Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Studentka, spędzająca większośc czasu w pozycji siedzącęj. Praca przed monitorem... a po pracy brak energii na cokolwiek. Ten brak energii i chęć odpoczynku zawsze były dla mnie wymówką, żeby nie ćwiczyć lub zjeść coś niezdrowego (bo łatwiej, bo szybciej). Czas to zmienić... i to już na dobre!

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2636
Komentarzy: 37
Założony: 31 lipca 2018
Ostatni wpis: 29 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Evna.

kobieta, 29 lat, Wodzisław Śląski

166 cm, 82.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2018 , Komentarze (6)

     Nie mam czasu napisać więcej ale tak się cieszę, że muszę to tu uwiecznić. Pierwszy kamień milowy osiągnięty! Przed stanięciem na wagę dziś rano pomyślałam "idealnie by było dzisiaj zobaczyć 83,8" i dokładnie tyle zobaczyłam! Równo 5 kg w 4 tygodnie! Jednak coś się zmienia! <3

22 sierpnia 2018 , Komentarze (4)

     Podsumowanie trochę spóźnione, bo miało być wczoraj ale miałam takie urwanie głowy, że po prostu mi z niej wyleciało. 

     Od ostatniego wpisu wiele się nie zmieniło, zeszłą środę waga pokazała 85,2 kg (co było ogromnym spadkiem jak na jeden dzień, bo we wtorek było 85,9 kg) i od tego czasu waga praktycznie się nie rusza, ani razu nie spadła poniżej tego wyniku. Wiem, wiem, nie można całkowicie się kierować kilogramami, bo woda się różnie zbiera zależnie od czasu w miesiącu a mięśnie ważą więcej niż tłuszcz. Ale cholernie bym chciała, żeby chociaż na chwilę pokazało 85,1. Po prostu lubię widzieć jakikolwiek progres.

     Za Waszą radą pod ostatnim wpisem, postanowaiłam się pomierzyć. To mi trochę poprawiło humor, bo w ciągu tych trzech tygodni parę centymetrów poleciało a to zawsze coś. W talii poleciało aż 3,5 cm! Poza tym w brzuchu - 1,5 cm, w biodrach -1 cm, w udzie -1,5 cm... a w łydach 0,5 cm przybyło. Ale to u mnie akurat norma, jak kiedyś regularnie biegałam to na początku miałam łydy jak kulturysta. :D Później szybko zaczną chudnąc, taka moja uroda, więc się o nie nie martwię. 

     Dietę dalej w miarę trzymam, dalej ćwicze regularnie, dalej nie jem slodyczy, białego pieczywa i w ogóle szeroko rozumianych pustych kalorii, więc mimo chwilowego zatrzymania wagi, jestem z siebie dumna. Przeczekam to, w końcu kg zaczną znowu lecieć :) 

20 sierpnia 2018 , Komentarze (6)

     Od pięciu dni moja waga praktycznie stoi w miejscu a wręcz delikatnie rośnie... Biorąc pod uwagę to, że trzymam dietę i ćwiczę coraz więcej, to odczuwam lekką frustrację, że każdego dnia "parę" tych gram przybywa. Mam malutką nadzieję, że przyczyną są zbliżające się "te dni" o których przypomina mi aplikacja z kalendarzykiem i po prostu mój organizm zbiera wodę, aczkolwiek ostatnio cykl trochę mi się wydłużył, więc okres powinnam miec później niż wskazuje na to aplikacja. Tylko czy to mozliwe, żeby aż tydzień przed (o ile nie więcej) już zatrzymała mi się waga? 

     Chwialmi mam myśli, żeby rzucić wszystko w cholerę, zjeśc ciastko i olać trening ale nie poddaję się. Chwilowe zatrzymanie utraty wagi mnie nie powstrzyma przed zmianą swojego zycia. W ramach motywacji przeglądam krótkie, letnie sukienki i kombinezony, na które nigdy nie mogłam sobie pozwolić, bo nie wyobrażałam sobie pokazania swoich nóg publicznie... a które (mam nadzieję) w przyszłym roku będę dumnie nosić. To mnie w tym momencie powstrzymuje przed rzuceniem się na słodycze.

