Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ewelina, 28 letnia etatowa grubaska . Przerabiałam wszystkie diety świata i jestem klasyczną ofiarą efektu jojo. Znów osiągnęłam szczyty otyłości i zrobię wiele by znów mieć talię .

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3265
Komentarzy: 59
Założony: 3 lipca 2011
Ostatni wpis: 10 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ewelajnax

kobieta, 37 lat, Łódź

167 cm, 104.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2015 , Komentarze (7)

No tak, grypa mnie jednak pokonała. Przez tydzień wogóle nie trenowałam, zero wysiłku, po pracy było tylko i wyłącznie leżakowanie. 

Było w tym czasie kilka dietetycznych wpadek ale suma sumarum nie dojadałam więc kalorycznie masakry nie było. Poza chorowaniem poprzedni tydzień był czasem ogromnego stresu i problemów w pracy, dobrze że się skończył...

Dziś po tygodniowej przerwie wsiadłam a mojego mechanicznego rumaka i zrobiłam 50 minutową jazdę. Zabrakło mi 10 minut do celu ale to był naprawdę szczyt moich możliwości. Bardzo szybko można się "zastać" i stracić formę :( mi wystarczyło tylko 7 dni by się odzwyczaić do ruchu. 

Nic to, dziś wrociłam do białek i regularnego jedzenia oraz codziennych treningów. Misja "lato" trwa  i mam zamiar ukończyć ją z oszałamiającym efektem  :)

Nie dam się lenistwu, o nie ! 

2 lutego 2015 , Komentarze (2)

A psiiik... :D pod tym hasłem upłynął mi dzień. Pół firmy choruje, część na zwolnieniach, część, jak ja,kicha i prycha przy biurkach. Jeśli reszta położyłaby się do łóżka to nie miałby kto pracować zatem bohaterstwo, choć głupie, w tej sytuacji niezbędne :) 

Było już tak źle, że poprosiłam klienta, który jechał do nas po odbiór zamówienia aby kupił nam po drodze Tabcin. Chłop ma serce na dłoni, wstąpił do apteki i życie uratował. A propos..Tabcin to drogie strasznie ustrojstwo, 20 zł za 12 kapsułek, z tego co pamiętam w tej samej cenie można kupić Gripex Max w opakowaniu 20 szt. Co więcej, Tabcinu jednorazowo łyka się po dwie kapsułki (niska zawartość subtancji czynnych  w jednej) więc w tej cenie mamy 6 dawek..Słabo. Koleżanka poleciła więc poprosiłyśmy właśnie o to ale to był mój pierwszy i ostatni raz. 

Tablety trochę postawiły nas na nogi, choć na chwilę, poprawiłam po powrocie Gripexem i zrobiłam pięknie cały trening na rowerze - okrągłe 60 min, na pulsie oczywiście. Mega jestem dumna, że się temu wirusowi nie daję i sądzę, źe endorfiny wytwarzane podczas pedałowania pomogą mi się tego pozbyć :)

Spociłam się szalenie ale satysfakcja jest ! 

Z jedzeniem lepiej było choć nie idealnie. Pojadłam białka ale ciągle mało. Byle do końca choroby.

Uważajcie na siebie Kochane, nawet radiu mówili że panuje grypsko okropne ponieważ coraz mniej z nas się szczepi. Ja w przyszłym roku z pewnością to zrobię bo w tym sezonie to już chyba trzecia infekcja, którą oczywiście też przechodzę ;) Głupota, fakt, ale taka praca że najlepiej wychodzę finansowo jak w niej jestem i dbam o własne interesy. 

Buziaki ! :)  

1 lutego 2015 , Komentarze (7)

Nie no, co za weekend :) boooski ! pogoda wyśmienita, energia wybita w kosmos, plan zrealizowany, no... może poza tym że nie dojadłam. Ale pewnie minie mi to na dniach. Coś tam staram się do ust wkładać ale wszystko staje i smakuje jak karton. Jutro poniedziałek, powrót do pracy, 8 godzin za biurkiem -pewnie z nudów będę pilnować posiłków co 3 godziny ;) 

Dzisiaj się zmasakrowałam. Najpierw zabrałam Majkę, moją utytą psinę na 2,5 km spacer. Pogoda była piękna a ona bardzo, bardzo potrzebuje ruchu. Jest w typie wyżła a wygląda jak kaukaz...Po kilometrze miała dośc i dreptała z jęzorem wywieszonym do ziemi.  A jak było pięknie zobaczcie na fotce:

Wieczorem zrobiłam też godzinny trening na rowerze, z pulsem. Nie spodziewałam się, że jest taka niesamowita różnica między 50 a 60 min. Ledwo skończyłam i był problem żeby utrzymać wystarczająco niski puls. Zaczynałam już momentami wchodzić w trening beztlenowy. Chyba jak się ma już dość to sie daje czadu z całej mocy mając wrażenie, że szybciej się skończy :D 

Myślałam dzisiaj trochę o tym co bym chciała w efekcie osiągnąć. Kiedyś byłam zachwycona ważąc 75 kg, czułam się ładna i sexy a wyglądałam wtedy mniej więcej tak: 

To zdjęcie robiłam ważąc jakieś 80 kg więc powiedzmy że potem było symbolicznie troche mniej. Ale ale... widzę ten brzuch, ramiona, udziska (choć tutaj przykryte) i zdecydowanie taki efekt mi obecnie nie wystarczy. Chcę być fit , chcę ważyć 60 kg i mieć prawidłowe BMI. Chcę nosić ubrania rozmiar 38 a nie 42, jak wtedy. 

Czekają mnie miesiące pracy, już się boję jak to będzie jak pojawią się zastoje ale tłumaczę sobie, że jest na świecie tylu mądrych ludzi, trenerów, dietetyków, do których mogę się zwrócić o pomoc i którzy z pewnością będą w stanie mi pomóc.

Grunt to widzieć możliwości a nie przeszkody :) 

Pozdrawiam ciepło !

31 stycznia 2015 , Komentarze (9)

No tak, pięknie było i się zesrało, za przeproszeniem. Tak to jest jak ludzie przychodzą chorzy do pracy, kichają, prychają i resztę zarażają. Boli mnie gardło, coś smyra w klatce, sił i apetytu za grosz. Najgorsze jedzenie-wszystko w gardle staje a nie wyobrażam sobie opuścić dzisiaj rowerka. Chyba nic się nie stanie jak jeden dzień nie dojem a zrobię swoją robotę, przecież ludzie robią sobie nawet oczyszczające głodówki i jakoś żyją. Mam nadzieję, że mój tok myślenia jest prawidłowy.

Zakwasy mam koszmarne, bolą mnie uda z tyłu i z przodu, mam problem żeby się dźwignąć z fotela samochodowego :D ale nic to, jak to mówi Pani Motywacja "nie ma wymówek" i ma rację. Wymówki zaprowadziły mnie tam, gdzie teraz jestem. Trening musi być. 

Mimo tego, że czasami ciężko jest mi dociągnąć na rowerze do końca to gdyby ktoś mi dzisiaj go zabrał albo z jakiegoś powodu nie pozwolił ćwiczyć czułabym się bardzo, bardzo źle. Wkręciłam się mocno i pokładam w codziennych aerobach ogromne nadzieje. Z resztą nie tylko w nich. Dieta, pozostały trening też jest bardzo ważny. Jedzeniowo zero pokus, słodkie może nie istnieć. Mam tego farta, że nie nigdy nie byłam wielką fanką słodyczy, zawsze gubiła mnie wiecznie obecna w domu cola, majonezy i sosiki.  No i brak ruchu, tarczyca i IO. Ale jak widać, choróbska to też wymówka! Waga spada więc się da. 

Koniec wymówek, rzetelna robota i musi być efekt :) AMEN.

EDIT: zrobiłam swoje, 50 min na pulsie, żyję, nawet chyba lepiej niż przed :) satysfakcja ogromna ! Pozdrawiam :) 

30 stycznia 2015 , Komentarze (12)

Działam, działam, działam ! :) Piękne rzeczy dzieją się na wadze, jestem zachwycona. Do poprawy na pewno jedzenie , dzisiaj wyszło niecałe 1200 kcal. I to jedząc owoce, tłuste ryby (makrela), konserwę (szproty w pomidorach), pieczywo wieloziarniste. Nie miałam świadomości że takie wartościowe jedzenie, w ilościach, które mi całkowicie wystarczą może być tak mało kaloryczne. Muszę popracować nad dietą, chcę mieć potem z czego schodzić (mam na myśli bilans). 

