Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wszyscy mają mambę, lecz nie ja. Nie należę do drużyny Actimela. Nie posiadam 3-letniej gwarancji, ani gwarancji zwrotu kosztów. Nie dodaję skrzydeł. Nie znam Goździkowej. Ze mną Ci się nie upiecze. Nie zapewniam komfortu. Dzięki mnie nie dostaniesz zniżki w Trollu. Minuta rozmowy ze mną nie kosztuje 5 gr. Nie wygładzam ani nie redukuję zmarszczek. Mam więcej niż 2 kalorie. Nie jestem też owocem Jogobelli. Przed użyciem nie wymagam zapoznania się z ulotką czy skonsultowania się z lekarzem lub farmaceutą. To ja nie mam szans z pragnieniem. Nie trafiam silnie w ból. Nie mam pomysłu na obiad. Nie posiadam napisu pod nakrętką, ani kolorowanki pod etykietą. Nie pochodzę z pierwszego tłoczenia. Wciąż nie wiem skąd bierze się Chocapic. Nie wiem też dlaczego Cini Minis jest takie cynamonowe. Nie rozpływam się w dłoni, ani w ustach. Poza tym nie brałam udziału w 'Tańcu z Gwiazdami". Jeszcze jedno.. nie znajdziesz mnie w co piątej Kinder niespodziance.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 116763
Komentarzy: 1802
Założony: 5 września 2009
Ostatni wpis: 1 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
siwa1984

kobieta, 40 lat, Karlsruhe

175 cm, 123.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Być lepszą wersją siebie - do 31.03 osiągnąć pierwszy cel 99, 9 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

Mój mąż nie umie robić niespodzianek, zawsze się wygada. Tym razem mnie zaskoczył. Dzisiaj odwiedził mnie kurier z małą paczuszką. Z lekka byłam zdziwiona bo nie zamawiałam nic ostatnio ale nazwisko na przesyłce było poprawne, adres też.... Otwieram a tam... Tadaaaaaam:

Super! Już nie mogę się doczekać kiedy w nią "zagram". Przynajmniej będę miała urozmaicenie w treningach. 

Lecę zalać sobie zieloną herbatkę i polookam co u Was. Buzi :*

28 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

Naprawdę jest mi bardzo miło, że pamiętacie mnie jeszcze i nie przestałyście we mnie wierzyć. Z resztą... Zawsze mogłam na Was liczyć więc tym bardziej dziękuję.

Odkąd mój tata zachorował na raka zaczęłam bardziej interesować się medycyną naturalną i zdrowym odżywianiem. Szperam w internecie i wyszukuję różne sposoby jak się pozbyć tego dziadostwa, jak mu zapobiec i jak się odżywiać, by żyć zdrowo. Już jakiś czas temu zauważyłam, że mój metabolizm zwolnił, że wlecze się za mną w ślimaczym tempie. Któregoś pięknego dnia trafiłam na artykuł o wodzie z cytryną. Od tamtej pory codziennie rano staję, człapię do kuchni by podgrzać wodę w czajniku do 30 stopni, wyciskam cytrynę i piję. I czekam 20 minut zanim wypiję kawę lub coś zjem.

I wiecie co? Wydaje mi się, że coś się ruszyło. Organizm się oczyszcza. Nie będę wchodzić w szczegóły :) ale uwierzcie mi, że to działa. Mam więcej energii i nie czuję się już taka ociężała. Na szafce w kuchni przykleiłam sobie powyższe zdjęcie, co by pamiętać.

Dlaczego jeszcze powinniśmy zaczynać dzień od szklanki wody z cytryną? (źródło: gurbacka.pl)

1.Poprawia trawienie. 

Sok z cytryny poprawia trawienie poprzez stymulację produkcji żółci. Pomaga na zgagę, niestrawność, wzdęcia i przy nadmiernym odbijaniu się.
Jeśli męczą Cię zaparcia lub masz problemy z wypróżnianiem, to koniecznie pij szklankę ciepłej wody z cytryną, każdego ranka.

2. Relaksuje, odpręża i dodaje energii na cały dzień. 

Już sam zapach cytryny, poprawia samopoczucie, odstresowuje i dodaje energii.
Sok z cytryny usuwa toksyny z organizmu i odkwasza, dzięki czemu organizm jest silniejszy a Ty czujesz wzrost sił i energii. Poziom witaminy C gwałtownie spada szczególnie w czasie stresu, dlatego jeśli stresujące dni, przyda Ci się dodatkowa dawka tej witaminy.

