Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 220083
Komentarzy: 10533
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 czerwca 2023 , Komentarze (16)

Właściwie wyjazd zaczął się już w środę, bo pakowanie ( hmm, czy wszystko ??) I po 21 pakowanie samochodu, łażenie po nim, żeby przywiązać kajaki, a z tyłu jeszcze koniecznie rower na rano 🤪. Trochę spałam już w drodze.

A rano najpierw kawa, potem szybko 25 km przepedałowane po lesie. Ciepło i mega sucho!!! Słucham Strange Sally Diamond, niby nic takiego, ale dawno nic tak mnie nie wciągnęło...

Pół jabłka 1,5h pomiędzy procesjami.

Obiad (kluchowate ruskie z pyszną sałatką) zapakowanie kajaków i w drogę 🤓.

Pięknie tu jest, spokojnie, cicho, chociaż dużo kajakowiczów. Poziom wody niski bardzo, mało łabędzi, prawie wcale i cieszę się bardzo, bo niepokoją mnie jak są blisko, syczą, a głowy mają na poziomie moim.

Wieczorem ognisko oczywiście, na wyspie Owczej żaby kumają bardzo głośno, a widok przepiękny, zmieniający się w zależności od wiatru.

Na kolację kalarepki i jabłko. Na spółkę z S. Po drodze były "przyjęcia" z owsianymi ciasteczkami.

I trochę bolą mnie mięśnie na plecach.

4 czerwca 2023 , Komentarze (9)

Tradycyjnie już  długi czerwcowy weekend to kajaki.

I tradycyjnie już szlak Krutyni. Niezależnie od pogody.

Przy sobotnim ognisku wszystko zostało zaplanowane.

Babięta _Sorkwity _Babięta. 

Cieszę się 😁.


29 maja 2023 , Komentarze (8)

W przeciągu dwóch tygodni późna wiosna we wczesne lato się zamieniła.

Nie kwitną już mirabelki, ani jabłonki, ani żadne inne drzewo oprócz bzu, no i kasztanowców, ale bardzo zielono się zrobiło, gęsto od liści. Przekwitły konwalie i pigwowce, poznikały nieliczne murarki.

Wiewiórka się pojawiała codziennie, raz chyba próbowała małe ptaszki wyjadać, bo całe stado ja odganiało, rwetes był straszny. I jeż się pojawił (jak spałam już, więc tylko słyszałam o tym).

A późnym wieczorem, już po ognisku oglądamy From i ja potem boje się wyjść do sławojki 👻

72 km przepedałowane, 2 godziny cięcia i targania chaszczy zaliczone.

I wielkie rozczarowanie 😥.

Skarpety z rundy piątej Sock Madnes (mojej ostatniej), projekt Carolyn Lisle, The worst way socks, idealne dla kogoś o wysokim podbiciu, tak trudno przez piętę przechodzą, że chyba swojego nosiciela nie znajdą nigdy... Ciepłe są cudownie i mięciutkie, ale chyba tylko do spania się nadają, dla osoby ze szczupła stopą, której nie przeszkadza, że na podbiciu się marszczy, a pod piętą odstaje.

21 maja 2023 , Komentarze (20)

Weekend niewyjazdowy, ale słoneczny, więc tradycyjnie już, najpierw palcem po mapie = dokładne obejrzenie okolicy w google maps z włączoną opcją "atrakcje". 

Nr. 1 zdobył Ptasi Rezerwat w Raszynie. Mega nowa ścieżka prawie na samo miejsce prowadzi, a po drodze jakiś staw i camping. Camping tutaj?? w podwarszawskich polach, trzcinach i małych miejscowościach...

Ale najpierw było obiadośniadanie z pierwszym tegorocznym kalafiorem. Będą powtórki bo wyszło pyszne. Kalafior gotowany z mniejszymi listkami i częścią (tą miększą) łodygi. Kasza gryczana, sadzone jajko, kiełki chyba brokuła, rzeżucha, cebulka, cykoria i kilka plasterków małosolniaczka.

