Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 219785
Komentarzy: 10529
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 grudnia 2019 , Komentarze (27)

Minimalizuję bagaż jak się da, więc body malutkie i obiektyw też taki musi być. I "stary" taki jest (drugi stary, bo pierwszy niestety zniszczył się podczas kajakowej wywrotki = głupia ja:<, że nie schowałam aparatu na rzeczce, która wydawała mi się mega bezpieczna). Tylko co z tego, że "stary" cudownie rozmywał tło i bohen było zaskakujaco ciekawe, ale to w moich chustach procentowało, albo w portretach krabów.

A człowiek (ja zwykle)wyglądał na fotkach jak gnom(szloch). Głowa ogromna, wszystko inne krótkie i klockowate(szloch)

A w tym nowym tak:

Sobota: 10 km rower + 1h TBC

Niedziela: 10 km rower + 1h power TBC(bomba)

7 grudnia 2019 , Komentarze (29)

Juz nogami przebieram..! 

Wigilia to jeszcze nie wiem kiedy będzie, chyba nie 24 grudnia, ale wiem z kim kim i gdzie i ciesze się na sama myśl o niej.. bardzo!

A od pierwszego dnia świąt do 6 stycznia = 13 dni w czeskich karkonoszach, które w zeszłym roku oczarowały mnie do szpiku kości(puchar) w spindleruv mlyn, tak to było. Na śladówkach tam się dostałam. 

Teraz będzie blisko Szpindlerowego, ale gdzie indziej. I jak trudno było już we wrześniu zarezerwować sobie tam noclegi takie jakie lubię: ciche (chociaż to się dopiero okaże), z własnym jedzeniem, bez imprezy sylwestrowej.

Poniedziałek: 20 km rower + marsz 30 min. w południe

Wtorek: 20 km rower + 30 min. marsz w południe ( jak jeszcze ciepło i słonecznie jest..

Środa: 20 km rower + brzuch i tric x 4  + 20 minut siłki (przysiady) + 1h bikini extreme(ninja) czas na siłkę skurczył się dramatycznie jak zrobiło się zimno i trzeba tyle ciuchów zdejmować/zakładać

Czwartek:20 km rower + marsz 30 min. w południe

Piątek: 19 km rower + 0,5 marsz w południe + 30 minut siłowni i 1h interwałów(ninja) 

30 listopada 2019 , Komentarze (23)

I nie narzekam, bo właściwie przestały być pokusami...

Teraz jest ten czas w moim corpo, że prawie codziennie jakaś okazja(tort) i wiem, że to się jeszcze zintensyfikuje(strach).

Ale na razie dobrze sobie radzę(puchar).

Poniedziałek: 20 km rower + marsz 30 minut w południe + częstowanie pierniczkami - zjadłam jednego, cieniutkiego i maleńkiego.

Wtorek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe

Środa: 20 km rower + brzuch i tric x 4  + 20 minut siłki (przysiady + rozpiętki) + 1h bikini extreme(ninja)

W środę, z okazji X, zostaliśmy zaproszeni na corpośniadanie. O 8,30! dla mnie to czas krojenia jabłka, a nie pożerania różnych pyszności, więc naszykowałam sobie wszystko jak zwykle: te jabłka i pojemniki z kaszą, surówką i łyżką gulaszu indykowego z grzybami. I tylko poszłam popatrzyć(kujon). Bo ja złą kobietą jestem i uwielbiam patrzyć ile słodkiego i tłustego futrują moi coworkers, szczególnie te na dietach.

A było tak: croissanty, kanapki z wielkich białych buł, coś co nazywa się jogurtem, a jest słodką papką posypaną czymś jakby musli i żurek!. W ilości takiej, że dla tych co przyszli o 8,40 został tylko ten żurek.. miny moich kolegów, którzy przyjechali bez śniadania, bo na śniadanie, a dostali tylko miseczkę żurku.. bezcenne:D. Potem pojawiły się pogłoski, że będzie jajecznica:p. Po godzinie (to już tylko z opowieści tych głodnych, którzy czekali wiem) podano smażoną kiełbasę i kaszankę + białe bułki.. 

