Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem normalną dziewczyną, interesuję się właściwie wszystkim po trochu, od języków obcych (uczę się francuskiego i angielskiego), po chemię, biologię i historię. Lubię też uprawiać sport, kocham siatkówkę, lubię biegać, ćwiczyć i ogólnie czuć pracę mięśni. Za to nie cierpię wfu, bo mam brzydkie oceny i ogólnie wkurza mnie nauczycielka. Nie zależy mi na utracie kilogramów, chcę tylko mieć twardy i płaski brzuszek oraz zgrabne nogi. ;)))

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25106
Komentarzy: 194
Założony: 4 listopada 2009
Ostatni wpis: 1 lipca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
NiepoprawnaIdealistka

kobieta, 29 lat, Bremerhaven

167 cm, 69.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lipca 2010 , Komentarze (2)



Cześć! :)
Wczorajszy dzień był niesamowicie spontaniczny. Zaczęło się od tego, że cały dzień pod względem diety był na plus, pod względem ćwiczeń też.
O 17 pisze do mnie koleżanka, że mam iść na rynek, bo cała ekipa na mnie czeka. Do rynku mam 30 minut, a kiedy przechodziłam przez przystanek podjechał autobus. A że zawsze pierwsze zrobię a potem pomyślę wsiadłam do niego, bez biletu. Cały rok szkolny miałam przy sobie bilet, a jak nie miałam to kupowałam. Kanarów nie było. Raz mi się zdarzyło, że nie kupiłam - nagle się pojawili. No cóż, 56 złotych, jeśli zapłacę do 7 dni. ;DD Rodzice o niczym nie wiedzą, zapłacę to ze swoich pieniędzy (nie kupię sobie japonek do Włoszech :(( ), ale trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny prawda? ;DD
No i posiedziałam na rynku ze znajomymi ze szkoły i napisał pan B. ... Ci którzy śledzą mój pamiętnik, wiedzą o kogo chodzi. Jego rodzinka wyjechała na tydzień do Egiptu, a że on ma za dwa miesiące osiemnaście lat - zostawili go samego. Jak się później okazało - źle zrobili. I pisał, że mam wpaść...
Wiem, jestem głupia na jego punkcie, ale napisałam mu, że dopiero za 40 minut, bo nie mam czasu. ;DD Te 40 minut strasznie mi się dłużyło. No i przyszłam do niego. Był wielce zdziwiony, że uważam, że nie jest posprzątane, bo on "ogarnął" zanim przyszłam.
Pomogłam mu tam coś i w końcu siedzieliśmy u niego w pokoju i oglądaliśmy mecz. Siedziałam mu na kolanach, bo nie było za bardzo miejsca, cały czas się śmialiśmy, dogadywaliśmy sobie, a on często patrzył mi się w oczy tymi swoimi brązowymi oczkami... On tak każdemu, ale to jest takie słodkie. Cały czas mnie tulił, aż w końcu ułożył źle palec i... wybił go sobie!
Jaka panika nastąpiła... Myślałam, że się popłacze, naprawdę. ;DD Wrzeszczał, że jest złamany i że mam coś zrobić. ;D Próbowałam mu go unieruchomić, ale w końcu stwierdził, że mam zostawić i czytaliśmy na googlach o wybitych i złamanych palcach... ;DD
Naprawdę, trzy światy z nim... ;DD Mam cichą nadzieję, że jeszcze mnie zaprosi przez ten tydzień, w końcu zostało jeszcze 5 dni zanim jego rodzice przyjadą. :)
Mam nadzieję dziewczynki, że u Was dietkowo, bo u mnie przez wczorajszy mecz nie bardzo - była czekolada i żelki, ale w ogóle nie żałuję! ;D
Dziś na wadze w dalszym ciągu 52,5 kg. ;|
Trzymajcie się! ;***

Nie musisz odnosić sukcesów ciągle,
lecz tylko wystarczająco często.