3. Jest doskonałym źródłem potasu.
Cytryny są bogate w potas, który dba o zdrowe serce, układ nerwowy i dobrą pracę mózgu.

4. Wspomaga układ odpornościowy.
Witamina C zawarta w cytrynach pomaga wzmocnić organizm i stanowi skuteczną barierę dla wirusów i bakterii.

5. Odświeża oddech.
Zawarte w cytrynie olejki eteryczne pomagają też łagodzić bóle zębów i stany zapalne dziąseł.

6. Pomaga utrzymać ładny wygląd skóry.
Antyoksydanty zawarte w soku z cytryny pomagają zmniejszać wypryski. Ostatnie badania wskazują także, że sok z cytryny spłyca zmarszczki! Podobno dowiedziono także, że skutecznie rozjaśnia blizny i plamy starcze, szczególnie te na dłoniach. Sok z cytryny rozjaśnia skórkę i sprawia, że jest promienna i jasna.

7. Pomaga schudnąć

Sok z cytryny zawiera błonnik pektynowy, który dzięki galaretowatej konsystencji jaką przybiera w przewodzie pokarmowym osłania jego ścianki i zapobiega przyklejaniu się trawionego pokarmu do jelit, co zapobiega niestrawności i gniciu pokarmu.

Spowalnia wchłanianie cukru z pożywienia, co daje dłuższe uczucie sytości po posiłkach oraz zmniejsza wydzielanie insuliny. Zapobiega także nadmiernemu „wysuszeniu” mas kałowych, które prowadzą do zaparć i zalegania stolca.

Mam nadzieję, że i Wam przydadzą się te informacje. Na koniec motywacyjna piosenka, która zawsze pomaga mi, kiedy trzeba działać...

27 sierpnia 2014 , Komentarze (9)

Witam.

Ciekawe, czy jeszcze ktoś mnie tutaj pamięta. Jeśli nie, to wcale się nie dziwię. Długo zbierałam się, żeby zrobić ten wpis. Nie chciałam znowu świecić oczami tylko dlatego, że kolejny raz dałam ciała. Waga jest bezlitosna - 110,3 kg na dzień dzisiejszy. Od tygodnia próbuję coś z tym robić. Staram się jeść zdrowo, kupiłam kije do nordic walkingu i nawet ich 2 razy użyłam. Razem z koleżanką podjęłyśmy tę walkę. Razem raźniej. Czy wygram? Mam nadzieję ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem.

Także tego... Trzymajcie kciuki. Oczywiście liczę na Wasze wsparcie. Buziak :*

2 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Witam!

Jakiś czas temu trafiłam w necie na stronkę "Dbam o siebie". Można się wiele dowiedzieć o zdrowym stylu życia. Z racji tego, że mamy sezon na świeże warzywa i owoce, podejmuję wyzwanie "30 dni zdrowych koktajli". Kupiłam ostatnio nowy blender i wszystko bym miksowała hehe.

Jeśli któraś z Was miałaby ochotę dołączyć do mnie, umieszczam poniżej przepisy na koktajle, dzień po dniu.

Przepisy w formacie pdf możecie również pobrać TU.

Dołączę jeszcze do tego 30 dniowe wyzwanie z Mel B. i będę patrzeć i podziwiać jak brzuchol staje się mniejszy.

Jest moc!Nie wiem, czy to za sprawą kolejnego kilogramowego spadku, diety semiwegetariańskiej, czy może to zasługa nasion chia (szałwii hiszpańskiej), ale mam niesamowitą energię do działania.

Pozdrawiam!

18 maja 2014 , Komentarze (8)

Witajcie!

Spieszę do Was podzielić się moim odkryciem miesiąca a może nawet i roku. Chodzi o lody, jakie zaserwowałam wczoraj swojej rodzince. Oto one:

Wiem, że zdjęcie woła o pomstę do nieba ale niestety robiłam je telefonem, gdyż aparat został w Niemczech. Przepis umieściłam już w Vitaliowej bazie, więc zapraszam wszystkich zainteresowanych do otworzenia TEGO linka.

