Pamiętnik odchudzania użytkownika:
karla1974

kobieta, 50 lat, Sosnowiec

159 cm, 66.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 września 2015 , Komentarze (13)

Witam już z Polski... szpital zaliczony, i kolejny atak kamicy również...ale nie 

dam się...wiem jaki popełniłam błąd dietetyczny...narazie moją w większości

surową dietkę odstawiłam i jem lekkostrawnie...więcej gotowanego...szczęśliwa z tego powodu nie jestem...no ale chcę ustrzec się przed kolejnym tak ogromnym bólem. Nie chcę również dopuścić do zbyt pochopnego usunięcia pęcherzyka...dam pierwszeństwo metodom naturalnym tak by spróbować najpierw oczyścić wątrobę i pozbyć się kamyków. 

Wagowo cel swój już osiągnęłam...jestem przeszczęśliwa...ważę aktualnie 56,5kg...wystarczyły dwa miesiące na diecie bez produktów odzwierzęcych w większości posiłki spożywaliśmy wraz z mężem w postaci niegotowanej, wyrobiliśmy sobie  zdrowe nawyki nie jemy nic przetowrzonego, o słodyczach zapomnieliśmy....oczyszczyliśmy nasze organizmy choć z części zalegających toksyn.

Nasze pyszności...

W sumie mnie udało się od 3 lipca zredukować wagę z 68kg do 56,5kg a mężowi od 19lipca z 124kg na 106kg. Wierzę, że nasza dieta uruchomiła wszystkie spowolnione i upośledzone procesy metaboliczne w naszych organizmach...kiedyś próbowałam wszelkich spoasobów...dieta od dietetyka na której często walczyłam z pokusami, musiałm ważyć i mierzyć, monotonna dieta Dukana (dobrze że krótko bo nic dobrego ona ze sobą nie niesie), później wzięłam się ostro za ruch, bieganie i ćiwczenia, plus dieta zbilansowana, owszem były efekty ale nigdy poniżej 60- tki nie zeszłam, no i znowu to bicie się z myślami zjeść nie zjeść...słodycze nadal mnie zniewalały. Teraz jest inaczej...nie ruszają mnie wogóle, moimi słodyczami są świeże i suszone owoce oraz orzechy. Wszystko się unormowało...

12 września 2015 , Komentarze (8)

No to dziś się zważyłam prawidłowo...no i jest 58,1 ale biorę poprawkę i oznajmiam że moja waga to:

58,5kg(impreza)

no i wymiary zaskakująco mniejsze...biodra poniżej 100-tki hurrrraaaa!!!

12 września 2015 , Komentarze (2)

Niestety, chyba będę musiała na chwilę wrócić do Polski bo najprowdopodobniej odezwał się mój woreczek żółciowy, winowajca to zjedzone wczoraj lody...noc nieprzespana, ból brzucha i wymioty, dziś gorączka i tkliwość brzucha...no niestety myślałam, że nie da o sobie znać a zrobił w najmniej odpwiednim momencie...widać mój organizm jużnie przyjmuje takiego jedzenia. Jak jutro objawy będą się utrzymywały to w poniedziałek powrót, odrazu zgłaszam się do mojego chirurga i wyznaczamy termin zabiegu. Jeśli wszystko pójdzie gładko to jeszcze we wrześniu planuję powrót do Szkocji. Formalności już załatawione praca również jedynie na numer ubezpieczenia muszę czekać, więc jak wrócę to już będę spokojniejsza, że mogę tu na miejscu udać się do lekarza.

U mnie waga dziś pokazała 59kg...czyli szóstka z przodu zlikwidowana...tak naprawdę to pokazuje 58,5 ale dzisiaj nic nie jadłam a na miękkiej wykładzinie trochę ujmuje. Zważę się jutro na korytarzu:). Mąż z młodszym synenm dzisiaj wyjechali do Polski właśnie czekam na kontakt z ich strony.