A mikro wyprawa zaskakująco ciekawa. Sam ptasi rezerwat to duży obszar starych stawów rybnych. Wszystko jest tam stare: drzewa i punkty widokowe, drogi są nieprzyjemnie rozjeżdżone. Ale ptaków mnóstwo, całe rodziny z młodymi. I cisza, tylko te ptaki i żaby słychać. 

Ale to camping mnie zaskoczyl. Okazało się, że to nie był jakiś brudny kawałek łąki nad sadzawką, tylko trawnik dla kamperów na terenie czegoś bardzo dziwnego. Pomiędzy trzcinami, hurtowniami i stajniami, stoi hotel jak pałac. Można wjechać na jego teren, a tam hodowla rym i smażalnia, szeroka fosa po której pływają samochody i łódź motorowa, podcienia, schody takie pałacowe, fontanny, ogromne posągi, bramy, altany, czerwone dywany (bo dzisiaj był dzień imprez). Pan przebrany za jakieś zwierzę. No i ten kemping.

edit: "pływający samochód" 😉


No i ciepło, wreszcie ciepło, gorąco nawet 

14 maja 2023 , Komentarze (11)

Moje skarpetkowe szaleństwo wypaliło słońce . Bo kto by siedział i dziergał, jak tyle atrakcji za oknem. Para na której utknęłam jest zaprojektowana dla osoby z mega wysokim podbiciem, ale moja wersja tak mi się podoba, że skończę ją i tak, a potem, jak królewicz z kopciuszka, będę szukała stopy, która pasuje...👍

W warzywniaku są już nowości _ moĵ nr jeden do ogniska to lekko posolone plasterki kalarepki. 

A na okolicznych polach pokaz strachów:

2 maja 2023 , Komentarze (23)

W naszym leśnym domku zima żadnych szkód nie narobiła.

Myszy się nie wprowadziły, żadnych bobków ani smrodku (tylko pod stertą drewna na zewnątrz był jeden wysuszony trupek, w sam raz do wieczornej kremacji).

Mrówki też zostały na zewnątrz, a w zeszłym roku była z nimi wojna (Anka, wybacz mi to słowo 😉).

Murarki fedrują w kwiatkach, ale do owadziego domku się jakoś nie wprowadzają 🙁. Przewiesiliśmy go nawet trochę niżej, żeby miały go bardziej pod nosem. I cukru do dziurek nasypałam, żeby je zachęcić, no bo kto nie lubi cukru???

A ja śmigam na rowerze po okolicy, korzystając, że nowego wzoru skarpetek jeszcze nie ma, 150 km już zrobione, a to jeszcze nie koniec...

A S. wszystkie suche konary ściąga i co wieczór jest ognisko.

I ziołowe herbatki w dużej ilości z termosu do niego. 

A wzór poprzednich skarpet: Squaring Off , wreszcie pogody do sesji się doczekał, tylko strasznie igłami oblazł w trakcie. Myślałam już, że Sock Madnes skończy się dla mnie na tej parze, bo coraz szybciej trzeba je robić, coraz mniej z nas zostaje. A ja przeoczyłam (na samym początku !!) dwa okrążenia i moja para nie zmieściła się w wymaganiach. Ale dostałam kilka metod naprawy, a S. powiedział  "żałowała będziesz, jak nie poprawisz". Pomarudziłam okropnie, ale zrobiłam i się cieszę teraz. Jeszcze tylko dwie rundy 👍


24 kwietnia 2023 , Komentarze (7)

S. wciąż się nie czuje tak, żeby w zimnym lesie weekend spędzić, więc ja dalej oglądam co tam jest w mojej okolicy. I jakie zaskoczenie, tuż pod nosem, wystarczyło w inna niż zwykle stronę skręcić, to co jakiś czas temu było mokradłami po stawach rybnych, teraz jest terenem rekreacyjnym. Ogromnym, chyba 10 km asfaltowej ścieżki, oczyszczone stawy z wysepkami, oddzielone rzeczką ścieżki takie bardziej błotniste, wieże do obserwacji ptaków i ogromny plac zabaw dla dzieci. Stary cmentarz z nowym murem. Zupełnie inne miejsce niż pamiętałam. 

