Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Hej. Jestem Emilia... Chcę udowodnić innym i sobie, że potrafię i że nie zawsze jestem ofiarą losu... Urodziłam prześlicznego synka - Franciszka. To mój największy sukces i największy skarb. Teraz muszę zadbać, aby mój Okruszek nie wstydził się mamy. Powoli ale systematycznie i się uda!! Musi się udać!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 53187
Komentarzy: 3494
Założony: 14 października 2009
Ostatni wpis: 12 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
emlu83

kobieta, 41 lat, Łódź

168 cm, 103.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: nic nie postanawiać

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 sierpnia 2013 , Komentarze (4)
Witajcie.
Jakoś nie mam ochoty ostatnio na pisanie. Dopadła mnie przedurlopowa chandra. Na szczęście w sobotę będę już leżała na plaży.


Co z odchudzaniem? Otóż... No dobrze, najlepiej nie jest. Postęp jest taki, że nie jem już na wieczór, tzn 3 godz. przed snem. Dla mnie to już sukces. Chudnę powolutku, ale najważniejsze, że w ogóle.


Może jestem dziwna, ale mi najlepiej odchudza się jesienią i zimą. Wtedy dni są krótsze, na dworze jestem krócej więc mogę poćwiczyć w domu. I wiem, że jak wrócę z wczasów to wezmę się porządnie za siebie. a na razie czeka mnie pływanie i długalaśne spacery :) Już żyję tym wyjazdem.


A jak tam u Was mija końcówka wakacji?

Buziaki

10 lipca 2013 , Komentarze (10)
Witajcie

Troszkę mnie tu nie było, ale zaniemogłam. Po prostu dopadło mnie przeziębienie i nie miałam na nic sił.  Oczywiście w tym czasie nawet chwili nie poświęciłam na ćwiczenia.  Mega katar, ból gardła zrobiły swoje.Kto był kiedykolwiek osłabiony podczas choroby, ten zrozumie ;) Mało jadłam, ale też mało się ruszałam.Spacer 200 m był dla mnie bardzo męczący. Na szczęście powoli wracam do "żywych". Na wagę jednak nie wchodzę, musi się ustabilizować. Myślę, że mimo zlecenia, powoli wrócę do ćwiczeń. Jakoś dam radę :)


Muszę się Wam pochwalić, jakiego mam zdolnego 2,5 latka :) Synek już trzecią noc z rzędu śpi bez pieluchy i to z sukcesem. Bardzo się cieszę, bo to nie tylko oszczędność, ale i wygoda :) No i zaczyna się wymądrzać. Ładnie mówi już całymi zdaniami. Już spokojnie zrozumiem, czego chce, co go boli. Można z nim po prostu pogadać. Strasznie to miłe.



Już nie mogę się doczekać urlopu. W pracy jak w saunie. Wychodzę z pracy, wsiadam do auta w którym jest +50 st. Wracam do domu, tam też koło 30 st. No i zjem obiad i z młodym na dwór. Wracamy przed 20. Kąpiel,  mleko, usypianie. I wolne mam o 21. A wtedy pranie, sprzątanie, mycie podług i szykowanie obiadu na następny dzień. Godz. 23 zazwyczaj jestem w łóżku. I pobudka o 5 rano. BYLE DO WEEKENDU :)


Miłego dnia

5 lipca 2013 , Komentarze (6)
Witajcie.

Dzisiaj nie o odchudzaniu, bo nie mam na to siły. Marzy mi się jedynie wielki kawał czegoś słodkiego: czekolady lub ciasta.

A to wynika z wielkiego stresu i nerw dzisiaj rano. Otóż zachciało mi się owoców w pracy i postanowiłam wejść na ryneczek, który mam po drodze. Stanęłam przy uliczce wjazdowej na rynek. Zakupy zrobiłam, wracam do auta wsiadam, cofam  i bęc :( W poprzek uliczki zatrzymał się samochód, z którego kierowca wysadzał pasażerów. Patrzyłam się w prawo, żeby nie wyjechać na kogoś jadącego ulicą ale nie spojrzałam w lewo i trach. Mam potłuczoną lampę, gość spore wgniecenie. Na szczęście ugadaliśmy się i obeszło się bez policji i ubezpieczenia. Spisaliśmy oświadczenie i się rozstaliśmy, mam nadzieję, że na zawsze. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale strachu się najadłam i nerw, to moje. Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło. Oczywiście to moja wina. Chwila nieuwagi i proszę.


