Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Na zyciowym zakręcie.. jestem głupia?



Tak jak od kilku dni tłumaczę,
toczę wojnę z moim Ukochanym.
Już odchodzę od zmysłów jak z nim rozmawiać.
Wiem, że to ja zawaliłam...
Doradzcie coś.


Sprawa wygląda tak:

On nie chce już mieszkać z rodzicami, ja nie bardzo wyobrażam sobie wyprowadzkę i wspólne zamieszkanie.
A to jest jego marzeniem od dawna.
Obiecałam mu ją już kiedyś. Mówilismy, że 1 października wyprowadzamy się z rodzinnych domów. Czekał na ten październik już ponad półtorej roku (jesteśmy razem 3 lata).
W dużej mierze mówiłam tak dla świętego spokoju, bo ja zawsze wychodziłam z założenia, że przed ślubem chyba nie będę chciała mieszkać z facetem (ewentualnie po zaręczynach gdy zaczniemy już ten ślub planować).
Ale on ma za sobą już dwa poważne związki i każdy z nich wyglądał tak, że po kilku tygodniach mieszkał z drugą połówką.
On nie jest nauczony żyć w pojedynkę po tych kilku latach zycia z kobietą u boku 24 na dobę.
Spotykamy się codziennie po pracy i spędzamy całe popołudnie oraz wieczór razem.
Przed snem każdy idzie do swojego domu i to go boli.
Cały czas powtarza, że chciałby zasypiać i budzić się przy mnie, że czuje się jakby żył sam a nie z kimś, bo nie ma z kim dzielić codziennych obowiązków i przyjemności.
Mówi, że ja mam swoje zycie w domu, które lubię, a on jest dla mnie tylko codzienną odskocznią na kilka godzin od tego życia.
A mi pasuje to, że spotykamy się codziennie, spędzamy miło czas i się rozchodzimy.
Zawsze prosi mnie żebym została u niego na noc, jakoś nigdy nie chcę spać u niego więc poszliśmy na kompromis i umówiliśmy się, że w weekendy śpię u niego, chociaż wolałabym spać w domu.
Z jednej strony chciałabym się wyprowadzić ale z drugiej jestem stasznie sentymentalną osobą i na samą myśl, że zostawię to wszystko, już mam łzy w oczach.
Poza tym jakoś moi rodzice nie popierają tego związku, chociaż się tak na prawdę nie wtrącają, twierdzą, że jestem dorosła i to jest moje życie, mam prawo przeżyć je tak jak chce.
Ale zawsze mieli spory wpływ na to co robię itp i dla nich pomysł z wyprowadzką jest głupotą.
Twierdzą, że są to dodatkowe koszty, które nie są potrzebne, bo dostałam od nich samochód i nie powinnam mieć problemu z dojazdem do szkoły.
Dodam, że jestem na ich utrzymaniu (jedynie pracowałam teraz w wakacje na swoje drobne wydatki i wyjazd na Mazury).
Może gdyby zarowno rodzice jak i D. uważali, że wyprowadzka to świetny pomysł to ja inaczej podchodziłabym do tego.
Chciałabym dalej żyć tak jak żyję, mi to pasuje.
Ale on sobie tego nie wyobraża, nie wyobraża sobie dalej mieszkać z rodzicami, nie wyobraża sobie wracać do pustego domu i zasypiać w pustym łożku.
Mieszkamy od siebie kilometr, teraz będziemy mieszkać 25 km, bo już zapowiedział, że niezależnie czy ja się wyprowadzę on to zrobi na pewno.
Bardzo nas ten temat poróżnia, on ma do mnie żal, że go oszukiwałam, że mydliłam mu oczy.
Codziennie słucham, że ja go nauczyłam stawania na głowie by dotrzymać obietnicy a ja sobie w kulki poleciałam i planowałam to od półtorej roku.
Obiecałam cuda wianki a jak przyszło co do czego to wypięłam się tyłkiem.
Jakoś oboje czujemy, że nasze drogi się rozejdą, zawsze dla mnie stawał na głowie, żebym była szczęśliwa a teraz wiem, że nie będzie już się tak poświęcał.
Długa historia jest jego przemiany z łobuza na księcia z bajki pod względem zachowania i wiem, że to już się skończy.
Sam powiedział, że zamieszka sam ale żebym nie miała o nic do niego pretensji, że coś przez niego jest nie tak, bo on nie będzie całe zycie poświęcał dla mnie wszystkiego a ja nie będę potrafiła nic z siebie dawać.
Powiedział w nerwach, że mogłam zanim się w to zaangażowaliśmy powiedzieć, że nie wyobrażam sobie przed 25 rokiem życia oderwania od piersi matki, to nie pakowałby się w to.
Jest dla mnie oschły, zimny.
Nie wiem co zrobić...


