Mój pierwszy wg, przepisu z Jadłomomi, mistrzostwo i tylko kilka minut roboty
Piątek: 20 km rower + 0,30 h rozciągania i wiercenia tyłkiem po piłce tenisowej (boli okropnie w niektórych punktach, ale ze stopa lepiej) po pracy wielka walka nie wiem nawet czego z czym, bo pogubiona jestem jak "dziecko we mgle
".. czy trening jakos ustawi to co się popsuło, czy wręcz przeciwnie
co oczywiście leń wewnętrzny zinterpretował po swojemu i w końcu zrezygnowałam z treningu.
Sobota: tak samo zachowawczo, tylko rozciąganie i tortury piłeczkowe)
Niedziela: 35 km rower + całkowicie bezowocne grzybobranie, ale za to cały plecak jabłek, które już są przerobione na duszoneczekająceniewiadomonaco..
I trochę pogubiona jestem z podjęciem decyzji co dalej ... no bo z biodrem problem jest ewidentnie, ale ostatnie doświadczenie z opadająca stopą skutecznie zniechęciło mnie do wizyt u fizjo.. porozciągam się dalej, poroluję, mocno przypilnuję michy no i zobaczę....