Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zakręcona, ze specyficznym poczuciem humoru. Ciężko nawiązuje nowe znajomości, choć tak naprawde bardzo ich potrzebuje :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 875
Komentarzy: 22
Założony: 12 lutego 2020
Ostatni wpis: 17 lutego 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
BigUnicorn

kobieta, 27 lat, Rzeszów

160 cm, 88.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 lutego 2020 , Komentarze (9)

Cześć :D 

Nie było mnie na Vitalii kilka dni, ponieważ spędziłam je u chłopaka. W końcu mogliśmy sobie pozwolić na spędzenie więcej niż 2 dni razem, co już dawno nam się nie zdarzało, dlatego nie miałam za bardzo czasu, żeby tutaj wejść :)

W weekend pozwoliłam sobie więc na trochę więcej niż zazwyczaj. 1 raz od chyba sylwestra piłam alkohol, co prawda tylko lampkę wina, ale zawsze. Byliśmy 2 razy w restauracji, ale starałam się jak mogłam, żeby ogólnie nie przekraczać kaloryczności, którą sobie ustanowiłam jako taką granicę. W niedziele wjechała pizza, ale na cienkim cieście, bez wielkich szaleństw składnikowych  i podzieliłam ją sobie na obiad i kolację. Weekend mogę zaliczyć do naprawdę udanych i odprężających. W domu nie potrafię się tak zrelaksować jak u kogoś, bo jednak zawsze mam coś z tyłu głowy, a to posprzątać,a a to pisać pracę magisterką, a to jeszcze co innego. 

To nasze spędzanie czasu tak totalnie przypadkiem wyszło przy okazji walentynek, bo ja zawsze jakoś tak sceptycznie podchodziłam i w sumie nadal podchodzę do tej kwestii. Są one dla mnie trochę za bardzo komercyjne i nastawione ogólnie na kup kup kup.... Jest też wtedy wszędzie pełno ludzi, że ciężko się przecisnąć lub dostać gdziekolwiek. Staramy się z chłopakiem w sumie przez wszystkie lata od początku robić sobie takie wspólne weekendy kiedy gdzies jedziemy, wychodzimy i robimy coś fajnego, co jakiś czas tak bez wielkiej okazji i wtedy bardziej to wszystko mi sie podoba i ma swoją magię. 

Trochę pesymistycznie weszłam dzisiaj na wagę, która pozytywnie mnie zaskoczyła, kolejny kilogram w dół (zakochany) Jestem bardzo wdzięczna sobie, że nie pozwoliłam sobie popłynąć z jedzeniem i leżeniem na kanapie przez te wspólne dni. Za chwilę uciekam też na basen, a on już mi się marzy, bo....

Dostałam plan swoich studiów i muszę powiedzieć, że moja uczelnia totalnie ssie..... Mam na ostatnim semestrze najwięcej zajęć, które na dodatek są tak rozwalone, że już wiem, że biorąc jeszcze pod uwagę staż, basen raczej odpadnie (szloch) Ogólnie trochę przeraża mnie to, że w poniedziałek, wtorek i środę nie będzie mnie w domu od samiuteńkiego rana do późnego wieczora..... Trzeba będzie coś pomyśleć jeśli chodzi o aktywność i jedzenie, żeby nie zacząć jeść śmieciówek gdzieś na szybko na mieście, bo dobrze się to dla mnie nie skończy. Ale staram się nastawiać pozytywnie.Na szczęście chociaż czwartek i piatek będą tylko pod znakiem pracy :D Mam więc nadzieje na bieżnie, tak ze 4 razy w tygodniu, żeby jednak dalej dążyć do minimalizowania tej mojej cudnej wagi i centymetrów.  

A jeśli już o niej to trzymajcie za mnie kciuki, bo jutro zaczynam właśnie staż i trochę jestem przerażona, jak to zawsze idąc w nowe miejsce. Wiem, że wszystko da się przeżyć i że jakoś to będzie ale nie potrafię opanować tego stresu dzisiaj.... Liczę na to, że stres będzie mi towarzyszył tylko na samym początku tak maks tydzień, a nie przez całe 4 miesiąc :D Obym się nie przeliczyła..... 




12 lutego 2020 , Komentarze (13)

Cześć :D 

Jestem tu nowa i dopiero staram się odnaleźć. Dlatego napisze troche o sobie i swoim nowym życiu.

W wakacje zaliczyłam naprawde paskudny czas, na dodatek straciłam wymarzoną pracę, gdyż okazało się, że pracodawcy troche mnie oszukali. Załapałam totalną załamke, która doprowadziła do tego, że zajadając stresu znowu przybrałam na wadze i wróciłam do ponad 100 kolejny raz.... Totalnie zamknęłam się w sobie nie chciałam wychodzić, w sumie nie chciałam nic robić.:<

10 października postanowiłam, że zmieniam swoje życie totalnie. Zaczęłam dietę, zmieniłam kolor włosów, zaczęłam częściej wychodzić z domu i robić rzeczy, które dają mi szczęście. Sama wtedy jeszcze w siebie nie wierzyłam ,ale wzięłam planer do ręki zapisałam magiczną dla mnie datę i stwierdziłam, że do końca magisterki muszę powalczyć, choćby nie wiem co....:D

Moja dieta to totalne mż. Nie ma w niej dokładnych zasad, staram się jeść w miarę zdrowo nie przekraczać ilości zdroworozsądkowych. Trzymam się jej od tamtego dnia, oczywiście z większymi i mniejszymi występkami ale jestem z siebie niezmiernie dumna <3

Moim wybawieniem stała się nienawidzona zawsze przeze mnie bieżnia, którą teraz odwiedzam conajmniej 3 razy w tygodniu. Dodatkowo wróciłam na basen, na który przez długi czas wstydziłam się chodzić. Ze względu na to, że moje siostry mają go 2 razy w tygodniu o określonych porach, to w tym akurat jestem idealnie systematyczna. 

Przez ostatnie 4 miesiące udało mi się zrzucić 17,4 kg, za co sama sobie dziękuje. Każda mniejsza nowa bluzka, czy za duża z szafy powoduje  że mam ogromnego banana na twarzy i jestem sobie cholernie wdzięczna , że kolejny raz podjęłam walkę. 

Obecnie w moim życiu dzieje się dużo, kończe studia magisterski dziennie na które codziennie dojeżdżam paredziesiąt, zaczynam staż na pół etatu, dodatkowo ćwiczę, ale to stało się dla mnie chwilą relaksu. 

Chętnie poznam, jakąś z was, która w swojej walce jest troche samotna :) Obiecuje, że nie gryze, a  i ponoć zyskuję przy bliższym poznaniu, także jeśli tylko masz ochotę zapraszam (kot)