Zawsze to ja próbowałam Wam doradzać, pocieszałam w ciężkich sprawach.
                  Teraz proszę Was o pomoc, bo odchodzę od zmysłów.
         Co radzicie? Co o tym sądzicie.
Nie krępujcie się, przyjmę wszystko na klatę.


Najchętniej poprosiłabym go żeby zamieszkał sam i dał mi 3 miesiące a ja stopniowo się z nim wyprowadzę, bo tak z dnia na dzień nie potrafię. Ale on gdy był zły mówił, że nie ma takiej opcji, że mam już nie kombinować i tego nie przedłużać. Może na spokojnie jakoś inaczej do tego pomysłu podejdzie.

  • love.yourself

    love.yourself

    31 sierpnia 2013, 09:57

    Na jego miejscu też byłabym rozżalona... A na twoim spróbowałabym z tą wyprowadzką. Jeśli coś nie wyjdzie zawsze możesz wrócić do rodziców, przecież cię nie odrzucą.. Ja nie mogę się doczekać kiedy zamieszkam ze swoim chłopakiem, jesteśmy razem 2,5 roku .

  • Foxiczka

    Foxiczka

    31 sierpnia 2013, 09:56

    Można było to przewidzieć... obiecałaś wspólne mieszkanie, wyznaczyłaś nawet okres czau jaki potrzebujesz (1,5 roku i ten październik), on czekał z nadzieją, planował dalsze życie, a Ty miesiąc przed mówisz mu, że jednak zmiana planów. Każdy byłby zły i czułby się oszukany. Trzeba było powiedzieć od razu, że nie chcesz z nim mieszkać, nie zmuszać się do czegoś czego nie chcesz. Wtedy byłaby szansa na znalezienie jakiegoś kompromisu, może dałby Ci więcej czasu, na pewno zgodziłby się na "stopniową przeprowdzkę". W tym momencie on nie uwierzy już w żadne kompromisy, bo wszystko będzie uważał za kombinowanie i przedłużanie, bo już raz nie dotrzymałaś słowa.

  • mgielka.

    mgielka.

    31 sierpnia 2013, 09:44

    P.S. Ja Ci napisze jeszcze tylko tyle - nie czujesz się gotowa to nie decyduj się na taki krok. Natomiast ja na Jego miejscu dałabym sobie spokój. Miłość to nie wszystko aby stworzyć prawdziwy związek trzeba mieć te same życiowe cele , oczekiwania i ten samo poziom dojrzałości. Ja mówię to już z perspektywy troszkę starszej kobiety, mężatki Ja takich problemów nie miałam. Poznałam męża jak miałam 23 lata i po 3 mies. znajomości było od razu prosto z mostu powiedziane, że szukamy osoby do poważnego związku i zależy nam na małzeńśtwie, rodzinie, wspólnym życiu a jak komus nie odpowiada i chce się bawić w chodzenie to trafil po zly adres .. Przed mezem mialam 6 facetow i juz wiedzialam czego chce. Jak spotykalam takich niedoswiadczonych ciapkow od razu dziekowalam za wspolprace. Dzieki temu znalazlam tego dopowiedniego i nie tracilam niepotrzebnie czasu i uwazam ze Twoj facet tez nie powinien tracic czasu. Zycie to nie tylko uczucia w zyciu trzeba tez kierowac sie troche rozsadkiem ... szkoda ze tak malo ludzi o tmy pamieta i potem same rozwody bo najpierw bylo ach i ach a potem pkazuje sie ze do siebie na pasuja albo on chce dziecko a ona kategorycznie nie.

  • mgielka.

    mgielka.

