Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ważę zbyt dużo. Chcę czuć się dobrze. Chcę wyglądać dobrze. Chcę zakładać ładne ubrania, biegać, być wolna! Chcę być zdrowa!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26335
Komentarzy: 697
Założony: 15 stycznia 2011
Ostatni wpis: 3 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Eulidia

kobieta, 35 lat, Warszawa

165 cm, 132.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 czerwca 2016 , Komentarze (4)

Witajcie! Biegunka i całe sensacje na dobre skończyły się w piątek razem z @ (choć dla pewności jeszcze w piątek nic nie jadłam). Odwodniłam się, więc w weekend uzupełniałam płyny :P Ząb mnie aż rozbolał od odwodnienia! Weekend spędziłam u mojego Ukochanego w Gdańsku. Tak, niestety póki nie będzie nas stać na wspólne zamieszkanie, mieszkamy osobno... Ja w Warszawie, On w Gdańsku. Serducho boli za każdym razem jak się rozstajemy.. Jesteśmy ze sobą już prawie 4 lata. Przez jakiś czas mieszkaliśmy razem, ale wtedy niedojrzale podeszliśmy do samodzielnego utrzymywania się i skończyło się klapą... Dlatego On wrócił na jakiś czas do rodziców, aby "odżyć" finansowo... 

W sobotę zjadłam kromkę białego z masłem + kawa z mlekiem - byłam w gościnie, nie chciałam wydziwiać. Poza tym nie byłam pewna czy wsio ok. Następnie zjadłam popołudniu (będąc w ch na zakupach) 15cm suba z pieczoną wołowiną, warzywami i sosem "słodka cebulka" - szukałam czegoś zdrowszego ale do dyspozycji miałam tylko maka i kfc ^^ a potem zrobiłam obiad - ziemniaki z potrawką z piersi kurczaka (pomidory, marchewka, natka pietruszki i koper, koncentrat pomidorowy). Próbowałam to zagęścić mąką, ale nie dało rady, więc wyszła zupa pomidorowa z ziemniakami i dodatkami :P

W niedzielę rano zjadłam 2 grzanki, trochę kiełbasy krakowskiej, pomidorka i 2 rzodkiewki + obowiązkowo kawa z mlekiem. Jak mówiłam byłam w gościnie, nie mogłam wydziwiać, że nie ma drobiowej szyneczki :P Po takim poście serio, nic sie nie stanie.

Potem pojechaliśmy na rynek. Zwiedziłam muzeum bursztynu (ledwo wlazłam na te 6 piętro), potem pływaliśmy takim śmiesznym czymś - motorówka w kształcie pływającej taxi. I wtedy spaliłam sobie ryj. Wyglądam śmiesznie. Słońca dużego nie było, było chłodno no i pływaliśmy godzinę.. Na koniec poszliśmy na włoską pizzę. Wzieliśmy z Lubym jedną 30cm z pieczarkami, szynką, papryką i salami. I teraz bądźcie ze mnie dumne. Zjadłam 2 kawałki. Nie byłam w stanie więcej. Wypiłam też niecałe 0.5 piwa. Po prostu byłam pełna. Poza tym to nie była najlepsza pizza jaką jadłam, więc nie chciałam grzeszyć aż tak :P I to wszystko na niedzielę, więc chyba nie przesadziłam... Nie byłam w stanie jeść więcej. Nie mam apetytu.

Pierwszy raz jechałam blablacarem. Poszło szybko, sprawnie, bezpiecznie i przyjemnie pomimo mojego miliona obaw. Ludzie byli mili, sympatyczni, jechało się bardzo wygodnie :D

I kolejny spadek :) Razem zeszło 5,6 kg! Wiem, że część spadła po chorobie... Biegunka, odwodnienie... Bałam się, że jak tylko się nawodnię, to w górę poszybuje... Ale tak się nie stało. Trochę cm też zeszło w dół. Mam nadzieję tylko, że jak teraz zacznę jeść normalnie to nie zacznie troche się podnosić, albo nie stanie tak nagle :(

Widoki z motorówki "taxi"  z Żurawiem w tle..

Takie oto bańki puszczaliśmy..Być tak lekkie jak one...

8 czerwca 2016 , Komentarze (8)

Po 2 dniach katorgi stwierdziłam, że nic się nie stanie jak zdrobię drobne odstępstwa od diety. Tj w pracy zjadłam zakupioną gotową zupę ogórkową (bez mięsa), wypiłam jogurt naturalny bez cukru i zjadłam sporego banana. Zrobiło mi się znacznie lepiej. Mimo iż obiecałam sobie, że nie będę jeść owoców po 12, stwierdziłam, że tego mój organizm tego potrzebuje. Ból brzucha, który mną już prawdziwie skręcał, minął jak ręką odjął! Po pracy kupiłam sobie 1 średnią grahamkę, małe masełko i dżem jagodowy niskosłodzony w jednorazowych pudełeczkach. Pyszne to było i ponownie, zawsze mi taki zestaw pomagał po grypie żołądkowej to i stwierdziłam że tragedia się nie stanie. Taki zestaw miał ok 350kcal. I tak jestem poniżej normy dziennej, ale z kolacją nie będę się już tak rozpędzać... Niestety ominęłam dziś śniadanie, bo wypiłam jedynie pół kubka kawy z mlekiem.