Dlatego nie wiem, jak będzie dzisiaj z dietą, bo naprawdę mam ochotę na dużą ilość czekolady. Oby tylko nie popłynąć za daleko.


Przepraszam, ale nie mam ochoty pisać dzisiaj, wybaczcie.


Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Buziaki


4 lipca 2013 , Komentarze (9)
Witajcie

Po dniu chwilowego załamania się, mówienia sobie "po co mi to wszystko, to przecież bez sensu" wracam już na swoją drogę pełną optymizmu, że w święta założę swoją śliczną wełnianą sukienkę i będę olśniewać urodom wszystkich w koło. I będę szczęśliwa. No i na wakacje pojadę o kilka rozmiarów mniejsza, chociaż o 2 :)


W końcu udało mi się zaplanować urlop. Miałam nigdzie nie wyjeżdżać, bo szkoda kasy, która teraz jest mi bardzo potrzebna. No ale z drugiej strony jak mam się kisić z P w jednym mieszkaniu to dziękuję bardzo. I postanowiłam, że jadę nad morze, a konkretnie do Ostrowa koło Karwi. I już się nie mogę doczekać. Odpocznę przede wszystkim psychicznie, a młody wybawi się nad wodą. Mam nadzieję, że morze mu się spodoba.


Za mną dzisiaj ciężka noc. Młody ma katar (typowo letni) i jak zwykle mało spał, jęczał, marudził, płakał. P. oczywiście nic nie słyszał i z uśmiechem na twarzy rano zapytał się mnie, co tak kiepsko wyglądam. Ech szkoda gadać... W pracy koszmar, już mam 34 st w pokoju i zero wentylacji. Słońce świeci mi prosto w oczy, więc cały czas płaczę... Zwariować można. Ale jeszcze tylko parę godzin.


A później znów biorę się za zlecenie... No chyba, że P nie wróci wcześniej z pracy, to wtedy lecę z synkiem nad jeziorko :) A wtedy będzie się działo :)


Moje menu na dzisiaj:

śniadanie (5.30): płatki z mlekiem, kromka chleba śródziemnomorskiego (cokolwiek to znaczy) z dżemem, pycha
II śniadanie (9,00): 2 kromki chleba z serkiem ze szczypiorkiem, chuda wędlina, pomidor z cebulką
przekąska (11,30): ??
obiad (16,00): zupa pomidorowa z razowymi kluskami,
kolacja (19,00): szklanka maślanki/kefiru/mleka (nie wiem, co znajdę w lodówce).


Miłego dnia, Buziaki



3 lipca 2013 , Komentarze (6)
Witajcie

Dziewczyny, nie wiem, co mam robić. Dostałam zlecenie i muszę je w dość krótkim czasie zrobić, a jest sporo pracy. W związku z tym każde minuty się liczą. Ciężko więc będzie ćwiczyć na orbim. A wiem, że jak nie będę ćwiczyć, to się poddam. Powiecie, żebym chodziła później spać albo wcześniej wstawała. No nie da się. Chodzę spać koło 22. Wstaję o 5 rano. 7 godzin snu to i tak za mało dla mnie. Jedyny ruch jaki mam, to spacer z młodym, czasem pogram w piłkę. I jest mi z tym po prostu źle.


Dietkę trzymam, staram się jeść więcej warzyw i owoców. Wiadomo, że nie od razu Rzym zbudowano i wszystkie zdrowe nawyki wchodzą w krew, ale powoli. Nie przejmuję się tym. Najważniejsze, że w ogóle walczę.


