Definitywnie najwyzsza pora na schudniecie. Przez ostatnich 12 lat pozwolilam sobie na totalne zaniedbanie, ale dosc tego. Podobno jestem atrakcyjna, mam pociagajacy glos i ladna twarz. Trzeba zadbac o swoje cialo, zeby dopelnialo calosc :)
Biorac pod uwage wage ze stycznia to mam juz 5kg na minusie. Od poczatku dietkowania w lipcu - 3kg. Jest niezle, choc mogloby byc lepiej. Wciaz moja silna wola jest za slaba, zeby oprzec sie slodyczom czy obiedzie na miescie...
Co prawda nie wiem, czy wyszedl, jak nalezy, ale zjadlam, moj slubny, ktory postanowil dolaczyc sie do odchudzania tez, ale wedlug niego nawet podwojna porcja jaka dostal bylo za malo :P
I dobrze o tym wiem. Do pewnego momentu wydawalo mi sie, ze no oczywiscie jestem troszke okragla, ale to przeciez nic zlego. I wten sposob przekroczylam 80 i zaczelam sie zblizac do 90. Potrafilam wieczorem siedzac przy komputerze zjesc cala tabliczke czekolady albo pol opakowania ptasiego mleczka. Coca cola plynela litrami. Miewalam faze na chipsy, McDonalda itp.
Jedno podejscie do Vitalii juz za mna, ale blednie ocenilam swoje mozliwosci (i checi) w zakresie przygotowania posilkow i... nie wyszlo. Teraz jest lepiej.
Diete zaczelam niby w poniedzialek, ale tak na prawde we wtorek a w sumie to jej nawet an dobre nie zaczelam... W niedziele naszlo mnie na czekolade i zjadlam troche (bialej babelkowej).
Od poniedzialku staram sie utrzymywac przerwy miedzy posilkami. Nawet jakos idzie. Oduczam sie pojadania co chwile po troche. Podeszla mi salatka tunczyk + bialy ser i 4 dni na niej jechalam :/ codziennie rano robilam sobie porcje i bralam do pracy a do tego dwie ziarniste buleczki lub 2 kromki chleba ciemnego.
Na 3 posilek - przegryzke wrzuclalam sobie banana, orzechy, jablko... co mi tam wpadlo w rece i patrzylo zachecajaco.
Obiadokolacja niestety malo zgodna z dieta, ale co ja na to poradze, taki teraz mam czas, ze nawet nie bardzo jets kiedy ugotowac... Byly kotlety mielone, barszcz ukrainski a dzis beda leniwe :).
Najwazniejsze to nabrac pewnych zwyczajow, szczegoly beda za chwile. Poki co kilogram mniej, wiec nie jest zle.
Właśnie... Więc dla zwiększenia motywacji sięgnęłam po motywację zewnętrzną - kupiłam dietę. Przynajmniej będę miała świadomość, że jak nie skorzystam, to stracę pieniądze :)
W sumie zaczynam już teraz. Kupiłam 1,5l butelkę wody, na śniadanko zjadam musli z kefirem, na drugie śniadanie mam kanapkę z ciemnej bułki i wyskoczę do sklepu po jogurt. Dieta startuje od poniedziałku.
Uwielbiam nabiał. Mam nadzieję, że to nie zrujnuje moich planów schudnięcia :)