Boska Koleżanka , zwana przeze mnie Panią Motywacją pożyczyła mi pulsometr i moje aeroby na rowerze wreszcie mają sens. Szczerze mówiąc- źle rozumiałam pojęcie "umiarkowanego tętna" i kilka dni pedałowałam czysto rekreacyjnie. Pierwszy raz na "pulsie" wykończył mnie, pot się lał. I teraz wyszło dlaczego Pani Motywacja dziwiła się, że się nie pocę podczas ćwiczeń. Nie pociłam się, bo robiłam to źle. Proste.

Na rowerze robię codziennie 50 min przy 65-75% HR max. Raz na dwa dni obwód z obciążeniem ciała i hantlami 2kg. Daje sobie popalić i dobrze mi z tym. 

Z plusów, które zauważyłam  : lepiej sypiam, mam więcej energii, lepszy humor i wchodzę po schodach bez wiszenia na poręczy ;)

Z minusów -czasem muszę się do tego wszystkiego zwyczajnie zmusić. Ale widzę sens, jestem zmotywowana i zaczynam sobie ufać,wierząc, że tym razem to całkiem serio :)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

27 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Dzisiaj wszystko zgodnie z planem. Może trochę za mało jedzenia ale za to poprawiłam picie. 45 minut roweru po pracy, nie dałam rady rano, było za zimno by wyścibić nos z pod kołdry :) 

Dzień lekko nerwowy, Klient wyprowadził mnie z równowagi dość mocno gdy upomniałam się o nieuregulowaną fakturę. Burak straszny, płacić nie chce i jeszcze się awanturuje że śmiem przypominać. Cóż, taka praca. 

Jutro zrobię pomiary i musze zainteresować się tętnem do moich aerobów. Koleżanka pożyczyła pulsometr. Robi się coraz poważniej. Fajnie, podoba mi się.

Robota się robi, satysfakcja jest a efekty przyjdą z czasem. 

Pozdrawiam!

26 stycznia 2015 , Skomentuj

Dzisiaj króciótko -rano 30 min na stacjonarnym, jedzenie głownie białkowe (tak wyszło niechcący) sporo napojów(pu erh, herbaty owocowe)  i 40 min na rowerze wieczorem. Martwi mnie ta moja tania maszyna bo zaczyna piszczeć, niestety nie wiedząc czy się zaprzyjaźnię z ruchem kupiłam rower mechaniczny (bo tańszy)  i to był błąd... no nic, ile wytrzyma tyle wytrzyma, spróbuję nasmarować ,  mam nadzieję że pociągnie jeszcze 2 miesiące a potem przesiądę się na magnetyczny. 

Miłego wieczoru wszystkim :) 

25 stycznia 2015 , Skomentuj

Kolejny pozytywny dzień :) uwielbiam to! Wstałam dziś późno (12) bo zgodnie z przewidywaniami przyszła @ więc kuliłam się w pościeli ile się dało co wraz z tabletką pozwoliło mi nie zwariować z bólu. Po 12 zaczęłam więc jeść i do teraz poszło:

*banan

*ogromny obiad (brak śniadania spowodował że pożarłam wszystko co miałam nałożone czyli:) około 150 g ziemniaków, 150- 200 g szynki wieprzowej i surówka z kapusty pekińskiej, jabłka i marchwi -niestety wszystko wytarzane w sosie a i surówka dosładzana cukrem z pewnością była  -nie był to zbyt dobry pomysł, naźreć się tak, ale stało się, trudno 

*200g paelii z kurczaka z odrobiną brązowego ryżu, z wczoraj 

Na kolację pewnie wszamę jogurt naturalny z otrębami bo nie jestem głodna - z resztą trudno się dziwić , wstałam późno a obiad mógł robić za 3 posiłki...

Ruchowo extra, 15 minutowy spacer w śniegu z psami (załączam Wam zdjęcie) 

i 40 min rumakowania na Wacławie (tak nazwałam swój rower, niech ma ;) ) .Co prawda bolą mnie od kilku dni łydki, kolana i uda ale to tylko oznacza że nie przeleguję całych dni na kanapie-jak było do tej pory. Od aerobu,  do tego tak mało obciążającego jak rower, jeszcze nikt nie umarł zatem nie mam w planach rezygnować z treningu.  W planach jeszcze program na ręce ,z hantlami, z tego linku: 

Niestety, dysponuję w domu tylko 2kg hantlami więc łatwo nie jest ale idzie coraz sprawniej . Wogóle Natalia Gacka jest przefajną Dziewczyną i wolę ćwiczyć z nią niż z innymi Chodakowskimi. 

