Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 219765
Komentarzy: 10529
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 listopada 2019 , Komentarze (15)

Miałam już tam nie jeździć, bo zimno(zimno), bo ciemno wcześnie(noc), bo co ja tam mam robić..?

Ale S. pojechał już w czwartek, a tak zimno wcale być nie miało (chociaż na cmentarzu zmarzłam jak za dawnych czasów to bywało) no i kolegosąsiad piaskowe_prawdziwki_olbrzymy na fb pokazywał..

No to w sobotę po treningu hop do pociągu = warto było na 100%. 

+ oczywiście ognisko, a rano jajecznica z rydzami i kurkami.

I łażąc godzinami po lesie, słucham kolejnych audio  Liane Moriarty i za każdym razem pierwsze 8/10 wciąga mnie całkowicie, reszta zniesmacza, a potem i tak sięgam po więcej...

Poniedziałek: 20 km rower + komplex x 5 w południe

Wtorek: 20 km rower + brzuch + tric x 4

Środa: 20 km rower + 30 minut marsz w południe + 20 minut siłki (przysiady + rozpiętki) + 1h bikini extreme

Czwartek:19 km rower 

Piątek: 14 km rower + łażenie po cmentarzu(zimno)

Sobota: 5 km rower, 1 h TBC i ganianie po lesie za grzybami..\

Niedziela: jeszcze bardziej po lesie:p

A teraz suszą się te grzyby w suszarce i tak ładnie pachnie w kuchni.

27 października 2019 , Komentarze (18)

Pomiędzy Bugiem i Narwią..

Grzyby nareszcie były:p i to w takiej ilości, że nie zbierałam wszystkich tylko te najpiękniejsze, a i tak, po drodze do domu kupiliśmy suszarkę, największą jaka była i nie wiem jak usnę dzisiaj bo ona warczy, pyka..;( i tak ma być 6 godzin..

W sobotę po treningu były dwa ziemniaczane placki + gulasz grzybowy (S. robi te placki cieniutkie jak naleśniki i prawie tłuszczu na patelni nie ma(puchar)), niedziela śniadanie = jajecznica z rydzami, które tuż pod oknem rosły, obiad znowu placek + grzybowy gulasz.:p

Poniedziałek: 23 km rower,

Wtorek: 23 km rower + kompleks x 5, po pracy sprzątanie na cmentarzu prawie już po ciemku = strasznie trochę. Nie lubię bardzo, coraz bardziej:<, tej fury plastikowych dekoracji, zapaliłam małą białą świeczkę, postawiłam małą doniczkę z białymi chryzantemami.. nic więcej..

Środa: 20 km rower + 30 minut brzuch + tric + po pracy 20 minut siłowni i godzina bikini extreme (bomba)

Czwartek:19 km rower + zakwasy, bardzo wyraźne, tym razem w "boczkach"

Piątek: 19 km rower + 40 minut siłowni + 1h interwałów i pieczenie chleba, a właściwie zagniatanie, bo pieczeniem już S. zarządza..

Sobota: 10 km rower, 1 h TBC i ganianie po lesie za grzybami..\

Niedziela: po lesie, po lesie:p

Dodaj komentarz

21 października 2019 , Komentarze (21)

U mnie w każdym razie..(bomba)

Kolejny weekend w Pieninach. Cena wysoka = korki, wstawanie w prawienocy itd.. ale na 100% warto(puchar).

Tym razem  lepiej to zaplanowaliśmy, spanie w namiocie (już chyba ostatni raz w tym roku(szloch), traski bardziej "odludne" = idealnie.

