Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2263
Komentarzy: 30
Założony: 13 maja 2013
Ostatni wpis: 16 czerwca 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bede.fit

kobieta, 34 lat,

167 cm, 62.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Długo nie pisałam - strasznie dużo zwaliło mi się na głowę: uczelnia (możliwość wyjazdu na ważną konferencję), ciąża przyjaciółki, ciężka choroba bliskiej cioci ;/ I jakoś tak dieta zeszła na dalszy plan. 
I głupia ja, znów jak zwykle zajadałam stres. Zamiast schudnąć - przytyłam. ŻAL. 

Ważę obecnie 65kg. 

Baterie w wadze się wyczerpały. Postanowiłam, że nowe baterię kupię 1 lipca i do tego dnia muszę ważyć na nowo te 62,5 widniejące na pasku. 

Kurka wodna jaka ja jestem żałosna. 

27 maja 2013 , Komentarze (5)

Cały weekend spędziłam w domu i śmiem twierdzić, że moja rodzina jest cudowna. Zawsze, dosłownie od kiedy pamiętam, wspierali mnie, pomagali osiągnąć cele, motywowali i byli dumni. Pozwalali też popełniać błędy ale kiedy nie mogłam sama już rozwiązać problemów zawsze mogłam na nich liczyć. Taka rodzina marzeń. 
I nie inaczej jest z tym moim odchudzaniem. Nie oszukujmy się - powrót do domu zawsze wiązał się ze smakołykami: ciastami, ciastkami, ulubionymi potrawami. ZAWSZE. 
Jednak kiedy w sobotę przyznałam się, że wzięłam się za swoją sylwetkę to obok wrzasku, że przecież wyglądam cudownie usłyszałam, że będą mnie wspierać. I tak zamiast planowanego śmietanowca zjedliśmy tylko trochę galaretki owocowej, były koktajle owocowe, nic smażonego, nic tłustego. Cała spiżarka wypełniona warzywami i owocami specjalnie dla mnie. 
Mama wyszukała jakieś fajne dietetyczne dania i tak sobie przez weekend jedliśmy. 
Ba! Tatuś zabrał mnie na basen, mama na długi spacer i choć nie biegałam a tylko ćwiczyłam w domu to ruchu mi nie zabrakło ;)

No cudowni są. 

Za kilka dni zobaczę co na to moja waga ;)

25 maja 2013 , Komentarze (6)

Czyli dziękuję mamo! ;) 

Dziś rano przyjechałam na weekend do domu - w końcu dzień matki :) Moja mama kiedy tylko weszłam w próg zakrzyknęła, że schudłam (choć się nikomu nie chwalę, że się odchudzam) więc może coś widać? W każdym razie bardzo miło usłyszeć takie słowa ;) Bo jeśli coś widać to chyba warto? Warto mieć trochę wyrzeczeń, wylewać z siebie siódme poty? :)

Zapisałam się na siłownię. Biegam co drugi dzień a co drugi jestem na siłowni. Bieżnia w porównaniu z terenem to straszna nuda ale na rozgrzewkę jest ok :) Potem trochę maszyn... po pierwszym razie moje mięśnie paliły żywym ogniem przez cały następny dzień. Ale jakoś to przeżyłam ;) 

Niestety jutro będzie dzień lekko grzeszny - mamusia przygotowała ciasto choć zamiast ciężkiego tortu czeka nas "śmietanowiec" - w cudzysłowie bo robiony z kefiru :) 

22 maja 2013 , Komentarze (3)

Tak, tak ;) Odchudzająca się osoba nie ma zbyt silnej woli jeśli chodzi o monitorowanie sukcesów. Miałam plan zważyć się dopiero w następny poniedziałek... ale nie! No ciekawa byłam, ciekawa. 

No i jest - 62,5 kg. 

Taki spadek - 0,8kg całkowicie mnie satysfakcjonuje ;) Nie mogę się doczekać aż pozbędę się paskudnej 6 z przodu. A tu jeszcze dobre 3-4 tygodnie... Eh nic tylko uzbroić się w cierpliwość :)

Nie żałuję, że nie wytrzymałam. Pewnie gdyby spadku nie było albo byłby minimalny załamałabym się ;) A tak? A tak dostałam jeszcze większego kopa do działania. Bo coś się zmienia! Jestem bliżej, bliżej sukcesu niż tydzień temu ;) 

Haha! Czuję się lekka jak piórko :P

21 maja 2013 , Komentarze (1)

Od zeszłego poniedziałku:
-przebiegłam 20km (z czego jeden bieg - wczoraj - udało mi się już wydłużyć do 4,5km);
-nie skorzystałam z windy ani razu
-ćwiczę: przysiady, brzuszki, motylek
-nie jem słodyczy, chipsów, pizzy! 
-jem regularnie, zdrowo

Niestety nie piszę na Vitalii bo doba niemiłosiernie nie chce się rozciągnąć ostatnio zaś taki zapieprz, że nie ma kiedy taczki załadować. 


Eh w następny poniedziałek się zważę zobaczę czy są jakieś efekty moich zmagań ;))


16 maja 2013 , Komentarze (1)

Dziś nie mam zbyt wielu tematów do zdawania relacji ;)

Dzień trzeci wyzwania przysiadowego zaliczony, jutro czeka mnie dzień przerwy :)
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Od biegania dziś odpoczywałam. 

