Kurde, Kurde, Kurde
Zeżarłam czekolade! całką tabliczke. Głupia jestem czy co?
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (3)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 2570 |
Komentarzy: | 28 |
Założony: | 8 lutego 2016 |
Ostatni wpis: | 9 kwietnia 2016 |
kobieta, 32 lat, Gdańsk
164 cm, 64.00 kg więcej o mnie
Kurde, Kurde, Kurde
Zeżarłam czekolade! całką tabliczke. Głupia jestem czy co?
menu:
ś: 2 kromki chleba ze słonecznikiem, humus, wędlina, papryka, pomidor, sałta
p: mała garść migdałów
II ś: kanapka jak wyżej
p: jabłko, jogurt z piątnicy jagodowy
o: sałatka z kurczakiem, ananasem, kukuryszą, sezamem
k: jogurt z piątnicy jagodowy
aktywność: 20 km na rowerze
6.30 2 kromki chleba słonecznikowego z humusem, wędliną, sałatą i pomidorem
9.00 mały kawałek drożdżówki z kruszonką, kawa z mlekiem
11.00 garść migdałów, jabłko
13.00 jogurt grecki 150g,
17.00 jogurt grecki 150 g
19.00 łosoś wędzony z pieprzem, inka
aktywność: 1h ćwiczeń na siłowni
Melduję się drugi raz dzisiaj, żeby zdać raport z kolejnego dnia. Ah i bardzo dziękuję za miłe komentarze i wsparcie. W kupie raźniej :))
Kolejny dzień bardzo udany. Dzisiaj wzięłam dzień wolnego, który wykorzystałam na pisanie pracy magisterskiej. Rano wsiadłam na rower i pojechałam do biblioteki móżdżyć i nawet jestem zadowolona z efektów. Później jakieś małe zakupy, trochę posprzątałam i spotkałam się ze znajomą, z którą zawarłam pakt dietowy :) A teraz własnie odpoczywam bo znów udało mi się przebiec 10 km. Rozpiera mnie duma, normalnie :D
A tu moje tulipany, które wprawiają mnie w jeszcze bardziej wiosenny nastrój, no śliczne są :)
menu 2/26
07.30 2x kromka razowego chleba z humusem, wędliną, sałatą, pomidorem
12.00 jogurt grecki z wsadem jagodowym
14.00 jabłko
16.00 sałatka z pieczonymi warzywami, kurczakiem, słonecznikiem, dressingiem malinowym i mango, o właśnie taka:
17.00 jabłko
18.00 kromka razowca z humusem i wędliną
Wiosna chyba pobudziła mnie do działania. Chciałoby się rzec, że trochę za późno, ale lepiej późno niż wcale!
Całą zimę moja dieta wyglądała tragicznie. Fakt, biegałam, ale jednak przy zrzucaniu kilogramów najważniejsze jest żywienie, a to u mnie podupadło. Nawet nie wiem jak to możliwe, ja, zawsze potrafiąca odmówić sobie wszystkiego, przez ostatnie miesiące, pochłaniałam dosłownie wszystko na co tylko miałam ochotę, a to oczywiście odbiło się a wadze. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Bierzemy się za siebie, bo w końcu to ja w głównej mierze jestem odpowiedzialna za poziom szczęścia w moim życiu. A leżąc na kanapie zajadając czekoladę i rozpychając swój żołądek słodyczami, na pewno nie przyczynię się podwyższenia tego poziomu.
Zatem CZAS, START!
W ramach wejścia w nowy rytm, ustaliłam, że będę przez 26 kolejnych dni notowała w pamiętniku moje sukcesy, na porażki już nie ma miejsca.
Zasady są proste: planuję posiłki i trzymam się planu. Mają być zdrowe, ale też smaczne. Jem wszystko. Nie narzucam sobie ograniczeń. Jeżeli coś jest bardziej kaloryczne, muszę zjeść mniej. Jedno czy dwa ciasteczka nie decydują o porażce, kompuls tak.
Ruch codziennie. 5 razy w tygodniu bardziej intensywny, 2 razy w tygodniu rower lub spacer.
A teraz pochwalę się wczorajszym osiągnięciem:
przebiegłam ciągiem 10 km! :)
Jest moc! są możliwości, teraz trzeba je tylko wykorzystać!