A w podróży nowa miss grace znacząco urosła:

Poniedziałek: 20 km rower i przeczekiwanie pienińskich zakwasów;(

Wtorek: 23 km rower + kompleks x 5(puchar)

Środa: 20 km rower + 30 minut brzuch + tric + po pracy 20 minut siłowni i godzina bikini extreme (bomba)

Czwartek:19 km rower + przeczekiwanie DOMS po środzie

Piątek: 19 km rower + 40 minut siłowni + 1h interwałów no i pakowanie plecaka;)

13 października 2019 , Komentarze (22)

Sobota: cały przełom Dunajca = od Sokolicy (jak brakuje tej zniszczonej sosny;() na zachód na Trzech Koronach, a właściwie obok bo na platfornie + tłum ludzi;( niestety.. A rano wyprawa na rydze. była ich nieprzebrana masa:p_połowa robaczywych..

Niedziela: mgły tu po wschodzie na Trzech Koronach, co było cudowne treningowo = szybkie w górę i w dól tylko po kawie, ale słabe widokowo = na platformie kłębił się tłum fotografów, S.m który poszedł tam o 4 a.m. powiedział że nigdy więcej ( zimno, ciemno, wiatr straszny i zmieszanie (jakaś rodzina urodziny tam sobie urządzała(torcik))

I sesja zdjęciowa Przypadkowego Nordic Romance "pod zamkiem", który nie dosyć, że jest zamknięty, to zamku żadnego tam nie ma:<.

Jak ciepło było i jakie kolory(puchar)

10 października 2019 , Komentarze (15)

W Pieninach!!:) S. już  pojechał, ja jutro pociągiem w "strefie ciszy" . Uwielbiam:). Będzie chodzenie pod górę i w dól i znowu .., a stromo to tam jest:( będzie foto sesja przypadkowego Nordic Romance, chusta własnie się blokuje):

I mam nadzieję na rydze.., a nie na wełnianki (których ostatnio bardzo dużo zebrałam:(

Poniedziałek: 20 km rower i nic więcej, bo poniedziałek jest na lenistwo zwane też regeneracją;)

Wtorek: 23 km rower + kompleks x 5(puchar)

Środa: 23 km rower +  po pracy 20 minut siłowni i godzina bikini extreme (bomba)

Czwartek:19 km rower + 4 km marszu w deszczu(deszcz)

6 października 2019 , Komentarze (18)

Kanie pamiętam z dzieciństwa = przysmak nad przysmaki:p.

Ale w moim dorosłym życiu, zupełnie je zignorowałam bo:

nie jem już niczego smażonego w panierce;(, nie jestem/byłam pewna co jest kania, a co muchomorem.

Ale poczytałam(kujon). I pozbierałam. Na patelni tłuszczu było tyle co nic, kania tylko w posolonym jajku obtoczona i jaka była pyszna!!

Poniedziałek: 20 km rower + kompleks x 5 w południe

Wtorek: 23 km rower

Środa: 20 km rower + 30 minut brzuch + tric w południe, po pracy 20 minut siłowni i godzina bikini extreme (bomba)

Czwartek: 23 km rower

Piątek: 23 km rower + po pracy: 40 minut siłowni o 1h interwałów (bomba)

Sobota: 1 h TBC + ganianie po lesie = kilka grzybów + ognisko(noc)

Niedziela: 16 km ganiania po lesie = kilka super prawdziwków i maślaki!! Nieprzebrana ilość maślaków!!!:(

29 września 2019 , Komentarze (9)

Są chyba wszędzie, tylko nie u mnie:<. 3,5h łażenia/jeżdżenia po lesie (plusem jest niewiele czyszczenia;)):

Ale czas spędzony w kolorowym lesie = bezcenny(puchar)

Poniedziałek: 23 km rower 

Wtorek: 23 km rower

Środa: 20 km rower + 20 minut siłowni) i godzina bikini extreme (bomba)

Czwartek: 23 km rower

Piątek: 23 km rower + po pracy: 40 minut siłowni o 1h interwałów (bomba)

Sobota: 1 h TBC + zbieranie grzybów, których nie było + ognisko(noc)

Niedziela: 23 km rower ( grzybów niewiele) w tle nine perfect strangers..

