Długo nie mogłam znaleźć czasu żeby cokolwiek tu napisać. Jestem tak zajęta, zmęczona, że robię tylko to co muszę, a i to jest dla mnie wyzwaniem.
Czuję się oszukana, bo wszyscy chórem wołali, żebym poszła do psychologa, że to mi na pewno pomoże. A tymczasem byłam na dwóch wizytach i jedna była większą klapą od drugiej. Wahałam się czy iść do kobiety czy do mężczyzny. W końcu postanowiłam udać się do pani psycholog, bo uznałam, że krępowałoby mnie opowiadanie facetowi o zmianach w ciele jakie poczyniła ciąża i karmienie piersią, oraz o moich relacjach z mężem, a raczej ich braku. Nie usłyszałam niczego, do czego nie doszłam już wcześniej sama. Po pierwszej wizycie dostałam zadanie domowe, miałam się zastanowić co czuję do mojego dziecka. Poczułam się trochę oceniona i potępiona, być może pani psycholog to jedna z tych matek, które i tu na vitalii tak mnie rugają i mieszają z błotem.
No to się zastanawiałam co czuję do mojego dziecka. Otóż, martwię się o niego, nie chce żeby coś mu dolegało. Nie mogę znieść kiedy coś mu dolega, a nie potrafię mu pomóc. Podoba mi się to jak wygląda, bo jest naprawdę ślicznym chłopcem. Przypomina mi, że byłam kiedyś ładna. Ciągle myślę, że mogłabym robić dla niego więcej, bardziej się starać, więcej się z nim bawić, więcej mu czytać, dwa razy dziennie zabierać na spacer, a nie tylko raz itd. Absolutnie nie obwiniam go o to co stało się z moim życiem, obwiniam tylko i wyłącznie siebie. Wypełnia swoją małą osóbką całe moje życie i chyba go kocham, ale ciężko mi powiedzieć czy wiem co to znaczy kochać, czy to tylko przywiązanie i przyzwyczajenie.
Czuję się tez oszukana, bo wszyscy, jak jeden mąż, zachwalali macierzyństwo. To tak jakby próbować sprzedać komuś bombę, wmawiając mu, że to fajerwerki. Spodziewasz się niezapomnianych wrażeń, a dostajesz krew, pot łzy a na końcu śmierć (w sensie koniec normalnego życia). Macierzyństwo bardzo mocno mnie rozczarowało, nie poczułam nigdy fali miłości bezwarunkowej, która pozwoliłaby mi pogodnie zrezygnować z siebie na rzecz dziecka, która wynagrodziłaby mi to, że wyglądam jak potwór i już nigdy nie poczuję się kobietą.
Ciągnę to wszystko tylko dlatego, że jestem odpowiedzialna i wiem, że muszę ponieść konsekwencje swoich wyborów, nawet tych, których żałuję każdego dnia.
Psycholog to tylko strata czasu, mojego wolnego czasu, którego mam naprawdę bardzo mało. Nie wniosło to niczego nowego, w żaden magiczny sposób nie zmieniło to mojego myślenia Czasu też ta kobieta nie cofnęła, więc sory memory, ale wypisuje się z tej bajki.
Piszcie, oceniajcie, wyrzucajcie jaka zła ze mnie matka. Każde pomyje na mnie wylane nie będę czymś czego bym już nie wiedziała.
I mimo, że wiem to wszystko, zrobiłam wszystko, żeby się zmienić, nie potrafię. Nadal jak maniak oglądam zdjęcia z wakacji, kładąc się spać przywołuje wspomnienia tego jak kiedyś było mi dobrze.
Nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić.
