkę ,że o kuli muszę naginać, to lezę z tą zadychą - juz chyba mniejsza bo palę 1/3 tego co paliłam. No i żeby nie było ,że tylko po papierosy to przeciez papryki mi brakło i kawy i kotu trzeba kupić. No i jak tu o wolności mówic jak mnie więzy nałogu trzymają i nie chcą puścić.I nie ważne ,że ślisko jak cholera, że deszcz , Polazłam i kupiłam. A teraz zrobiłam kawusie  i robię to co najlepiej mi wychodzi , siedzę przed kompem i palę i pije kawę i piszę.
Nogi jak z waty po tej ekspedycji na piechotę, dla mnie to straszny wysiłek. Ale  odpocznę i dalej do boju.
Powalczyłam wczoraj z jadłospisem. Niby taka zdolna jestem ale możliwości jakie daje funcja "wymień" to dopiero wczoraj zauwazyłam. I dzieki temu od razu mi sie lepiej zrobiło, Bo te cholerne kawałki czegoś, co mnie tak martwiły ida teraz w całości i tylko dziele na 2 lub 3 razy.
Ze przez to ciut monotonnie , nieważne. Ale przecież wywalic poł jajka naprzykład to marnotrastwo.
Idę robić sobie przekąski na wieczó i potem ćwiczyć . Sezamku gdzie ty do jasnej ciasnej znikłaś.

12 marca 2009 , Komentarze (1)
Pada deszcz ze śniegiem , więc taki nastrój jak ja mam.
Przeczytałam dzisiaj bardzo mądre zdanie, .......żeby życie toczyło sie naprzód , trzeba uporać się z przeszłością.
Czasem niestety potrzebne są radykalne cięcia.
No i dotarło do mnie ,że ciagłe obwinianie najbliższych,  o to co się ze mną dzieje , do niczego dobrego nie prowadzi,
Wybaczyć,
Gdyby , ktoś zasługiwał na wybaczenie , to nie było by takiej potrzeby,
 Wybaczanie , jest procesem uporaniem się z samej z sobą. To ja muszę poukładać sama dla siebie co dla mnie jest najważniejsze i co mam dalej ze swoim życiem robić.
Nabieram powoli dystansu do tego co dzieje się obok mnie , a jednocześnie ze mną. No bo znowu dałam sie podjarać dzieciom jak dawniej. Znów próbowałam stanąć na głowie i pomóc im na siłę,
Tu mój mąż ma jednak rację. To ich życie i muszę pozwolić im na własne potknięcia. I ciągle się łapie na tym ,że mimo , że świadomie wiem , że one już wyfrunęły , oczekuję ,że będę żyła ich życiem, jakbym sama nie miała własniego i to całkiem ciekawego
BŁĄD.
Ale zrozumienie tego jednocześnie  bardzo boli i pozwoli mi uporać się z resztą.
Jedno już zrobiłam. Szybko się wycofałam z tego pomagania. Powiedziałam , gdzie mają szukać i niech sami walczą  , jak zechcą.
A ja,  cóż , najważniejsze ,że ćwiczę , czego nie robiłam od paru lat.
I na tym się będę skupiać. Cwiczyć , i chudnąć.I zdrowieć.Reszta niech płynie obok. A ja może czasem dla ochłody zanurzę rękę w tym nurcie .

11 marca 2009 , Komentarze (3)
Dziś jednym ciągiem 20 brzuszków i 7 min ćwiczeń z hantelkami

To teraz. a po południu jeszce raz
I co ciekawe puls tylko 70 , za to zadycha  straszna , aż prawie tak słabo że jak bym miała zemdleć

11 marca 2009 , Skomentuj
I jeszce jeden plus na moja korzyśc, tym razem wytrzymałam 9 dni bez wpadki , a nie jak poprzednio , 3 - 4 dni i wtopa.