A tu kilka fotek z wycieczki na wybrzeże ...mnie zauroczyło:)

7 września 2015 , Komentarze (3)

Witam Was Vitalijki...już z nowego miejsca. Rozpoczynam nowy etap mojego życia...praca oraz zbudowanie nowego rodzinnego gniazdka w Szkocji. Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne, jakoś czuję się tu tak domowo może przez to, że syn jest tu już od roku i w mieszkanku jest tak swojsko no i ja jak to ja nazwoziłam nieco domowych gadżetów by oswoić nowe wnętrze. Angielski szlifuję z moim synem ale póki co blokada w mówieniu jeszcze jest a Szkota łatwo zrozumieć się nie da...ale cel sobie wyznaczyłam, że nauczę się języka bo zawsze chciałam a na naukę nigdy nie jest za późno. 

Mąż z młodszym synem wyjeżdżają w piątek, póki co z mężem zajadamy wege i nawet młodszy syn zadeklarował, że nie przeszkadza mu takke jedzenie, pasztet z soczewicy mu smakował, koktajl jeszcze bardziej no i co rusz podsuwam mu owoce, których wcześniej nie próbował... będzie z tatą gotował wege a póki co starszy namówić się nie daje choć dopytuje co chwila co jemy czego nie bo efekty naszej diety go zaskoczyły. Ja na wadze zobaczyłam już równiutke 60kg a mąż w sumie zgubił już 16kg.  Ja jeszcze planuję zrzucić 5kg a moje Kochanie 10kg. Teraz przez najbliższe miesiące każde z nas będzie prowadziło samodzielnie kuchnię, wierzę, że M jest na takim etapie, że już do starych nawyków nie powróci...ja napewno nie :)

Przedstawiam Wam kilka fotek mojego nowego miejsca, narazie rozstaję się z mężem i młodszym synem do grudnia, później kolejna rozłąka do czerwca, po maturze młodszego syna nasza rodzinka już powinna być w Szkocji w komplecie. A ja póki co pomieszkuję z synem, już mamy plany na małą kosmetykę mieszkanka, ja dziś umawiam się na spotkanie w sprawie numeru podatkowego, odwiedzam dwie agencje pracy i składam wniosek na mieszkanko...i zaczynam spełniać swoje marzenia o naszym małym domku z ogródkiem:)

Zapraszam na krótką przechadzkę po Paisley oraz do odwiedzenia mojego skromnego mieszkanka:)

...a taka z nas para:)

...taka lawenda z różami kiedyś będzie przy moim domku:)

a tak teraz pomieszkuję:)

....a to moje kochane  Latorośle...miny krzywe bo słońce było bezlitosne:)

Przesyłam Wam gorące pozdrowienia z Zielonej Krainy:)

18 sierpnia 2015 , Komentarze (5)

...inaczej nazwać jej nie mogę...witarianizm jest rewelacyjny...mój mąż w miesiąc zgubił 11kg ja w półtorej miesiąca 7kg...waga dziś pokazała 60,8kg...wszystkie ciuszki które były ciasne już nawet nie są dobre ale zaluźne...samopoczucie rewelacja...żadnych wpadek ...jedynie raz dzień z piwkiem w ostatnie upały. Najfajniejsze jest to że ciało pozostaje jędrne to chyba zasługa tego że długo biegałam i ćwiczyłam...te mięśnie gdzieś tam się rozwinęły tylko ciągle skrywał je tłuszczyk...teraz nie ćwiczę i nie biegam a ciałko jest fajne...podjęłąm kolejny raz wyzwanie przysiadów ...wczoraj dzień pierwszy plus mel. b brzuch, pośladki i ręce dzisiaj zrobię przysiady bo na więcej nie mam już siły...dziś cały dzień w biegu...jutro wygospodaruję czas na kolejną melkę:)

Już poczyniłam kilka zakupów ciuszkowych bluzeczki w rozmiarze 36 a spodnie 38 ale radość...dawno nie miałam takich szczupłych nód i małej pupy:)...tak czuję się dobrze

U mnie przygotowania do wyjazdu do Szkocji , pomału szykuję rzeczy, które zabiorę, część dekoracji z mieszkania już upłynniam...lubię nasze mieszkanko ale wierzę, że nasze nowe gniazdko poza Ojczyzną będzie również naszym wspaniałym azylem... a wcześniej jeszcze targi bursztynu w Gdańsku z naszym nowym produktem  - wódeczką z bursztynem...pożegnanie z Bałtykiem a później juz wyjazd. Na miejscu będę mieć więcej czasu tylko dla siebie...syn ćwiczy więc i ja wciągnę się w ćwiczenia...będzie rekord wagowy 55kg:)

