Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem normalną dziewczyną, interesuję się właściwie wszystkim po trochu, od języków obcych (uczę się francuskiego i angielskiego), po chemię, biologię i historię. Lubię też uprawiać sport, kocham siatkówkę, lubię biegać, ćwiczyć i ogólnie czuć pracę mięśni. Za to nie cierpię wfu, bo mam brzydkie oceny i ogólnie wkurza mnie nauczycielka. Nie zależy mi na utracie kilogramów, chcę tylko mieć twardy i płaski brzuszek oraz zgrabne nogi. ;)))

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25106
Komentarzy: 194
Założony: 4 listopada 2009
Ostatni wpis: 1 lipca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
NiepoprawnaIdealistka

kobieta, 29 lat, Bremerhaven

167 cm, 69.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 sierpnia 2010 , Komentarze (3)

Cześć!
No więc wczoraj pojechałam na tą imprezę, co się zwie reagee festival. :)

Jezu, dziewczyny nie spodziewałam się, że będzie tak fajnie! :) Wychodząc z domu, w krótkich spodenkach i bluzce bez rękawów, myślałam, że wrócę o 22. Na szczęście wzięłam klucz, bo okazało się, że wróciłam dużo, dużo później.
Ogólnie miałam tam być z ludźmi, którzy zmyli się o 21. Potem poszłam do kolegów i koleżanek, cały czas się śmialiśmy, ale ja nie widziałam pana B. - próbowałam sobie wmówić, że mam się bawić bez niego, ale on cały czas był w mojej głowie i wyobrażałam sobie, że całuje się z jakąś dziewczyną...
I nagle go zobaczyłam, z jego kolegą. Pytali się mnie czy składam się z nimi na taksówkę. Ale nie miałam kasy, więc poszli dalej, a ja byłam jeszcze bardziej smutna... Myślałam, żeby jechać do domu, a tu sms od niego, czy mam odwóz, a jeśli tak to czy mogę załatwić. Napisałam, że jest jedno miejsce, a już za chwilę on do mnie przyszedł. ;) I resztę wieczoru spędziliśmy razem, odłączyliśmy się od nich, przyszedł mój kuzyn, który załatwił jeszcze inny odwóz, gadaliśmy i śmialiśmy się. W domu byłam o 2.30. ;)))
Było cudownie. ;)


Jeśli chodzi o sprawy dietkowe - w sierpniu chcę odpocząć od ciągłego liczenia kalorii jak już mówiłam. I na razie mój plan dnia wygląda tak:
9.00 - śniadanie (chyba, że mi się tak szybko nie chce wstać, to jem o 11, ale za to nie jem drugiego śniadania), zazwyczaj są to płatki wymieszane z jogurtem, mlekiem, otrębami itd.
11.00 - drugie śniadanie, zazwyczaj kisiel, owoce lub coś w tym stylu
13.00 - obiad
15.00 - podwieczorek, i tu jem coś słodkiego lub owoce - nie chcę rezygnować ze słodyczy
17.00 - kolacja, staram się, żeby to było białko, ale często jem węglowodany, no ale cóż
Ćwiczę jak mi się chce. Zważę się, jak mi się skończy okres, i jeśli będzie trochę za dużo, to zmienię pasek i postaram się wprowadzić więcej ruchu. :)
Dodatkowo chcę już powoli przygotowywać się do olimpiady historycznej. Tak, tak, kocham historię. Muszę opracować conajmniej 5 tematów - najstarsze dzieje człowieka, cywilizacje bliskiego wschodu, starożytny izrael i cywilizację grecką i rzymską. To do końca wakacji. :)
Miejmy nadzieję, że się uda.
Dziś wyszło mi jakoś długo. :)
Trzymajcie się dziewczynki. ;***

7 sierpnia 2010 , Komentarze (4)