Kolejne wyzwanie: 
30 dni bez słodyczy (od poniedziałku nic takiego nie tknęłam).
Dzień czwarty: 

Nie zjadłam nic grzesznego ;) Jadłam regularnie i wypiłam duuużo wody. 
Czyli dzień bardzo, bardzo na plus :)


No i oczywiście piosenka ;)








15 maja 2013 , Komentarze (1)

Piwo, lody, pizza odrzucone ;) Jest moc! Nikt mnie nie jest w stanie (na razie) złamać - ukochany, przyjaciółka, ludzie z roku. A niech gadają! Niech nie rozumieją. 
Tak długo, jak długo sama będę swoim sprzymierzeńcem, sama nie zacznę sabotować swoich postanowień będzie dobrze ;) 


Drugi dzień wyzwania przysiadowego wykonany!
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Czuję uda, czuję pupę. 55 przysiadów to nie jest łatwa rzecz. Ale grunt to się nie poddawać i walczyć o ładne poślady.

Bieg jeszcze przede mną. Postanowiłam biegać 3 dni pod rząd i robić sobie dzień przerwy. Dla mojego organizmu to i tak szok, że się rusza ;) Niech ma czas odpocząć i zrozumieć co się dzieje 

Łączny dystans: 3km
Łączny czas: 18.46

Dzisiaj była tragedia. W ogóle się nie zmęczyłam, zero potu. Ale ledwo dobiegłam tak mnie bolał brzuch. Chyba zmiana sposobu odżywiania trochę "zaskoczył" moje falki :P

Tłumaczę się ;) Biegam 3km co zajmuje mi +- 18min. Jednak rozgrzewka jest i rozciąganie jest czyli w ciągłym ruchu jestem koło 50min. Nie biję też rekordów prędkości, nie umiem jednak biegać wolno. Po prostu nie i już. A, że akurat wczoraj wyskoczył mi achivment, że pokonałam kilometr w niecałe 6 min to się pochwaliłam ;) 

Druga piosenka z mojej playlisty biegowej:











14 maja 2013 , Komentarze (4)

Dziś dzień drugi moich "zmagań". Jak na razie jest cudownie. Pysznie, zdrowo, lekko ;) Bardzo podoba mi się moje nowe menu - pełne warzyw i owoców :)

Do postanowienia biegowego (idę dopiero po 20, edytuję ten post żeby dodać dzisiejsze wyniki) dorzucam wyzwanie przysiadowe. U niektórych efekty są powalające ;)

Dzień pierwszy już zaliczony. Czułam jak pracują mi uda - podoba mi się to uczucie :)
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Bieg:
Łączny dystans 3km
Łączny czas 17min 50s
Najlepszy czas na kilometr: 5min 42s

Postanowiłam wrzucać tu moją playlistę biegową ;) Każdego dnia nowa piosenka.







Nie jest to muzyka jakiej słucham na co dzień - do ćwiczeń jednak bardzo fajna ;)

Moim pierwszym, małym sukcesem jest odrzucenie pokusy łatwego obiadu w postaci wielkiej pizzy. Wstałam i przygotowałam zdrowy obiad ;) A nie jest tak łatwo odmówić kiedy gotować się nie chce a ukochany namawia. 
Ah ten złośliwiec nie chce zrozumieć, że ja już takiego syfiastego żarcia jeść nie chcę ;)

13 maja 2013 , Komentarze (2)

Słowo się rzekło. Powiedziałam, że zaczynam biegać to zaczęłam. 
Dziś słabiutko. Moja kondycja leży i kwiczy.

Podsumowując: 
dystans: 3km
czas: 18min 46s
średni czas potrzebny na pokonanie jednego kilometra: 6min 15s

Ale powiem Wam, że czuję się wspaniale. 
Wreszcie wzięłam się za siebie. Wreszcie zmieniam swoje ciało. 


13 maja 2013 , Komentarze (6)

Obudziłam się z ręką w przysłowiowym nocniku. Jest źle. Zostało mi 1,5 miesiąca do wakacji. Marzyłam o wadze 55kg jednak mierzę siły na zamiary i cel pierwszy, założony na 1 lipca 2013 roku to 58kg. 
Do zrzucenia mam zatem lekko ponad 5kg, czasu na to 49 dni (7 tygodni). Brzmi realnie, prawda?

Jak chcę to osiągnąć? 
Planuję biegać (co drugi dzień) i 3 razy w tygodniu grać w squasha ;)
No i oczywiście jeść mniej i zdrowiej. 

Wrzucam zdjęcia "poglądowe". Mam nadzieję, że za te kilka tygodni wrzucę zdjęcia porównawcze i doczekam się wielkiego "wow". Zdjęcia w koszulce ze względu na chęć ukrycia tatuaży, a co za tym idzie tożsamości ;>
No i czarno białe żeby jeszcze mniej można było o mnie powiedzieć :D Tym bardziej, że kręci się tu moja siostra, nie chcę żeby mnie zdemaskowała.


Szału nie ma, ale za to takie zdjęcia motywują szaleńczo ;)

A tu jeszcze moje wymiary:

No to teraz tylko trzeba spiąć poślady. I ciężko walczyć o lepszą siebie.