A teraz mojego hobby ciąg dalszy. To są metryczki dla dzieciaków. Nazywam to metryczkami, ale równie ładnie wyglądają tego typu pamiątki chrztu, czy komunii świętej. Taką pamiątkę można przywiesić przy drzwiach pokoju dziecka :) A i dziecko ma radochę, że jego pokój jest podpisany i jest tylko Jego :)



Spokojnego dnia


2 lipca 2013 , Komentarze (15)
Witajcie


Bardzo dziękuję Wam za życzenia i komentarze pod poprzednimi wpisami. Mnie każdy komentarz bardzo uskrzydla i dodaje nowych sił do działania. Jesteście kochane...



Wczorajszy dzień nie należał do najlepszych. Po pierwsze zjadłam za dużo, nie tylko słodyczy. No i nie było orbitreka, za to pobiegałam sobie z Młodym na boisku.
Ale wiecie co, nie żałuję. Dzięki temu miałam czas na przemyślenia. I stworzenie sobie planu działania w czasie kryzysu. Potrzebowałam takiego dnia. Jak tylko będę miała troszkę więcej czasu to Wam opiszę co i jak :) Dzisiaj już jestem grzeczna. Ciasto z lodówki zniknęło. W głowie się wszystko ułożyło tak, jak powinno być poukładane...

Pokażę Wam teraz moją pasję. Uwielbiam haft krzyżykowy. Dla mnie to zabawa, odprężenie, chwila wytchnienia. I zaczęłam wykorzystywać moje hobby by tworzyć dla dzieci. Oto miarka wzrostu, którą zrobiłam dla mojego synka (jeszcze nie oprawiona, dlatego troszkę krzywa się wydaje). Jeżeli któraś z Was chciałaby tego typu miarkę mieć dla swojego dziecka, wystarczy napisać, a zawsze jakiś ciekawy wzór się znajdzie :) Swoją wyszywałam ok. 1,5 miesiąca. A oto efekt końcowy:




Pozdrawiam i życzę miłego dnia


1 lipca 2013 , Komentarze (10)
Witajcie


Jeżeli ktoś myślał, że się poddałam to nic z tego. Po prostu w weekend mam ograniczony dostęp do internetu. Ale się nie poddałam. Sobota była prawie idealna. W niedzielę było trochę gorzej, bo wpadło i ciasto i cukierki. Ale to tylko dlatego, że miałam imieniny. Jednak nie jestem z tego powodu jakoś zła na siebie. Kiedyś zjadłabym o wiele więcej i nie ćwiczyłabym. A tutaj proszę!! Nawet poćwiczyłam. Ogólnie pierwszy weekend zaliczam na plus. Udało mi się też pozbyć trochę wody z organizmu. Znaczy schudłam 2 kg w ciągu 5 dni. Ale i tak ten spadek cieszy. Oby tak dalej.



Mój plan na dzisiaj:
śniadanie: płatki z mlekiem,
II śniadanie: sernik na zimno z truskawkami - 1 kawałek,
przekąska: sałatka słodko-kwaśna z kurczakiem i jogurtem naturalnym zamiast majonezu, 2 mace
obiad: zalewajka/barszczyk mojej mamy (bez śmietany),
kolacja: jak zawsze nie mam pojęcia, pewnie serek...



Oczywiście będą też ćwiczenia. W tym tygodniu jeszcze nie będę miała dnia wolnego. Dopiero w niedzielę taki sobie zrobię. A później raz w tygodniu. Myślę, że tak będzie dobrze.

  26.06 27.06 28.06 29.06 30.06 01.07 02.07
orbitrek 20 min 20 min 30 min 30 min 30 min    
brzuszki boksujące 2x10 2x10 - 2x15 2x15    
półbrzuszki 100 100 - 100 2x100    
przysiady 2x10 2x15 - 2x15 2x15    
rowerki 50 50 - 50 50    


Miłego dnia, Robaczki


28 czerwca 2013 , Komentarze (7)
Witajcie


Wczorajszy dzień nie był najgorszy. A wręcz jestem z siebie dumna. Mimo bolących mięśni brzucha postanowiłam poćwiczyć i się rozruszać. No ok, dzisiaj boli mnie jeszcze bardziej wszystko, ale przyjemny ból.


