Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem zabieganą studentką, która nie zawsze ma czas zjeść śniadanie czy porządny obiad. Podjadanie słodkich bułek i batoników zamiast normalnej kanapki doprowadziło do tego, że stanęłam przed smutnym wyborem: albo wydać miliony na nowe (większe) ubrania, albo zejść z wagi (brzuszek, pupa i nogi). Interesuję się akwarystyką oraz entomologią. Z tą drugą próbuję wiązać swoją przyszłość i konsekwentnie dążę do tego, żeby być w tej dziedzinie specjalistą :) prowadzę bardzo aktywne życie. Jestem członkiem różnych organizacji studenckich, biorę udział w różnych projektach naukowo-badawczych, pracuję. W tym wszystkim próbuję znaleźć czas dla swoich pasji. I tak od ponad trzech lat. Udaje się :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3328
Komentarzy: 12
Założony: 12 lutego 2013
Ostatni wpis: 23 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Folke

kobieta, 34 lat, Warszawa

165 cm, 62.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 kwietnia 2014 , Skomentuj

Cześć,

Chyba na dobrze przeproszę się z prowadzeniem pamiętnika. Bo teraz mocno przyda mi się wsparcie. Ostatnio sporo się ruszałam: judo, spacery, rower, a tymczasem trzeba z tego zrezygnować... niedawno dowiedziałam się, że jestem w ciąży! :) ciężko wyrazić to jak jestem bardzo, super, mega, niesamowicie szczęśliwa! :)

Teraz myślę bardziej o tym jak nie przytyć za dużo, bo o chudnięciu nie może być mowy ;) dolegliwości ciążowe trwają już 3 tydzień: ból piersi i mdłości po każdym posiłku, ale trzymam się dzielnie i nie psuje mi to humoru :) odstawiłam też wszystkie suplementy diety (oczywiście poza kwasem foliowym). Za dwa tygodnie mam pierwszą wizytę i dowiem się wtedy jaką aktywności fizyczne wchodzą w grę, bo oczywiście nie chcę rezygnować z aktywności. W najbliższym czasie muszę porozmawiać z trenerem judo jak on do tego podchodzi (robię to w ramach wf-u więc jestem zobligowana na uczęszczanie na zajęcia) może każe mi się przepisać do innej grupy, może zaproponuje odrabianie na basenie, może pozwoli po prostu siedzieć i patrzeć jak inni ćwiczą - nie wiem. Do końca studiów zostało niewiele ponad 2 miesiące... muszę szybciutko skończyć badania do magisterki, pozaliczać przedmioty żeby mieć wszystko z głowy ;)

Ale powiem Wam jedno - ciężko jeździ się autobusem na uczelnię jak przeszkadza każdy mocniejszy zapach (czy to najpiękniejsze perfumy, nieumyta pacha czy kanapki z salcesonem schowane w torbie faceta siedzącego 4 metry dalej...)

Pozdro! :]

20 marca 2014 , Komentarze (1)

Hej!

Z przyjemnością donoszę, że udało mi się poćwiczyć na wczorajszym judo mimo przeziębieniowego przeziębienia. Ból gardła opanowałam, ale nadal mam zawalone zatoki, a z nosa cieknie mi jak woda z kranu. Właśnie zaaplikowałam sobie dwie polopirynki i lecę spać.

Jutro po zajęciach jadę do Narzeczonego, podróż długa bo ponad 500km. Biorę laptopa do samochodu to może trochę uda mi się popracować. W każdym razie jeszcze nie jestem spakowana, zupełnie nie wiem co wziąć, bo ma być gorąco, a później zimno i deszczowo. Do tego zaliczamy jedną oficjalną imprezę - po prostu nie wiem jak te wszystkie zmiany ciuchów i butów zmieścić w jednej walizeczce, gdzie miał wejść jeszcze lapek i kosmetyczka :|

Dzisiaj zrezygnowałam z dalszego pakowania, pomyślałam, że jak spakuję się na żywioł to wyjdzie lepiej.

Obym jakoś się spakowała, dotarła na miejsce, zdążyła trochę popracować i żebym miała trochę siły na wieczór :) jedyna pociecha jest taka, że w końcu będę mogła Go przytulić!

19 marca 2014 , Komentarze (2)

Cześć!

Przyznaję, że dłuuuugo mnie nie było, ale kto czytał moje poprzednie wpisy ten wie, że sporo się w moim życiu wydarzyło. Wróciłam z półrocznego wyjazdu w Holandii jakieś 1,5 miesiąca temu. STRASZNIE tam przytyłam, a ostatni miesiąc w rodzinnym domu wcale sytuacji nie poprawił. Wszystkie eleganckie ciuchy są na mnie za małe (a naprawdę lubię chodzić w koszulach).

