Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karla1974

kobieta, 50 lat, Sosnowiec

159 cm, 66.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 lipca 2015 , Komentarze (3)

No tak nie zdążyłam przesunąć paska na 63 a tu już 62,8kg...hehehe łapki zacieram. Dziś poprzymierzałam ciuszki, które dotychczas z ledwością dopinałam...al

eż frajda...wszystko idealne, mogę znowu nosić. Aż mnie samej trudno w to uwierzyć,że bez wyrzeczeń, bez codziennego biegania waga spada. A ja ciąglę siedzę w kuchni i coś tam pichcę eksperymentalnie: było pyszne ciasto z bananami i polewą czekoladową z daktyli (wczoraj zabrałam je do siostry, no niestety wróciłam z pustą foremką:). Również sałatka, ze szpinaku, jarmużu z prażonymi nasionami, sosem vinegret, pomidorkami suszonymi i świeżymi oraz z drożdżami nieaktywnymi, bardzo wszystkim smakowała. Dziś będzie leczo bo papryka mnie nęci bardzo no i chyba zrobię znowu pasztet, bo mąż wyjeżdża na dwa dni więc dostanie zdrowy prowiant.

Wczoraj troszkę poćwiczyłam ta żeby nie nadwyrężyć kręgosłupa...była Mel.B ramiona i brzuch oraz 40 przysiadów, spróbuję wykonać miesięczny plan na przysiady...skalpel narazie odpuszczam bo właśnie często po nim bolał mnei kręgosłup. Teraz będę robić z Mel jednego dnia brzuch i ramiona, drugiego dnia nogi i brzuch no i do tego przysiady. Myślę, że wystarczy bo dzięki diecie gubię tłuszczyk a ćwiczenia pomogą mi ujędrnić to i owo;)

We wtorek zmykam na dwa dni do szpitala...no już widzę swoją wagę po nim bo będę dwa dni na głodówce przed badaniem...już się nie obawiam, bo jestem pozytywnie nastawiona, wiem że dbam o siebie no i mam plany do zrealizowania.

Wczoraj obejrzałam kilka filmków o wesoło brykających szczęśliwych krówkach na pastwisku, o tym jak się je później ubija w rzeźni, o tym z czego robi się parówki, jak się sprzedaje konie na rzeź...i już wiem, mięsa ani niczego co niego zrobione nie zjem i to już  nie tylko ze względów zdrowotnych.

24 lipca 2015 , Komentarze (9)

No to mogę się pochwalić...dzisiaj na wadze 63kg:D

Cel , który planowałam na 1sierpnia jest już dziś...ale superowo...moje kochane warzywka, owoce i koktajle(alkohol) uczyniło to tak sprawnie i zdrowo!!!

No to teraz cel drugi -  na koniec września osiągnąć wagę 59kg

Po 20-tym sierpnia wyjeżdżam do Szkocji, praca i troszkę stresu napewno będzie miała również wpływ na moją wagę...mam nadzieję, że tylko pozytywny bo ruchu będzie sporo:)

Docelowo planujemy wyjechać całą naszą rodzinką, syn już tam studiuje, młodszy za rok również podejmie tam naukę, a my zaplanowaliśmy troszkę inaczej nasze dalsze życie...bliżej natury, zdrowa dieta no i może biznes życia, który zaczynamy jeszcze w Polsce ale finalnie zostanie przeniesiony poza jej granice.

W moim menu ostatnio pojawiło się ciasto marchewkowe oraz pyszny pasztet z soczewicy z grzybami...przepisy od "surowej" Vitalijki Ani.

....z pasztetem przejechaliśmy pół Polski w ineteresach no i zaliczyliśmy mały biwak nad Wisłą...zastanawiałam się jak sobie zorganizujemy to żarełko...a tu proszę blender pod gniazdko samochodowe, więc kotajl był..owoce , nasz pasztet do tego pomidorki,  a rano owsianeczka zalana wodą mineralną do tego koktajl i najedzeni wyruszyliśmy w dalszą drogę. No i co ...śmieci nie wyprodukowaliśmy żadnych wszystkie odpadki naturalne w minimalnej ilości. I zadowolony Mąż rano przy owsiance powiedział:

" No i co nie lepsze takie śniadanko niż ropalanie grilla i smażenie mięcha?"