Cześć Dziewczynki! :)
Wróciłam i będę już w domu do końca wakacji, więc w końcu będę tu regularnie pisywać. :)
Nie wiem ile ważę, nawet nie sprawdzam wymiarów, bo mam okres. ;| Nie liczyłam kalorii - jadłam co chciałam, ale w małych ilościach. I szczerze? Podobało mi się to. :) I do końca sierpnia nie zamierzam katować się liczeniem kalorii - będę jeść to na co będę mieć ochotę, ale w małych ilościach. :)
W domu byłam już wczoraj, ale nie miałam czasu napisać, bo znajomi wyciągnęli mnie na reagee festival (ja nie słucham takiej muzyki, oni też nie, więc pewnie dlatego nawet nie doszliśmy pod scenę).
Oczywiście był pan B. Z nim spędziłam większość wieczoru, gadałam z nim i w ogóle. Po koloniach jakoś tak bardzo się zakolegowaliśmy i zżyliśmy.
I jeśli mam być szczera - już wolę jego przyjaźń, niż jakbym miała w ogóle z nim nie gadać, bo tylko tak by mi się udało o nim zapomnieć. Od dwóch lat prawie codziennie piszemy na gg, conajmniej 2 godziny (czasami jak siedzę na kompie do 2 w nocy to potrafimy przepisać 4 godziny - od 22 do 2). I chyba się uzależniłam od niego. Jak nie piszę z nim jeden dzień to od razu coś jest nie tak. Jak go nie ma na gg w "naszych" godzinach, tzn. od 20-21 to od razu coś we mnie gaśnie - sprawdzam czy jego najlepszy kolega jest na gg a jak nie ma - to wiem, że są na dworze... Chyba mam obsesję.
Trudno, nie odkocham się. Może z czasem on w końcu zauważy, że nadaję się na dziewczynę, albo może spotkam kogoś, kto pozwoli mi zapomnieć.
I jeszcze wrzucam zdjęcie przed reagee festivalem - nie przerabiam nawet go. ;)

Dziś kolejny dzień reagee, ale nie wiem czy będę miała z kim jechać. ;(
A chciałabym, szczególnie, że pan B. powiedział mi, że "fajnie by było jakbym na chwilę z nimi pochodziła". ;D
No nic kończę i idę poczytać co tam u was. ;))
Trzymajcie się;****

30 lipca 2010 , Komentarze (2)

Znowu wszystko zawalam! :(
Wszystko przez niego... Ehhh...
Wyjeżdzam jutro nad morze, więc kolejne parę (paręnaście?) dni mnie tu nie będzie.
Trzymajcie się dziewczyny, bo ja nie umiem :(

27 lipca 2010 , Komentarze (4)

Cześć!
Zmieniłam zdanie - kocham vitalię i to zbyt duża kara, by nie pisać tu przez tydzień, jeszcze kiedy ja mam tyle do opowiedzenia Wam!
Stanęłam dziś rano na wagę. Może to dziwne, ale wczoraj zobaczyłam dokładnie 55,8 a dziś... 54,1. Wczoraj już się ograniczałam, ale nie liczyłam kcal. Dziwne...
Sprawdziłam swoje wymiary.
udo - 53 cm (+1)
łydka - 36 cm (bez zmian)
talia - 66 cm (+3)
Nie jest źle. :) Dziś już bardzo grzecznie, zaczynam 2 dzień niejedzenia słodyczy. :)
W ogóle rodzice zaproponowali mi wyjazd w sobotę nad morze... I chyba pojadę z nimi, bo w mieście nie ma nic do roboty. Jeszcze muszę się zastanowić nad tym. Bo boję się, że znowu utyję...
To tyle dietkowych spraw.
Jeśli chodzi o wyjazd do Włoch - było cudownie, naprawdę!
Cały czas byłam obok pana B. - byłam taka szczęśliwa...
Teraz tylko chcę o nim szybko zapomnieć, więc nie będę o nim pisać.
Jadłam codziennie około 2500 kcal. Śniadanie to był szwedzki stół, więc było grzecznie. Obiad i kolacja składały się z trzech dań - przystawki (jadłam zazwyczaj jakiś owoc), danie główne, którym ZAWSZE był makaron z sosem (2 razy dziennie makaron - a potem wyglądam jak wyglądam ;D), a drugie danie to zazwyczaj było mięso + ziemniaki, ryż lub coś innego.
Teraz wrzucę parę zdjęć i lecę ćwiczyć. ;)
Trzymajcie się dziewczynki ;***



