Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karla1974

kobieta, 50 lat, Sosnowiec

159 cm, 66.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lipca 2015 , Komentarze (2)

Dzisiaj już lepiej...ból ustępuje piguły odrzuciłam..mój układ pokarmowy ich nie zniósł. Ja od wczoraj zgłębiam zasady diet: RAW, Alleluja. Moja sąsiadka stosuje ją wraz z mężem i córką...rezultaty świetne, mąż też miał zmiany nowotworowe, wyniki ma lepsze, córka wyleczyła się z allergii i ogólnie wszystkim poprawiło się smopoczucie. Codzienie słyszę u niej belnder i melaxer, opowiada mi o przysmakach jakie robi...początkowo nie wyobrażałam sobie jak można jeść wszystko na surowo, wykluczyć mięso i nabiał...ale jak przeczytałam książkę "Lecznicza dieta Alleluja" i "Rewolucja zielonych koktaili" to oczy otworzyły mi się szeroko. Staram się zawsze do wszystkich takich nowinek podchodzić z pewną rezerwą...dlatego zgłębiam nadal wiedzę na temat takiego odżywiania i powiem szczerze, że nie znalazłam zbyt wielu negatywnych opinii, oprócz tego, że mogą występować niedobory witamin z grupy B oraz D oraz zarzuca się że dieta jest zbyt uboga w białko...witaminę B możemy zafundować sobie we własnych kiszonkach np. buraczkach, witamina D -  nie ma lepszej pory jak lato na uzupełnienie jej niedoborów poprzez ekspozycję na słońce (ja i tak się suplementuje) a białko : mamy bób, fasolę , soczwicę. Ja uznałam, że spróbuję, tym bardziej, że taka dieta świetnie nadaje się do  terapii antynowotworowej, łatwo można zgubić zbędny balast oczyścić i odżywić nasz organizm a poza tym jest bardzo smaczna i idealna aby rozpocząć ją latem. Ja już od jakiegoś czasu zaczęłam zwracać uwagę na produkty które spożywam, staram się jeść żywność jak najmniej przetworzoną i niestety coraz mniej takich produktów można znaleźć...w jogurtach- skrobię i karagen, sery zamiast minimum 20% tłuszczu mlecznego mają go zaledwie 5% reszta to przetworzone tłuszcze roślinne, wędliny to lista mendelejewa a mięso ostrzyknięte czym się da...więc stwierdziłam, że to chyba moment kiedy trzeba przerzucić się na dietę surową...czyli wiem co jem.

Zaczęłam dzisiaj, wczoraj sąsiadka poczęstowała mnie koktailem z avokado, dyni i limonki...pyszny i sycący.

Dzisiaj dzień ropoczęłam nie kawą tylko płatkami owsianymi moczonymi przez noc w wodzie ze słonecznikiem i pestkami dyni. Dodałam odrobinę ciepłej wody, łyżeczkę miodu i swieże maliny...smaczne sycące i energetyczne śniadanko...do tego zielona herbatka. Drugie śniadanko to koktail z natki pietruszki, truskawek , malin i banana plus sok z cytryny...średnio mi podszedł bo póki co mam zwykły belenderek no i pietrucha z którą nieco przesadziłam trochę odrzucała ale przetarłam przez sitko i zrobiło się całkiem fajne. A na obiadek gotowany bób. Zrobiłam kilka słoiczków z truskawkami i płatkami róż oraz czarna porzeczką, i robi się już mleko kokosowe...do owsainki i kawki zbożowej:)

Narazie wkraczam w zmiany stopniowo: wykluczyłam kawę, sery, mleko, jaja, mięso i wędliny ( po przczytaniu książki przyszło mi to z łatwością). Narazie włączam warzywa gotowane oraz surowe i owoce, stopniowo, planuję wytrwać prze 3 tygodnie wówczas organizm powinien się już oczyścić....no a później to zapewne będzie łatwiej i do starych nawyków nie będzie ochoty wracać:)...no i będę silna i zdrowa:)

Przytoczę kilka stwierdzeń, które dały mi do myślenia.

"Ludzie jako jedyne ssaki karmią swoje dzieci nie swoim mlekiem"

"Czy widzał ktoś krowę która cierpi na zaprcia?"

"Organizmy roślinożerców  zbudowane są z białka a przecież nie jedzą one mięsa innych zwierząt..."

"Nasz przewód pokarmowy budową najbardziej zbliżony jest do przewodu pokarmowego małpy...czy małpy jedzą gotowaną żywność?"

"Czy widział ktoś ssaki żyjące w naturze z otyłością? Cierpią na nie jedynie nasze domowe pupile: psy i koty..."

1 lipca 2015 , Komentarze (6)

Mam przerwę w moim odchudzaniu...od dwóch tygodni dokucza mi ból pleców, nie mogę biegać, jestem na lekach, narazie leczenie pod kątem korzonków...ale ja już jestem pełna obaw czy oby to nie jakiś przerzut, tym bardziej, że ból nie ustępuje, dziś się tak nasilił, że nocka nie przespana, wczoraj tk klatki a za tydzień brzucha...oby wyszło tylko zapalenie...boję się troszkę i trudno mi się pogodzić  z tym, że znowu coś przeszkodziło mi  być aktywną...