Jutro poniedziałek, jedzenie do pracy powoli się robi, cel na kolejną dobrą zmianę to jedzenie śniadan jeszcze w domu.. przygotuję dzisiaj twaróg aby jutro po wzięciu Letroxu i nałożeniu szpachli na twarz  (akurat wymagane 30 min między wzięciem hormonu a pierwszym posiłkiem) móc go na szybko wszamać :) 

Życzę Wam i sobie dobrego, solidnego tygodnia bez wymówek :)  

24 stycznia 2015 , Skomentuj

Jak ja kocham weekendy ! Uwielbiam móc rano poprzeciągać się w łóżku do 10 i choć lubię swoją pracę to sobota jest cudowna. Dziś, jak na dzień w którym późno wstałam i zaliczyłam dodatkową, godzinną drzemkę (jak nie ja) było chyba sporo jedzenia,na minus dziś brak warzyw ale jutro odrobimy:

sok pomarańczowy, świeżo wyciśnięty 150 ml 

200 g twarogu półtłustego z łyżką śmietany i szczypiorem , pół grahamki

gruszka

puszka szprotów w sosie pomidorowym, grahamka 

banan

200 g domowej paeli na odrobinie oleju z kurczaka, czerwonej fasoli z brążowym ryżem 

do tego pu erh, mate i woda

Pewnie przydałoby się policzyć kalorie, może wreszcie zacznę to robić by mieć jakąs kontrolę. Na razie zaczynam od małych zmian, pilnując by jeść dość często i dbam o białko i węgle złożone

Bylo też 35 minut rumakowania na stacjonarnym i hantle. Nogi i ramiona palą, ale tak ma być. Humor świetny, zapał bez zmian zatem zaliczam dzień do udanych :)

A, i rano na wadze zobaczyłam 107 kg, czyli coś się dzieje,tym bardziej cieszy, że jutro spodziewam się "tych dni". Tym radosnym tonem powoli zwijam żagle i postanawiam jutro również złożyć samej sobie i Wam raport  :) 

Pozdrawiam !

23 stycznia 2015 , Komentarze (6)

Witam wszystkie Vitalijki :)  Mój zapał w maju minął, oj minął.. Co prawda od tamtego czasu udało się zgubić 2 kilogramy ale jest to bardziej kwestia dość rozsądnego odżywiania niż prawdziwej redukcji. Obecnie zapał trwa juz 2 tygodnie i jestem PEWNA że nie minie. Tak, tym razem jestem pewna :)

Dzisiaj zjadłam:

śniadanie: bułka pełnoziarnista z wędzonym łososiem, papryką i sałatą

w ciągu dnia: 2 gruszki, jogurt , papryka

obiad:kanapka pełnoziarnista z sałatą, polędwicą z piersi kurczaka i korniszonami

kolacja: 2 parówki dobrej jakości z odrobiną musztardy

Kanapki na razie będą pewnie stanowiły podstawę mojej diety ponieważ 3 pierwsze posiłki  zjadam w pracy a jestem póki co zbyt leniwa by przygotowywać sobie inne posiłki i zabierać w pojemniki. 

W tym tygodniu sprawdzimy z doktorem jak się ma moja insulinooporność i hashimoto (zapalenie tarczycy) i będziemy regulować leki, tak, aby choróbska nie przeszkadzały. 

Kupiłam stacjonanarny rowerek, były dopiero dwa podejścia -jedno 15 minutowe ale następne 22dwu. Dzisiaj będzie podejście numer 3 i myślę,że z dnia na dzień ten czas będzię się zwiększał bo formy za grosz. Macham dodatkowo 2kilogramowymi hantlami i gimnastykuję się gumą. To znaczy zrobiłam to dwa razy więc raczej powinnam napisać że "mam zamiar" :D

Upatrzony jest już personalny trener, który pomógł Koleżance świetnie zredukowac wagę więc po zejściu poniżej 100 kilogramów, kiedy będę mieć zaufanie do siebie i pewność, że to nie kolejny krótki zryw, jest plan by zainwestować w profesjonalną opiekę nad procesem odchudzania. 

Planów dużo... co wyniknie ? Się okaże. Ale przecież muszę byc pewna że to TEN moment bo jeśli ja nie będe tego pewna to kto ma być ? :)

Pozdrawiam wszystkich Zaglądających :) i załączam aktualne zdjęcie.