RapsberryAnn
19 sierpnia 2016, 11:27ale piszesz już trochę sensownej, po prostu jak osoba z depresją a nie matka potwór! wiesz to się zdarza kazdemu, np zdarzylo sie to mojej kolezance moze mnie wysmiejesz ze to porownuje ale jest w takim samym stanie psycicznym jak ty, otórz w licceum była szczupła byla gwiazdą, no i była młodsza, miałą mnóstwo znajomych była takim jato to noasolatki mówią "fejmem" a potem poszla na studia do innego miasta, bardzo dużo przytyła, okazało się ze w grupie zupełnie nowych osob nie czuje sie juz taka pewna siebie, w dodatkuu jej zmieniony wygląd odebrał jej pewność siebie i teraz jak się z nią widzę ona cięgle przegląda zdjjęcia z liceum, wspomina jaka byla piekna i szczupła i młoda bo minęło juz prawie 4 lata i ze nikt jej nigdy nie odda wyglądu i figury nastolatki (no nie bo jest kobietą a nie dziewczyną, a ty kobietą po ciążu jak co druga polka a nie nieródką co jest naturalne) i zamyka sie w mieszkaniu z przekonaniem ze nie bedzie nigdy tak jak kiedys, jej chlopak ego nei zniósł i ja zostawil, nie umiem jej pomoc tak jak nie umiem pomóc Tobie, wiecie jaki macie problem i ty i ona? że nie umiecie cieszyć się chwilą doczesną, nie akceptujecie tego ze wasz świat się już zmienił i jesteście za słabe żeby życ w tym zmienionym świecie bo poprzedni był bardziej beztroski , przyjemniejszy, ładniejszy, życze ci tego żebyś w koncu znalazła odwage, spojrzała na zreczywistość wokół siebie i polubiła chociaż czesć jej! powodzenia! :)
Monika123kg
19 sierpnia 2016, 10:53Musisz spiąć pośladki i ....przestać być mądrzejszą od specjalistów !!!! Żeby plan się powiódł trzeba systematyczności ....Myślisz że w tydzień schudniemy 20 kg ? Że alkoholik po jednej sesji zostanie nawrócony ? A palacz powie STOP i nagle będzie brzydził się fajek ? Na to potrzeba czasu ! Jesteś młoda , przestań marudzić jak stara baba i zrób coś w końcu ze sobą .
ogarnijsiesiostro
19 sierpnia 2016, 10:35A ja cię nie zjadę. Chodź do tego psychologa, to nie jest strata czasu. Pani na wizycie cię nie oceniała, po prostu musi wiedzieć co czujesz żeby ci pomóc. Ja rozumiem twoje uczucia., Tzn nie uważam, żeby moje życie się skończyło i nie mam problemów z ciałem chociaż ważę dużo. Po prostu nie uważam, że matka musi się poświęcać dziecku w 100% nie musi. Kochasz syna, widać to po tym co napisałaś. Martwisz się o niego, jest twoim całym światem, lubisz na niego patrzeć... to jest miłość :) Nie musisz rezygnować z siebie tylko dlatego że jesteś matką.
AgnieszkaHiacynta
19 sierpnia 2016, 10:34Terapia trwa na ogół przynajmniej pół roku. No i rzeczywiście zmień psychologa, bo na takiego, który Ci nie pasuje szkoda czasu. Postaraj się też wybrać psychoterapeutę, bo oni mają więcej narzędzi, żeby Ci pomóc. Tobie nie pomoże sama rozmowa. Zbyt dużo ludzi już Ci mówiło to samo, co może Ci powiedzieć psycholog.
pocahontazzz1985
19 sierpnia 2016, 10:24z akimi problemami nie chodzi sie do psychologa,tylko do psychiatry albo psychoterapeuty.Nie chodzi tez o to zeby sie w cudowny sporów "wyleczyc" ale nauczyć z tym zyc bez zatruwania zycia sobie i innym.
aska1277
19 sierpnia 2016, 09:31Po jednym czy dwóch spotkaniach nie ma co się oszukiwać wiele nie wyniesiesz... na to wszystko potrzeba niestety czasu... Ja na nowo się zastanawiam nad wizyta u psychologa . Ostatnie zawirowania w moim zyciu daja mi nieźle popalić :( a co do macierzyństwa... ja od początku wiedziałam iel to jest pracy, czasami wyrzeczeń. Mi nigdy nikt nie mówił,że będzie lekko :( Wytrwałości Kochana życzę....