    31 sierpnia 2013, 09:19

    Ja uważam, że go oszukałaś. Obiecywałaś wspólne życie a teraz się wycofujesz. Trzeba było od razu powiedzieć, że nie jesteś gotowa. Moim zdaniem ten związek nie ma sensu bo jesteście na różnych etapach dojrzałości i doświadczenia. Jak będziesz gotowa wyprowadzka będzie dla Ciebie czymś naturalnym ale nie teraz. i już nie chodzi o zamieszkanie z chłopakiem tylko Ty masz problem z usamodzielnieniem się , oderwaniem od rodziny .... poza tym samodzielnośc to także samodzielne utrzymywanie się. Jak ja podjęłam decyzję o slubie to automatycznie przenioslam sie ze studiow dziennych na zaoczne i poszlam do pracy. Nie potepiam Cie za to, ze nie jesteś gotowa dlatego ze jestes jeszcze dosyc mloda zreszta dla kazdego ten czas przychodzi kiedy indziej. Po prostu nie ladnie zrobilas ze oszukalas ukochanego. I ja na jego miejscu gleboko zastanowilabym sie czy ma to sens i czy nie bedziesz go przed kazda powazniejsza decyzja zwodzic. Rozumiem Ciebie ale Ty musisz tez zrozumiec , ze on chce isc dalej chce rozwijac wasz zwiazek ... to tak jak po kilku latach chodzenia dziewczyny jecza ze nie bylo oswiadczyn ... w pewnym momencie trzeba sie na cos zdecydowac a druga strona nie moze czekac w nieskonczonosc na decyzje.

  • Anja2012

    Anja2012

    31 sierpnia 2013, 08:57

    My z mezem mieszkalismy przed slubem 2 lata. A zanim do tego doszlo 2 lata mielismy zwiazek na odleglosc. Najpierw bylismy na urlopie w wynajetym apartamencie gdzie trzeba gotowac i normalnie jak w domu troszczyc sie troche o obiad porzadek to byl dobry test. Nie zdal go spiewajaco i poczatek na wspolnym tez nie byl bez "ale" ale wszystko przetrwalo i sie uregulowalo bo sie kochamy. Jak na prawde go kochasz to moze zrobcie taki maly test.

  • Raita

    Raita

    31 sierpnia 2013, 08:45

    Nie zmuszaj się do czegoś do czego nie jesteś gotowa! A te jego naciski są naprawdę niedojrzałe...Albo jest tak egoistyczny, że chce mieć Ciebie na wyłączność 24h na dobę albo tak źle się czuje we wlasnym domu, że chce stamtąd uciekać?...W każdym bądź razie nie powinien tego na Tobie wymuszać...To nie jest obiecane wyjście do kina, tylko zmiana swojego dotychczasowego życia, na co Ty nie masz ochoty!

  • ulotna2013

    ulotna2013

    31 sierpnia 2013, 08:42

    Uważam że przed ślubem warto się sprawdzić mieszkając razem . Naprawdę dopiero mieszkając z kimś pod jednym dachem możesz lepiej go poznać i odwrotnie i ocenić czy do siebie pasujecie . Co do kwestii natomiast kiedy to ma nastąpić , to uważam ze nic na sile nie można się zmuszać , musicie tego chcieć oboje :)

  • magdat78

    magdat78

    31 sierpnia 2013, 08:40

    Jakos mnie nie dziwi ze Twoj przyjaciel sie mega wkurzyl. Staral sie, zabiegal, nadskakiwal a w zamian nie dostal nic. Wg mnie ewidetnie go oszukalas. Druga sparawa - rodzice. Dla rodzicow zaden czas na wyprowadzke pociechy nie jest dobry. Ciagle jest za wczesnie i zadko akceptuja naszych partnerow na poczotku. Dzieje sie to ze strachu ze ktos probuje im odebrac coreczke. Dla rodzicow, nawet jak bedziemy w wieku 60 lat, bedziemy ich malutka pociecha. Ale kiedys pempowine musimy odciac. Nic nie piszesz o uczuciach, o tym czy zalezy Ci na tym zwiazku. Czy uwazasz ze to ten? Zwiazek dwojga ludzi wymaga poswiecej z obydwoch stron. A poza tym uwazam ze ludzie powinni ze soba zamieszkac zanim podejma decyzje o malzenstwie. Niestety, poczatki bywaja mega trudne. W moim wczesniejszym zwiazku przez pierwszy rok wspolnego mieszkania docieralismy sie mimo ze wczesniej bylismy ze soba 5 lat. Czasem chceilismy sie krzykiem zabic. Zycie nie jest latwe, podejmowanie decyzji tym bardziej. Musimy sie liczyc z jej skutkami. Ale z drugiej strony nie mozna przezyc zycia nie podejmujac ryzyka. Decyzja nalezy do Ciebie. Ja Ci nic nie doradze, bo nie wiem jaki masz stosunek emocjonalny do tego mezczyzny i jakie dalsze plany z nim zwiazane. Mam nadzieje ze podejmiesz trafna decyzje

  • puszek.

    puszek.