Przejechałam się, pozachwycałam, a potem czmychnęłam do mojego lasu, zarośniętego, bez asfaltu, pofałdowanego, pachnącego i jak bardzo już zielonego.

A dzisiaj na corposiłce był leg & but day. Taki dzień jest co drugi dzień, tylko z innym zestawem ćwiczeń. 

Bo mięśnie są potrzebne, a same się nie zrobią.

Aktywnej, ciekawej majówki, niezależnie od pogody Wam (i sobie) życzę 🤗

16 kwietnia 2023 , Komentarze (18)

Covid w moim przypadku nie był straszny, od poniedziałku już brykam na rowerze i codziennie ciężary podnoszę 👍.

Ale S. wciąż kicha i kaszle i nie było co liczyć, że w dzisiejszej super mikrowyprawie weźmie udział 😥. Pojechałam więc sama, do ogródu rzeźb juana soriano, ponad 40 km, przez lasy, błoto i przepiękne ulice Leśnej Podkowy. 

Żaby oczywiście najładniej pozowały, reszta takse. Było dosyć szaro, liście i trawa jeszcze schowane, ptaki cicho, zimniej niż myślałam.

A za tydzień wreszcie ma być otworzenie sezonu w naszym leśnym domku. 

Kupno drzewa do kozy (ostatnie kawałeczki wypaliliśmy na jesieni), objechanie wszystkich kątów, sprawdzenie co tam nowego i czy przyleciał już "nasz" bocian..

I jednocześnie runda 4 sock madness, coraz szybsza. Na początku myślałam, że to tylko zabawa, że mi nie zależy i wcale nie interesuje mnie ściganie się. Myliłam się.

Moje ostatnie już w całości.

7 kwietnia 2023 , Komentarze (27)

Dwa dni przed wyjazdem S. narzekał i kasłał. Ja czułam się zmęczona z takim nieokreślonym uczuciem jakby zdrewnienia od zatok aż do gardła. 

Ale mój wewnętrzny optymista zagłuszał głos rozsądku, gadał, że to przejdzie, dobrze będzie, ciepło słońce itp. Głos rozsądku raz tylko powiedział, że tego kaszlącego S. to nawet do samolotu nie wpuszczą.

Dzień przed wyjazdem nie było już wątpliwości  😭.

W środę miałam home office i jakoś się trzymałam, dopiero po południu zaczęłam kasłać i kichać i zdychać, bo rano nawet jeździłam po parku na rowerze, ale S. miał pełne objawy grypy. Wracając, tak dla ciekawości (bo ja lubię mierzyć co się da 😉 ) kupiłam testy w aptece i umówiłam się do telelekarza. 

Ja = cieniutka kreseczka covidowa, S. = gruba i wyraźna. 

Dostaliśmy lek antywirusowy, dzisiaj jest dużo lepiej.

Jedyny plus w morzu minusów, to, że mam szansę, na kolejny etap sock madness 😉, więc zamiast fotki pawi na Rodos, kawałek mojej skarpetki:

Projekt nazywa się Socks of Little Brain i w oryginale oczywiście kubraczek (na fotce jest tył, ale z przodu ma kołnierzyk) jest czerwony, a reszta miodowa. Tylko pszczółki u mnie kolorystycznie pasują.

2 kwietnia 2023 , Komentarze (11)

Dzisiaj koniec wiosennych porządków = okna umyte, zdechłe pająki z kątów powymiatane, żyrandole błyszczą a dzisiaj mycie podłogi w sypialni i koniec 😛.

Nawet groby wyczyszczone (14 km + ta robota w ciągłym kapuśniaczku) i zmienione na nich dekoracje. Bardzo minimalne dekoracje, nie to, że nic, ale symbolicznie.

Wiosenne ubrania z pawlacza wyciągnięte wciąż się przydają, chociaż nic, ale nic przez zimę się nie skurczyły. Na czwartek czekają _ pierwszy tegoroczny wyjazd _ na Rodos. Pięć dni ganiania po kamieniach od rana do wieczora. I słońce. I ciepło.

I może jakieś lokalne owoce, sery, warzywa...

Dzisiaj tradycyjnie już pedałowanie w deszczu. 25 km.