Pojechałam wczoraj na małe zakupy. Mojemu ślubnemu przypomniało się, że na dzisiaj musi zanieść do pracy ciasto (w sobotę ma imieniny) a ja świętuję w niedzielę, więc też na małe co nieco musiałam coś kupić. Ponieważ na zakupy mogłam jechać dopiero wieczorem wiedziałam, że nie będzie mi się chciało ćwiczyć wieczorem. I co? Ok. 17stej, jak tylko moi chłopcy poszli na plac zabaw. Wyciągnęłam z kąta orbitreka i ćwiczyłam. I tak wyszło:
- rozgrzewka,
- 2x15 przysiadów,
- 2x10 brzuszków boksujących,
- 100 półbrzuszków,
- 20 min na orbitreku (8 km),
- 50 x nożyce,
- rozciąganie.



Przy drugiej serii przysiadów strasznie mi się nogi trzęsły. Ale byłam z siebie dumna, że mi się udało.

Menu też nie było najgorsze, choć w skali 1-10 dałabym sobie 8. Ale powoli i tego się nauczę, tzn nauczę się jeść zdrowo. Myślę, że na wszystko potrzeba czasu. I tak się cieszę, że nie wpadają chipsy, batoniki, moje kochane rożki ;) i wiśnie w czekoladzie. Gdy naprawdę chce mi się coś słodkiego (a uwierzcie, jestem od słodyczy i słonych przekąsek uzależniona) to jem odrobinę dżemu własnej produkcji. Nawet ciąg na chipsy udaje mi się tym dżemem pokonać :D


Ogólnie jestem z siebie zadowolona. Cieszę się, że zaczęłam znów walczyć. Mam w głowie plan, jak powoli zwiększać ilość i intensywność ćwiczeń. Kto wie, może mi się uda tym razem?

Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Emi

27 czerwca 2013 , Komentarze (9)
Witajcie



Dziewczyny, jak mi się nie chciało wczoraj ćwiczyć, to szok. Powiedziałam sobie, że ponieważ dopiero zaczynam, nie będę przesadzała. Najpierw unormuję sobie dietę a później dopiero włączę ćwiczenia. No ale jak to zawsze ja, poprowadziłam wewnętrzny dialog z kimś mądrym, czyli sama ze sobą i...
- orbitrek 20 min,
- 2x10 pełnych brzuszków boksujących (polecam fitappy.eu - bardzo fajna sprawa),
- 2x50 półbrzuszków moich ukochanych (ciekawe, czy znów dojdę do 1000 szt. dziennie)
- 50 nożyc razem z synkiem,
- 2x10 przysiadów,
- oczywiście na wstępie rozgrzewka a po wszystkim rozciąganie.


Może dla kogoś to niewiele, dla mnie bardzo dużo. Oczywiście z czasem będę zwiększała ilości i pewnie rodzaj ćwiczeń też. No ale zobaczymy, jak to wyjdzie.

Co do żywienia też nie było najgorzej. Wpadło w prawdzie jedno ciasteczko, ale jedno a nie pół kilograma. A przed snem ukochana szklanka mleka. Pewnych rzeczy nie można sobie odmówić.

Wczoraj, leżąc w łóżku, zaczęłam myśleć. I tak sobie wpadłam na pomysł, że niedziela będzie dniem odpoczynku. Bez orbitreka, z niewielką ilością dywanówek. Poza tym raz w tygodniu będę mogła pozwolić sobie na coś słodkiego. Baton, ciasto, czekolada mleczna. Oczywiście kontrolując się i z umiarem. Natomiast raz w miesiącu będę miała swój otwarty dzień, tzn. wtedy będę mogła jeść wszystko (łącznie z fast foodami) oczywiście w umiarze. Raz kiedyś wypad na miasto na kebaba jeszcze nikomu nie zaszkodził. Czy skorzystam z tego? Nie mam pojęcia. Ale fajnie wiedzieć, że taki dzień jest.


