Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zdrowie, zdrowie i jeszcze raz zdrowie - oraz doskonałe samopoczucie psychofizyczne, które towarzyszy gdy lżej na ciele - to główne powody chęci odchudzenia się ze zbędnego balastu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 193510
Komentarzy: 1219
Założony: 2 stycznia 2010
Ostatni wpis: 17 lutego 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
myfonia

kobieta, 43 lat, Opole

177 cm, 67.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: do wakacji poniżej 70 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 stycznia 2010 , Skomentuj

Sniadanie: jogurt nat - 120 cal , kawa 20 cal

Obiad: jajecznica z 3 jaj - 300 cal, kawa 20 cal

Podwieczorek - herbata

Kolacja: sałatka z tuńczykaj 2 jaj, i ogórka - 400 cal

Suma = 860

+ intensywne spacery, odśnieżanie i bieg na nartach

... zaraz się przewrócę ze zmęczenia...

11 stycznia 2010 , Skomentuj

Obiad: maleńka duszona sola - 100 cal, 75g jogurtu naturalnego + czosnek i przyprawy - 50 cal, 2 jajka sadzone ze szczypiorkiem - 200 cal,

Kolacja: Porcja wędzonego tuńczyka - ?? powiedzmy 200 g - 300 cal ?

 

Suma z całego dnia 990 cal

11 stycznia 2010 , Skomentuj

Czas wziąść się za siebie na poważnie. Publikuję jadłospis, żeby odpędzić ewentualne pokusy. Przy okazji sprawdzę ile białkowa dieta "bez ograniczeń" ma kalorii.

Śniadanie: serek wiejski ze szczypiorkiem - 200 cal, kawa - 20 cal., herbata ziołowa 0 cal.

II Śniadanie: jogurt naturalny z  musli - 120 cal., zielona herbata - 0 cal.

10 stycznia 2010 , Komentarze (1)

...bo nie udało się nic od początki do końca. Nie zdążyłam na czas do sklepu, w którym miałam zrobić zakupy przygotowujące do pierwszego etapu diety Dukana, padający deszcz skutecznie zniechęcił do wyprawy na spacer i narty, utknęłam u rodziców gdzie dopadł mnie głód, który niestety z braku laku zaspokoiłam słodyczami i białym pieczywem (którego swoją drogą nie lubię), wracając poślizgnęłam się i wyrżnęłam, a ratując aparat nie żałowałam tyłka, wieczorem rozbolał mnie brzuch i okazało się że dostałam @@@ - a to jakieś absolutne rozstrojenie organizmu, biorę tabletki a przyszedł 1,5 tyg. wcześniej...coś tu nie gra. I kiedy już chciałam zakończyć ten feralny dzień, nie mogłam zasnąć z zimna, bo  nie wiedzieć czemu powysiadały kaloryfery...

Ale to nie koniec. Budzę się w niedziele licząc na nowy dobry dzień ale... w domu zimno okrutnie, (dopiero w poniedziałek ktoś przyjdzie do kaloryferów), pstrykam światło - prądu  brak, idę się myć wody brak! Ratunku - wieki ciemne!!!

Heh ale jestem, piszę a to oznacza, że wszystko wróciło do normy. Jest już prąd i woda, a ciepło wytworzę sobie sama, bo postanowiłam odrobić wczorajszy dzień intensywnymi ćwiczeniami. Dość marazmu! Do boju!

Jutro nowe wyzwania, dieta i zadania! Czas się do nich przygotować!

8 stycznia 2010 , Skomentuj

zasypie nas, zasypie... Juz sama nie wiem co mnie dzisiaj wiecej energii kosztowało: bieganie na nartach, czy brnięcie w mega śniegu kilka km do bazy po narty :)

Piękna zima :)

7 stycznia 2010 , Komentarze (1)

i z czystej ciekawości wskoczyłam dzis rano na wagę. Uczucia mieszane - rozczarowanie i zadowolenie jednocześnie. Już wyjaśniam dlaczego. Otóż, czesto gęsto jeśli chciałam chudłam kilka dobrych kg błyskawicznie. Monodieta zupkowa, owocowa, głodówki, wakacje itp. Jednak zwykle efekt jojo nadchodził prędzej czy później. Po raz pierwszy postanowiłam odchudzać się świadomie, pomału, razem z innymi, a co najwazniesze utrzymać efekt. Dlatego suma sumarum jestem zadowolona! :) Malutki ubytek wagi 0,5 kg po kilku dniach ćwiczeń i diety. Żadne gwałtowne odwodnienie! Idąc tym tropem w tygodniu chce spokojnie tracić 1kg, w miesiącu 4, a po 3-5  miesiącach czuć się świetnie ze swoją wagą :)

