Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 lutego 2011 , Skomentuj

witajcie !

Wróciłam z urlopu cała, zdrowa, nie połamana!!! Było przecudownie, fantastycznie, fenomenalnie!!!

Dużo chodzenia po okolicznych górach, dużo jazdy na nartach, duzo ruchu ale też dużo niezdrowego jedzenia : chleb z nutellą, pizza, oscypki z grilla (mniam ), cukierki, piwo... uff dużo tego było. Ale naprawdę warto.

Teraz będzie bardzo dietetycznie bo poszalałam w Karpaczu i niestety mocno konto osłabiłam   :(((. Dobrze, że luty krótki.

W pracy spoko, jakos dałam radę, chociaż w czwartek przed urlopem było tragicznie : potwornie się czułam, gorączka, osłabienie a tu muszę jeszcze swoje odwalić. Na szczęście do niedzielnego wyjazdu było już duużo, dużo lepiej.

Dzisiaj moja córcia ma urodziny!!! w sobote wyprawiam jej imprezę z tortem i wyjściem na lodowisko.

Szkoda, że już po urlopie, ale wypoczęłam, nabrałam sił i chęci do pracy. Zuza (nasz zwierzak ) też przeżyła pod opieką szwagra, nawet sie podtuczyła, ale była wczoraj trochę na nas obrażona. Teraz musimy wszyscy wrócic do kieratu niestety...

Dobra to tyle, jak będę miała czas to wstawię fotki a teraz spadam do pracy...

3 lutego 2011 , Komentarze (1)

A więc się rozchorowałam na całego. Czuję się słaba, ledwo siedzę w pracy (ale siedzę bo pani kierownik ani mysli się nade mną ulitować - nikt nie jest w stanie mnie zastąpić), do tego mam jakieś zawroty głowy i zaczyna się katar. A w niedzielę wyjazd... Boże nie wiem co robić. Idę po pracy do lekarza chociaż nie wierzę, żeby mi pomógł.

Menu : byle co , po owsiance rano mnie zemdliło, później zjadłam kawałek bagietki, ale też mnie zemdliło, teraz jestem w trakcie grapefruita.

                                                 Nienawidzę chorować

2 lutego 2011 , Skomentuj

A więc mam grypę. Zachrypłam bardzo bardzo, ale oczywiście siedzę w pracy, gdyż jestem niezastąpialna w mniemaniu mojej pani kierownik. Kręci nosem na mój urlop, bo to nasze pierwsze skonsolidowane, wszystko się pierniczy, ale mam nadzieję, że jednak puści mnie.

Wczoraj zainspirowana zdjęciami jednej z vitalijek zrobiłam sobie pyszny deser, zdrowy jak najbardziej: czerwony grapefruit, pomarańcza, starta gorzka czekolada i herbatnik - mmmm pyszności. Nareszcie coś pysznego i zdrowego.

menu na dzisiaj:

owsianka, kawa

twarozek biały

warzywa na patelnię po grecku

grapefruit, pomarancza, starta gorzka czekolada, herbatnik

activia

kawa, woda z miodem i cytryną, herbata, polopiryna S, rutinoskorbin, syrop na kaszel - hurtowe ilości.

Jak ja nie lubię być chora, nienawidzę tego!! Odseparowałam się od PiW, bo lepiej, żebym tylko ja była chora, no nie... a mieliśmy korzystać z uroków tego, że jesteśmy we dwoje tylko. No coż, jak się pierniczy to w każdej dziedzinie.

1 lutego 2011 , Komentarze (1)

Jaaaa już luty, o szok.

Męczy mnie jakiś kaszel od wczoraj, cholera jeszcze mi tego potrzeba, żebym się rozchorowała na wyjazd.

Zakupiłam wczoraj nowe buty na wyjazd, 20 minut stałam w sklepie i medytowałam - kolor camel czy granat. w końcu wzięłam camel bo lepiej wyglądały. Po powrocie do domu zdecydowałam, że dzisiaj wymienię na granat, bo nie rzuca się w oczy. Ostatecznie jednak zostaje camel. Nie ma to jak być zdecydowaną, haha

Moje menu:

-owsianka z pomarańczą i rodzynkami, kawa

- kaszka manna waniliowa, jabłko, activia

- sałatka z sardynek, jajek i twarogu

- resztka spagetti

- kawa, pomarańcza

- surówka, szynka żółty ser

A wczoraj z PiW skończyliśmy szampana różowego, pyszny był...

W pracy trochę zamieszania, mam nadzieję, że skończę wszystko co zaplanowałam i będę mogła cieszyć się urlopem.