Dotychczasowy mięsożerca zaskoczył mnie bardzo...ale cieszę się niezmiernie. 

Mogę zatem oznajmić, że ...MÓJ MĄŻ PRZESZEDŁ NA DIETĘ SUROWĄ....zadowolony tak że już wszystkim dookoła o niej opowiada,,,w zapomnienie poszło mięsko, frytki, ulubiona krakowska, frankfuterki...sam się dziwi, że chodzi tak najedzony i nie ma na nic ochoty co dotychczas gościło w jego diecie....no i waga ze 124 spadła na 117kg (wzrost 185) w 10dni...zadowolony i zmotywowany a rogal od ucha do ucha.

Dzisiaj będzie grochóweczka i już zaciera łapki ja z resztą też:)

19 lipca 2015 , Komentarze (7)

Jak to miło rozpocząć dzień z kolejnym spadkiem...cel w zasięgu ręki...

dzisiejsza waga 63,2kg!!!!:D

Postanowiłam wrzucić kilka fotek mojego jedzonka oraz miejsca, w którym uwielbiam spędzać słoneczne popołudnia czyli mojego balkonu. Róże to też moje ukochane kwiecie, jednak wszystkie zamieszkały już w moim przyblokowym ogródku

A tu wybrane samkołyki mojej codziennej diety:

Nutella z avokado i banana z miodem i orzechami, koktajl zielony: szpinak, mango, banan, sok z limonki, sałatak z jarmużu z  pomidorkami, pestkmi dyni i orzechami włoskimi oraz z czerwona cebulką, koktajl z buraczkó i truskawek....ambrozja:)

Mój Mąż widząc moej efekty oraz po zapoznaniu się z efektami dotychczasowej diety też zabrał się za zdrowe odżywianie...po 3 dniach waga już pokazała 2kg mniej...trzymam za niego kciuki.

Ja przygotowuję się mentalnie do wyjazdu do Szkocji...jeszcze ostatnie badania pod koniec miesiąca i w drugiej połowei sierpnia opuszczam kraj narazie na jakiś czas ale docelowo na stałe...narazie starszy syn tam studiuje, młodszy wyjechał tam na sezon, musi wrócić na ostatni rok szkoły i maturę, a mąż dojedzie jak pozamyka  sprawy firmowe...przede mną wyzwanie bo nie znam języka więc póki co uczę się podstaw...reszta przyjdzie z czasem, postanowiłam, że skoro wygrałam z chorobą to muszę to wykorzystać i zrealizować swoje cele i  marzenia: nauczyś się języka, zamieszkać w małym domeku z ogródkiem oraz podróżować...życie dopiero się zaczyna...dzieci już duże ,mądre i samodzielne więc teraz czas dla Nas ...i mogę spokojnie czakać na wnuki:)

17 lipca 2015 , Komentarze (6)

Paseczek znów się przesunął...dziś na wadze zobaczyłam 63,9kg...ale czadersko!!!. Mój M też próbuje dobrodziejstw witarianizmu...mam ndzieję, że się zarazi. Ja wczoraj eksperymentowałąłam z avokado. Zrobiłam sobie krem czekoladowy: avokado zblenderowane z bananem, do tego łyżeczka miodu oraz namoczone wcześniej orzechy włoskie oraz rodzynki i dwie łyżeczki kakao. Deser mocno schłodzony był wyśmienity...choć szczerze powiem, że nie mam żadnych ciągot na słodkie...to taki eksperyment.

Dziś na śniadanko tradycyjnie owsianka- moczanka z bakaliami, porzeczką i agrestem, drugie śniadanko zielony koktail - sałata rzymska, szpinak, melon miodowy, pomarańcza, banan, obiad: kasza gryczana z oliwą, leczo: pieczraki, cukinia, papryka czerwona cebulka, kolacja: sok z marchwi, banana, porzeczki i jabłka, przekąska: orzechy brazylijskie i migdały.