11 marca 2009 , Skomentuj

Wczoraj odpadłam od diety. To działa jak u alkoholika. Jak tylko nagromadzi się troche różnych problemów   - prawdziwych i wydumanych- to ja rzucam się na żarcie. Gdzieś siedzi we mnie zakodowana durna wiara, że jedzeniem sie do wszystko naprawić . Jak u alkoholika wiara ,że świat jest piekniejszy po wódzie  Tym razem było ciut lepiej, bo momentami zastanawiałam się ile to też kalorii wpycham w siebie.
To nie zmienia jednak faktu,że mój upadek był tak totalny ,że na zakończenie dnia pożarłam baton o wdzięczniej nazwie  Pawełek.Najśmieszniejsze jest to ,że ja nie lubię czekolady, nie jadam czekolady , jest mi niedobrze jak nie daj bosze ją zjem. A zeżarłam. Druga sprawa  - fatalna - to w ramach tego umartwiana wypaliłam znowu 2 paczki. Myślałam wieczorem , że padnę, cisnienie mi skoczyło i takie tam.
Jednym słowem pełna klęska.
Ale co mi tam , to tylko potknięcie. Włażę oczywiście na wagę codziennie i to jest jedyna dobra wiadomość , bo powoli,  ale ciągle jest mnie mniej.
W sobotę powinnam być sama z siebie dumna , mimo tych wszystkich zapaści.
Bo myślę ,że najwazniejsze to sie nie zniechęcać , mimo wszystkich przeciwności , kłod rzucanych pod nogi , przez , życie, najbliżych no i te najgorsze , które sama sobie rzucam pod nogi.
I pewnie nie odkryje prochu , jak napiszę, że najważniejsza w odchudzaniu jest konsekwencja , bez wzgledu na wszystko. I to jest chyba najtrudniejsze.



 

9 marca 2009 , Komentarze (3)
Autko zepsute, a ja specjalnie nie kupiłam wiecej papierosów , bo myślałam ,że rano pojade , a tu figa z makiem.
I musiałam czekać od 8 do 13.30.
MAsakra.
ale jak sie okazało da sie wytrzymać. więc mam "plana ". Przez ten tydzień amiejszę do 15 dziennie i w poniedziałek rzucam
Niech sie dieje co chce.
No jeszcze nie ukrywam, poruszyła mnie smierć religii. Przeciez on miał wszystko,żeby sie uratowac a nie dał rady i sam powiedział ,że przez paierosy.
Waga znowu drgnęla ale narazie nie nanosze na pasek. poczekam do soboty i wtedy.
a teraz ide ćwiczyc

8 marca 2009 , Komentarze (1)
zrobiłam dziś .....narazie .............20 brzuszków i ćwiczyłam  narazie .......25 min

8 marca 2009 , Komentarze (3)
no po prostu super. co to własciwie ten dzień kobiet, Już dawno mówię wszem i wobec ,że to dzień facetów jest. Oni się żyłują ( sic )na tradycyjnego tulipanka lub narcyza a potem..........................hajda na imprezki do znajomych pań.
Mój Skarb,  jak nigdy , postanowił ,że zabierze mnie do greckiej knajpy na obiad.
Mamrotał już o niej od paru miesięcy , tylko jakoś okazji nie było. No i znalazła się okazja.  Jak mu delikatnie zwróciłam uwagę , że własnie jestem na diecie i to nie pora , żeby najbliźsi rzucali kłody pod nogi , radośnie stwierdził .......to zamówisz sobie surówkę.  Kurde , kochający mąż. Ja surówkę za 5 zeta a on danie dla wołu za 50.
Całe dwa dni łaziłam i myśłam co by tu ...............żeby nie gnać 30 km do tej knajpy . No i cud .( ciekawe czy da się tak załatwić wygrana w totka jak będę tak intensywnie o niej myśleć)
 Wczoraj wróćił od teścia zapieniony i wściekły,
 Wysiadły znowu kierunkowskazy, alarm , klakson i takie tam w naszej kochanej Clio.
Już raz tak było , to wyleciało nam z kieszeni 300 zeta. No,  ale teraz to na gwarancji jest , bo musieliśmy w serwisie autoryzowanym to naprawiać i najwyraźniej spartolili, a na dole faktury fakturze,  jak wół pisze   .....12 miesięcy gwarancji.
Tyle tylko ,że kategorycznie stwierdził ,że do tego serwisu bez kierunkowskazów to ja jadę , bo on kamikadze nie jest , wystarczy mu jedna jazda.
A ponieważ jak stwierdził ......musi odreagować .............. nakupił piwa , wlazł przed kompa , i do 4 rano popijając dzielnie ściągał kolejne utwory - to chyba jedyna korzyśc z tych jego nocnych sesji , to fajna muzyka.
No i teraz mam superrrrrrrrrrrrrr dzień kobiet. Mąz odsypia , a ja idę ćwiczyć.
echhhhhhhhhhh

7 marca 2009 , Komentarze (2)