Co u mnie? Od 11 maja jestem z Synkiem u rodziców. Piorę sprzątam i gotuję a przede wszystkim wspieram. Tata czuje się dobrze. Jutro jedzie na onkologię na 4 dni radioterapii. Zobaczymy jakie będą dalsze etapy leczenia, ale wszyscy jesteśmy pozytywnie nastawieni.

W ubiegłym tygodniu przeskoczyłam "trzydziestkę". Był tort i kameralne grono najbliższych. Pochwalę się moim dziełem a co:

Co jeszcze? Wolne chwile wypełnia mi wędrówka po Second Handach... Achh... Uwielbiam to. Można czasem takie perełki wynaleźć.... Jak powysychają moje ostatnie zdobycze, to oczywiście Wam pokażę. Moja mama powiedziała, że u mnie to już nałóg ;) 

Jedzeniowo u mnie ok. Straciłam kolejny kilogram w ciągu ostatniego tygodnia. Zauważyłam, że bardzo dobrze na mnie działa dieta semiwegetariańska. Także chyba na stałe będę ją stosować. Z resztą nigdy jakoś szczególnie nie przepadałam za mięsem. W menu pozostawię oczywiście ryby, jaja i produkty mleczne. Mąż niezbyt zadowolony z mojego pomysłu. Stwierdził, że "ja trawy jeść nie będę!" :) Nie musi. Jemu będę gotować osobno. A nasz syn będzie również miał prawo wyboru, choć za mięsem przepada tak samo jak ja. No to tyle:)

Buziaki...

7 maja 2014 , Komentarze (9)

Witajcie Siostry i Bracia!
Do tego wpisu zbieram się już od tygodnia i zebrać się nie mogę bo zawsze coś. Przechodzę ciężki okres w życiu. W ogóle to chciałam zauważyć, że ta dorosłość, o której kiedyś tak marzyłam, nie jest taka łatwa jak mi się wydawało.

Nadszedł czas odpowiedzialności, podejmowania trudnych decyzji, które tak naprawdę będą miały wpływ na całe dalsze życie moje i moich bliskich...

Nie wiem czy też tak macie, ale ja mam tak zawsze, że jak mawia babka Kiepska: "Co się polepszy, to się popieprzy..." Muszę w najbliższym czasie wspólnie z mężem podjąć decyzję, bardzo trudną. Czy wracać do kraju, z którego "uciekliśmy" przez brak pracy i perspektyw lecz tam mieszka nasza ukochana rodzina, czy zostać w kraju, gdzie z jednej wcale nie za wysokiej pensji stać nas na godziwe życie... Odkąd dowiedziałam się o chorobie taty toczę wewnętrzną walkę rozumu, który podpowiada zostań, z sercem które się wyrywa do kraju i rodziców. Wiem, że na miejscu rodzice mają pomoc ze strony mojej siostry, jednak mam to poczucie obowiązku w stosunku do Nich, za te wszystkie lata, w których mnie wspierali, otaczali opieką i tworzyli kochający dom...

Piszę to i łzy lecą mi po policzkach...

Rodzice są pierwsi, którzy odradzają mi powrót do Polski. Tata mi wczoraj powiedział przez telefon, że nie wybaczyłby sobie tego, gdybyśmy wrócili i znowu klepali biedę utrzymując się z najniższej krajowej...

Co poza tym? Tata czuje się dobrze. Mówił mi, że w zasadzie jakby nie wiedział, że ma tego "łobuza" na płucu, to by się nie zorientował. 15 maja jedzie na wyznaczanie punktów do radioterapii zewnętrznej a 19 na radioterapię. Pewnie zrobią mu też jakieś badania, czy gnojek reaguje na promieniowanie. Właśnie dlatego jadę znowu do Polski. W sobotę. Razem z synkiem, mąż znowu sam zostaje... Czeka nas 22 godzinna jazda autokarem, jak ja tego nie lubię...

Na temat odchudzania się nie mam czym pochwalić, bo nie mogę się zmobilizować do zakupu baterii do wagi. Tym sposobem nie wiem ile ważę ale czuję, że za dużo sobie ostatnio pozwoliłam. No nic, muszę pozbierać się z tym wszystkim i iść do przodu. 

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam...

Pozdrawiam

O.

6 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Właśnie tak się czułam kiedy dowiedziałam się, że mój tata ma raka... W tej chwili już jestem oswojona z tą myślą, oczytana na ten temat i pełna nadziei, że będzie wszystko dobrze, że to jeszcze nie jego czas....