Dziś zaliczony rower 11km, może dystans nie powala ale zaczynam pomalutku bo noga jeszcze trochę boli... ale  kilka górek musiałam zaliczyć:)

A na jutro szykuję składniki na ciasto marchewkowe według przepisu jednej z Vitalijek...wrzucę fotki:)

15 lipca 2015 , Komentarze (5)

Tak, tak...dziś pojechałam odebrać moje wyniki z tomografii, wszystko jest w porządku...ocena"stan stabilny" lecz ku mojemu zaskoczeniu opis " woreczek żółciowy wolny od złogów"...SZOK! jakiś czas temu robiłam usg i wyszły drobne złogi 4mm, lekarka powiedziała, że mam usunąć woreczek żeby nie narażać się na jego zapalenie i nagłą nieplanowaną operację. A tu dzisiaj zaskoczenie...woreczek czysty...aż pójdę chyba jeszcze raz gdzieś z płytą i poproszę o niezależny opis.

 .Od 12 dni wykluczenia z mojej diety mięsa i nabiału i odżywaniu koktajlami, sokami , owocami i warzywami na surowo i tylko jednym gotowanym posiłkiem wege, piję też na czczo pół szklanki letniej wody z łyżeczką oleju lnianego z sokiem z cytryny....wszystko razem chyba zadziałało. Jestem bardzo szczęśliwa, tym bardziej że poznałam jedną z Vitalijek, która również stosuje te same zasady odżywiania, oprócz wymiany naszych doświadzceń i informacji na temat diety, jest osobą, która pomogła podjąć ważną dla mnie  decyzję dotyczącą wyjazdu z kraju. Jestem jej za to bardzo wdzięczna, że zechciała przedstawić mi wiele istotnych dla mnie aspektów...teraz już wiem, że chcę wyjechać i mogę zdrowa snuć plany na przyszłość...Dziękuję Aniu:)

12 lipca 2015 , Komentarze (3)

Kończę czytać książkę opisującą dietę Alleluja...no no otwiera nieźle oczy na kwestię odżywiania..taka tak odżywiania a nie jedzenia...ja akurat jestem z tych co kwesię boga i pisma św. opisywaną w lekturze pomija ale cała reszta ma sens. Zmieniając swój jadłospis pierwszy raz nie odczuwam smaków i chętek na słodkie, mięso, jaja, sery - myślałam ,że to nie do przejsćia , że nie dla mnie a tu proszę , nie chodzę głodna, nasycam się a nie jestem ociężała, waga spada dziś pokazała 64,5kg , jem nie licząc nic (jakaż to wolność), zajadam się kaszami i strączkowymi po których dotychczas odczuwałam dyskomfort, widocznie był to efekt jedzenia ich z białkiem zwierzęcym. Teraz czuję się wyśmienicie i jeszcze do tego ta myśl, że jem samo zdrowie, że organizm się oczyszcza (już są pierwsze symptomy)...jak słyszałam o surowej diecie to mnie przerażało jak można się najeść i czym...ale po lekturze i spróbowaniu na sobie wszystko stało się jasne.

Polecam każdemu spróbować przez jeden tydzień, mnie też poniekąd nakłonił fakt, ż e stoczyłam walkę z rakiem...postanowiłam, że teraz moje ciało będzie już przed nim chronione...polecam również wszystkim by się przed nim ustrzec ( w książce są świetnie wyjaśnione mechanizmy wpływu tradycyjnego odżywiania na powstawanie chorób cywilizacyjnych). Bóle pleców ustały...leki brałam tylko 3 dni i odstawiłam...dziś mogłam wsiąść na rower...po przejażdżce ustała również rwa w nodze...będę obserwować dalej ...kamieni na woreczku też postanowiłam się pozbyć naturalnie...krojenia nie będzie:)

8 lipca 2015 , Skomentuj

Kolejny dzień mojej zanjomości z dietą witariańską...jest zaskakująco dobrze:) Czuję jak moje ciało pozbywa się balastu...i to nie tylko w postaci kilosków ale tego czym go do tej pory napychałam...widzę jak codziennie waga jest niższa (nie mogę odmówić sobie ważenia), dziś koleżanka zauważyła że zeszczuplałam...pewnie te wszsytkie toksyny zatrzymywały wodę. Kupela zakochała się w koktajlu którym ją poczęstowałam. Małymi kroczkami być może też wejdzie w takie odżywianie. Póki co przez moment nie poczułam samku na pieczywo słodycze czy nabiał lub mięcho. Zauważyłam też, że nie muszę codziennie robić zakupów (chleb, mleko) zapas warzyw i owoców z soboty jeszcze do dziś zapełnia lodówkę, a kupione kasze, soczewica i fasola wystarczą na kilka posiłków.  