Żeby coś zmienić w swoim życiu , trzeba po prostu coś zmienić, i to jest najtrudniejsze,
Mimo ,że zawsze powtarzam, że szybko się adaptuję , to jak się okazuje  , a i owszem, ale do narzuconych odgórnie zmian.
Ale jak mam sama coś zmienić , to ..............kurde..............prawie utopia.
Zero adaptacji, dobrej woli. Rękami i nogami moje wredne ego broni się przed najmniejszym odstępstewem od schematu.
A schemat , proszę bardzo. Moze jak napiszę , to w końcu dotrze do mnie co wyrabiam.
Rano wstaje 5 - 6 i czołgam się do łazienki , i nie w celu ablucji , o nie . Korzystam z czego trza i czołgam sie do kuchni , gdzie rozlewam sie na stołku.
w tym czasie moja kotka  - Makaron molestuje mnie o jedzonko , robiąc w tym celu poranną gimnastyke na stole , albo włażąc mi na ramie i mrucząc do ucha.
No to w końcu daję jej jeść i przy okazji nastawiam czajnik.
No i jeszcze ( jak już wstałam ze stołka)  przesnuwam się do pokoju i odpalam kompa.
Jak docieram z powrotem do kuchni to odruchowo poprawiam porządek - jakiś zapomniany gar z kolacji , niedopatrzony kruszek z kromki.
No i robie kawę i sniadanko.
Łykam tabletki i czołgam sie do kompa , gdzie zamieram na godzinę lub 2.
Robie różne rzeczy na kompie nie tylko rozrywka mnie tam gna. więc sama się przed sobą usprawiedliwiam, że siedzę taka rozmmamłana.
Potem wstaje Skarb, pędzi do łazienki i potem z psami. No to musze  ruszyć odwłok z przed kompa i dać psom jeść no i Skarbowi.
Pracy póki co nie mam ,  to jak on pędzi do pracy to ja znowu zastygam przed ekranem.
Dobrze po 9 przesnuwam sie do łazienki i potem jakoś tak dziwnie się dzieje ,że już jest 12 i muszę obiad. Potem znowu nagle jest 14 i ja pedzę po zakupy.
Potem Skarb znowu do zajęć a ja rozlewam się przed kompem bo jestem straszzzzzzzzznie zmęczona, I tak mi zostaje aż do kolacji. A potem ide spać.No i tak w między czasie wypalam tony papierosów
Matko Boska, przeczytałam to co napisałam , poprawiając literówki.
To jakis horror. JAk mozna tak żyć. To nawet nie wegetacja. To jakieś trwanie w oczekiwaniu  .......na co.............?????? ...................na Godota
Kiedys oglądałąm taki teatr w tv  ..............stara kobieta wysiaduje.
Kurde , to tak jak ja. I nawet nie pociesza mnie myśl , że jak się sezon zacznie to sie wszystko zmieni., bo przecież sezon sie konczy i co, znowu to samo.
To bez sensu.

W horoskopie mam napisane ,że czekają mnie zmiany , radykalne.

No to może należy pomóc losowi. i zacząć zmieniać utarte schematy.
Tak mi się wydaje ,że cos drgmęło. Bo zaczęłam od tego ,że pokłóciłam sie z moim psem rano. oberwał ścierą i śmiał sie odwrócic i warknąć . No to potem , przed zabiciem go powstrzymała mnie tylko zakodowana zasada , że posłanie psa to jego azyl. Tak sie trząsł ,że nawet jak Skarb go zawołał na spacer to nie drgnął , dopiero jak warknęłam , idź  . to sie ruszył.
Żeby nie było niedomówień to nie jest malećstwo tylko wypasiony pittbull.
Chyba mu odrobine za ardzo popuściłam ostatnio.
Mój drugi pies jest tak ułozony ,że wystarczy ,ze spojrzę a juz wie o co chodzi. A też nie świety , ma bardziej wredny charakter niz mozna by pomyśleć o owczarku.
No jak juz zaczęłam porzadki ze zwierzakami , to teraz moja kolej. Oooooooooooooo rozpisałam się . Koniec na dzisiaj . do zmieniania schematów .marsz.

6 marca 2009 , Komentarze (3)
Waga drgnęła. spada znowu, ale chyba ciągle za mało ćwiczę. Nie mogę wpaść w rytm.  A to chyba najważniejsze. Miotam sie między siedzeniem przed kompem a szarym życiem i ciągle nie mam gdzie upchać tych paru godzin ćwiczeń , a zdrugiej strony mam casu aż nadto.
Chcę ćwiczyć. Będę ćwiczyć.
I kropka