MENU DZIEŃ 1/26
07.30 grahamka (niestety zaspałam i ie zdążyłam zjeść porządnego śniadania)
10.30 bułeczka żytnia, domowa z humusem, sałatą i ogórkiem
12.00 garść migdałów, jabłko
14.00 jogurt grecki z jagodowym wsadem
17.30 50 g kaszy gryczanej, buraczki i pieczarki
19.00 jogurt grecki, kromka razowca
A tym czasem życzę miłego dnia, do usłyszenia! :)
I pray every single day for a revolution
25 years and my life is still
I'm trying to get up that great big hill of hope
For a destination.
I realized quickly when I knew I should
That the world was made up of this brotherhood of man
For whatever that means
And so I cry sometimes when I'm lying in bed
Just to get it all out what's in my head
And I, I'm feelin' a little peculiar
And so I wake in the mornin' and I step outside,
Then I take a deep breath
And I get real high
And I scream from the top of my lungs: "what's goin' on?"
And I said hey yeah yeah-eh-eh hey yeah yeah
I said "Hey! What's goin' on?"
And I try, oh my God, do I try
I try all the time in this institution.
And I pray, oh my God, do I pray?
I pray every single day for a revolution.
Cześć dziewczyny, cześć chłopaki :)
Jak mija niedziela? U mnie bardzo spokojnie, odpoczywam i nabieram siły na następny tydzień.
Dzisiaj pierwszy raz w tym roku wyciągnęłam rower i pojechałam na przejażdżkę. Ah jednak mieszkanie nad morzem ma swoje niezaprzeczalne uroki ;)
Kolejna kwestia to psycholog. Odbyłam pierwszą wizytą z Panią psycholog z którą miałam mieć psychoterapię, ale nie wzbudziła we mnie zaufania i nie jestem pewna czy chcę z nią współpracować. Patrzyła na mnie jakby jeszcze nigdy nie miała do czynienia z bulimiczką czy anorektyczką, jakby to co mówię było dla niej kompletną nowością. Chyba w gruncie rzeczy decyzję już podjęłam i nie będę kontynuowała pracy akurat z tym psychoterapeutą,
Z dietą póki co wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku. Nawet waga o tym świadczy 61,7 kg czyli już jestem choć troszkę lżejsza i tak też się czuję. W weekend postanowiłam trochę poeksperymentować w kuchni i zrobiłam kotleciki z łososia i batata według przepisu kwestii smaku. Dobre ale bez szału, wolałabym zwykłego łososia z warzywami ;) ale cóż trochę się wyżyłam kulinarnie chociaż :))
Również biegałam, co dwa dni, tak jak sobie obiecałam i kurcze fajne jest to bieganie, od razu mam więcej chęci do wszystkiego po takiej małej przebieżce.
Kochani, kończę na dziś, dziękuję za wszystkie komentarze, trzymajcie się cieplutko, udanego tygodnia Wam życzę :)
Kasia.
Dobry wieczór :)
Jak dla mnie bardzo dobry, jakąś godzinkę temu wróciłam z biegania i mimo deszczu, wiatru i okropnej aury naprawdę super mi dzisiaj poszło. Przebiegłam co prawda moją standardową 8 kilometrową trasę, ale czasami jak biegnę to czuję, że to mały przymus a czasami, tak jak dzisiaj, jak biegnę czuję się wspaniale, taka, silna, mocna, no po prostu ochy i achy ! :)
Ale kwestia ważniejsza,
byłam u lekarza, stwierdził zaburzenia odżywiania, zapisał leki i psychoterapię, którą zaczynam w piątek.
Z lekami chyba się wstrzymam a na pierwszą wizytę z psychologiem pójdę, z samej ciekawości. To że dzisiaj było dobrze nie oznacza że jutro czy pojutrze nie dopadnie mnie kryzys.
A prawda jest taka że całą sobotę przeleżałam i prze ryczałam bez powodu. Paranoja.
Okey tyle z newsów, życzę dobrej nocki i dużo energii na jutro.