    31 sierpnia 2013, 08:24

    ma prawo byc wsciekly. Zastanow sie co do niego czujesz, dlaczego nie chcesz z nim zamieszkac. Budzic sie przy czyims boku ? rewelacja. Im wczesniej pozna sie czyjes nawyki itp tym lepiej. Tym bardziej ze np zalezy czy facet w domu rodzinnym sprzata, gotuje itp (to samo dotyczy kobiety;) - jesli tego nie robi, zawsze jest lepiej zeby sam troche pomieszkal i przyzwyczail sie ze trzebarobic to czy tamto. ON jest starszy i zarabia? bedzie go stac na wyprowadzke? Bo Ciebie jak widać nie (szkola), ale mysle ze to nie jest ta glówna przyczyna. Rozmawialas z nim na temat kosztów? swoja droga, 3 lata to dosc dlugo, a Ciebie jak widac nie stac na kolejny krok.. Jezeli jestes skłonna jednak z nim zamieszkać, za te 3 miesiące (i bedziesz miala za co), napisz mu moze pol zartem pol serio oświadczenie, ze zamieszkasz z nim dnia tego i tego..

  • vickybarcelona

    vickybarcelona

    31 sierpnia 2013, 02:14

    masz 21 lat wedlug mnie korzystaj ile sie da z mieszkania z rodzicami, "czyli przedluz sobie 'dziecinstwo" weekendy razem to jakis kompromis:)

  • madagascar33

    madagascar33

    30 sierpnia 2013, 22:20

    Napewno wzajemne obwinianie w niczym tu nie pomoze. Nie warto robic nic na sile. Mysle, ze bardzo liczysz sie ze zdaniem rodzicow bo kto jak nie oni chca najbardziej naszego dobra. Twoj chlopak strasznie naciska na wspolne zamieszkanie., stawiajac Cie troche ,,pod sciana'' bez wyjscia albo , albo. Mysle, ze powinnas na spokojnie posluchac siebie, odpowiedziec sobie sama czego chcesz, czego sie boisz, co mozesz stracic a co zyskac. Czesto sami znamy odpowiedz tylko boimy sie do tego przyznac. Powodzenia, cokolwiek postanowisz :)

  • wrednababka

    wrednababka

    30 sierpnia 2013, 21:03

    Ja mieszkam z chłopakiem już prawie rok (bez zaręczyn, bez małżeństwa), ale oboje tego chcieliśmy. Nie rób niczego na przymus, jeśli masz później źle się czuć, to lepiej zostawić jak jest obecnie. Jeśli on tego nie zrozumie i się rozstaniecie przez to, to uważam, że taki związek nie ma sensu. W związku najważniejsza jest MIŁOŚĆ a nie wspólne mieszkanie ;) Mam nadzieję, że troszkę pomogłam ;)

  • pannanikt00

    pannanikt00

    30 sierpnia 2013, 20:47

    My też zamieszkaliśmy po 3 latach związku, kiedy ja miałam 21 lat. I nadal studiowałam (choć miałam swoje pieniądze ze stypendium).

  • pannanikt00

    pannanikt00

    30 sierpnia 2013, 20:45

    Ja uważam, że wspólne mieszkanie ze sobą przed ślubem to podstawa. Nie da się inaczej dobrze poznać drugiego człowieka. Ja z moim mieszkam już 4 lata - dzięki temu jestem pewna, że po ślubie rozwodu nie będzie :) A ślub planujemy na przyszły rok. Dobrze się poznaliśmy, oboje wiemy w co się "pakujemy" i wiemy, że nam ze sobą dobrze. To dobra szkoła życia i świetny sprawdzian dla związku. Obecnie jakoś sobie nie wyobrażam związku typu spotykanie się na kilka godzin parę razy w tygodniu.