 

31 stycznia 2011 , Komentarze (2)

Czy tylko mi coś tu nie działa, czy to normalne, że kiedy chcę dodać wpis do pamiętnika to muszę się kilka razy logować?

weekend minął mi nawet nie wiem kiedy - sobota w podróży do południa, niedziela w podróży od południa. Dziecko u dziadków nad morzem, a my z PiW mamy wolną chatę...

Odechciało nam się podróży do Sharmu, poczekamy aż egipcjanie okrzepną po rewolucji. a nigdzie indziej nie chcemy jechać.

Wracam na drogę cnoty czyli diety. Od pieczywa czuję się jakoś nie bardzo, ciężko i jakbym się wypchała trocinami.

moje menu:

- musli z owocami świeżymi, kawa

- twarożek lekki - 1 opakowanie, jabłko

- surówka z sałat, pomidora, ogórka, papryki i vinegretu, do tego mięsko z wędzonego kurczaka

- spagetti z makaronem pełnoziarnistym

-activia do picia, woda z cytryną, sok jabłkowy, herbata ze słodzikiem, kawa

- sałatka z makreli, jajka i twarogu

No i odliczam już dni do Karpacza - zostało 6 dni.

A tak wogóle to trochę się źle czuję, boli mnie szyja - dziwne nie, a kiedy opuszczam głowę to mam zawroty i robi misię niedobrze. Nie wiem czy sie martwić tym czy to tylko zbieg okoliczności.

 

28 stycznia 2011 , Skomentuj

dziś prawa noga i trochę więcej dobrego samopoczucia. Sama nie wiem czemu raz czuję się jak szmata a raz jak ktoś lepszy.

Dziś PiW ma urodziny.

Wczoraj wieczór niezbyt dietowy : 1 cienka biała kiełbasa i 4 malutkie paróweczki dla dzieci. Tak wię c wczoraj dzień kiełbasiany miałam.

PiW wczoraj nie wytrzymał tej arystokratycznej atmosfery, wychodząc dostalam, później jeszcze sms. Nie mam siły on mnie zawsze rozwala takim zachowaniem, że nie mam sił się gniewać. A później znów coś tak przywali... dobra nie smęcę już, w końcu to piątek, trzeba się cieszyć z wolnego, zwłaszcza,że odwożę dziecko do dziadków.

Moja dieta to właściwie nie dieta, dlatego po powrocie z ferii znów przechodzę na I fazę SB, bo najlepiej mi służyła.

Dzisiaj znów bułkowo-bagietkowo ( z powodu bólu brzucha- na szczęście już przechodzi)

- musli, kawa

- activia, fitella tropikalna, jogurt pieczone jabłko, herbata

- jabłko, 2 małe, cienkie kromki bagietki z sałatą, serem light i pieczoną piersią z kurczaka, sok jabłkowy - 300 ml

- taka sama kanapeczka jak wyżej

- miseczka barszczu czerwonego z warzywami i piersią kurczaka

- jajko gotowane, szynka drobiowa, sałata

- kawa z mlekiem 0.5%

Sobota i niedziela w drodze, ale mama też na diecie więc będzie okazja coś dietetycznego u rodziców zjeść. A w podróży to różnie moze być... i drożdżówka sie moze przydażyć. No muszę się ogarnąć.

Koniec z tymi okropnymi czekoladami, zaczynam jeść warzywa, morza warzyw, oceany warzyw

 

 

27 stycznia 2011 , Komentarze (2)

Lewa noga z wyrka i samopoczucie w dół. Znowu spadam... Zrobiłam wczoraj listę postanowień na rok 2011 ( wiem, wiem późno...lepiej późno niż później).  Znalazło się na niej : odchudzanie, a jakże, chociaż nie mam już sił, wiara i zaufanie tylko do siebie, nie uleganie emocjom. Chcę zbudować wokół siebie mur, żeby nikt już nie mógł mnie niczym zranić, żeby nic i nikt nie ładowało mnie w doły.

Z PiW jesteśmy ostatnio w arystokratycznych stosunkach, tzn. chłodno ale uprzejmie, żadnych emocji, krótkie wymiany zdań na ogólne tematy. Nie jest mi za dobrze w takim stanie, ale przynajmniej już nie analizuję co PiW chciał przez to powiedzieć, co miał na myśli, już nie rozkminiam wieczorami co ja źle powiedziałam... Jak w piosence Nosowskiej : usychanie tkanek, moich.

dietowo raczej nie jest bo walczę dalej z moimi kicham, to już 4 ty dzień z bólem, skończyła się nospa, a kichy dalej skręcone.

Więc:

-musli, kawa

- kaszka manna lub owsianka, jabłko

- bułka z ziarnami, serek z szynką topiony

- barszcz czerwony

- ??? najlepiej coś  na sen

Dziś wywiadówka u córki, nie chce mi się iść ale cóż. wstydzić się nie będę ma średnią 5.8. To chociaż jakiś plus.

