Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zdrowie, zdrowie i jeszcze raz zdrowie - oraz doskonałe samopoczucie psychofizyczne, które towarzyszy gdy lżej na ciele - to główne powody chęci odchudzenia się ze zbędnego balastu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 192153
Komentarzy: 1219
Założony: 2 stycznia 2010
Ostatni wpis: 17 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
myfonia

kobieta, 43 lat, Opole

177 cm, 67.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: do wakacji poniżej 70 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 września 2010 , Komentarze (3)

Zabieg zabiegiem, ale nie pozwolę by niszczył mi życie i truł psychikę. Boję się, ale to nie powód by popadać w nic-nie-robienie i kompulsy. Ruszam do pracy. Jeść będę zdrowo, a ćwiczyć regularnie ale ostrożnie.

1) domowe marszobieganie - tzn wg planu biegu, ale w domu - bieg w miejscu a zamiast chodu - stepper :) (wiem, że to nie to samo, ale nie chcę przewiać szczęki... Jak się wykuruję, ruszę w plener) x 3-4 w tygodniu

2) w pozostałe dni ćwiczenia na macie - brzuszki, pośladkowe, cyckowe - 2-3x

3) rowerek, basenik, spacerek - po razie dla przyjemności i zdrowotnosci zaliczyć

4) myśleć POZYTYWNIE!!!

5) ruszyć ze słowotworzeniem - codziennie chociaż myśli 2 luźne złożyć i poszukać materiałów

6) wykonać wszelkie domowe jesienne porządki, okna, ścian malowanie po "fachowcach" ect - bo potem mam nadzięje, czasu będzie mniej :)

 

11 września 2010 , Komentarze (2)

Antybiotyk nie sprzyja diecie Dukana. Będę więc jadła zdrowo i liczyła kalorie. No cóż. Siła wyższa.

śniadanie - jogurt nat z musli 160, kawa 40, herbatka ziołowa = 200

II śniadanie - 3 chrupkie kromki, pomidor, harbatka, jabłko = 250

deserek - monte, kawka = 150

obiad - zupa cukiniowa, herbata z miodem = 250

podwieczorek - maślanka truskawkowa, fasolka szparagowa = 300

suma = 1150

ruch - stepperek + domowy marszobieg :)  = 200 kcal

cdn...

11 września 2010 , Komentarze (5)

Ze zdrowiem to jest tak: lat temu kilka mały wypadek i uszkodzona kość szczęki - górnej. Poza tym drobne uszkodzenia o których chciałam zapomnieć i właściwie tak się stało.  Niestety kość odezwała się po latach. Rok temu czymś tam wypełniona, miała służyć dzielnie... niestety wdała się infekcja :( Nie pisałam wiele i starałam się uśmiechać, a cierpiałam tak straszne katusze... miałam spuchnięte wszystkie dziąsła, nawet język i usta... Ech, traszny ból do tego świadomośc co mnie czeka... a najgorsze, że gdy wyszedł węzeł chłonny już tylko jedno kołatało się w głowie... że w takie miejsca pourazowe, lubi wdzierać się rak. Psychika zaczęła wysiadać.

Jestem już po wizycie. O raku dentysta nic nie mówił, to oczywiście tylko wizja wystraszonego umysłu. Niestety jednak diagnozę usłyszałam najgorszą, taką jakiej się najbardziej bałam. Infekcja może powodować zanik kości.

Konieczna operacja i usunięcie fragmentu kości. Do tego zęby,a właściwie jeden frontowy przez to mocno zagrożony.  Boję się zabiegu, boję konskwencji, możliwych mian w uzębieniu,zaniku kosci, powikłań, stanów zapalnych ect ect. Do tego sprawa finansowa. Pracy brak, wznowienie stażu pod znakiem zapytania. A to koszty nie małe. 1 000 na wstępie. Jesli bez powodzenia, tfu, tfu implant 10 000, 2 lata leczenia ech.

28 września wizyta kontrolna i mam się zdecydować co dalej. Teraz biore antybiotyk (swoją drogą czuję się po nim źle, ble).

Ale ommmmmmmmmmmmmm, staram się myśleć pozytywnie. Że to tylko "zabieg", ze nie będzie komplikacji i itd.

W końcu to tylko szczena, a nie zagrożenie życia :) Widzę, chodzę - jest dobrze. Staram sie myśleć pozytywnie. (Choć to trudne).