...to kolejne lato spędzone w domu i szpitalach...ale cóż mi narzekać  choć sytuacja materialna mocno się nam pogorszyła to  cieszę się, że mam cudownego Męża przy sobie i wspaniałe zaradne Dzieci... póki co  letni czas spędzam  na balkonie, który uwielbiam  regeneruję tu siły, mniej odczuwam ból i  napawam się widokiem i zapachem róż a towarzyszy mi wiernie mój kocur Julek. W sierpniu miałam wyjechać do Synów do pracy w Szkocji ale zobaczymy czy mój stan zdrowia na to pozwoli, mąż natomiast przygotowuje się do reanimowania naszego produktu, zdradzę tylko, że branży alkoholowej...mam nadzieję, że nam się uda:)

11 czerwca 2015 , Skomentuj

Dzień 67

No niestety ból lędźwi, bioder i odcinka piersiowego nie puszcza...wstrzymałam narazie bieganie...ale robię delikatnie skaplel i ćwiczenia na wzmocnienie i rozluźnienie mięśni  grzbietowych...waga bez zmian ale najważniejsze że trzyma się. Jutro synuś ma urodziny,  robię torta i jakieś wymyślę lekkie sałatki...w poniedziałek już wylatuje do Szkocji a za nim później młodszy do pracy na wakacje...no i zostaniemy sami...ale pod koniec sierpnia pewnie polecimy i wrócimy samochodem z młodszym. A póki co ja sobie zainstaluję orbitreka w opuszczonym pokoju  i będę kręcić...zawsze to mniejsze obciążenie dla stawów...a cel trza zrealizować:)

Przedwczoraj i dzisiaj skalpel zaliczony...narazie odpuszczam sobie skrupulatne liczenie kalorii wrócę do niego po wyjeździe syna.

A teraz ruszam na zakupy a później biorę się za przygotowanie przyjęcia na jutro:)

6 czerwca 2015 , Skomentuj

Dzięń 62 cd

No to zaliczone 38km rowerem i 7,8 km biegania...jestem zadowolona kalorii wyszło ok 2000 ale nie przejmuję się...w nagrodę zimnie piwko:)

6 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Dzień 62

Dzisiaj wcześniejsza pobudka, dopijam kawkę i ruszam w bieg, wczoraj dzień beztreningowy ale ból pleców znowu dał się we znaki. No niestety tabletki musiały pójść w ruch. Wczoraj również było więcej węgli bo zajadałam się owocami, dlatego nie liczyłam bilansu kalorycznego ale dzisiaj już według planu.

Być może dziś będzie jeszcze długa podróż rowerowa na ognicho ale o tym zamleduję wieczorkiem...teraz "buty włóż" i start:)...pogoda cudowna:)

4 czerwca 2015 , Skomentuj

Dzień 60/4.06

Jeden dzień uciekł a mianowicie wczorajszy - środa, ostatni wpis jest za wtorek 2.06. Dzisiaj 4.06 czwartek, mogę się pochwalić że waga po zaliczonym biegu 7,8 km wskazała:

65,8kg!!!

ale się cieszę:)

dietka dzisiaj może nie wzorowo...ale się nie przejmuję: owsianka, zapiekanka, piwko, fistaszki i ser capri...jutro znowu bieganko albo skalpel samopoczucie już lepsze:)

3 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Dzień 58

Oj dzisiaj nastawiłam się na bieganie ale ledwie zrobiłam pół dystansu i to z marszem...przyczyna: upał (poszłam zbyt wcześnie), przerwa prawie dwa tygodnie, leki po których boli mnie brzuch i dodatkowo cały czas dokucza mi ból pleców. Hmm jutro zobaczymy może powinnam jeden dzień przeleżeć i dać odpocząć plecom...?

Dzisiejsze kalorie:

1 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Dzisiaj 2 h na rowerze, pogoda była piękna, z okazji dnia dziecka zaproszenie przez Teściową na obiadek do knajpki...mniamm...

wchonięte kalorie

Od dziś włączam do swojej dietki większą ilość płatków przede wszystkim owsianych oraz orzechów włoskich, postanowiłam całkowicie wyeliminować żywność przetworzoną...dzisiaj na wadze 100gram mniej ...hurra, to dowód na to że jedzenie zdrowej żywności przynosi efekty:)...tym razem nie chcę prześcigać się w chudnięciu ale dążyc do tego by trwale zmienić nawyki żywieniowe i pomalutku lecz trwale uregulować swoją wagę.

31 maja 2015 , Komentarze (1)

Dzień 56

Dzisiaj już się przypilnowałam, skusiałam się jedynie na lody.

zaliczony skalpel i trochę pracy w ogródku

bilans kaloryczny:

Jutro już lodów nie będzie ale będzie bieganko:)

30 maja 2015 , Komentarze (2)

Dzień 55

...tak naprawdę mogłabym odliczyć 10 dni które były różne...trochę przerwy od treningu...samopoczucie było kiepskie....bóle w plecach uniemożliwyły mi ćwiczenia...a beznadziejna pogoda zniechęciła mnie do biegania.

Cel osiagnięty nie został...miało być 65 ale niestety nie ma jest 66,3kg...ale nie będę biadolić...idzie powoli ale do przodu...jeszcze nie tracę motywacji ...teraz dziecko przyjechało ze Szkocji gdzie studiuje, też pracuje nad sylwetką, efekty świetne także mam przez najbliższe dwa tygodnie wsparcie więc wkręcę sobie znowu wysokie obroty i ruszę jeszcze te kilogramy...nawet jak ich nie ubywa zbyt dużo to gdy jem regularnie i odpowiednio zbilansowane żarełko wtedy czuję się świetnie:)

Teraz uaktulanię paski i zabieram się do roboty, pogoda się poprawiła więc bieganko będzie, plecy jeszcze bolą więc ćwiczenia tylko niektóre ale zastanawiam się czy nie uruchomię orbitreka tylko muszę mu zorganizować miejsce....taka mała odmiana:)