3 lipca 2010 , Komentarze (5)

Cześć Dziewczynki! :)
Z góry przepraszam, że tak mało piszę. ;P Ostatni tydzień wyglądał u mnie tak - 9.00 wstaje, śniadanie, wychodzę z domu. Jadę na basen, wracam i idę na rynek. W domu około 22 i całkiem wykończona idę spać.
Przez ten tydzień jadłam bardzo mało, bo na basenie w ogóle się nie chce jeść. ;/ No ale było dużo aktywności, a waga pokazała 52,5. Mam okres, więc możliwe, że trochę zawyżona. Boję się ile będzie jak okres się skończy. Nie chcę wyglądać jak patyk. :((
Dodatkowo tak 2-4 razy w tygodniu (zależy czy mi się chce) ćwiczę sobie swój wymyślony plan ćwiczeń na brzuszek. Niby powinnam się skupiać na nogach, bo jestem gruchą, ale już trudno. ;PP
No i po tygodniu mój brzuch wygląda tak:

Jestem bardzo zadowolona. :)) Bo kiedyś mój brzuch wyglądał tak tylko rano. :)
Mam 11 dni, żeby doprowadzić się do jakiegoś porządnego stanu, bo za 11 dni Włochy. Do tego czasu chcę jeść 1700 kcal (więcej nie dam rady, dla mnie 1500 to za dużo w taki upał ;PP) i codziennie ćwiczyć, żeby moje ciało ładnie wyglądało. :))
Ogólnie to mam teraz mało czasu na wchodzenie na kompa, więc przepraszam, że Was ostatnio tak zaniedbuję. ;**
Trzymajcie się dziewczynki. ;**

28 czerwca 2010 , Komentarze (4)

Cześć dziewczynki!
U mnie ostatnie 2 dni pod względem diety to porażka. Jadłam co popadło i o której chciałam, ale to dlatego, że wychodziłam o 10 rano z domu a wracałam około 22.30.
I wcale mi to nie przeszkadza, bo wreszcie czuję, że są wakacje! :)
W ogóle ostatnimi czasy jakimś cudem spadło mi trochę z łydki. Teraz to 35,5 cm, a na początku roku było to 40. :)) Wszyscy mówili, że trzeba się przyzwyczaić, że to w genach, ale widać jak się chce to się potrafi. :))


Mieć takie nogi. <3
W ogóle wczorajszy dzień był obfity w komplementy dla mnie. I wiecie dlaczego warto wyrzec się czekolady, chipsów i innych przez pewien czas (bo cały czas to ja nie potrafię ;D)? Bo:
- byliśmy na basenie i kumpela mówiła, że mam idealne nogi (ojjj, to dla mnie wiele znaczy, bo nogi to zawsze był mój kompleks!), bez cellulitu i rozstępów... że nie są ani grube, ale też nie za chude... powiedziałam jej, że jeszcze rok temu było całkowicie inaczej xDD

- koleżanka powiedziała, że mam wspaniały brzuszek i że świetnie by mi pasował kolczyk w pępku (oczywiście nie zrobię, bo się boję), a rok temu inna koleżanka (kiedy chciałam sobie zrobić) powiedziała mi, że powinnam pierwsze trochę schudnąć, bo będzie to wyglądać komicznie ;D
- gdy wracaliśmy moje koleżanki przeprowadziły ze mną ostry wywiad o tym co robiłam, że tak wyglądam ;D to było miłe :)
I teraz gdy pomyślę, że wystarczyło nie zjeść tej paczki chipsów, tej czekolady, której teraz już bym dawno nie pamiętała, to stwierdzam, że było warto. :)
Jestem taka szczęśliwa. :)
A teraz idę poćwiczyć, bo popełniłam przez te dwa dni duuuużo grzechów. ;DD
Myślę, że dwie godzinki ćwiczeń to załatwią, a potem spacer ze znajomymi. :)
Trzymajcie się dziewczynki ;****




