Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam, mieszkam w Łodzi i tu też zmagam się ze zbednymi kilogramami. Zrzuciłem już 20 kg i pozostało tylko jeszcze kilka do wymarzonej sylwetki. Kiedyś wyglądałem źle, teraz nie chce wyglądać "tylko" normalnie, chce wyglądać AWESOME ;-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10450
Komentarzy: 320
Założony: 18 listopada 2009
Ostatni wpis: 22 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mukikaki

mężczyzna, 38 lat, Łódź

180 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 grudnia 2011 , Skomentuj

Umiarkowanie objedzony czyli jest OK ;) Pierwszego dnia świąt rusza moja ulubiona potrwa czyli mięcho ;) Bede musiał poćwiczyć żeby nie zmarnowały sie te ogromne pokłady wysokobiałkowych potraw które planuje zjeść, no i żeby podkręcić metabolizm.

24 grudnia 2011 , Komentarze (2)

No i żeby nie dać się zwariować jeśli chodzi o odchudzanie w te święta, ale jednocześnie nie jeść bez umiaru. Aurea mediocritas :)


31 października 2011 , Komentarze (8)

Siłownia dziś zaliczona, ale żeby nie było za fajnie diety to dziś nie trzymałem :) Od pewnego czasu próbuje upolować jakieś fajne narty w rozsądnej cenie ale mi nie wychodzi. Zawsze mnie ktoś przebije a nie chce szaleć z cena bo nie znam sie zbytnio na nartach. Jeśli ktoś tu jest obyty to pomoc mile widziana :)

28 października 2011 , Komentarze (3)

Dziś:
Siłownia  - zaliczona
43 km na rowerze - zrobione
Udział w Łódzkiej Masie Krytycznej (moja pierwsza) - był
--------------------------------------------
podsumowanie: Great Success!

25 października 2011 , Komentarze (2)

Na jesienną depresje najlepszy dobry trening i powolne, lecz stałe przybliżanie się do wyznaczonego celu :)

28 września 2011 , Komentarze (4)

W dwa dni zrobione 101km na rowerze :) a od 1 wracam na siłownie i do odpowiedniej diety. Miałem tak robić już od poniedziałku ale dałem sobie pewien okres przejściowy żeby nie było szoku ;)

25 września 2011 , Skomentuj

Wracam po miesiącu bez diety i praktycznie zero aktywności fizycznej, nie z mojej winy wiec nie mam wyrzutów sumienia (no może troche). Mam sporo do nadrobienia, ale to tylko kwestia czasu jak wróce do formy :-)

9 sierpnia 2011 , Komentarze (2)

NO dziś po 1,5 tygodniowej przymusowej przerwie wróciłem na siłownie. Od zbyt intensywnego treningu nabawiłem sie lekkiej kontuzji barku. Już miałem sobie kupić glukozamine na stawy tak reklamowaną w tv gdy natknąłem sie na art w necie o tym że to jedna wielka ściema, czyste placebo. Myśle se: nie dam zarobić tym darmozjadom od piguł. Zamiast tego kupiłem sobie najzwyklejszą galaretkę owocową która jak wiadomo ma sporo kolagenu (białko tkanki łącznej budujące między innymi chrząstkti stawowe - przyp. red) + zrobiłem sobie przerwe,  no i pomogło bez tych farmaceutyków z koziej...  (tak dla scisłości te moje były z wieprzowej ;))
Dodatkowo nie mając co robić więcej jeździłem na rowerze i wg licznika rowerowego który zamontowałem 1 sierpnia w tym miesiącu zrobiłem 174 km czyli średnio 19 km dziennie co przy tak deszczowej pogodzie nie jest złym wynikiem :)

4 sierpnia 2011 , Komentarze (5)

Ledwo żyje
       Z racji że wyjątkowo letnia pogoda tego jesiennego lata postanowiłem sie wybrać na rowerową wycieczkę. Celem podróży była nazwijmy to przewrotnie - letnia rezydencja która mieści się tam gdzie psy dupami szczekają ;)
Jadąc tam główna trasą jedzie się 24 km
Jadać bocznymi wiejskimi drogami znając droge jedzie sie tam 30 km
     JA musiałem przejechać 40 km zanim tam dotarłem, a właściwie trafiłem ledwo żywy na miejsce. A taki byłem przygotowany... przejrzałem wczesniej trase w internecie, wziąłem ze sobia GPSa. Skończyło sie na tym że co pare minut pytałem miejscowych o drogę (TAK, TAK, faceci też czasem pytają o droge;)) Znajomość trasy na nic sie zdała jak nie było żadnych oznakowań, czy to nazw ulic czy to drogowskazów do danej wsi. GPS też nie pomógł bo nie było tych małych dróżek zaznaczonych na nim. Zadziałało tylko stare poczciwe "Przepraszam, jak dojade do..." :)
      Gdy już dotarłem do mojego "Castel Gandolfo" byłem wstanie tylko zjeść przygotowane wczesniej kanapki, napić się słodkiej herbaty i pójść spać na jakieś 2 godziny. Gdy wstałem musiałem sie psychicznie przygotować do jazdy powrotnej co zajęło mi kolejne 2 godziny. Nauczony wcześniejszymi niepowodzeniami wiedziałem już jak jechać i trasa powrotna zajęła mi "tylko" 31 km
Czyli w sumie przejechałem dziś 71 km co jest całkiem dobrym wynikiem. Boje się tylko czy nie zraziłem sie do roweru bo na samą myśl o nim robi mi sie słabo (a własciwie słabiej bo jeszcze dochodze do siebie)
Dodatkowo rada dla wszystkich, przy takich trasach trzeba robić przerwy i zjeść jakieś węglowodany. Ja byłem po tych 40 km tak wypalony z glikogenu że pewnie spaliłem z 0,5 czystego tłuszczu (ale jakoś to przeżyje;) )  Jak wracałem to w połowie drogi zjadłem ostatnią kanapke jaka mi została, dzięki temu jakimś cudem byłem w stanie wrócić, inaczej pewnie dalej bym się błąkał po tych stepach akermańskich ;)

DOBRA kończe bo jak będzie za długo to nikt tego nie przeczyta




3 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

Ide spać bo robie się głodny a im szybciej zasne tym szybciej zjem śniadanie:) A i w nocy mogą mi sie przyśnić jakieś tłuste frykasy. Kto jadł we śnie ten wie że smakuje tak samo a kalorii ma znacznie mniej bo zero ;)