Jutro natomiast planuję zezjeść porządne śniadanko. Już zakupiłam łososia wędzonego, ugotuję jajko, mam też ogórka świeżego i jakąś surówkę z kapusty. Jak dla mnie bomba.

Kupiłam też sobie inkę karmelową. Ma trochę cukru, ale niewiele. Poza tym porcja (2 łyżeczki) ma 14kcal... Takie drobne przyjemności można sobie fundować :) Jeszcze jej nie próbowałam, ale dziś wieczorkiem sobie zrobię :D

8 czerwca 2016 , Komentarze (6)

Jejku nie mam siły... Niestety dziś już muszę iść do roboty, ale będę musiała wykręcić się od wybierania się w teren bo zwyczajnie nie mam siły... Musiałabym przejść conajmniej ok 2km i jeszcze włazić na 3 piętro po schodach... Nie dam rady tego zrobić. Będę musiała zadzwonić do najbardziej upierdliwej klientki jaką mam i przekładać wizytę... Nawet nie mam siły dzisiaj się z nią użerać...

Waga w dalszym ciągu pokazuje 133. Dziś 2 dzień okresu. Wczoraj nie jadłam prawie nic, nie byłam w stanie bo było mi niedobrze.. Biegunka znacznie się zmniejszyła, mam nadzieję, że dziś już męczyć mnie nie będzie...

Najchętniej zostałabym w domu, ale czeka mnie ogrom roboty, ponadto szkoda mi urlopu. A nie miałam wczoraj możliwości iść i pod zamkniętą przychodnią stać w kolejce po numerek do lekarza... Nie miałabym nawet gdzie do kibelka pognać :(

7 czerwca 2016 , Komentarze (5)

Cały wieczór i całą noc spędziłam w ubikacji. Napisałam rano smsa do koleżanki, żeby przekazała, że mnie nie będzie. Spałam do 10. Obecnie już mnie nie goni do kibelka, brzuch lekko pobolewa. Wypiłam lekką kawkę z mlekiem i zjadłam odrobinę czereśni (ok 120g z pestkami) i 70g kiełbaski z piersi kurczaka. Więcej raczej nie będę jeść póki nie będę pewna, że już ok. Dostałam także okresu. Z ciekawości weszłam na czczo na wagę zobaczyć ile straciłam po nocnej biegunce. Waga pokazała równe 133. Czyli bardzo bardzo dużo. Od nowa się nawadniam no i stwierdziłam, że dziś odpocznę. Będę podsypiać w dzień i oglądać serial. Jak już mam ten 1 dzień urlopu na żądanie, to go wykorzystam. Ciekawa jestem, czy waga mocno w górę poszybuje... W sumie starałam się w nocy pić dużo wody i nie czuję się za bardzo odwodniona... Poza tym okres, więc nie powinno iść w górę za bardzo.. Czy się zatrułam? Czy zaraziłam się w weekend od siostry, która miała to samo a ponoć po antybiotyku? Czy po prostu okresowa biegunka? Owszem, zdarzają mi się biegunki przed/w trakcie okresu ale są one lekkie i trwają max 1 wieczór... A tu... Miałam po prostu ulewę z tyłka (sorry za dosadne określenie) i to całą noc, po której czuję się fatalnie.. I było mi zimno, więc spałam pod kołdrą. No i wieczorem było mi też bardzo niedobrze... A zrobiłam taki pyszny obiadek ;( Paprykę faszerowaną mielonym z indyka, z pomidorkami, pieczarkami i cebulką z koncentratem pomidorowym zapiekaną pod plasterkiem mozarelli... Naprawdę pychota... Ehhh ja to się mam... Jak nie serducho, to układ pokarmowy.. :(

6 czerwca 2016 , Komentarze (1)

Miałam ważyć się i mierzyć po okresie... Ale okres nie przyszedł, a ja zauważyłam spadek, więc postanowiłam się zmierzyć. Sporo cm spadło mi w piersiach co mnie cieszy, bo wresznie nie wypływają ze zbyt małego biustonosza, który kupiłam podczas poprzedniego zrywu w odchudzaniu się... Spadło mi ponad 5 cm w biuście. W sumie zauważyłam to wizualnie. W reszcie ciała znaczących spadków cm nie ma. Ale cieszy mnie ten kilogram ze hej.