I wcale już się nie cieszę z wyjazdu. Przeszło mi, być moze powiem w domu, że nie dostałam urlopu i zostanę sama, żeby umartwiać się, bo to lubie najbardziej. Oto cała prawda : kocham być nieszczęśliwa. oto cała prawda o mnie.

26 stycznia 2011 , Komentarze (1)

Dziś wstałam prawą nogą, więc postaram się nie narzekać.

Jako, że od poniedziałku cierpię na kolkę jelitową (jest takie coś?) to dzisiaj nie dietkowo :

-musli, kawa

- activia do picia, owsianka nestle (sernikowa), jabłko

- bułka zwykła, serek topiony z szynką, sok jabłkowy 300 ml

- naleśniki 3 szt.

-pokrojone brzoskwinie, ananasy, kiwi - 1 mała miseczka

- jajecznica, ser żółty

Moje dolegliwości zaostrzają się gdy jem surowe warzywa, więc sałatka z kiełków, pomidorów, ogórka i różnych sałat ostała w domku. Powinnam zrobić gastroskopię niestety to badanie jest dla mnie nie do zaakceptowania więc męczę się dalej.

Wczoraj wieczór też nie był zbyt dietkowy, były brzoskwinie i ananasy, małżonek przywiózł mi twistera z kfc, którego pozarłam w ramach kolacji.

Jakby tego było mało rozwaliłam sobie wczoraj podeszwę w emu  i muszę zakupić nowe buty na wyjazd.

W sobotę zawożę córkę do dziadków na tydzień, mam nadzieję, że nic się po drodze nie stanie i szczęśliwie dojedziemy. A od 6 lutego wymarzony Karpacz i wymarzony urlop. Jeszcze tylko wyprowadzę sprawy bieżące w pracy, przeżyję biegłą na bilansie rocznym, zrobię swoje do konsolidacji i.... WOLNE. Już nie mogę się doczekać.

25 stycznia 2011 , Komentarze (1)

 Tak się dzisiaj czuję. Znów zaliczam zjazd w dół i coraz częściej mi się to zdarza. Po prostu mam dość tego udawania : dzien dobry, dobranoc, co w pracy?", pytań, które zadaje się tylko po to, żeby coś powiedzieć, żeby nie milczeć.

Dokładnie to o mnie. Jestem permamentnie smutna, w ciągłej nieustającej depresji, raz mniej zdołowana raz bardziej. Mam dość w moim życiu kompromisów, udawania, grania, zabiegania. a to wszystko przecież to są elementy bycia we dwoje. Nie nadaję się do życia w normalnym społeczeństwie, w rodzinie. Ja powinnam byc sama. Myślałam, ze moje nastroje to wyni choroby, leczę się od roku, w pewnym momencie widziałam poprawę, teraz znowu wracam do punktu wyjścia. Nie potrzebuję bliskości, fizycznego kontaktu... nie czuję potrzeby przytulania się do faceta, całowania, kochania. Tak, tak wiem, to dziwne, ja się nie staram, mój mąż to olewa, przestał zabiegać, żyjemy jak brat i siostra. Smutne to i nie wiem, czy tak się kończy miłość czy to jest normalne, że przestajemy pożądać siebie nawzajem?

Póki co to :

-musli, kawa

-fitella, jogurt, jabłko

-3 roladki z sera, sałaty, szynki i ogórka

- kasza jęczmienna, gulasz, buraczki

Tak naprawdę, to zaciełam się w tej swojej diecie, nie chudnę i mam tego dość. Mam dość życia, dość diety, i siebie samej

24 stycznia 2011 , Komentarze (1)

dziś już mi lepiej, psychicznie czuje, że powoli staję na nogi. a więc

- dziadek ma prawdopodobnie salmonellozę ( dziś wyniki z posiewu)

-małżonek grzecznie po meczu wrócił, trzeźwy

- zarezerwowaliśmy już nocleg na pobyt w Karpaczu (cieszę się na to, będzie kicha jak szefowa nie da urlopu)

- kupiliśmy kurtki i spodnie na narty

To co mnie martwi:

- jak Zuza zniesie nasz wyjazd ( zostanie sama w chacie, będzie do niej przychodził brat męża, zeby ją wypuscić na troche i dać jej jeść)

- zastój dietowy a wręcz niepohamowany apetyt

Menu:

-musli, kawa

- owsianka nestle, jabłko, herbata

-surówka, roladki z żółtego sera i szynki z indyka - 2 szt.

-obiad : kasza jęczmienna, gulasz z szynki wieprzowej, tarte buraczki

- kolacja : cienka biała kiełbaska, surówka

Poza tym nieustająco mam mało czasu na ćwiczenia, po prostu jestem leniem, ot co.