7 stycznia 2010 , Skomentuj

Daleko mu jeszcze do końca ale juz postanowiłam coś napisać. Rezygnuję dziś z nartek na rzecz cwiczeń z dvd Cindy, no i przydałoby się coś zrobić w domu, a może wreszcie ugotować jakiś obiad - rybkę. (Bo jak pędzę na natry ucieka pól dnia i potem jem już byle co).

Myślę także nad wproadzeniem dodatkowych świczeń na mięśnie brzucha - może "Szóstka Weidera".

Coraz bardziej przekonuję się także do diety proteinowej i całkiem możliwe, że uskutecznie ją od poniedziałku. Na razie szkoda mi zapasu jabłek, marchewek itp., które jem sama, a w I etapie diety byłyby zbędne.

Zastanawiam się też nad jedną rzeczą - jak organizm radzi sobie z przemianą materii, a dokładniej z wypróżnianiem w pierwszym etapie diety Dukana? Ja mam z tym problem jedząc warzywa, pijąc dużo wody, itd....

7 stycznia 2010 , Skomentuj

Białe szaleństwo zdominowało cały dzień! Nowe trasy na nartkach, nowe wyzwania, wrażenia, cudowne wysiłek i odprężenie jednocześnie!!!

A potem... nowy, choś stary znajomy głód. Hm, czasem myślę, że lepiej byłoby leżeć w łózku i się nie ruszać, wtedy by nie nachodził.

A tak na poważnie to jakoś dałam radę. Choć nie powiem, ze zjadłam malutko, za to w kryzysie sięgałam po jabłko, marchewkę i jogurt naturalny, zamiast chipsy czy czekoladę :)

5 stycznia 2010 , Komentarze (1)

Lecz chyba bardziej dobija perfekcjonizm... Plan realizuję bez większych przeszkód. Ćwiczenia, spacerek, lekkie posiłki, masaże, itd. itp., a jednak nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Dieta, w której wyeliminowałam bądź ograniczyłam pewne produkty i przekąski, wydaje mi sie za mało wymagająca, a  z drugiej strony wciąż jestem głodna, bo zabrakło tych - co sycą najdłużej. Wegetarianizm znów daje o sobie znać, nie mam czym na dłużej się nasycić. Całkiem poważnie myślę o diecie proteinowej. A może makaronowa?

Galimatias w głowie... chyba popytam na forum.

 

5 stycznia 2010 , Skomentuj

Tak jak żadna praca nie hańbi, tak uprawianie sportu obciachem być nie może! Jeszcze nie tak dawno ludzie oglądali się za joggerami lub parskali śmiechem na widok spacerujących z "kijkami" -  a dziś sami poszli za ich przykładem. Nikogo to nie dziwi, a zdrowy, sportowy styl życia stał się wręcz modny. Ameryki nie odkrywam, wiem ale może to Ty właśnie odkryjesz ją dla Warszawiaków! A jak w parku są dobre warunki, to czemu nie :)

Sama najpierw biegnę przez park zanim dotrę do lasu. Nikt nawet na mnie uwagi nie zwraca a w małej dziurze mieszkam :)

Co do nartek to niestety - w biegówkach musi być wolna pięta, zwykłe zjazdowe nie nadają się zupełnie. Ale za to narty biegowe są o wiele tańsze, a i stroju specjalnego do nich nie trzeba, byleby oddychał, bo po chwili robi się bardzo ciepło :)

Swoją drogą zazdroszczę Ci (odrobinkę oczywiście;)  możliwości jakie stwarza duże miasto. Te ćwiczenia mogą być naprawdę dobą zabawą. Chętnie i ja bym się wybrała na coś takiego, bo jakoś zwykły fitness do mnie nie przemawia.  

Czekam zatem na opis wrażeń jakie Ci dostarczą :)

Pozdrawiam