OddamPareKilo
19 sierpnia 2016, 12:49Komentarz został usunięty
Malina007
19 sierpnia 2016, 09:28Zdjęcia z wakacji kiedy byłaś idealna ? Np te ? https://app.vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/w_id/8753235 hm .;-)
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 09:39Wiem co zaraz napiszesz. Ze wcale tak dobrze nie wygladałam i nie mam czego żałować. Ale mam coś co zamknie usta tobie i tobie podobnym. Chyba dwa dni temu pewna dziewczyna na forum prosiła o ocenę sylwetki. Wygląda dokładnie jak ja przed ciążą, z tym, ze ja miałam lepszy brzuch. I jakie były komentarze? Same pozytywne i zachwalające proporcje. Poczytaj sobie. https://app.vitalia.pl/index.php/mid/25/fid/201/odchudzanie/diety/forum/71/topicid/944063/sortf/0/rev/0/range/0/page/0/ Mnie oceniacie tak żle tylko przez pryzmat poglądów na temat macierzyństwa. Gdybym z anonimowego konta zapytała o ocenę napisałybyście hipokrytki że wyglądałam świetnie.
Malina007
19 sierpnia 2016, 09:45Nie jestem agresywna:-) Agresywność : zero:-) Więc proszę nie bądź i Ty:-) Bo: nie wiesz co napiszę, nie wiesz jaka jestem ja i "mnie podobne", nie oceniam cudzych poglądów na macierzyństwo- mam własne.Nie oceniam niczyjego brzucha , mam swój.Jedynie co oceniam to totalnie zaburzony obraz rzeczywistości i idealizowanie przeszłości.Nikt nie jest idealny.Nigdy nie był.I raczej nie będzie.Ja to akceptuję.A ty ..? :-) I nie "fucz " na mnie ;-);-)
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 09:51Bo nic mnie nie wkurza bardziej jak wmawianie mi że nie wyglądałam dobrze i nie miałam fajnego życia. A tylko myśl o tym, ze kiedyś byłam szczęśliwa, że byłam piękną kobietą trzyma mnie przy życiu. Nie mam nic oprócz wspomnień, a i to próbują mi tu odebrać, ale ja nie dam sobie tego odebrać, bo takiej pewności siebie jaką miałam przed ciążą każda by mi zazdrościła.
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 09:57Może nie byłam idealna, ale byłam najlepszą wersją samej siebie i w swoich oczach byłam idealna. Może są wyższe, bardziej wyżeżbione dziewczyny, ale ja byłam zadowolona i pewna siebie. Mogłam iść do łóżka z mężem nie wstydząc się niczego, nie przejmowałam się ze muszę założyć specjalny stanik bo inaczej cycki mi się wylewją, albo nie musiałam zakładac obciskających gaci, żeby owisła fałda skóry nie wylewała mi się ze spodni. Po prostu w porównaniu z tym jak wygladam teraz, wtedy byłam idealna. I to nie jest idealizowanie przeszłości, to są suche, obiektywne fakty. Mam na to dowody w postaci zdjęc przed i po ciązy.
OddamPareKilo
19 sierpnia 2016, 12:49"(...)w swoich oczach byłam idealna. (...) to są suche, obiektywne fakty" Wiesz co znaczy słowo "obiektywne"?
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 13:58Bo nie dodałam zdjęcia w kostiumie kąpielowym? Miałam taką figurę jak ta dziewczyna, o ile nie lepszą. Chyba będę musiała wytoczyć ciężkie działa, żeby wszyscy przestali mi wmawiać, że nie mam czego żałować, bo mam.
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 14:02OddamPareKilo, ty i bez ciaży wyglądasz żle, więc co możesz wiedzieć o tym przez co przechodzę. Zajmijcie się lepiej z Panem sześcianem swoimi tyłkami, a nie wmawiajcie mi że nie wyglądałam dobrze.
OddamPareKilo
19 sierpnia 2016, 14:19Ja w dupie mam co o mnie myślisz, to jest twoja SUBIEKTYWNA opinia .
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 14:32Jak plachta na byka dziala na mnie takie gadanie ze nie mam czego zalowac. A piszac o obiektywizmie mialam na mysli ze kazdy widzac mnie w tej starej, lepszej wersji potwierdzilby ze mialam swietne cialo. Obiektywna ocena innych osob.
JaTezBedeFit
19 sierpnia 2016, 14:46ale po co sie tak wkurzasz...chyba kazdy Ci to pisal (tylko widze ze sa komentarze pousuwane przy tamtym zdjeciu) ze patrzac na nie rzeczywiscie nie bylo rewelacji, chyba ze jak mowi wlasnie PanSzescian wrzucilas po prostu niekorzystne zdjecie... skoro tylke osob mowi to samo to chyba cos w tym jest. i nie mam zamiaru na Ciebie naskakiwac, ale taka jest prawda no. Tylko jestes w to zapatrzona jak w obrazek i uparlas,ze bylo super ekstra i cool. OK, jesli Ty sie czulas zajebiscie - swietnie, ale nie wmawiaj innym ze sa slepi, bo kazdy kto widzi to zdjecie ma pdoobne zdanie.
