Pomyślałam, że w ramach odpowiedzi na pytanie 53szprotka , napiszę trochę więcej na temat Yerba Mate, z racji tego, że sama wypróbowałam to już ładnych parę lat temu i mogę szczerze polecić każdemu. Szczególnie osobom, które nie mogą się obudzić bez kawy.
Kilka lat temu był w moim życiu taki czas, kiedy studiowałam jednocześnie dwa kierunki, pracowałam, do tego wszystkiego trafiła mi się jeszcze podwójna sesja oraz stałe pisanie pracy inżynierskiej. Spałam maksymalnie dwie godziny na dobę i wypijałam wtedy hektolitry kawy i napojów energetyzujących. Moim pierwszym (genialnym) pomysłem było zakupienie Tigerów hurtowni ;) Na moje szczęście wpadłam całkiem przypadkiem na Yerba Mate. Zainteresowało mnie absolutnie wszystko: działanie, sposób parzenia, historia, wpływ Yerby na zdrowie. I zaczęłam czytać.
Jestem niskociśnieniowcem. Gdy lekarze mierzą mi ciśnienie przy okazji standardowych badań, pytają, czy ja na pewno jeszcze żyję. Zazwyczaj jest do 80/50. Dlatego bez kawy nie funkcjonuję. Tylko, że kawa działała zazwyczaj przez około 2-3 godziny. Później było jeszcze gorzej. Gdy zaczęłam pić Yerbę zauważyłam, że "trzyma" mnie ona przez około 10 godzin! Ponadto kawa zawsze w jakiś sposób obciąża organizm. Po Yerbie czuję się dużo, dużo lepiej. Poza tym, że Yerba daje mi porządnego kopa do działania, wspomaga też koncentrację. Gdy ją piłam lepiej szło mi wkuwanie pojęć na studia. Obecnie dużo lepiej mi się dzięki niej pracuje. Przede wszystkim wydajniej, nie czuję zmęczenia.
Ale zacznijmy od początku.
Yerba mate to zmielone i suszone liście i łodygi ostrokrzewu paragwajskiego. Jest odkryciem plemienia Indian z Ameryki Południowej. Dokładnie plemienia Guarani. Jest to ich święte ziele, dar Matki Ziemi (Pachamama). Obecnie uprawiane jest na terenie Paragwaju.
Aby przybliżyć wam cały rytuał pozwolę sobie przytoczyć fragment książki W. Cejrowskiego ?Gringo wśród dzikich plemion? (którą przy okazji również polecam ? jest genialna!).
"Stara Indianka wcisnęła yuyo na wierzch nabitej guampy i sięgnęła po czajnik. Ruszała się wolno, ale nad wyraz precyzyjnie. Mimo, że była kompletnie ślepa.
Teraz zalała. Lejąc z wysoka, żeby strużka wody schłodziła się jeszcze w drodze przez powietrze - na wszelki wypadek, choć przecież w czajniku cały czas tylko szumiało, a nie bulgotało. Za żadne skarby nie chciała poparzyć mate - to zły omen, a poza tym zły smak.
Podziwiałem jej kunszt. Musiała to robić całe życie i latami ćwiczyć każdy ruch, bo nie uroniła ani kropli.
Odczekaliśmy kilka minut
.
Jeszcze kilka...
.
.
Cierpliwie.
Kiedy święty Tomasz się nasycił, Indianka nalała najpierw sobie - bo to ona była gospodarzem ceremonii. (Poza tym niektórzy uważają, że pierwszy napar jest niesmaczny, więc nie wypada go podawać innym. Argentyńczycy ściągają go do buzi, a następnie wypluwają na ziemię. Łykają dopiero drugi, a nawet trzeci. Tutaj, w Paragwaju, nikt nie robił takich rzeczy.)
Staruszka piła wolno, uważając, żeby gorąca metalowa rurka nie poparzyła jej ust. Kiedy skończyła, nalała ponownie odrobinę wody, na te same fusy, i podała siedzącemu po swojej prawej stronie. Tak rozpoczął się rytuał picia."
Yerba mate pije się w specjalnie do tego przeznaczonym naczyniu: najczęściej Palo Santo lub tykwie. Są amatorzy picia Yerby np. w wydrążonych rogach bydlęcych (Guampa), ale ja osobiście najchętniej piję z tykwy. Poza tym dla osoby, która nie wie czy się przekona do Yerby, jest to najbardziej ekonomiczne rozwiązanie.
Yerbę pijemy poprzez Bombillę ? jest to rurka wykonana z bambusa / metalu / srebra, zakończona filtrem. Dzięki temu nie zaciągniemy się fusami.