Wczoraj na kolację prawie pół kilo gotowanej fasoli żółtej z sosem pomidorowym...była pełna ale nie ciężka a dziś rano waga cyk w dół...po sytych normalnych kolacjach waga rano zawsze była wyższa. Dzisiaj ugotowałąm soczewicę i przyrzadziłam podobnie jak fasolkę po bretońsku i do tego brokuł, wcześniej oczywiście owsianka i pół litra zielonego koktajlu...na kolację ukręcę jakiś inny koktajl...dziś zrobiło się chłodniutko z deszczykiem więc pójdę dokupić jakiegoś egzotyka:)

7 lipca 2015 , Komentarze (2)

No jest świetnie ...dziś waga pokazała 64.9kg ależ pięknie...i centymetry poleciały,,,przede wszystkim na brzuszku...hurrra!!! A wczoraj najadałam się...prócz koktajli i owsianki na obiad było 150g pęczaku z pieczarkami, było ich ok 300g. No nie musiałam sobie niczego żałować. Kolacja szklaneczka koktajlu i herbatki ziołowe: mięta z pomarańczą i pokrzywa.

Jestem bardzo zadowolona, dzisiaj pół dnia na czczo bo jadę na tomografię brzucha, odbiorę wynik z poprzedniego badania może wyjaśni się przyczyna bólu pleców, na ten moment ból i drętwienie zlokalizowało się w nodze i ręce. No już bym chciała też zacząć się ruszać, bieganie póki co zamienię na orbitreka. 

5 lipca 2015 , Komentarze (2)

Jestem bardzo zadowolona z samopoczucia na dietce wegańskiej...cały czas ją poznaje, eksperymentuję z koktajlami, dzisiejszy był bardzo smaczny: szpinak, pomarańcza, nektaryna, melon i mięta...bardzo sycący i na upał idealny. Do południa był szejk od sąsiadki z dynią limonką i mango...wyborny. Nie sądziłam że takie odżywianie będzie mi tak służyć, że nie będę czuć się głodna , nie liczę godzin, nie mierzę porcji, nie mam ochoty na nic słodkiego, mogę jeść owoce i nie muszę ich skrupulatnie odmierzać. Na kolację przygotowałam ciepły posiłek bo najlepiej właśnie taki spożyć na koniec dnia po całej surowiźnie, więc był gotowany kalafior i kasza gryczana...mniam.

To co do tej pory zaobserwowałam to, że po tak dużej ilości surowizny nie mam wzdęć, które były moją zmorą, kiedy jadałam wszystko to zawsze po owocach i warzywach były one uciążlwie...winne zapewne nie były surowizny tylko cała reszta którą jadłam.

Kontynuuję zatem moją przygodę z dietą i czekam na jej efekty...waga spada, brzuch robi się mniejszy, myślę że szybko zobaczę 63kg:)....narazie jeszcze nie ćwiczę bo plecy bolą  a teraz dodatkowo i noga i ręka, zobaczę co pokaże wtorkowe tk.

4 lipca 2015 , Komentarze (2)

Drugi dzień witariańskiej

Jest przyjemnie...nie jestem ospała, mam energię, nie czuję głodu. wczoraj odrazu była próba...wieczorem goście, piwko, kabanoski, pop corn... a ja z dzbankiem świeżo wyciśniętego soku zmarchewki jabłek liści młodego buraka do tego kostki lodu....no na takie upały sprawdza się znakomicie. Późnym wieczorkiem głód troszkę poczułam więc pół banana załtawiło sprawę. Dziś wlazłam na wagę i miłe zaskoczenie ...65,8kg...cieszy niezemiernie choć to dopiero woda:)

Dziś przed śniadankiem woda z cytryną i olejem lnianym a na śniadanko owsianka nie gotowana tylko moczona przez noc ze słonecznikiem miodem otrębami siemieniem i truskawami i do tego koktail z ogórka truskawek z dodatkiem natki i liści buraka oraz soku z cytryny. 

Pojedzona lecz lekka ruszam na warzywne zakupy a później kolejny test ...piknik z jazdą w terenie, grillem....ja zaopatrzę się w soki warzywne z kartonu(wiem to nie to samo co robiony ale nie można popadać a jakąś paranoję) a do tego ugotuję bób i może jakąś surówę no i trochę owoców...chyba przeżyję bo być może zostaniemy do jutra:)