Buziaki, Kasia :*
sukienka moją nową motywacją :)
Witajcie :)
Dziękuję za ciepłe przyjęcie mnie do grona vitalijek. Mam motywacje! Nie mogę pozwolić sobie już na wymówki. A wiecie czemu? Bo kupiłam sobie dzisiaj piękną sukienkę i wiosną muszę w niej super wyglądać! :))) Poza tym w ogóle chcę być szczupła i szczęśliwa. I jeść zdrowo. I pić zdrowe soczki i dbać o siebie i w końcu poczuć pewność siebie. A tu główny motywator:
fajnie wygląda do skóry lub kurtki dżinsowej także jestem mega zadowolona :) no i pasuje dla blondynki.
Dzisiaj jeszcze wyjdę pobiegać, już tydzień minął od ostatniego biegania. Zapuściłam się trochę w tej kwestii, a przecież też to lubię!
No to kurde co jest?! Lubię jeść zdrowo, lubię biegać, no to po cholere z tego rezygnuję i jeszcze wpędzam się w wyrzuty sumienia i jakąś nienawiść do własnej osoby. No ale tego to już chyba nikt nie rozgryzie. Chyba że psycholog u którego mam wizytę w poniedziałek. Kurde jestem ciekawa co wyjdzie z tej wizyty, chociaż wiem że stresu będzie co niemiara.
menu 10/02/2016
ś: owsianka z jogurtem naturalnym, kawa z mlekiem
II ś: koktajl zielony ze szpinakiem, jabłuszkiem i pomarańczą
o: łosoś wędzony z surówką z kapusty kiszonej, kawa z mlekiem
k: jogurt grecki z jagodami
Pozdrawiam, Kasia :)
I stało się. Waga 64 kg. Bilans +8 kg. Przyczyna obżarstwo, brak kontroli i totalne zaniedbanie.
Stałam się okropnym wielorybem, który w smutku i żalu pocieszał się paczką wafelków, czekoladą i innymi fałszywymi pocieszycielami. Masz za swoje, chciałby się rzec. Każde obżarstwo przecież miało być ostatnim, no przecież muszę zeżreć ten worek michałków bo przecież od jutra rygor i już nigdy przenigdy nie będę mogła zjeść nic słodkiego, więc skoro już dzisiaj zjadłam o tysiąc kalorii więcej niż powinnam to kolejny tysiąc mi nie zaszkodzi, prawda? A przecież to ostatni moment kiedy mogę rozpłynąć się w tej słodyczy, bo od jutra zaczynam! I takich od jutro było nieskończenie wiele. Znacie to?
Uzależniłam się od jedzenia, bo dawało mi fałszywe poczucie szczęścia i spełnienia.Od listopada nie potrafię się ogarnąć, nie potrafię dotrzymać żadnego postanowienia. Mam swoje zrywy ale trwają ona góra parę dni. A kończą się zawsze tym samym.
Ale waga dzisiaj dała mi do zrozumienia, że nie mogę tak dalej robić. Serio. Jeżeli będę tyła w takim tempie to stanę się nieszczęśliwym grubasem, który zamknie się w domu, wpadnie w depresje i nie wyjdzie do ludzi, bo przecież jak można pokazać się w takim stanie.
Koniec, koniec, koniec! 80% sukcesu to dieta!
Bieganie to tylko dodatek, to tylko dodtakowy motywtor, może nawet taki bardziej psychiczny niż fizyczny.
Zaczynam dzisiaj!
zasady:
1. ograniczenie słodyczy do minimum.
2. masz ochotę na obżarstwo idź się wykąp, idź na spacer zrób coś, wycisz się. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale czy spróbowałaś chociaż raz?
3. Zbilansowana ale różnorodna dieta. Planowanie posiłków,
4. 3 razy w tygodniu bieganie.
I to by było na tyle. Już teraz nie ma mowy o żadnych odstępstwach. Do świąt Wielkanocnych muszę wytrzymać. Nie ma innej opcji. Po prostu nie ma.
1/48:
ś: koktajl ze szpinaku, jabłka, grejpfruta i awokado
II ś: owsianka
przekąska: jogurt grecki jagodowy, 2 mentosy
obiado-kolacja: wegetariańska fasolka po bretońsku
+ 2 kawy z mlekiem