10 sierpnia 2015 , Komentarze (1)

Do wyjazdu coraz bliżej...podekscytowanie rośnie, jeszcze pod koniec miesiąca zaliczę z mężem targi w Gdańsku, chwila relaksu nad morzem i wylot. Narazie zajęłam się małym remontem mieszkanka mojej mamy...jak ja to lubię dzisiaj będzie już fianał...zrobiło się czyściutko, jaśniutko i bardzo ładnie...tak z lekka prowansalsko.

Nadal  z mężem jemy zdrowo...u męża waga już pokazuje 112kg pożegnał już 10kg, u mnie zatrzymało się na 61,4kg ale to nie koniec, kuzyn z żoną też już tydzień na surowo, narazie odstawili mięso, oswajają się dzielnie z nowymi smakami. Ja jestem bardzo dumna z mojego męża i cieszę się że tak mu jedzonko spasowało, teraz mogę być spokojna, że jak wyjadę to będzie nadal się tak odżywiał...efekty go bardzo motywują. Wróci jednak młodszy syn,dla którego zakupy będą musiały wyglądać inaczej, mam nadzieję że nie będzie to pokusą dla Pana męża:)

Ja natomiast w Szkocji zajmę się starszym, który buduje masę, ćwiczy i stosuje dietę wysokobiałkową, jednak nadal trochę sadełka zostało no i rzuty na słodkości, postaram się zarazić go zdrowym odżywianiem i będę mu pichcić warzywno - owocowe smakołyki.

Pomalutku już planuję co zbrać żeby się dobrze zadomowić, dla mnie ważne jest klimat wnętrza więc kilka gadżetów już przygotowanych, nawet dwa kwiaty ze mną pojadą, kot też był w planie ale okazało się, że przpisy są dość zaostrzone i trzeba kota Julka przez pół roku przygotować do przewozu: czip, szczepienia i specjalne badanie wyngane na wyspach na których wynik podobno czeka się ok 6 miesięcy...no ale myślę że na święta kocisko będzie już z pańcią:)

4 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

 

Spieszę donieść, że dziś kolejny kilogram mniej....waga wskazała 61,7kg...tadam....

Mój Mąż również gubi balaścik w kosmicznym tempie...no i kuzyn z żoną którzy zobaczyli efekty i popróbowali jedzonka (ciasteczka z ziaren słodkie i słone, pasztet z czerwonej soczewicy oraz fasolka w musie pomidorowo- paprykowym)postanowili przejść na witariańską - Alleluja. Wczoraj jego żona dzwoniła dopytać o szczegóły...narazie poleciałm jej lekturę a później mają do nas przyjść obgadać resztę

 A poniżej moja fasolka w musie pomidorowo-paprykowym z jarmużowym ciasteczkiem , którą również  kuzyn został poczęstowany:)

.Ja dziś prócz sprawdzenia wagi dokonałam też pomiarów...no i jest ładnie...58kg tuż, tuż....teraz pora zabrać sie za ćwiczenia...przysiady już robię...wyzwanie 30 dni, na rowerku sobie jeżdżę, jeszcze tylko łapki i brzuch z melką:)

1 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

To już prawie miesiąc...ja pozbyłam się 5kg, a mój M prawie 8kg w 3 tygodnie. Samopoczucie świetne oto kilka zmian, które zaszły pod wpływem diety:

- brak apetytu na dotychczasowe jedzenie
- brak podjadania i ochoty na słodycze
- nie jesteśmy głodni, nie czekamy na porę posiłku, najadamy się do woli
- możemy rozkoszować się dużą ilością owoców
- zrezygnowaliśmy z antyperspirantów
- u mnie brak objawów alergii
- zmniejszenie ilości woskowiny
- pazurki wzmocnione
- regularne wypróżnienia (nawet dwa razy dziennie) i tu zapach też uległ zmianie na lepsze:)
- moje wyniki badań jako pacjenta onkologicznego jeszcze nie były tak dobre
- wyostrzone zmysły smaku i węchu (dla mnie słone za słone,  słodkie za słodkie, dla męża zapach mięsa nie do zniesienia)