ja z chłopakami - tego po środku nie cenzuruję, bo to jakiś Włoch, którego nawet nie znam i nie wiem czemu jest na zdjęciu xD

na plaży, dziwnie tu wyszłam...

z kolegą ;)
to tyle, bo więcej zdjęć swoich nie mam ;)

26 lipca 2010 , Komentarze (3)

Boże dziewczyny wróciłam!
Było cudownie!
Niestety minimum dwa razy dziennie był makaron. Do tego lody włoskie codziennie po śniadaniu i kolacji. I pizza. I chipsy i czekolada, czasami o północy.
Efekt? Dwa tygodnie i plus 3 kg.
Dziś rano na wadze 56 kg.
Napiszę za tydzień.
To moja kara.
Ale mimo to jestem szczęśliwa i nie żałuję!
Idę nadrabiać zaległości w waszych pamiętnikach!

15 lipca 2010 , Komentarze (3)

Cześć!
Nie uwierzycie! Wstałam dziś, wczołgałam się na wagę a tam... 53,1! Jestem przeszczęśliwa! :)
Za chwilę mam wyjazd, więc wybaczcie, że nie zdołam odpisać na Wasze komentarze do poprzedniej notki. ;) Ogólnie to bardzo dziękuję Wam. ;** Nie wiem co bym bez Was zrobiła...
A więc ruszam do Włoch.
Trzymajcie się dietkowo i udanych wakacji ;***
Wracam za dwa tygodnie. :)

14 lipca 2010 , Komentarze (7)

