Widziałam reklamy na fb wciąż i wciąż i moje znajome to lubiły: 28 dni z Gym Break. Po 14 dniach można się wycofać. Cena jak za manicure (to ich slogan). No, wiem, jakie to słabe motywacje..
Kupiłam.
Oczekiwałam czegoś mocniejszego, z obciążeniem, a to w wersji zaawansowanej, każdego dnia 20 minut!! treningu głównego, niezbyt wymagającego, 15 minut mobility (bardzo cenne), tabata 12 minut i rozciąganie.
Ale pasuje mi energia tych treningów, dobrze wpasowują się w moje półgodzinne przerwy w pracy i jako uzupełnienie korposiłki. Zostały.
Poniedziałek: 20 km rower + G.B. full body + rozciąganie
Wtorek: 20 km rower +G.B. full body + rozciąganie, po pracy siłownia 1h (martwy, wiosło, wyciskanie, przysiady, wykroki, żołnierski i bic/tric na koniec)
Środa: 20 km rower + G.B. tabata + mobilizacja
Czwartek: 20 km rower + G.B. full body + rozciąganie, po pracy siłownia taka jak we wtorek
Piątek: 20 km rower + G.B tabata + rozciaganie i wyjazd do naszego lasu tempem ślimaka, takie korki.
Słucham (wypatrzone u Jarmurza, jak chyba wszystko, co ostatnio słucham i czytam_dziekuję) A Gentleman in Moscow i nie zachwyciłam sie od razu, ale w drugim razie zasmakowałam poważnie, nie wiem, czy nie skończy się na razach kolejnych.
Sobota_Niedziela: około 80 km wykręcone i cos tam wypatrzone podczas tego kręcenia:
Na wadze, pomimo smażonych kani -1