byla aktualizacja paseczka;(
tak wiec jak w sobote rano waga pokazala 67,2 kg tak po weekendowej rozpuscie 68,4kg;( jaka ja jestem niepowazna w tym co robie, tydzien sie staram a weekend jak odkurzacz pochlaniam wszystko na swojej drodze, niemoge juz sobie z tym poradzic, chcialam lepiej wygladac na weselu znajomych(19.06) a wyjde jak taki wieprz!!! kupilam dzisiaj sobie skakanke, jak narazie 2 serie po 100 udalo mi sie skoczyc, pol godziny orbiego i poranne cwiczonka, aha cm tez poszly w gore;( masakra;(
moje zdjecia a waga ciagle ta sama
tak wiec trzyma sie na 67,2kg i niechce spasc nizej;/ ach nieosiagne chyba nigdy swojego celu;/ milego weekendu, a to po wczorajszej wizycie fryzjerki:)
walka od nowa...
jak to po kazdym weekendzie, wczoraj i w sobote nadrobilam sobie ponad kilogram zbednego balastu;/ dzisiaj opracowalam nowy plan i mam nadzieje ze gdy bede sie go trzymac to schune te kilka kilosow. a mianowicie chce pic szklanke wody przed kazdym posilkiem( dodam ze jak do tad jesli udalo mi sie szklanke przez caly dzien wypic to cud nielubuie wody za to nadrabialam sokami i kola diet ), jesc 4-5 posilkow dziennie w tym koniecznie sniadanko do 2 godzin po obudzeniu, tego akurat sie trzymam, wazenie sie tylko w soboty a nie codziennie bo to jest az chore, no i slodycze na weekend;/ najgorsze sa weekendy bo to co trzymam w tygodniu to na weekendy poprostu psuje;/ no do tego systematyczne cwiczenia,z tym tez raczej niemam problemow czasem tylko mi sie niechce , no i niejedzenie po 19 nie tak jak to bylo na weekend w sobote o 22 pojechalismy do macdonalda a wczoraj w domu futrowalismy do 21;( smutne i przykre;/ tak wiec wstaje i walcze:) milego dnia i duzo sukcesow:)
oj bardzo dawno nic niepisalam...
ale na bierzaco was sledze, z moja dieta roznie, jak ja przestrzegam waga idzie w gore, zalamuje sie i zaczynam zajadac, najgorsze sa weekendy;/ juz do wyjazdu do polski zostalo 18 dni, nieosiagne swojego celu, ale trudno, wedlug analizy na vitalii jesli bede chudla po 0,7kg tygodniowo to do sierpnia 2010 powinnam osiagnac wage 60 kilo, ale mi waga niechce az tak szybko spadac, wogule niechce spadac, niewiem juz sama co ja robie zle, wstaje rano , cwicze pol godzinki, polbrzuszki na motylku i takie tam, potem jem sniadanko i pije kawe ze smietanka, obiad od jakiegos czasu jem szybciej bo okolo 17, grzesze w weekendy i czasem wypije lampke wina czerwonego wieczorem ale przeciez to niepowud zeby nadal krazyc miedzy 67-68kilo;/ aha jeszcze przed obiadem pol godzinki na orbitreku cwicze, moze powinnam wiecej cwiczyc?? niewiem aha i do tego spacery z synem, od 40 minut jak jest brzydka pogoda do nawet 1,5 godzinnych jak pogoda dopisuje, czasem nawet 2 spacerki dziennie:) na przegryzki: krazki ryzowe, jablka, pomarancze, rodzynki, chrupki kukurydziane, pomidory, czaem kawalek banana. buzki i pozdrawiam:*
plakac mi sie chce;(
waga pokazala 67,4kg znowu wiecej o 200gram, a tak sie staram, cwicze codziennie, trzymam dietke, jednynie zjadlam jednego czekoladowego cukierka wczoraj a tak to niegrzeszylam, do tego mam problemy z wc, niewim co mam robic, sliwki niepomagaja, znowu na drugie sniadanko zaczelam jesc jogurt z muslii moze mnie w koncy ruszy, czuje sie jak balon, taka ociezala i do tego mam 1cm wiecej w tali:( porazka, moj maz schudl kolejny kilogram i dla niego wieli szacun:) pozdrawiam i milego weekendu zycze:*
a tutaj synek pomaga mi cwiczyc hehe
waga troszke w dol
wydluzylam dzisiaj swoja sciezke z wagi docelowej z 64 na 62kg, przy moim wzroscie to bedzie juz prawidlowa bo niestety przy 64 kg nadal nadwaga bedzie;/ milego weekendu
caly tydzien niepisalam , przepraszam ale to z
braku czasu:)
dzisiaj bylo wazenie i waga pokazala 67,8kg:):):) o cale 1,2kg mniej niz w zeszlym tygodniu, super, jeszcze 3,8kg do osiagniecia mojego puierwszego celu:) a to moje postanowienia:
1.05.2010- 67kg
8.05.2010 -66,5kg
15.05.2010 -66kg
22.05.2010- 65,5kg
29.05.2010- 65kg
5.06.2010- 64,5kg
12.06.2010- 64kg i wtedy osiagne swoj pierwszy cel cyli wage sprzed ciazy:) wtedy moim nowym celem bedzie 60 kilo a nastepnie 56kg a tyle to juz 5 lat niewazylam ale sprubowac warto:)
zas jesli chodzi o mojego meza to w tym tygodniu wazy o 3,2kg mniej ale sie ciesze waga dzsiaj pokazala 119,8kg a jak zaczynal to bylo juz 128kg takze sukces jest:) milego dnia:)
maly spadek, tylko o 200g
ale zawsze cos, chociaz mialam nadzieiej ze wiecej mnie ubedzie, bo niegrzeszylam w tym tygodniu za bardzo ale trudno raz na wozie raz pod wozem. w sumie patrzac od poczatku odchudzania na vitalii czyli od wrzesnia spadlam 7 kilo, -4cm z szyi; 0cm w ramieniu; -7cm w piersiach; -11 w talii; -3 w biodrach; -2cm w udach; -1cm w lydce. a cwicze praktycznie codziennie, z rana moje poranne cwiczonka okolo 20 minut i pozniej pol godzinki na orbitreku, zazwyczaj przebiegam na nim 10 km lub nieco ponad. udanego weekendu , aha zapomnialam pochwalic mojego meza ktory w tym tygodniu odnotowal spadek -1,6km i -2cm w brzuszku. papa
załamka, jestem o niczego;/
chodzi o te chore weekendy, jem wtedy az pekam normalnie, wczoraj tez tak bylo obzarlam sie jak prosiak az zoladek mnie bolal, a na wadze kolejne 400g do przodu, ja chyba nigdy nieosiagne swojego celu;/ plakac mi sie chce, do tego moj orbitrek sie psuje,a jak on juz sie wykonczy to co zrobie?? masakrra, z reszta te cwiczenia i tak mi niedaja. jestem zalosna;/