Tata jest już po dwóch brachyterapiach, czyli radioterapii wewnętrznej i czuje się dobrze. Pani doktor powiedziała, że "łobuz" (tak nazywamy to wstrętne choróbsko) zmniejszył się już po pierwszym naświetlaniu. Kolejne w maju.

"Łobuz" wywrócił nasze życie do góry nogami. Musiałam zostawić męża w Niemczech i przyjechać do rodziców z Synkiem. Jedziemy do Niemiec na święta a później planujemy tu jeszcze wrócić, żeby pobyć z rodzicami, coś pomóc, wesprzeć. Uczę siebie i swoich rodziców zdrowego odżywiania, szukam przepisów i pomysłów na zdrowe jedzenie, kupiliśmy wyciskarkę do soków - polecam, soki są dużo zdrowsze i smaczniejsze niż z sokowirówki. 

Dużo czytam na temat naturalnych metod walki z rakiem. Mam wrażenie, że jest tak jak w demotywatorze powyżej - lek na raka istnieje, tylko informacja ta jest przed nami bardzo rzetelnie ukrywana. Smutne, ale prawdziwe. My się jednak nie poddajemy i wszyscy, na czele z Tatą wierzymy, że uda się wygrać tę walkę...

Przez ostatni miesiąc nowego stylu życia udało mi się schudnąć 4 kg. Jem zdrowo i chudnę - przynajmniej tyle dobrego...

Co jeszcze... No nie wiem. Tyle miałam Wam napisać a jak już się zabiorę za pisanie to pustka w głowie...

Do następnego wpisu, postaram się częściej.

Buziole:*

15 marca 2014 , Komentarze (7)

Witajcie...

Nie pojawialam się na V., bo jakoś ciężko mi sie ogarnąć. Teraz będę jeszcze rzadziej. W czwartek dowiedziałam się, że mój ukochany tata ma raka płuca... Boję się dziewczyny... Po raz pierwszy w życiu tak bardzo się boję...

26 stycznia 2014 , Komentarze (11)


Witam Was już jako świeżo upieczona mężatka. Ślub był szybki, przyjęcie skromne ale udane, czego chcieć więcej... 

Sukienka, którą zamówiłam okazała się być mało elegancka. Krótko mówiąc wyglądałam w niej jak w worku na kartofle... Przyda się na jakieś wyjście w połączeniu z golfem i grubymi rajstopami.
Czasu było mało, w sklepach nic ciekawego, wszystko na jedno kopyto. Postawiłam na sprawdzoną już sukienkę, w której byłam na studniówce. Co prawda wtedy byłam szczuplejsza ale sukienka jest uszyta z takiego materiału, że się nadciąga i nawet słoń mógłby w niej pójść na imprezę :) Kreację rozjaśniłam białym bolerkiem. We włosach miałam biały stroik. Z resztą... Same zobaczcie.




4 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Po pierwsze: SUKIENKA

Dziękuję za wszystkie opinie na temat wybranej sukienki. Są dla mnie ważne, bo nie raz doradzałyście mi w różnych sprawach ale... No właśnie. Jaśniejszej sukienki nie kupię, bo biorąc pod uwagę to, że jestem gruba, jest to mój ślub i skoro w niczym nie będę dobrze wyglądać (trudno upchać 115 kg w jakieś fajne ciuchy), to chociaż muszę się dobrze czuć. W jasnych kolorach czuję się niekomfortowo. Najchętniej poszłabym w czarnej sukience. Całe życie chodziłam na czarno...

Po drugie: MOJA MAMA

Niektóre z Was pisały, że byłyby złe jakby mama im tak wszystko załatwiła. Ja jestem mojej wdzięczna, bo w ogóle miałam nie mieć przyjęcia po ślubie. Miał być obiad w domu i tyle. Co prawda mieszkamy za granicą ale z kasą jeszcze cienko a rodziców nie chciałam obciążać. To przyjęcie, które zorganizowała moja mama jest częścią prezentu ślubnego dla nas. W związku z tym jest rezerwacja zrobiona w USC a my jak tylko przyjedziemy mamy iść z aktem urodzenia M. i podpisać te wszystkie papiery. Ślub będzie pięć dni po naszym przyjeździe, więc gdybym miała sama to załatwiać, byłoby ciężko. Dlatego właśnie jestem wdzięczna mojej mamie...

No to tyle...

Miłej nocy Vitalijki:*