Eva Longoria - mój ideał!<3

25 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Hej, hej, hej!
Koniec szkoły, a ja obżarłam się dziś jak (za przeproszeniem) świnia. xD No ale jakoś mi to nie przeszkadza, bo mam wyjątkowo dobry humor. Zaczęłam ostatnio słuchać sobie punk rocka, ale takiego łagodnego, typu every avenue. :) I jakoś mi to poprawia humor. ;DD
Od jutra zaczynam ostrą stabilizację i codzienne ćwiczenia. Było bez wpadki przez tydzień (dla mnie to sukces xd), więc nie zamierzam jutro jeść mniej tylko normalnie, 1500 kcal. xD
I zaczynam ćwiczyć, w joy'u znalazłam fajne ćwiczenia na podniesienie biustu, żeby wydawał się większy (a mi się to przyda... xd).
Mam mało czasu, więc codziennie tylko wchodzę i czytam wasze pamiętniki. :))
Zostało 20 dni do Włoch.
Jeśli chodzi o Konrada - niby jest ok, ale to chyba nie wyjdzie... Ale nie będę się załamywać. Olewam to. :))
Zaczynamy wakacje! :)
Trzymajcie się dziewczynki ;***

22 czerwca 2010 , Komentarze (3)

Cześć! :))
Dziś rano waga pokazała 52,2. ;| Nie chcę być aż tak chuda... Od soboty 1600 kcal. ;PP Bo jak na razie jestem na 1500 i szczerze mówiąc to dla mnie bardzo dużo, szczególnie, że większość rzeczy, które jem to warzywa, które mają mało kalorii.
Wymiary nie uległy zmianie, niestety. Moim kompleksem są łydki, gdyby nie one byłabym w pełni szczęścia. 36 cm... Spadło już 4 cm, to te 2 też spadną! Muszę się za to wziąć, bo mimo że jestem zadowolona z moich ud, to łydki psują cały efekt, przez nie moje nogi wyglądają tak masywnie. ;|
Poszukam czegoś na necie, żeby do Włoch stracić chociaż 0,5 cm. Wiem, że łydki są najgorsze, więc na cuda nie liczę. ;PP Może we wrześniu będzie te 34 cm. :)
W ogóle ostatnio odkryłam przepyszne zupki. Może ktoś kojarzy, nazywają się "Coś na ząb". Są idealne dla mnie, szczególnie w tygodniu, gdy przychodzę ze szkoły i muszę zjeść te 400 kcal na obiad, a nie mam czasu, bo za pół godziny lecę na miasto. :))


Bardzo je lubię, ale wiadomo, że pewnie to sama chemia, więc jem tylko jak naprawdę muszę. :)) W końcu zdrowie najważniejsze. ;)

A tak po za dietką: piszę z tym Konradem, a wczoraj się z nim spotkałam. Jest naprawdę fajny, ale wydaje mi się, że kręci go więcej dziewczyn niż ja... Szczególnie, że dziś na jego profilu na fotce widziałam, że dużo dziewczyn na niego leci. ;| Więc na razie sobie nic takiego nie wyobrażam - pożyjemy zobaczymy.

Trzymajcie się dziewczynki ;***

20 czerwca 2010 , Komentarze (4)

Cześć dziewczyny!
Byłam dziś na Dniach Wodzisławia - z koleżankami i z panem B. Pan B. zaczął całować na moich oczach moją koleżankę. Nie będę już o nim pisać. Chce jak najszybciej o nim zapomnieć.
I upiłam się! Wypiłam 2,5 piwa. Wiem, jestem głupia. A ponieważ nigdy nie piję, to mi wystarczyło! Miałam wspaniały humor, aż w końcu podszedł do mnie taki Konrad, też niezbyt trzeźwy. I przez te trzy godziny gadałam z tym Konradem, przytulaliśmy się. Cały czas trzymał rękę na moim ramieniu. Nawet przy swoich znajomych! On ma bardzo podobny charakter do mnie, strasznie dobrze mi się z nim rozmawiało i w ogóle. :))
Chciał mnie nawet pocałować, ale na szczęście nie wypiłam aż tak dużo i nie pozwoliłam mu (chociaż tak bardzo chciałam! ;D). Gdybym mu dała się pocałować to pewnie byłaby znajomość na jeden wieczór.
I wiecie co? Mimo że znam Konrada jeden dzień to w pewnym sensie mam nadzieję na coś więcej... Bo gdy tak myślę, to może ta cała szopka z panem B. była dlatego, że mi brakowało czyjejś bliskości?
Napisał mi teraz wiadomość na dobranoc. :)) Proszę trzymajcie kciuki, żeby się udało.
Trzymajcie się dziewczynki ;***

19 czerwca 2010 , Komentarze (7)


Poddający się - nigdy nie wygrywa,
wygrywający - nigdy się nie poddaje.