JaTezBedeFit
19 sierpnia 2016, 14:47o to to! jesli dziewczyna wyglada fajnie, ZAWSZE powiem ze jest super. i moze to wlasnie kwestia zlego zdjecia, dlatego wychodzi ze kazdy swoje a Ty swoje :)
behealthy
19 sierpnia 2016, 09:26Ale szczerze, czego oczekiwałaś od tej pani psycholog? Że na jednym spotkaniu sprzeda Ci złoty przepis, który sprawi, że macierzyństwo okaże się cudowne? Praca z psychologiem to długotrwały proces. Ale żeby było jasne, ja nie uważam, że jesteś złą matką. Nie każda kobieta jest stworzona do macierzyństwa, wiele kobiet przeraża opieka nad świeżo urodzonym dzieckiem tylko większość się do tego nie przyzna, bo przecież macierzyństwo jest FANTASTYCZNE. A guzik, to ciężka i bardzo bardzo męcząca praca. Depresja poporodowa, bo mogę przypuszczać, że i to jest problemem zdarza się milionom kobiet. Nie rezygnuj z psychologa, proszę Cię. To naprawdę może Ci pomóc. Poszukaj w internecie dobrego specjalisty od depresji poporodowej, nie pierwszego lepszego. Mogę Ci pomóc znaleźć, jeśli będziesz potrzebowała. Daj znać.
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 09:31I na każdej wizycie mam wałkować to samo? Przecież to niczego nie zmieni, nie zwróci mi tego za czym tak rozpaczliwie tęsknię. Chcę odzyskać wolność, niezależność, święty spokój, moje małżeństwo, ciało nie przeorane rozstępami. W jaki sposób psycholog, psychiatra albo psychoterapeuta ma mi pomóc to odzyskać?
behealthy
19 sierpnia 2016, 09:40Tego Ci nikt nie pomoże odzyskać, ale musisz zrozumieć jedną rzecz. Problem, największy, siedzi w Twojej głowie. I dobrze, ja wiem, że dla Ciebie to tylko psychologiczny bełkot, a ja nie mam jeszcze Bóg wie jakiej wiedzy na ten temat, ale posłuchaj, nikt czasu nie cofnie, żaden z tych specjalistów. Możesz się poddać i żyć jak cień. Albo nie. Nie wiem ile ma Twoje dziecko, ale z czasem podrośnie i będziesz miała więcej czasu dla siebie. Nikt Ci nie pomoże odzyskać dawnego życia, ale oni Ci pomogą zmienić nastawienie. Myślisz, że ludzie, którzy cierpią na depresją chcą tak bez problemu się poddać terapii i leczeniu? A skąd! To ciężka praca. Ale warto, naprawdę warto! Nie poddawaj się, proszę Cię. Spróbuj zawalczyć o siebie. Z tej depresji da się wyjść, naprawdę. Próbowałaś może kontaktować się z innymi kobietami cierpiącymi na depresję poporodową? Poczytać jak one się z tym uporały, jak wygląda ich życie dalej?
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 09:44Dzieciak ma rok i jest coraz bardziej wymagający. Uciekłam przed nim do pracy i tylko tam czuję się dobrze. Nigdy nie będe w stanie zmienić nastawienia, nigdy nie zaakceptuję i nie pogodzę się z tym co stało się ze mną. Masz rację, żyję jak cień.
behealthy
19 sierpnia 2016, 10:02A ja się zakładam, że dasz radę. Człowiek jest w stanie zrobić wszystko, jeśli tylko wystarczająco tego chce. Nie mówię Ci, że pokochasz macierzyństwo, ale pogodzisz się z tym, a to już coś, prawda? Bo w zasadzie co Ci szkodzi spróbować? Bardzo Ci współczuję tej sytuacji i jestem wściekła, że nikt nie przyszedł Ci z pomocą od razu po porodzie. Im dłużej tym naprawdę jest gorzej. Ktoś Ci w ogóle zasugerował kiedyś, że możesz mieć depresję poporodową i że to da się wyleczyć?
behealthy
19 sierpnia 2016, 10:04A komentarzami niektórych kobiet się nie przejmuj. Ciekawa jestem co by zrobiły w Twojej sytuacji. Nie chcę Cię przekonywać, że dziecko nie jest tutaj ważne. Ale ważna jesteś przede wszystkim Ty i Twoje zdrowie.