  • Kinga156

    Kinga156

    30 sierpnia 2013, 20:17

    Czy zawaliłaś? Spróbowałaś się przymierzyć do oczekiwań Ukochanego, ale nie pasuje Ci to. Jesteś na etapie studia, a nie własny dom. Chodzenie, a nie małżeństwo. czy partnerstwo. Nie ma co wybiegać zbytnio do przodu wbrew sobie. Jeśli on Cię naprawdę kocha - zrozumie i poczeka, a nie będzie Cię szantażował pogorszeniem charakteru... W związku jest dwoje ludzi. Twoje pragnienia i oczekiwania są tak samo ważne i warto szczerze o nich mówić.

  • Hayda

    Hayda

    30 sierpnia 2013, 20:09

    spróbuj :) ja tam właśnie jestem na tym etapie ja będę studiowac on pracuje i wspólne 30m2 gdzie nasze pokoje sa prawie większe w domach w któych do tej pory mieskzmay wiec najlepsze sprawdzenie przed slubem ;)

  • joluniaa

    joluniaa

    30 sierpnia 2013, 20:05

    nie wiem co ci poradzic,jestes bardzo mloda ale ja mialam 20 lat jak wyjechalam z kielc do bielsko biala,potem po roku do grecji i majac 23 lata bylam daleko od rodziny bo w canadzie.... kazdy ma jakis swoj cel i to co sobie zaplanujesz powinnac probowac realizowac,,,ja znalam mojego bylego meza tylko 2 tygodnie i wyjechal na wycieczke do grecji z ktorej juz nie wrocil,po pol roku wyjechalam za nim mimo ze prawie go nie znalam,,wszyscy znajomi wkolo sie porozwodzili my nadal jestesmy razem ,i to juz 26 lat mimo wzlotow i upadkow,,,, wiec jesli ci jest pisane byc z nim i jest dla ciebie tym kim sobie wymarzylas ,to moze warto jest z nim zamieszkac i wtedy sie przekonasz jak cie bedzie traktowal,,jesli by bylo cos nie tak to masz zawsze rodzicow i chyba mozesz do nich wrocic,,,sama nie wiem,ale zycze ci powodzenia

  • leslay

    leslay

    30 sierpnia 2013, 19:56

    Ja też nie chciałabym raczej mieszkać z facetem już teraz. Z moim jestem prawie 6 lat, mieszkamy w sąsiednich miejscowościach, widzimy się tylko w weekendy i nam obojgu to pasuje. Pomimo tego, że przez studia jestem we Wrocławiu, czyli około 70 km dalej, żadnemu z nas to nie przeszkadza, bo i tak zawsze widzieliśmy się tylko w weekendy. Nie rób niczego wbrew sobie, ale musicie pójść na jakiś kompromis. Chyba głupio byłoby się rozstać przez cos takiego.

  • kleopatrra

    kleopatrra

    30 sierpnia 2013, 19:54

    chyba pierwszy raz widze tak obszerne odpowiedzi u kogos w pamietniku :) przepraszam musiałam to napisać :)

  • marlenka2506

    marlenka2506

    30 sierpnia 2013, 19:29

    Uważam,że to twoja wina,że się tak zmienił. Po drugie nie wyobrażam sobie jak w wieku 21 lat mozna zamieszkac z facetem ile byś z nim nie była. Moim zdaniem najwazniejsze powinno byc dla Ciebie wykształcenie ,a pozniej praca. Rodzice CI pomagaja docen to rowniez nie kazdy ma tak dobrze w zyciu. Skoro wiedzialas,ze mial za soba powazne zwiazki to po co mu obiecywałaś ? Jestem z facetem ponad 2 lata i nie wyobrazam sobie,abysmymieli razem zamieszkac mimo tego,ze jest dla mnie całym światem. Ja lubie miec swoj kąt ( przysłowiowe 4 ściany) , nie musze nikomu gotować tylko wtedy gotuje kiedy mam ochote. Lubie swoją niezależność i dobrze mi z tym. Porozmawiaj z nim ,ze sie obawiasz po prostu rzucić to wszystko tak z dnia na dzień mimo tego,ze rozmawialiscie o tym tyle czasu..