Cześć dziewczynki!
Waga dziś 54,0. Plus jeden centymetr w udzie... Reszta wymiarów bez zmian. Miałam jechać do Włoch szczuplutka z wagą 53 - nie pojadę. Dzięki kilkudniowemu obżarstwie. Trudno, zepsułam. Jutro wyjeżdżam, więc nie da się już nic zrobić. I tak dużo zrobiłam dla siebie.
Wydaje mi się że zajadam problemy. Gdyby nie rodzina to byłaby sielanka. Czasami w myślach określam moją rodzinę "patologia", mimo że to chyba lekka przesada, ale ja naprawdę nie wiem jak nazwać to co się dzieje u mnie w domu. :(
Moi rodzice ciągle się kłócą, mój tata nie ukrywa przed nami, że ma kochankę. Niby mówi to na żarty i mama też chyba myśli, że to żarty, ale ja czytałam jego smsy (wiem, że nie powinnam)... Z kolei moja mama ciągle chodzi i narzeka na mnie. Jaką to jestem niedobrą córką, że przeze mnie i moją siostrę szybko umrze... To naprawdę dobija.
Niby mamy dużo pieniędzy - mam na wszystko co chcę, ale nawet nie wiecie jak muszę się prosić o kasę. Tego nienawidzę najbardziej. Przykład? Jadę na basen z koleżankami. Koleżanki dostają od rodziców 10-15 złotych, żeby mogły sobie kupić coś do jedzenia. Ja dostaję 6,50 (4 złote na autobus w dwie strony, a 2,50 na wstęp). Czasami nie dostaję. A ostatnio tata kupił jakieś lody po 5 złotych jeden kubek, tylko dlatego, że sąsiadka (której nie lubi i ją obgaduje) przyszła na kawę. Jeśli chodzi o ubrania - muszę sama sobie zbierać kasę (święta, babcia, urodziny, dzień dziecka itd). Na szczęście dostaję zwrot z biletu miesięcznego ze szkoły (50 złotych), oni o tym nie wiedzą, więc nie narzekam. A wiem, że rodzice mają kasę - mój tata cały czas kupuje sobie nowe buty z nike albo inne ''fajne'' rzeczy, którymi może szpanować przed sąsiadami.
Jeśli chodzi o wyjazdy to tutaj muszę przyznać rację - byłam w ciągu czterech miesięcy w Francji i jadę do Włoszech. Ale nawet nie wiecie jak mi to wypominają... Czasami mam takie wyrzuty sumienia, że jadę na te kolonie...
Mimo wszystko ich kocham.
No i największy problem to moja siostra. Ma dopiero 12 lat, a już pije, wciąga tabakę i potrafi tak wszystkimi manipulować, że zawsze wychodzi na jej... Ona zawsze jest lepsza, mimo że ma dużo niższą średnią ode mnie (jest dopiero w podstawówce), dostaje więcej kasy od rodziców, może dłużej grać na kompie. I normalnie w domu przeklina. Jak ja raz to zrobiłam to dostałam szlaban na dwa dni... Często się z nią biję - właściwie to tylko w swojej obronie, ale zauważyłam ostatnio, że stałam się przez to bardzo agresywna. :(
Dziś ostatni dzień, kiedy jestem w domu. Wiecie jak moja rodzinka mnie "żegnała"? Pojechaliśmy rano na zakupy, poprosiłam tatę, żebyśmy pojechali do biblioteki, bo chciałam wypożyczyć książkę. A moja mama, że ona jedzie dziś z siostrą na miasto to mi wypożyczy. Pytam "obiecujesz?". I obiecała. Potem chciałam napisać notkę, ale siostra cały czas siedziała na kompie. Jak pojechała z mamą na miasto wzięła ze sobą kabel od internetu... Wróciły bez mojej książki... A przecież mama mi obiecała.... :( Nawet pisałam jej smsa, żeby nie zapomniała...
I znowu awantura, kłóciłyśmy się we trzy, siostra zrobiła mi pięknego siniaka na nodze.
Przez te awantury staję się nerwowa, płaczliwa i bardzo agresywna. Dziś przez chwilę miałam ochotę strasznie pobić moją siostrę, ale się uspokoiłam.
Cieszę się, że jutro jadę, chociaż sama nie wiem... Pan B. mnie olewa.
Czuję się okropnie i cały czas płaczę. :(
Mam nadzieję, że u Was jest lepiej.
Trzymajcie się ;***

12 lipca 2010 , Komentarze (1)

Cześć!
Wczoraj znowu miałam wieeelkiego doła z powodu pana B. Zauważyłam, że woli moją koleżankę, która jedzie też z nami do Włoch w czwartek... Odechciało mi się tam jechać....
To miały być nasze wspólne kolonie, ostatnie razem... I jak zwykle coś musiało się zepsuć.
No i obżarłam się wczoraj, znowu. Do tego w nocy. Cztery kawałki pizzy, trzy batoniki.Waga dziś 54,2.
Muszę to spalić i się nie załamywać...
Napiszę jeszcze wieczorem lub jutro, a teraz idę spalać, spalać, spalać.
Trzymajcie się dziewczynki ;***

8 lipca 2010 , Komentarze (3)