Cześć dziewczynki!
Wczorajszy koncert to była totalna porażka. Miałam jechać z panem B. - byłam taka szczęśliwa. Pochwaliłam się koleżankom i przyjaciółkom. Jeszcze w busie pisał mi, że czeka na mnie na pksie. Wychodzę z autobusu, radosna i szczęśliwa - nie ma go.
Piszę mu smsa. A on pisze, że mam przyjść na "giewont" (takie miejsce). Moja kobieca duma nie pozwoliła mi tam iść.
Napisałam mu, że jestem na pksie, nigdzie się nie ruszam i ma po mnie przyjść.
Nie przyszedł.
Myślałam, że się tam przy wszystkich rozpłaczę.
Parę minut później przyjechały moje koleżanki i poszłyśmy pod scenę. Niby chciałam się bawić i w ogóle, ale nie umiałam. Było mi źle i chciałam iść do domu.

Godzinę później on mi pisze smsa, że mam przyjść pod kawiarnię. Chciałam mu napisać, że ma spadać. Ale z drugiej strony chciałam go zobaczyć i poszłam. Ale jestem głupia.
No i poszłyśmy z nim na "giewont" gdzie byli jego koledzy.
Wszyscy tam pili (ja nie), potem poszliśmy pod scenę. On poszedł gdzieś, mówiąc, że zaraz przyjdzie. Ale nie przyszedł...
Potem go znowu spotkałam - i znowu mnie olał.
Na szczęście trafiłam na moich znajomych, którzy zaciągnęli mnie pod scenę. Na początku nie chciałam się bawić, ale w końcu tańczyliśmy i śpiewaliśmy aż do 23.

A on znowu do mnie napisał, przepraszał i w ogóle... Dziś są dni Wodzisławia, na które jadę z tymi znajomymi z którymi spędziłam tę milszą część wieczoru. On też będzie. Już mam przygotowane najlepsze ciuchy na tę imprezę. Pokażę mu, że potrafię się bawić bez niego! I że go nie potrzebuję! Głupi gnojek!

Dziś na wadze 52,5 kg - muszę szybciej robić tę stabilizację, bo nie chce wyglądać jak patyk! :(

Trzymajcie się dziewczynki ;***


17 czerwca 2010 , Komentarze (3)

Cześć! ;)
Na początku chcę podziękować - za te liczne komentarze! Naprawdę nic nie motywuje mnie bardziej do pracy nad swoją sylwetką, niż te kilka miłych słów od Was. :) I chcę przeprosić - nie piszę teraz często, bo naprawdę brakuje mi czasu. Staram się codziennie, by mój bilans ujemny wynosił przynajmniej 550 kcal, do tego dochodzi szkoła, spacery z koleżankami itd. Ale mimo że nie piszę nic, to czytam Wasze pamiętniki, Vitalia mnie uzależniła. :)
No i obiecane wymiary, od listopada do czerwca:


Jak robiłam tę tablekę to zrozumiałam, że zrzuciłam od listopada tylko 4 kg. Ale jaka różnica!
No i krótki raport z dzisiejszego dnia:


zjedzone - 1412,5 kcal
spalone - 262 kcal
całkowity bilans ujemny - 649,5 kcal

Chciałam już jutro przejść na 1500 kcal, ale czeka mnie koncert, więc nie wiem czy zrealizuję mój plan. Jeśli nie, to mam sobotę. ;)
Ah dziewczynki! Chciałam jeszcze się pochwalić - odkryłam co robić, by przez cały dzień mieć płaski brzuch, a nie tylko rano! Po prostu zmniejszyłam porcje jedzenia - jem ciągle 1400 kcal, ale objętościowo mniej. I wcale nie czuję głodu. :)
Zostały dokładnie 4 tygodnie do wyjazdu do Włoszech.