Od początku marca mieszkam w Warszawie. Sama dbam o to co znajdzie się w lodówce i oczywiście garnku. Nie przeszłam od razu na drastyczną dietę, zaczęłam zmieniać swoje nawyki żywieniowe: mniej tłustego, mniej słodkiego (z czym bywa różnie), więcej warzyw. Dużo inspiracji czerpię z diety ABS z Men's Health. Idzie mi dobrze, troszkę jest mnie mniej, tym bardziej, że zaczęłam znowu (po 4 latach przerwy) chodzić na judo. Treningi są wyczerpujące, ale dają ogromną satysfakcję. Trwają 1,5 godziny i mam je raz w tygodniu, w środy. 

Nie wiem czy będę dzisiaj ćwiczyć bo się rozchorowałam, ale postanowiłam mimo wszystko pojechać i spróbować. Leci mi z nosa, nie wiem jak będzie i czy ktokolwiek będzie chciał ćwiczyć ze mną w parze.

Kupiłam też rower, mam zamiar codziennie jeździć nim na uczelnię.

Z myślą o Vitalii zaczęłam robić zdjęcia potraw, które sobie gotuję. Wrzucę tu parę zdjęć z przepisami, może kogoś zainspirują.

Tyle na dzisiaj, pozdrawiam i trzymajcie za mnie kciuki!

28 stycznia 2014 , Skomentuj

Naprawdę trudno wyrazić jak bardzo się cieszę! W końcu! Wreszcie! Wracam do Polski!!! Po półrocznym wygnaniu mogę wrócić :)
Właśnie siedzę w pociągu do Eindhovem, skąd przylecę samolotem do Warszawy ;) 
Mam wypchany plecak 65l, ciężką walizę i plecak 22l - też ciężki, bo z laptopem i różnymi podrecznymi gratami.
To co mnie zaskoczyło dzisiaj: pierwszy raz odkąd jestem w tym kraju oba pociągi którymi jechałam na stacji pojawiły się punktualnie. Zobaczymy jak sprawi się autobus na lotnisko :)
Wygląda na to że na parę dni będę musiała odłożyć dietę bo Mama już zapowiedziała wielkie powitalne gotowanie ;D Ale mi najbardziej brakuje polskiego chleba (tutaj nie da sie kupić nic konkretniejszego od tostowej buły). 
Na teraz to wszystko. Trzymajcie kciuki za szybką i bezproblemową odprawę! Odezwę się już z Polski ;)

Ps. Naubieralam się na cebulkę. Tutaj jest ciepło (5-6 stopni). Chyba doznam szoku na wysiadę z samolotu! 

Trzymajcie się! Papa!

23 stycznia 2014 , Komentarze (1)



     Cześć! Dzisiaj wrzucam, zapowiadaną wcześniej kontynuację mojej rozprawki o awokado. Dajcie znać czy Wam się podoba? Czy kontynuować serię (jeśli tak o czym chcielibyście przeczytać)? Osobom, które nie czytały pierwszej części polecam mój wcześniejszy wpis ;) Zapraszam! 

Jak określić dojrzałość owoców?

     Kiedy bierzemy do ręki awokado powinno być one twarde do lekko miękkiego, ale nadal sprężyste. Niedopuszczalna jest konsystencja "gniotka z mąką" albo "balona z odą" - oba stany mogą być powodowane chorobą przechowalniczą, ale co najczęściej bywa, zmacaniem przez bezlitosnych klientów sklepu.

     Jeśli awokado zmieściło się w przedziale twarde-lekko miękkie, spójrz na szypułkę. Najczęściej awokado nie ma szypułki, ale nawet jeśli jest to miejsce powinno być: suche, bez białego/szarego nalotu. Jeśli położymy kciuk na bliźnie po szypułce i owoc nam się lekko ugnie pod palcem (nie bądźmy zbyt brutalni!) oznacza to, że owoc jest gotowy do spożycia.

Przyspieszanie dojrzewania

     Twarde owoce nie osiągnęły jeszcze tzw. "dojrzałości konsumpcyjnej", co nie oznacza, że nie warto ich kupić! Kiedy dotrzemy do domu zawińmy owoc w papier (może być taki do pieczenia, lub papierowa torebka śniadaniowa) i połóżmy w umiarkowanie ciepłym miejscu (np. parapet) z zastrzeżeniem: z dala od promieni słońca, z chronić przed częstymi skokami temperatury. Po 2-4 dniach (w zależności jak było dojrzałe w sklepie) nasze awokado powinno być gotowe do zjedzenia (sprawdźmy naciskając kciukiem bliznę po szypułce).