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 10:06Nie otrzymałam niestety wsparcia ani od męża ani od rodziny. Jestem stale gnębiona, gdy tylko ośmielę sie powiedzieć coś negatywnego na temat dziecka, nawet kiedy ryczał mi cały dzień i miałam wszystkiego dość.
behealthy
19 sierpnia 2016, 10:19Kochana to bardzo Cię proszę, idź do dobrego psychologa. Czy nawet do lekarza pierwszego kontaktu. Oni Cię muszą gdzieś dalej pokierować. To jest chore, że Twoi bliscy zaślepieni jakąś swoją społecznie akceptowaną wizją macierzyństwa wyrządzają Ci taką krzywdę. Daj sobie pomóc. Ja wiem, naprawdę rozumiem jakie to może być ciężkie. Moja mama cierpiała na depresję i nerwicę jak z bratem byliśmy mali. Żałuję bardzo, że nie mogłam jej wtedy pomóc. Ale widzisz, wyszła z tego. Proszę Cię, nie rezygnuj z siebie w tym wszystkim. Bo to najgorsze co możesz zrobić.
basiaaak
19 sierpnia 2016, 09:16Moim zdaniem za szybko się poddałaś.
Babie_Lato_
19 sierpnia 2016, 09:07Najważniejsze, że kochasz swoje dziecko. Bo według mnie je kochasz. I o nie dbasz. Zadbaj teraz o siebie. jedna -dwie wizyty u psychologa nie pomogą. Spróbuj pochodzić dłużej (może do innego skoro do tego nie czujesz "chemii") albo znajdź sobie jakaś inna formę wsparcia - koleżanki na żywo czy w internecie. na pewno nie jesteś jedyną kobieta, która ma takie problemy. Głowa do góry - będzie lepiej :)
slodko.pomaranczowa
19 sierpnia 2016, 09:06Ja też po porodzie miałam 'jazdy" ale w druga stronę - tak oszalałam na punkcie dziecka, że nie chciałam od niego odejść nawet na sekundę, mąż wyszedł sam na spacer z dzieckiem dopiero gdy mały skończył roczek... a ja byłam po wizycie u psychiatry.. Strach o jego zdrowie był po prostu tak silny że zdecydowałam się na wizytę i lek (popularny w stanach prozac, u nas np andepin) . Pomogło mi to, zaczęłam być jakby to ując "obojętna" w pozytywnym tego słowa znaczeniu, czyli martwiłam się już tylko gdy problem był a nie myślałam o tym co może się stać. I przestałam żyć przeszłością. Po unormowaniu sytuacji odstawiłam lek i do tej pory jest już normalnie. Oczywiście nadal cholernie martwię się o dziecko i panikuje troszkę ale już w granicach rozsądku i nie nosi to już znamion szaleństwa. Jak dla mnie Ty także masz pewien rodzaj depresji. Może spróbuj udać się do psychiatry. Opowiedzieć wszystko tak jak jest, jak się czujesz. Psychiatra w odróżnieniu do psychologa jest lekarzem wiec może zdecydować czy Twój stan wymaga podania ewentualnie jakiś leków. A co do wakacji - z dzieckiem też mogą być urocze, i zwariowane, niech Ci troszke podrośnie a zobaczysz jak sama odżyjesz :-) Powodzenia
Tallulah.Bell
19 sierpnia 2016, 09:24Wiesz co zrobiłabym gdybym dostała "leki"? Uzbierałabym ich jak najwięcej udając poprawę (jestem świetna w udawaniu) i wzięłabym je wszystkie na raz. To byłaby zbyt silne pokusa, żeby się jej oprzeć bo już zbyt długo myślę żeby ze sobą skończyć.
Mimelka
19 sierpnia 2016, 08:59Masz święta rację , ale teraz już po ptakach