14 sierpnia 2018 , Komentarze (5)

     Tydzień zaliczam do bardzo udanych pod względem mojego podejścia do odchudznia. Spadek dalej naprawdę ładny, bo -1.3kg. Poza tym samopoczucie genialne! W ogóle nie czuję się zmęczona ćwiczeniami i nie mam żadnych napadów głodu ani ochoty na rzucenie sie na słodkie. Podejście, że jak mam ochotę na coś niezdrowego to jem tylko troszkę, sprawdza się w 100%. Zjadłam w tym tygodniu dwa ciasteczka (mój wujek przywiózł moje ulubione bezowe z różaną marmoladą) w dwa różne dni. Ani nie miałam ochoty zjeść 5ciu na raz, ani katować się ćwiczeniami, bo zjadłam słodkie. Reszta posiłków zaliczała się do tzw. czystej michy

     Ćwiczyłam w tym tygodniu 5 razy po ok. godzinkę. Robiłam po 20-25km na rowreku stacjonarnym tempem 26-30km/h oraz dwie serie podstawowych ćwiczeń na piłce. W tym czasie oglądałam sobie seriale netflixa i czas bardzo szybko leciał a każdy trening kończyłam zlana potem. Cieszę się, że znalazłam aktywnośc fizyczną, do której nie muszę się zmuszać i która wykonuję z przyjemnością. 

     Czuję, że przez te dwa tygodnie zdrowe nawyki weszły mi już trochę w krew i mam nadzieję, że uda mi się je utrzymać już na stałe. :) 

7 sierpnia 2018 , Komentarze (8)

     -1,6kg w tydzień. Wow! Wiem, że na początku odchudzania traci się głównie wodę ale i tak się cieszę, że widzę jakąkolwiek zmianę. Takiego efektu w 7 dni nie miałam nigdy a kiedyś katowałam sie ćwiczeniami i ostro trzymałam wyznaczonej diety. Wtedy zazwyczaj po tygodniu powoli zaczynałam mieć dosyć. Teraz po tygodniu czuję, że mam więcej energii i do niczego się nie zmuszam. 

    Krótkie podsumowanie:

  • - W ciągu tygodnia ćwiczyłam 5 razy na rowerku przejeżdżając 20-25km w średnim tempie 25-27km/h. Ponadto do każdego treningu dołożyłam ok. 10-15min serię ćwiczeń na piłce.
  • - Trzymałam się wyznaczonych wcześniej zasad odżywiania i piłam baaardzo dużo wody (bo wiecie - upały, ćwiczenia).
  • - Moimi "małymi przestępstwami" były dwa piwka (na grillu) i maluteńki kawałek domowego ciasta drożdżowego ze śliwkami. I nie żałuję!
  • Poza tym, od ponad tygodnia mam w torebce białego liona i jestem z siebie dumna, że go jeszcze nie zjadłam. :D

3 sierpnia 2018 , Komentarze (3)

     Nie znoszę diet! No po prostu nie... Wszystkim dukanom, 1000kcaloriówkom, wysokotłuszczowym, wysokobłonnikowym, wolumerycznym itd.(w nieskończoność) mówię zdecydowanie nie! Absolutnie nie krytykuję osób, które się diet trzymają, a wręcz je podziwiam, bo wiem, że ja bym tak nie mogła.

    Za to uwielbiam gotować i z tego mam zamiar zrobić bazę pod moje ochudzanie. Mam zamiar wyeliminować wszystkie swoje złe nawyki i zastąpić je tymi dobrymi. Stopniowo, powoli... ale skutecznie, już na dobre. Na początek zaczęłam spokojnie, bo nie ukrywam, że w przeszłości za każdym razem chciałam wszystko osiągnąc od razu, więc wprowadzałąm istną rewolucję w moim jadłospisie. O na czym sie to kończyło? Na wyjściu do maca albo tabliczce czekolady na raz,co skutkowało ogromem wyrzutów sumienia i ostatecznie porzuceniem diety. Także teraz ścisłej diety u mnie nie będzie... schudne sobie wolniej, w swiom tempie ale mam nadzieję, że zdrowe nawyki pozostaną w moim zyciu już na zawsze.

