I wczoraj znowu stanelam na wage :( od swiat nie ma spadku. Tzn byl ale zzucilam to co bylo do poczatku a teraz waga stoi jak zakleta. Caly czas wacha sie miedzy 81,4 a 82,7. Nie ma na co zzucic a ja jak ta cholera co chwile wlaze na nia i jeszcze gorzej bo nie widze nic pozytywnego. Nie jem duzo :( kompletnie nie jem slodyczy. Teraz nawet troche lepiej mi to idzie ale nie zapeszam. Dzisiaj chyba zajrze na tabele kalorii i zrobie spis z calego dnia zeby zobaczyc ile pochlonelam w calym dniu. Rano jakos nie mam problemu z jedzeniem i zjadam normalnie bez podjadania. Wieczorem zaczynam podjadanie :( a to mandaryna a to jogurt. Kupie sobie dzisiaj marchewke i bede jadla w chwilach slabosci. Kurde tak latwo przytyc a jak ciezko schudnac. Zaczynam patrzec realnie na to ze chyba jednak nie osiagne mojego celu do czrwca ani tym bardzie tego do konca stycznia. Tak naprawde zeby miec efekty to chyba musiala bym jesc sama zielenine a ja mam wrazenie ze im wiecej mysle o tym ze mam ja jesc to jej coraz bardziej nienawidze. Jedyny plus to ze w glowie dalej sie nie poddaje choc wyniki mogly by jakies sie ukazac zeby miec motywacje. Zaczelam nawet sobie tlumaczyc ze chyba potrzebuje lat na zgubienie tego co sobie tak konsekwentnie chodowalam. Zeby jeszcze czlowiek taki konsekwentny potrafil byc w druga strone. No ale nic trzeba jakos dawac rade. Dzisiaj mialam dziwne przeczucie. O 4 nad ranem zaczal pikac alarm. Rozladowala sie bateria i tylko slyszalam pik...pik....pik. W koncu obudzialam miska i poszedl rozbroic to dziadostwo. Myslama ze jeszcze sie drzemne i jakis jełop nie zamknal furtki od ogrodka a ze byl silny wiatr to furtka caly czas sie otwieraala i zamykala doddajac przytym szalenie wkur... odglos trzaskania. Polezalam jeszcze chwile i przypomnialam sobie jak kiedys pracowalam w restauracji i mialam stala klijentke ktora zreszta byla wlascicielka piekrani w szczecinie. Byla duuuuuza i kochala jesc. Przy tym widac bylo ze je z jakas taka miloscia, pasja. Potrafila sie delektowac i widac bylo ze robi to bo to kocha. Byla bardzo sympatyczna i czasami przychodzila w towarzystwie pewnej kobiety ktora nazywala wrozka. Pewnego razu kiedy ja obslugiwalam wrozka zapytala czy mi powrozyc ja sie upieralam bo nie wieze w takie pierdoly. Jednak ona do mnie mowi czy ten mlody chlopak ktory tam siedzi to moj nazyczony? Ja do niej ze tak ( nie zdziwila mnie tym bo przeciez mogla zoabczyc jak z nim romawiam, uslyszec...) ona do mnie ze ja z nim nie bede i niedlugo sie rozstaniemy. Zasmialam sie w duszy bo pomyslama " trele morele i tak robisz kase ze wciskasz ludzia kit" pozniej jak chcialam odejsc to powiedziala ze wie ze mam trudne relacje z rodzicami ktorych nigdy nie mialam i ze z ojcem nie mam kontaktu. Kur... Obrocilam sie i zapytalam czy ma dobre wiesci? A ona ze bede miala dwuch dobrych mezow i dwujke dzieci a moje zycie bedzie uplywac normalnie , spokojnie. Nie bede miala biedy ale tez nie bede milonerka. Taki standard. Przepowiednia o chlopaku sie spelnila rozstalismys sie pol roku pozniej. Z rodzicami tez mnie zaskoczyla bo nie wychowali mnie. Wychowala mnie babcia. Choc niby nie wierzez w to co mowila to czasem jak sobie to przypominam tonachodza mnie dziwne mysli. I dzis tak bylo bo zastanawiam sie czy to ze pikal alarm a pozniej uderzaly drzwi nie bylo powodem tego ze ktos z gory bardzo nie chcial zeby cos sie stalo? Zebym wstala zeby tego uniknac? Kurde ale nic sie nie stalo... Nie wiem co mi dzisiaj... Jakos dziwinie zaczal sie ten dzien. Macie czasem tak jak ja?
Pszczolka000
12 stycznia 2015, 11:16Zważ się dopiero za tydzień, a w tym tygodniu porządnie przyłóż się do diety, jak w dalszym ciągu będzie stała w miejscu, to może porób badania ;)
ewa3733
12 stycznia 2015, 08:09Nie waż się co chwilę, bo to strasznie dołuje człowieka. A co do jedzenia to zobacz, czy w Twojej diecie nie ma zbyt dużo węglowodanów. Ja też tak miałam, że bardzo długo waga mi nie spadała i wiem ja to zniechęca do walki. Powodzenia ;)