A jak kiedyś los się do mnie uśmiechnie i finanse pozwolą , zreperuję się wszędzie gdzie trzeba :) Jak terminator :) I będę znowu śliczna i zdrowa. Ta myśl mnie trzyma przy życiu :)

9 września 2010 , Komentarze (1)

śniadanie - jogurt naturalny, kawa

II śniadanie - bułeczki Dukana z pomidorkiem (coraz bardziej mi smakują :)

obiad - zupka cukiniowa z lanymi kluskami dukanowymi oczywiście (grzeszne a jak pyszne owoce - malinki, borówki :)

8 września 2010 , Komentarze (10)

 

PRZEPRASZAM - likwiduję zdjęcia w związku  nowym regulaminem Vitalii. :(

8 września 2010 , Skomentuj

na poprawę nastroju...

z sernikiem Dukana oczywiście :)

8 września 2010 , Skomentuj

śniadanie - pół jog nat, mały kubek mleka

II śniadanie - bułeczki dukana,  grzeszne monte

obiad - zupka-krem cukiniowy z lanymi kluskami o smaku curry :) ( i grzeszne owoce ;P)

podwieczorek - placuszki cukiniowe

kolacja - bułeczki dukana

7 września 2010 , Komentarze (1)

śniadanie - bułeczki Dukana z pomidorkiem, kawa

II śniadanie - jajecznica z pieczarkami, cebulką i curry

 

 

Ruch - rowerek  

 

6 września 2010 , Komentarze (2)

pękła jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki, tyle że dzierżyła ją w dłoniach czarownica, a nie dobra wróżka.

Stan zapalny dziaseł, który swe źródło ma pewnie w starym jak świat urazie zęba (jestem pod kontrolą dentysty, uprzedzam pytania i sugestie) rozkręcił się na dobre.

Niewiedzieć czemu wraz z nim nastrój opadł na same dno, nie osiągnąwszy głębi...

Dryfuję...

Jak małe dziecko musiałam usiąść mojemu Ł na kolanach i poprostu się wypłakać. Cały swiat stał się zły, nieprzyjazny, wrogi, zdrowie kruche,  a zadania nie do wykonania...

Długo by tłumaczyć zawiłości chorobowe, to odpuszczę... przemilczę - napiszę jak będzie dobrze. Najgorszy jednak w tym wszystkim jest umysł, który w jednej chwili porafi zburzyc misternie układaną piramidę dobrych chwil. To prawda, że tkwię ostatnio w maraźmie czekając na kilka spraw, na pracę... ale dlaczego tak nagle wszystko mnie przerosło?

Przerosło czekanie, przerosły zadania do wykonania, prace do napisania - WSZYSTKO!!!

Myfonia o naturze skorupiaka.... ile czasu musiałoby jeszcze upłynąć zanim cokolwiek dałabym po sobie poznać, że zjada mnie od środka. Parszywy pancerzyk głupiego uśmiechu. Jak żałośnie muszę wyglądać pisząc Wam radosne - dalej, do boju!!! sypiąc jak  rękawa słowami pocieszenia i dobrej rady, płacząc w rękaw i zagryzając zęby jednocześnie...

Przeraźliwie miękkie wnętrze skorupiaków, nieprzystosowane do życia bez skorupki...

Wdech, wydech, wdech, wydech...

Ale nie jestem na tyle słaba i głupia by tak to zostawić, by zostawić samą siębie na krawędzi smutku...  Gorąca kąpiej, pół czekolady ( nie wcale nie kompuls, jadłam ją przez pół dnia dozując sobie przyjemnosć) - pachnący balsam, pachnąca inka z cynamonem i jestem...

własne myśli w klawiaturę wykluwam... uwalniając się spod ciężaru...

Lżejsza o 100 ml łez i kilo smutku, cięższa o 50 g czekolady  - jestem.

zbieram myśli...

1) jeśli jutro nie będzię najmniejszej poprawy - tel do lekarza - oddychaj, nie bój się, nie słuchaj bufoniastego lekarza który niepotrzebnie starszy, a potem okazuje się, że jest ok (bufoniasty jest tylko na wstępie wizyty nie wiedzieć czemu)

2) do końca tyg tel w sprawie pracy - nie przejmuj się milczącym telefonem, przecież mają jeszcze 2 tygodnie na odpowiedz

3) 2 prace do napisanie - poprostu zacznij je pisać. Napisałam pracę magisterską nieźle - a dlaczego boję się drugiego dyplomu?? A konferencja to tylko konferencja, 15 minut i po bólu - do publikacji jeszcze dużo czasu.

uff.

Przeżyję, choć nie mogę powiedzieć, że czuję się nak nowo narodzona.

I jeszcze jedno na dzisiejszy wieczór, miałam pomóc babci znaleść chętnego na szklarnie (zrobić jej zdjęcia)... a nie ruszylam się z domu. Może choć dziś znajdę portale ogłoszeniowe  i przygotuje treść, a jutro dołączę zdjęcia. To postanowiszy czuję się lepiej, bo bardzo mi było przykro, że mogłam rozczarować babcię...

Kończę, bo skończył mi sie dukanowy sernik i inka.

 

6 września 2010 , Komentarze (2)

Organizm chorobliwie domaga się owoców i warzyw. Już nie wiem czym jest wizyta w wc.

śniadanie - jabłko, marchewka, kawa

II śniadanie - bułeczki Dukana

obiad - warzywka chińskie