Waga, pomimo, że walczę = 55,6 kg (2 kg oponki:<)

22 września 2019 , Komentarze (17)

Poniedziałek: 20 km rower + 2 km marsz w południe 

Wtorek: 20 km rower+ 3x komplex w południe 

Środa: 20 km rower + 20 minut siłowni) i godzina bikini extreme (bomba)

Czwartek: 23 km rower

Piątek: 20 km rower + 30 minut dla brzucha, a po pracy: 40 minut siłowni o 1h interwałów(ninja)

Sobota: 1 h interwałów + 52 km rower, ognisko(noc)

Niedziela: 23 km rower ( kilka grzybów, dwie sarny przebiegające drogę..) a w słuchawkach: nine perfect strangers

15 września 2019 , Komentarze (25)

Taka impreza jest rok w rok pomiedzy "Bugiem i Narwią". 

Impreza całodniowa = występy miejscowych zespołów jak np. Leśna Brać (nie, nie wymyśliłam sama tej nazwy), stoiska z chińskimi zabawkami, z chlebem pieczonym w piecu, miodami, nalewkami, wikliną i jedzeniem z różnych wsi. Leśnicy mają swoje stoisko edukacyjne i jest konkurs drwali!!

Ale główną atrakcją jest konkurs zbierania grzybów, których czasami wcale nie ma, bo np. w tym roku susza taka, że las w piaskownicę zamieniony. Ale kolejne drużyny wracają z pełnymi koszami_magiamagia;).

Sobota: 10km rower + 1h TBC + 33 km rower i łażenie po torach w kolejnej Nordic Romance.. wieczorem ognisko..

Niedziela: 24 km rower połączone z próba zbierania grzybów (szt. 6 z tego 3 robaczywe), 2h zbierania aronii i słuchania Nine perfect strangers _ mój zachwyt od pierwszego rozdziału, a może i wcześniej. Spacer po lesie na pożegnanie.

14 września 2019 , Komentarze (31)

Jako dziecko, chowałam mięso(kurczak)(losos) pod kartofle, płakałam że nie, siedziałam bez końca nad talerzem... tylko kluski miały wartość.

Jak dorosłam na tyle, że mogłam decydować o swojej misce, żadnych zwierząt tam już nie było. Przez dziesięciolecia. Z ogromną fascynacją(smiech) i równie wielkim obrzydzeniem patrzyłam jak S. owoce morza we Włoszech pałaszuje..

A teraz, od kilku lat, małymi kroczkami zmiany. Najpierw jakiś sandacz na Mazurach, potem krewetki w Szkocji, potem krewetki w domu, no i gulasz z indyka z grzybami, które sama nazbierałam..ryb coraz więcej, codziennie prawie.

A jak zobaczyłam wpis Złotka o pasztecie, to już po pas się zaśliniłam. I dostałam przepis i rady porady i kupiłam maszynkę do mielenia MIĘSA!!

I pierwszy raz w życiu kroiłam pierś z indyka i wątróbki i udko kurze wzięłam do ręki (w rękawiczkach co prawda to wszystko robiłam) i nie czułam, że to zwierzęta zabite, tylko że pyszne jedzenia robię.

Pasztet wyszedł przepyszny(puchar). Z ogromną ilością warzyw, doprawiony na ostro w ogromnej ilości. Niezbyt fotogeniczny. 

Złotko, raz jeszcze ogromnie dziękuję(pa).

Piątek: 20 km rower + w południe mierzenie nowych legginsów i staników z reebok. Po dwie pary. Staniki identyczny fason idealny dla mnie, jak te, które mam od kilku lat okazały się zupełnie nierozciągliwe, z dużo za krótkimi ramiączkami:<. A leginsy, które miały być długie, ledwo sięgają mi 10 cm na kostkę i są z jakiegoś jakby grubego stylonu(szloch):<!!. Wszystko wraca z powrotem, a ja poszukuję dalej, tym razem w Smmash,

Wieczorem, jak to w piątki - 40 minut siłowni + godzina interwałów(bomba)