     Wyznaczyłam sobie na początek kilka prostych zasad:

  • Jeść mniej ale częściej - 4-5 posiłków dziennie, jednak bez ścisłego trzymania się jakiś wyznaczonych godzin (po prostu co ok. 3 godziny samo mnie nachodzi, więc idę jeść).
  • W każdym posiłku zmieścić warzywa/owoce.
  • Znacznie zmniejszyć (a w końcu wyeliminować) ilość białego pieczywa.
  • Nie pić napoi słodzonych - to mogę wyeliminować od razu, nie będzie mi ich brakować.
  • Solić połowę z tego co wcześniej.
  • Nie smażyć (ale jak ktoś mi usmaży obiad to nie katować się przez to ćwiczeniami).
  • Nie jeśc słodyczy, ale też nie odmawiać sobie, kiedy jęzor już sięga podłogi! - od rozpoczęcia odchudzania jeszcze nie jadłam i nawet (o dziwo) nie musiałam się jakoś strasznie powstrzymywać ale wiem, ze nadejdzie taki moment, że ktoś postawi przede mną ciasto i nie mam zamiaru sobie go odmawiać.


Tyle na starcie. Bez rewolucji, bez niczego na siłę... ale zdrowiej!

PS: Wiecie co? Idę dzisiaj na grilla! I nie mam zamiaru ani odmawiać sobie tam przyjemności, ani nażreć się jak świnia, ani mieć wyrzutów sumienia po wszystkim co zjem. :D 

1 sierpnia 2018 , Komentarze (3)

      Przed chwilą złozyłam mój nowy rower stacjonarny. Czytałam bardzo wiele opinii na temat tego czy ćwiczenia na rowerkach wspomagają odchudzanie i wiele z nich móiwło, że lepiej stawiać na ćwiczenia siłowe albo inne gimnastyki. Problem jest taki, że ja wielokrotnie brałam się za regularne chodzenie na siłownie lub ćwiczenia z Chodakowską i wiem jedno, że (mimo ogromnej sympatii i szacunku dla pani Ewy) te cwiczenia totalnie nie są dla mnie. Jestem w stanie ćwiczyć w ten sposób przez miesiąc, może dwa i po tym czasie będę się tak zmuszać, że w końcu o rzucę...

     I tu pojawił się rowerek. To wiem, że mogę wykonywać godzinami i mi się nie zbrzydnie. Puszczę sobie dobry serial i mogę pedałować cały sezon. Jeszcze lepszym rozwiązaniem byłaby bieżnia, bo bieganie jest moją ulubioną formą wysiłku (gdzie te czasy, kiedy biegałam codziennie po 10km?), jednak mój metrarz nie pozwala mi na taki zakup... chyba, że wyrzuciłabym łóżko i na niej spała.

     Wiem, pewnie myślicie "weź kobieto, siądź na zwykły rower albo włóż wygodne buty i leć do lasu!" Tak robiłam... parę lat temu, jak byłam 20kg lżejsza. Tu jest ten paradoks (i wiem, że nie tylko u mnie), że gdy chce się schudnąć, to do niektórych ćwiczeń trzeba schudnąć. Naprawdę chciałabym się nie przejmować jak ludzie na mnie patrzą gdy biegnę...i pewnie przesadzam wyobrażając sobie ich myśli na mój temat, ale na razie czuję się z tym niekomfortowo i nic na to nie poradzę.

    A skoro jestem już w temacie rowerków. Może któraś z Was ma dla mnie jakieś rady? Cwiczyłyście na rowerku przez dłuższy okres regularnie? Jakie przyniosło to efekty? 

    Buziaki, Fajterki! 

      

31 lipca 2018 , Komentarze (2)

     Za dietę i ćwiczenia brałam się wiele razy. Jak łatwo się domyślić - bezskutecznie. Co zmotywowało mnie tym razem? Moze to nie jest jakiś oryginalny powód - stanęłam na wadze. Pewnie znacie ten moment, kiedy jakiś sprzęt elektroniczny z wyświetlaczem liczbowym ulega jakiemuś errorowi i podświetlają się wszystkie kreski układające się w liczby. Wyświetlają się wtedy same ósemki. A ja na mojej wadze zobaczyłam "88.8" bez żadnej awarii sprzętu. Poczułam, że to był error nie na wadze na której stałam, tylko error w mojej wadze ciała. Zabrzmiałoby to zbyt patetycznie, gdybym powiedziała, że te trzy ósemki to był dla mnie jakiś znak, że mam się wziąć za siebie. Po prostu wiem, że nigdy już nie chcę się czuć tak, jak w tym momencie, kiedy spojrzałam na wyświetlacz i zastanawiałam się czy waga się popsuła czy naprawdę ważę aż tyle... i przekonałam się, że jestem przerażona odpowiedzią...