W weekend byłam u rodziców na wsi. Zrobiliśmy grilla. Zrobiłam łososia, pierś z kurczaka i warzywa (papryka, pieczarki, cebula, cukinia, bakłażan) do tego był jeszcze sos czosnkowy. Ja zrezygnowałam z piwa na rzecz coli zero. Zjadłam kawałek łososia, piersi, sporo warzyw no i pół kiełbaski, której miałam nie ruszać. W ramach wyrzutów sumienia poszłyśmy z siostrą na spacer (nordic walking - pożyczyłyśmy od mamy kijki) i przeszłyśmy troche ponad 3km. W niedzielę nażarłam się trochę arbuza - nie wytrzymałam... Ale zjadłam go do 12. Cały weekend nie paliłam... Dopiero wczoraj jak na peronie stałam, ale nawet nie wypaliłam całego. Weekend był udany. 

Dziś rano wstaję i znowu mnie męczy trochę te dziwne uczucie... coś jakby serducho mocniej co jakiś czas uderzało... Moja lekarka przepisała mi na to leki, ale ostatnio coś ta dawka nie pomaga i doraźnie w takich atakach muszę brać dodatkową połówkę tabletki :/ Chyba złapię ją jak wróci z urlopu :/

1 czerwca 2016 , Komentarze (8)

Jak to jest, że niektórzy gubią w ciągu miesiąca po 10 kg niby jedząc tylko zdrowo, a mi w ciągu 2 tygodni udało się raptem 2 (z czego conajmniej połowa to woda)? Przerzuciłam się na zdrowe, jem dużo zupek z samych warzyw, nie jem słodyczy, nawet cukry ograniczyłam, staram się jadać co najmniej 4-5 posiłków, zmniejszyłam je, nie jem wieprzowiny a nawet wołowiny ostatnio nie jadłam, nie piję soków, ani słodzonych napojów, produkty wybieram z jak najmniejszą ilością konserwantów i polepszaczy, ostatni posiłek jem 2-3h przed snem... Piję całkiem sporo... Ok, na razie nie ćwiczę, ale pomimo wszystko ;(

Mój przykładowy dzień to np 2jajka na twardo (lub czasem 1) albo drobiowa szynka, pomidor, ogórek, papryka i kawa z mlekiem, 2 sniadanie to czesto jakas zupa krem tylko z warzyw (jak jem jeszcze jeden posilek w pracy to jest to np kefir albo lekki serek wiejski z warzywami) a jak mam czas tylko na jeden to wybieram coś konkretniejszego np serek wiejski z warzywami i drobiową szynką, na obiad często grillowana piers z kurczaka i warzywa (brokuły na parze albo sałatka ze swieżych warzyw) i na kolację twarożek z tuńczykiem z puszki i pomidorkiem... Piję tylko wodę i colę zero... Na herbaty trochę za ciepło...

Czasami na śniadanie zjem owoce z jogurtem (jak np ostatnio 100g truskawek i mały naturalny)

Jak to jest? Źle się odżywiam? :/

Nie, nie chcę się poddać, ale jakoś tak dołujące to jest :(

1 czerwca 2016 , Komentarze (9)

No i niestety w tym tygodniu spadek tak marny, że niemalże nic. 0.2kg. Ale zaczęłam też się martwić czy aby moja waga jest dobra :/ Nowa firmy beurer a jednak w zależności jak staję to waga różni się nawet do 1.5kg... Staję kilka razy (staram w tym samy miejscu i w ten sam sposob stac) i wybieram tą wagę, która najczęśniej się pokazuje. Czyli też możliwe jest, że poprzednio schudłam nieco mniej, a teraz nieco więcej. Ale trudno. Za tydzień powinnam dostać okresu, więc poprawy nie będzie... I chyba następny raz zważę się i zmierzę po okresie, bo przed zawsze nabieram... (czyli następne ważenie/mierzenie wypada w sobote/niedziele 11.06) ^^

To już tylko 31 dni do urlopu, 33 do wyjazdu do Bułgarii. Naprawdę się cieszę! :)

31 maja 2016 , Komentarze (3)

Jak już wspomniałam testuję autohipnozę pod kątem odchudzania... Tj zmniejszenie apetytu, samokontrola, mniejsza ochota na słodycze. Kurde słuchajcie to chyba działa!

Dziś mija 14 dni bez słodyczy. Zero czekolady. Zero chipsów. Zero ciastek.