Czwartek:16 km rowerem na "co nowego w podatkach;)" cudna pogoda, w letniej bluzie jechałam = 9 km do roboty i 9 km do domu

Szkolenie podatkowe - topowa firma doradcza - super hotel w W-wie. Na początek niespodzianka = croissanty;) (ja oczywiście zaopatrzona w pojemniczki i jabłka). Potem ciasta i ciastka w ogromnej ilości, wszystkie bardzo czekoladowe i kremowe, kanapki z białych bułeczek z serem i jakąś masą i w bardzo ograniczonej ilości (nie miały powodzenia zresztą) kanapki razowe z sałatą + pastą z sera i jakiejś ryby chyba. I taka jedną pożarłam. Pyszna była. A moja wewnętrzna zła kobieta oczy napasła(mysli).

Piątek: 19 km rower + kompleks x 5 w południe (miał być marsz, ale padało(deszcz) + 30 minut siłowni i 1h interwałów(ninja)

Weekendowe plany: po 10 km rower + godzina TBC w sobotę i niedzielę i szycie woreczków na chleb i ściereczek. 

24 listopada 2019 , Komentarze (10)

From scratch wszystko..

Zimno okrutnie(zimno). I szaro_buro. i wieje.

Sobota: przed TBC,  3 malutkie/cieniutkie plasterki moich żytnich muffinek na zakwasie + pasztet z grzybami ( grzyby w pasztecie to pomyłka, tak samo dobry był bez nich) + 10 km rower już w ciepłym ubraniu. 

Obiad: S. zrobił placki ziemniaczane, cieniutkie jak naleśniki, na teflonowej patelni z gulaszem indykowo_grzybowym(puchar) (dwa takie pożarłam)+ ogromna micha surówki.

Kolacja: zupa krem z dyni posypana natka i groszkiem

Niedziela: = sobota, tylko zamiast TBC, power TBC(ninja).

22 listopada 2019 , Komentarze (18)

Edycja 2019(balon)

Albo inna jakaś nazwa handlowa..

Ale w moim klubie w zupełnie nowej odsłonie:

Uczestniczą głównie faceci_miśki. Trening personalny. Wszyscy używają mini band i robią monster walk.

I jak to kosmicznie wygląda:D, duży_pusty kwadrat podłogi w klubie, po którym w tą i z powrotem spoceni faceci w półprzysiadzie, z ta taśmą o okolicy kolan w bok się przesuwają, każdy ze swoim trenerem, który im te boczne kroki liczy...

Poniedziałek: 22 km rower 

Wtorek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe

Środa: 20 km rower + brzuch i tric x 4  + 20 minut siłki (przysiady + rozpiętki) + 1h bikini extreme(ninja)

Czwartek:17 km rowerem na "śniadanie podatkowe" w centrum, pod megawiatr z mżawką na dodatek(deszcz) = w super toalecie dla inwalidów w 10 minut przemieniłam się z mokrego brudasa w korpokobitkę i przez 2h byłam straszona nowym TP-R, popijając sobie cudownie gorącego earl greya. Ale potem trzeba było przemienić znowu = z sakwy wyciągnąć mokre i zimne ubranie(zimno) i kolejne 9 km pedałować. A wszystkie światła były czerwone, nieskończenie długo czerwone(zimno). W sumie rower 35 km.

Piątek: 19 km rower + 0,5 marsz w południe(zimno) + 30 minut siłowni i 1h interwałów(ninja) 

A w domu cudownie gorąca zupa_krem z dyni:p.

17 listopada 2019 , Komentarze (13)

Nie tylko na zumbie skakać:

Kiedyś to były ręce/ramiona jak patyki...

+ Miss Grace nr 2 (nie ostatnia)

17 listopada 2019 , Komentarze (9)

Bo jak się lubi prawdziwe ognisko, a nie aplikację na jakimś tam urządzeniu, to suche drzewo trzeba ściąć, pociąć i przyciągnąć(bomba)

Poniedziałek: 22 km rower 

Wtorek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe

Środa: 20 km rower + brzuch i tric x 4  + 20 minut siłki (przysiady + rozpiętki) + 1h bikini extreme(ninja)

Czwartek:19 km rower  + 0,5 h marsz w południe

Piątek: 19 km rower + 0,5 marsz w południe + 40 minut siłowni i 1h interwałów(puchar) (pomimo, że jakiś problem z brzuchem zaczął się nad ranem i mój wewnętrzny leń próbował mnie przekonać, że to powód, żeby do domu prosto pojechać i leżeć i czytać..