Na koniec chciałam poruszyć jedną sprawę. Macie też tak jak ja?
Mam jedną koleżankę, która zna mnie od przedszkola. Pamięta te czasy, kiedy codziennie jadłam paczkę chipsów, batoniki itd. Ona kocha jeść, tyle że tego po niej nie widać. I robi mi wyrzuty! Że powinnam więcej jeść, że wyglądam ok itd. Byłoby dobrze gdyby nie namawiała mnie CODZIENNIE do zjedzenia czekolady, batonika albo czegoś innego - chodzę z nią do klasy, więc mam z nią piekło, kiedy specjalnie je przy mnie słodkie, próbując mnie namówić!
I nie rozumie jak mówię "nie!". Grr... Ale mnie to wkurza...
Ale na szczęście tylko wieczorem mam ochotę na słodkie, więc w szkole nie ulegam. :)

Jutro jadę na wspomniany wyżej koncert. Wiecie z kim? Z przyjacielem z poprzedniej notki - będę nazywać go B., bo pewnie często się jeszcze przewinie. :) Jestem naprawdę szczęśliwa.
Trzymajcie się kochane! ;**

14 czerwca 2010 , Komentarze (15)





Cześć!
Ostatniej soboty był mój debiut w bikini - zebrałam dużo komplementów znajomych. Byłam przeszczęśliwa, a gdy wieczorem leżałam w łóżku przypomniałam sobie jak to z tym moim odchudzaniem naprawdę było.
Może nikt tego nie przeczyta, ale ja chcę to tu mieć. Tak dla siebie.
Rok temu, jeszcze w styczniu 2009 byłam szczęśliwą, nie mającą kompleksów dziewczyną, ważącą 63-65 kg przy wzroście około 165. Jadłam co chciałam, ćwiczyłam tylko na wfie (często się wymigiwałam), nie żałowałam sobie niczego.
Miałam przyjaciela, właściwie nie wiem jak to nazwać. Wszyscy mówili, że jesteśmy nieoficjalnie razem. A ja nawet go nie pytałam czy to prawda - po prostu byłam szczęśliwa.
Całowaliśmy się dwa razy, codziennie ze sobą pisaliśmy. Potem byłam z nim na zimowisku, było cudownie. Ale nigdy nie powiedział mi, że jest ze mną, że mnie kocha jak dziewczynę, a nie jak przyjaciółkę. Wyglądałam wtedy tak (to zdjęcie z zimowiska):


Po tym zimowisku zaczęło się wszystko psuć. Zaczął więcej pisać z moją przyjaciółką, a mnie olał. Tzn pisaliśmy. Ale ja byłam coraz bardziej zazdrosna, zachowywałam się jak zdesperowana kretynka. Kochałam się w nim pół roku, robiłam wszystko, nauczyłam się nawet jeździć na nartach - a on olał mnie dla mojej "przyjaciółki".
Najbardziej bolało mnie to, że on nie wiedział nawet czemu jestem zła. Właściwie miał rację - nie byliśmy razem. Ale robił mi taką nadzieję...
On zaczął z nią chodzić. To był najgorszy dzień w moim życiu - pamiętam, że płakałam przez cały dzień, to była niedziela. Nawet nie wstałam z łóżka. I tak przez dwa tygodnie płakałam, miałam załamki i doły. Aż w końcu powiedziałam sobie "Dziewczyno, będziesz się marnować?! Pokaż mu, pożałuje tego!" i zaczęłam ćwiczyć a6w. Nie jadłam po 18.
Nie pamiętam ile ważyłam po tym. Wytrzymałam a6w przez 3 tygodnie. Pamiętam, że wszyscy mi mówili, że mam piękną talię. Ważyłam wtedy około 60 kg i na wakacjach 2009 wyglądałam tak:


Masakra. Ale przynajmniej nie było ze mną tak źle jak w zimie. Powoli zapominałam o nim. Potem przez cały wrzesień sobie odpuściłam, jadłam co popadło, aż w październiku ja i ten przyjaciel zapisaliśmy się znowu na zimowisko i moje zauroczenie (sama nie wiem jak to nazwać) znowu odżyło. Zawzięłam się! Zaczęłam ćwiczyć, ograniczałam jedzenie.
Wtedy właśnie trafiłam na Vitalię i dziękuję za to Bogu! Jestem pewna, że bez tej strony nie osiągnęłabym tego co osiągnęłam. Ważyłam 61 kg i miałam wielkie ambicje - na zimowisku nie chciałam mieć już tych dodatkowych kilogramów, chciałam powalić Go na kolana swoim wyglądem! Zdjęcie z początków odchudzania:


I powiem szczerze, nawet się udało. Doszłam do wagi 57-58 kg, jakoś tak. Pojechałam tam z wielkimi ambicjami. Niestety to zimowisko okazało się totalnym niewypałem. Nawet nie wiecie jak się cieszyłam, że jadę do domu!
Zdjęcie z zimowiska 2010:


Po tym zimowisku postanowiłam z nim jechać razem na kolonie. On w tym roku ma już 18 lat, więc to moja ostatnia szansa. Zrozumiałam to już w marcu i wróciłam do ćwiczeń i diety i oczywiście na Vitalię!
Zaczęłam liczyć kalorie i ćwiczyć. Ale nie tylko to. Zaczęłam naprawdę o siebie dbać - od marca biorę skrzypovitę, zainwestowałam 500 złotych oszczędności, by kupić bardziej kobiece ciuchy... W maju ściągnęli mi aparat z zębów - on znał mnie tylko z aparatem.
No i na koniec zdjęcia - jedno sprzed tygodnia (wybierałam się po strój kąpielowy), a jedno z soboty - mój debiut w bikini w tym roku. :)





Dwa tygodnie temu najlepszy kumpel tego mojego przyjaciela powiedział mi, że wyglądam genialnie i pytał jak to zrobiłam - on mnie nie widział od wakacji tamtego roku.
Za miesiąc jadę do Włoch. I szczerze, to nie wiem czy jeszcze mi zależy tak mocno na Nim jak kiedyś... Ale tam wszystko się rozstrzygnie - jeśli nic się nie wydarzy ja sobie odpuszczam.
Zmieniło mnie to odchudzanie - teraz wiem, że jestem więcej warta. Kiedyś myślałam, że można mną pomiatać i mnie ranić... Do tego pokochałam sport! Pływanie, bieganie i inne.
No i to chyba tyle. Długa notka mi z tego wyszła.
Gratuluję tym co wszystko przeczytali. Jutro rano podam moje wymiary i wymiary z listopada, które znalazłam. :)
Pozdrawiam Was dziewczynki;***


Jeśli jesteś dobrą piłką, to im silniej cię uderzą,
tym wyżej się wzniesiesz.

Tristan Bernard

9 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Jestem przeszczęśliwa!
Ten mój nowy kolega - uwielbiam go. Czuję, że mu na mnie zależy i mi na nim zależy (po koleżeńsku oczywiście).
Do tego ten mój przyjaciel z którym mam takie problemy, od kiedy dowiedział się, że mam nowego kolegę stał się jakby zazdrosny (?) i ciągle do mnie pisze.
Dodatkowo zdałam wszystko - moja średnia to 5,1. Mam już w pewnym sensie wakacje od nauki.
Od soboty nie popełniłam żadnego grzechu - nie przekraczałam 1400 kcal, dziś zjadłam jakieś 1600, ale poszłam na basen. Mam okres, ale w ogóle mi to nie przeszkadza.
Ostatnimi czasy jestem bardzo szczęśliwa i mało przesiaduję na kompie.
Wystarczyło trochę zainteresowania ze strony innych ludzi. :)

Trzymajcie się dziewczynki ;**