Przez te 14 dni zjadłam 2 gruszki, pół grejfruta i 100g truskawek (m. in. dzisiejsze śniadanie to 100g truskawek, mały jogurt naturalny i 2 sokoliki)

Dziś będąc w centrum handlowym przystanęłam przy stoisku z orzechami i suszonymi owocami. Kupiłam 100g nerkowców (orzechy są bardzo zdrowe, a nerkowce lubię najbardziej), dużą garść solonej prażonej kukurydzy (to nie jest popcorn... Smakuje podobnie choć bliżej temu do wafli ryżowych) jakbym miała napad na chipsy i kilka bananów... Chyba to smażone suszone banany oprószone sezamem. Nie powinnam, ale pierwszy raz coś takiego widziałam i po prostu musiałam spróbować. To takie zawinięte cienkie paski. (zdj poniżej) Średnio słodkie. 14 dni za mną i jeden drobny grzeszek w postaci tych bananów (zeżarłam 3 szt... TYLKO 3 szt!). Samokontrola idzie dobrze ;d

Zjadłyśmy w centrum obiad z siostrą. Wzięłam dużą sałatkę (mix sałat, pomidory, czerwona cebula, suszone pomidory, oliwki, papryczki jalapenio, mini mozarella, kurczak grillowany w chilli i do tego sos chilli zrobiony z oleju rzepakowego, chilli, cytryny, ale prawie go nie używałam bo te jalapenio mnie piekły! odpuściłam sobie też węgle) i butelkę zimnej wody niegazowanej. Nie mogłam dojeść tej sałatki! Została tak 1/3 po prostu napchałam się po maksie! Kto to słyszał, abym ja - potrafiąca (choć nie robiąca tego często) opchnąć 3 cheesburgery i frytki i zapić to wszystko colą, albo zeżreć średnią pizzę naraz - nie mogła dożreć dużej sałatki! 

W tej autohipnozie co ją odsłuchuję (jest darmowa, dostępna na yt) oprócz relaksu i wprowadzania się w trans, a także wmawiania zdrowych nawyków, gość wizualizuje nam operację zmniejszenia żołądka... Chyba na mnie zadziałało... Choć dziwię się, że tak szybko - po 3 sesjach... Ale ja bardzo w hipnozę wierzę, wierzę w potęgę umysłu... Nie jestem w tej dziedzinie sceptykiem...

Jutro zwiększam też dawkę sioforu na 3 x 500mg.

No i jutro ważenie... Trochę obawiam się, że nic nie spadło w ciągu tego tygodnia... Zobaczymy no :P

Banany                                                                                              prażona kukurydza

29 maja 2016 , Komentarze (7)

Wczoraj moje Kochanie miał jakiś ważny mecz. Wobec tego nakupował sobie mnóstwo piwska. Lubię piwo, dlatego skusiłam się na jedną butelkę. Ale nie piwa, gruszkowego cydru półsłodkiego. Jedną, jedyną. Pyszny był. Siostra nażarła się lodów, mój luby zeżarł po drodze całą tabliczkę czekolady.. Uhh, ja wytrzymałam. Na obiad mieliśmy gołąbki z mięska indyczego z sosem pomidorowym. Na kolację kupiliśmy gotowe stripsy do odgrzania. Wiem, że niezdrowe, tłuste itd ale kupiliśmy je zamiast chipsów i tak naprawdę wyszło po 2 stripsy na łebka. Nie były to mielone stripsy. Bez żadnego sosu. Więc i tak nie było źle. 

Dziś pieczone ziemniaczki z sosem czosnkowym (jogurt, czosnek, zioła i troszeńkę majo). Uwielbiam.

Czytałam trochę w necie o autohipnozie nastawionej na ograniczenie apetytu i autosugestię dot. zdrowego odżywiania, motywacji (w tym też do ćwiczeń) i do unikania tych niedobrych rzeczy. Czytałam masę pozytywnych opinii (tak wiem, że większość to reklama) i w końcu skusiłam się na zakup takich nagrań. W sumie nie kosztowały aż tak dużo, aby nawet w razie oszustwa żałować. Czekam teraz, aż do mnie na maila dotrą. Mam nadzieję, że dotrą jak najszybciej bo chciałabym się już tym razem na serio odchudzić :(

25 maja 2016 , Komentarze (3)

1 tydzień z głowy. 7 dni za mną. Dziś nowa dawka sioforu. Zrobiłam pomiar. 136,2 oraz minus kilka cm - głównie w brzuchu. Czyli zeszły mi wzdęcia i woda. Czyli tak naprawdę to są moje startowe centymetry! :P

Ponad kilogram to woda, więc w tym tygodniu schudłam kilkadziesiąt deko w porywach może do pół kg. Chyba, że to dalej woda, chociaż nie sądzę, bo w ciągu pierwszych 2 dni siusiałam bez opamiętania i od razu widziałam prawie kg na minusie... No nic, jedziemy dalej :)

Na śniadanie standardowo, póki mi się nie znudzi - szynka z piersi kurczaka 2 plasterki + tabun warzyw. No i kawka z mlekiem :P

Jakoś dziś kiepsko się czuję i zaspałam... Ta pogoda dobija... Miło, że jutro wolne! :)