No i przygotowywanie posiłków i odkrywanie nowych smaków stało się dla nas ogromną frajdą:)

....dziś wyprawa rowerowa na targ po warzywa i owoce...rowerki uginały się pod ich ciężarem ale za to jutro będzie pasztecik z soczewicy czerwonej, placuszki z cukini, ciasteczka makowe i koktajl Pina Colada...a tak wyglądają nasze smakołyki:)

30 lipca 2015 , Komentarze (3)

No to już po badaniach..alem sobie jelitka przeczyściła...tralala...na wadze dziś 62,5kg:)

Wyniki badań rewelacyjne...markery tak niskie że rzadko kto w moim szpitalu ma takie:)

Kolonoskopia, też dobra, nieco mnie wystraszyli że pobrali wycinek...wynik za dwa tygodnie ale ponoć pan doktor zawse pobiera, zrobiło się jakieś tam owrzodzenie na zespoleniu jelita ale to podobno norma...ale ja sobie je wyleczę...moją dietką:)

Jak patrzyłam na tych wszystkich pacjentów onko...co oni jedzą i co rodziny im przynoszą...ogarniał mnie smutek jedynie kobitkom z którymi leżałam poopowiadałam o diecie i podsunęłam książkę...w szpitalnej okiennej biblioteczce mnóstwo medycznych ulotek z preparatami, suplementami, terapiami mającymi wzmacniać ale ani słowa o odżywianiu....że tyle od niego zależy....no cóż na takiej informacji kasy się nie zarobi. Jak patrzyłam na tych słabych ludzi przypiętych do swoich chemicznych kroplówek...okropne...a ile osób od ubiegłego roku odeszło...przeszły "leczenie". 

Ja zdecydowałam z mężem, że jeśli okazałoby się, że wyniki przyjdą złe to nie decyduję się już na chemię...już w nią nie wierzę...u mnie było jakimś zrządzeniem że po trzeciej przerwali podawanie...teraz mój wujek brał chemię, później naświetlania, zmiany na moment się zmniejszyły ale wystąpiły nowe...tak to właśnie działa...najwięcej wznowień i przerzutów jest po chemii...taki przypadków z którymi się spotykam można by mnożyć.

A co do dietki to małażonek mój zadowolony niesamowicie kojeny kilogram w dół...dziś jak go zobaczyłam no to brzuszek mniejszy... na wyjeżdzie tylko pasztecik, ciasteczka żonki, owoce i soczki no ia jaki zadowlony z siebie ...nawet kupując wczoraj  koszule wybrał te rozmiar mniejsze.Ha, no i jak zakupy chyżo robi...już mu nie mówię co ma znaleźć się w koszyku:)...dzisiaj wrzuciliśmy czerwoną fasolę i soczewicę, drobną białą fasolkę, mnóstwo owoców i zieleniny: szpinak, rzymska sałata no i jarmuż z któego za chwilkę robię czipsy. Ja nadrabiam dwudniowe szpitalne wygłodzenie przed badaniem...tak brakowało mi kokatjlu...dziś premierowy z dyni, mango, brzoskwini i melona zielonego...niebo w gębie. A zaraz do chipsów ukręcę zielony koktajl.

Dziś zażyczył sobie gołąbki...więc mówisz i masz...jedne będą z ryżem brązowym i warzywami a drugie z kaszą gryczaną niepaloną i pieczarkami...mniammm:)

26 lipca 2015 , Komentarze (6)

Ach skoro osiągnęłam pierwszy cel to postanowiłam wrzucić fotki. Na surową dietę przeszłam 3 lipca ważyłam wówczas 67,5kg, dziś waga pokazała 62,8kg to prawie 5kg.

Trza jeszcze popracować nad brzuchem i ramionami no i udo-pośladkami...ale i tak jestem już bardzo zadowolona

przedstawiam zatem moje oblicze oraz pyszności które zajadam

A tu moje kulinaria: ciasto marchewkowe surowe, mus z czerwonej porzeczki i bananów oraz ciasto pieczone bananowo-orzechowe z czekoladą daktylową:)