Cześć :D
Nie było mnie na Vitalii kilka dni, ponieważ spędziłam je u chłopaka. W końcu mogliśmy sobie pozwolić na spędzenie więcej niż 2 dni razem, co już dawno nam się nie zdarzało, dlatego nie miałam za bardzo czasu, żeby tutaj wejść
W weekend pozwoliłam sobie więc na trochę więcej niż zazwyczaj. 1 raz od chyba sylwestra piłam alkohol, co prawda tylko lampkę wina, ale zawsze. Byliśmy 2 razy w restauracji, ale starałam się jak mogłam, żeby ogólnie nie przekraczać kaloryczności, którą sobie ustanowiłam jako taką granicę. W niedziele wjechała pizza, ale na cienkim cieście, bez wielkich szaleństw składnikowych i podzieliłam ją sobie na obiad i kolację. Weekend mogę zaliczyć do naprawdę udanych i odprężających. W domu nie potrafię się tak zrelaksować jak u kogoś, bo jednak zawsze mam coś z tyłu głowy, a to posprzątać,a a to pisać pracę magisterką, a to jeszcze co innego.
To nasze spędzanie czasu tak totalnie przypadkiem wyszło przy okazji walentynek, bo ja zawsze jakoś tak sceptycznie podchodziłam i w sumie nadal podchodzę do tej kwestii. Są one dla mnie trochę za bardzo komercyjne i nastawione ogólnie na kup kup kup.... Jest też wtedy wszędzie pełno ludzi, że ciężko się przecisnąć lub dostać gdziekolwiek. Staramy się z chłopakiem w sumie przez wszystkie lata od początku robić sobie takie wspólne weekendy kiedy gdzies jedziemy, wychodzimy i robimy coś fajnego, co jakiś czas tak bez wielkiej okazji i wtedy bardziej to wszystko mi sie podoba i ma swoją magię.
Trochę pesymistycznie weszłam dzisiaj na wagę, która pozytywnie mnie zaskoczyła, kolejny kilogram w dół Jestem bardzo wdzięczna sobie, że nie pozwoliłam sobie popłynąć z jedzeniem i leżeniem na kanapie przez te wspólne dni. Za chwilę uciekam też na basen, a on już mi się marzy, bo....
Dostałam plan swoich studiów i muszę powiedzieć, że moja uczelnia totalnie ssie..... Mam na ostatnim semestrze najwięcej zajęć, które na dodatek są tak rozwalone, że już wiem, że biorąc jeszcze pod uwagę staż, basen raczej odpadnie Ogólnie trochę przeraża mnie to, że w poniedziałek, wtorek i środę nie będzie mnie w domu od samiuteńkiego rana do późnego wieczora..... Trzeba będzie coś pomyśleć jeśli chodzi o aktywność i jedzenie, żeby nie zacząć jeść śmieciówek gdzieś na szybko na mieście, bo dobrze się to dla mnie nie skończy. Ale staram się nastawiać pozytywnie.Na szczęście chociaż czwartek i piatek będą tylko pod znakiem pracy Mam więc nadzieje na bieżnie, tak ze 4 razy w tygodniu, żeby jednak dalej dążyć do minimalizowania tej mojej cudnej wagi i centymetrów.
A jeśli już o niej to trzymajcie za mnie kciuki, bo jutro zaczynam właśnie staż i trochę jestem przerażona, jak to zawsze idąc w nowe miejsce. Wiem, że wszystko da się przeżyć i że jakoś to będzie ale nie potrafię opanować tego stresu dzisiaj.... Liczę na to, że stres będzie mi towarzyszył tylko na samym początku tak maks tydzień, a nie przez całe 4 miesiąc Obym się nie przeliczyła.....