Cześć dziewczynki! :))
Wczoraj miałam już ograniczać, ale znowu było obżarstwo. Ale dziś już całkiem dietkowo. Ale o tym potem.
Dziewczyny, wiecie co wczoraj zrobiłam? Leżałam w łóżku, wykąpana, czysta, w piżamie i nie umiałam zasnąć. To była chyba pierwsza w nocy. Pisze do mnie pan B. I pytał co robię i w ogóle, odpisuję mu "leżę i się nudzę". A on, że mam do niego przyjść... Zaczęłam pisać, że jest pierwsza w nocy i czy on sobie robi jaja i w ogóle... A on mnie namawiał... xD
I w końcu dałam się namówić, wyszłam o pierwszej w nocy z domu(wszyscy u mnie spali, napisałam im kartkę, że idę do koleżanki do namiotu -> spali już o 22, więc nie wiedzieli o której wyszłam)!
Ja, wzorowa uczennica, z zachowaniem bardzo dobrym i średnią 5,1 zwiałam z domu!
I w ogóle nie miałam wyrzutów sumienia, bo jak szłam to czułam, że w końcu naprawdę żyję! Przez rok szkolny ciężko pracowałam, uczyłam się i w ogóle... Już zapomniałam jaka jestem naprawdę - głupia, najpierw robi potem myśli, ze spontanicznymi pomysłami... Brakowało mi takiej siebie! Bo przez ten rok stałam się nudna... Ale może dzięki tym wakacjom przypomnę sobie jaka byłam jeszcze we wrześniu...
U pana B. było ok - pośmialiśmy się i poszliśmy spać. Leżał koło mnie i mnie trzymał za rękę! Ja znowu się zakochuję! A tego nie chcę, bo wiem, że on nigdy ze mną nie będzie. :(
No ale dość o sprawach prywatnych, to przecież pamiętnik odchudzania.
A więc jadłospis:

Śniadanie: płatki ''zdrowy błonnik'', mleko 0,5%, ogórek zielony, pieczywo ''zdrowy błonnik'' (386,5 kcal)
Drugie śniadanie: płatki "britta", kalafior, jogurt naturalny, ogórek (250 kcal)
Obiad: jogurt zamrożony w zamrażalce (mniam!), kasza z warzywami ''coś na ząb'', kalafior polany jogurtem naturalnym z majerankiem, pieprzem i czosnkiem granulowanym, maca cebulowa (387 kcal)


Podwieczorek: brak! zjadłam za późno śniadanie ;P
Kolacja: miks owocowy ''bolero'', twaróg, 4 kawałki pieczywa chrupkiego ''zdrowy błonnik'' z ogórkiem (310 kcal)

razem: 1333,5

Jeśli chodzi o aktywność:
rano 30 minutowy spacer (97 kcal)
ćwiczenia na brzuch - a6w, 100 brzuszków, 100 nożyc, 50 podciągnięć, rozciąganie brzucha (70 kcal)
300 skoków na skakance (45 kcal)
trening interwałowy z shape (ok. 200 kcal)
rozciąganie
wieczorem spacer na rynek i z powrotem (194 kcal)
razem spalone: około 606 kcal


No i to tyle na dziś, jestem zadowolona. Jeśli chodzi o jedzenie - tylko dziś tak mało, bo wczoraj zjadłam dużo, za dużo. ;)
Pierwszy dzień zaliczony na wieeelki plus. :)
Trzymajcie się dziewczynki ;***

7 lipca 2010 , Komentarze (5)

Cześć!
Ostatnie dni były dniami obżerania się - jadłam wszystko co mi wpadło w ręce. Na szczęście wymiary się nie zmieniły, a waga 53,1 kg.
Za 8 dni Włochy. Tak strasznie na to czekałam...
Przez te wakacje nie chciało mi się liczyć kalorii, jadłam na oko 1600-1800 kcal.
Przez ten ostatni tydzień będę liczyć kalorie. I ćwiczyć! To podstawa.:) Żeby się bardziej zmotywować, będę pisała tu od jutra codziennie swój jadłospis i ćwiczenia, które wykonam. ;PP


Jeśli chodzi o sprawy niedietkowe - jest bardzo, bardzo dobrze. Wczoraj siedziałam u pana B. cztery godziny - siedzieliśmy na kompie i się z wszystkiego śmialiśmy. I w pewnym momencie on powiedział, że mam daremne cycki (idiota, zawsze musi mi dogadać...), ale za to nogi mam "zaje**ste". ;DD W jego ustach to wielki komplement, naprawdę. ;DD
Dziś mam zamiar poćwiczyć tylko na brzuch, może pójdę pobiegać, jak nie będzie padać. :)
I moja największa motywacja:

Eva Longoria <333
Trzymajcie się dziewczynki!! ;***