Sobota: 5 km rower, 1 h TBC, sesja Miss Grace na torach,  ciąganie drewna i ognisko..

Niedziela: 2h po lesie i dużo ciągania

15 listopada 2019 , Komentarze (14)

Tak wiem(kujon) powinnam być ostrożniejsza, bo fala banów niewiadomozaco się na "nowej vitce" ostatnio przetoczyła... ale tak mnie to rozśmieszyło, że nie mogłam "głosu rozsądku" posłuchać (ale teraz po banie głos rozsądku ma się  mocno, więc dużo będzie xxx i odwołania się do Waszej wyobraźni;). Bo Naturalna o listopadzie wpis zrobiła, czy zasuwamy, czy leniuchxxxmy i ja coś tam napisałam tego słowa z xxx używając. i Komunikat był, że komentarza dodać nie można, bo słowo h u j tam jest:D. No i tak się śmiałam, że mnie podkusiło zacytować to wszystko w nowym wpisie. Ale rano to było i ja nieobudzona i był BAN. 

Ale przy tej okazji (dziękuję Ci za to bardzo vitko) dowiedziałam się czegoś ważnego o sobie.= jak bardzo ważne Wy dla mnie jesteście. Uczycie mnie jak piec pasztet  i  jak" Kroczyć spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu" i jakie książki czytać i jak to jest mieszkać w Hiszpanii, Danii czy Holandii.

I jak bym tęskniła za Wami(szloch)(szloch):<

9 listopada 2019 , Komentarze (12)

A wszystko przez prognozy pogody dużo gorsze(deszcz) niż ich realizacja.

Pierwszy - ostatni raz "pomiędzy Bugiem, a Narwią" miał być przed 1-szym listopada, potem to już tylko deszcz ze śniegiem..

Drugi - no już teraz to naprawdę ostatni - w zeszłym tygodniu..

Trzeci -od dzisiaj.. i wciąż na grzyby liczę:p

Na wszelki wypadek, oprócz miss grace, której już tylko jeden bok bordera został do końca, kilka kolorów skarpetkowej włóczki spakowałam. Będą jęki i prucie zapewne, bo do tej pory ze dwie pary zrobiłam, bardzo prostych i grubych, a teraz takie skomplikowane, kolorowe, mam w głowie (kilka par, w różnych kolorach i rozmiarach)

Edit: ze skarpetkami skucha = nie będzie ich:<

I dumna jestem(puchar), bo ostatnio żadnego podjadania, żadnych korposłodyczy (a okazja codziennie jakaś(tort)) = waga 54 kg, co znaczy, że dobrze.

Poniedziałek: 20 km rower + 30 minut marszu w południe

Wtorek: 22 km rower + komplex x 5 w południe

Środa: 20 km rower +  w południe brzuch + tric x 4, po pracy 20 minut siłki (przysiady + rozpiętki) + 1h bikini extreme, z gumami na nogach(bomba)

Czwartek:19 km rower + 30 minut marszu z takimi zakwasami po środzie że:x

Piątek: 19 km rower + 30 minut marszu w południe, wieczorem 40 minut siłowni + 1h interwałów

4 listopada 2019 , Komentarze (21)

Moja pierwsza.

Przez, albo dzięki (to się jeszcze okaże:PP) Naturalną. 

A tak to się zaczęło, że przed 1-szym listopada gar krupniku gotowałam. Krupnik był sukcesem, jak zwykle (tzn. drugi raz był sukcesem, bo 2x go gotowałam). 

Tylko warzyw za dużo do domu przytargałam. Marchewek szczególnie. No i przypomniałam sobie o kiszonkach Naturalnej, no więc kiedy, jak nie teraz (mój wewnętrzny kisior podpowiedział_chyba nie wyrzucisz trzech marchewek do śmieci!!). Dokupiłam jeszcze dwa kilo i to co trzeba do kiszonej, i nie umiałam znaleźć instrukcji do mojej "tnącejwarzywanaplasterkimaszyny(szloch)". Musiałam zrobiłam to na tarce. I mój garnek kamienny do kiszenia wcale nie jest taki duży jak myślałam, że jest = 5 marchewek zostało. No i strasznie jestem ciekawa, jak to będzie smakowało(kujon), czy warto było...

Kamienie są ze Szkocji:), a pod nimi tajemnica..