Menu na dzisiaj:
śniadanie (6.00): placki owsiane z wędliną i pomidorem (2 szt) i dżemem truskawkowym własnej produkcji (2 szt) - wszystkie placki przy smażeniu zmieściły się na jedną patelnię.
II śniadanie (9.30): 2 nektarynki i brzoskwinia (dość małe)
przekąska (12.30): jogurt
obiad: ziemniaki z wody, dużo brokułu, mięsko (jeszcze nie wiem, jakie)
kolacja: hmmm... Jakieś pomysły? Bo ja jak zwykle nie mam. Może garść orzechów? Zobaczymy co siedzi w lodówce.

No to by było na tyle. Ogólnie jestem z siebie dumna, bo rożek z serem cały czas leży na blacie w kuchni :)
Miłego dnia

26 czerwca 2013 , Komentarze (13)
Witajcie...


Jak dawno mnie tu nie było. A czemu? Odpowiedź jest bardzo prosta. Mam bardzo słabą silną wolę. Znaczy wpieprzałam ile tylko wlazło. I nie ma co mówić, że po prostu jadłam. Nie - ja wpieprzałam. Wszystko co było możliwe. Może słodyczy było mniej, ale słonych przekąsek zdecydowanie za dużo. I już od kilku tygodni obiecuję sobie, że schudnę, że mi się uda. I co? Na obietnicach się kończy. Wymówek jest tysiące, żeby tylko nie ćwiczyć/ nie jeść śmieci... Oj kiepsko ze mną.


Na szczęście dla mnie, po raz kolejny natrafiłam na pamiętnik freaksme. Dzisiaj coś we mnie wstąpiło. Poryczałam się jak głupia i stwierdziłam, że skoro Ona mogła, to czemu nie ja? I odłożyłam od ust mega pysznego, ukochanego rożka z ciasta francuskiego z serem. Wiecie, jakie to było dla mnie wyzwanie? Położyć go, a raczej schować do torby? Ktoś się uśmieje, bo co to takiego. No dla mnie to było bardzo trudne.


Chcę zacząć od teraz od tego momentu. Poprzednie wpisy zaznaczam jako prywatne i zapominam o nich. Dzisiaj zaczynam wszystko od początku. W prawdzie mega zdrowego jedzenia nie zacznę od dzisiaj z prostej przyczyny. Zbyt wielu zdrowych rzeczy w lodówce nie mam a wypłata dopiero w przyszłym tygodniu, więc muszę na razie obejść się bez dużej ilości warzyw. Ale na pewno nie będę zaglądała do szafki, gdzie są słodycze i słone przekąski. One zostaną w szafce, z czasem zje je małżowina. Nie zwykłam wywalać jedzenia. Wiem też, że z ćwiczeniami nie będzie za fajnie, bo przy 2,5 letnim szkrabie ciężko poćwiczyć, ale zrobię wszystko, żeby zacząć się ruszać.

Mój pierwszy sukces? Kawę posłodziłam 1 łyżeczką cukru a nie dwoma, nie zjadłam rożka. No może w końcu zaskoczę?? Kiedyś schudłam 18 kg teraz też mi się uda, prawda?

Trzymajcie za mnie kciuki...


Co planuję? Posiłki o godz:
5.30 śniadanie (pewnie jakieś kanapki na szybko z warzywami),
9.30 II śniadanie (zestaw owoców, warzyw),
13.30 przekąska (jogurt, serek),
16.00 obiad
19.00 kolacja
20-21 ćwiczenia - w grę wchodzą dywanówki, coś z YT i orbitrek (oczywiście nie wszystko na raz)
22-23 spać!!

Nie wiem, czy uda mi się zrealizować mój plan, ale na pewno bardzo będę się starała. Ułożę sobie plan ćwiczeń (ja uwielbiam mieć wszystko zaplanowane). Z czasem będę zmieniała aktywność fizyczną, żeby nie było monotonii i zniechęcenia.

Najważniejsze, że mam plan!! Tylko proszę, wspierajcie mnie, abym za rok była szczupłą i szczęśliwą osobą!!