     Czemu owinąć? Awokado jest owocem, którego dojrzewanie stymuluje etylen, który sam produkuje (to naturalny hormon roślinny - nie wpadajcie w panikę!). Gdy zawiniemy szmaczliwkę w papier, etylen uwalniany przez owoc będzie się zbierał przy nim mobilizując do dojrzewania - inaczej, etylen nie rozfrunie się nam po kuchni, tylko będzie działał miejscowo na owoc ;) innymi owocami bazującymi na tym mechanizmie dojrzewania są banany i jabłka, z czego te drugie to prawdziwe "fabryczki" etylenu. Więc jeśli chcemy "podkręcić" dojrzewanie awokado, "zaatakujmy" je dodatkową dawką etylenu wkładając do torebki jedno jabłko, bądź banana.

     Od razu mówię, że włożenie jednego awokado do całej reklamówki jabłek to zły pomysł. W tym wypadku zasada "więcej działa szybciej" nie ma odbicia w realnym świecie. Awokado nie lubi zbyt dużego stężenia etylenu, który w takich ilościach spowodowałby uszkodzenia miąższu i owoc by nam się hm... rozpadł nie uwalniając swojego smaku. 

Przechowywanie

     Niedojrzałe owoce przechowujemy w temperaturze pokojowej - będą dojrzewać samoistnie. Przechowując je w lodówce spowodujemy zahamowanie procesów dojrzewania. Co się sprawdza, gdy chcemy na dłużej wyjechać. Nie zapomnijcie takiego owocu, owiniętego w jeden ręcznik papierowy wsadzić do woreczka foliowego, żeby zabezpieczyć go przed utratą wody (zapobiegamy zwiędnięciu), lub włożyć do szuflady na warzywa, gdzie jest zwykle trochę większa temperatura niż w reszcie lodówki.

     Dojrzałe smaczliwki trzymamy w lodówce, aby uchronić je przed zbytnią degradacją miąższu. Możemy przechowywać je w foliowej torbie, zwracając uwagę aby nie zawilgotniały. Uważajmy, żeby takiego awokado nie przechowywać zbyt długo ponieważ miąższ ulegnie degradacji, utraci swój smak, przyjemną konsystencję i kolor. Mówi się, że dojrzałe owoce, wytrzymują w lodówce tydzień, jednak na ten termin może wpłynąć temperatura przechowywania, stopień dojrzałości owocu i jego odmiana. W tym wypadku swoją wyższość pokazuje odmiana  'Hass', która dzięki chropowatej skórce lepiej zatrzymuje wodę, przez co nie traci jej tak szybko jak 'Fuerte'.

Przechowywanie owoców ?uszkodzonych?

     Czasem zdarza mi się zjeść jedną połówkę awokado, a drugą pozostawić na wieczór bądź nawet na następny dzień. Oczywiście taki owoc trzymamy w lodówce. Warto zostawić w nim pestkę, która "oszukuje" owoc, przez co nie traci on tak łatwo wody.

     Aby miąższ nie ściemniał smarujemy go sokiem z cytryny lub delikatniejszej w smaku limonki. Stosując ten sposób miąższ i tak może lekko ściemnieć. JEDNAK - jeśli zależy nam na niemal idealnym kolorze owocu, a mamy zamiar wykorzystać go do potraw z cebulą, efektywniejszym sposobem będzie użycie soku cebulowego J

Ciekawostka dla alergików:

     Jeśli jesteś uczulona/y na lateks zwróć uwagę czy po zjedzeniu awokado występują u Ciebie jakieś reakcje alergiczne. Smaczliwka jest jednym z owoców (obok bananów, kiwi i kasztanów jadalnych), które mogą wchodzić w interakcje krzyżowe z lateksem. Mowa tu o zespole lateksowo-owocowym.*

* Osoby zainteresowane tematem odsyłam do artykułu ?Zespół lateksowo-owocowy? z 2001 roku, który opublikowała grupa naukowców z Kliniki Dermatologicznej AM w Warszawie.




     Na dzisiaj to wszystko :) mam nadzieję, że Wam się podobało. Tymczasem uciekam na uczelnię, bo mam bardzo dużo rzeczy do "ogarnięcia"... trzymajcie kciuki!

22 stycznia 2014 , Komentarze (3)


     Jeszcze Wam nie wspominałam, że jestem po studiach ogrodniczych J uważam, że to bardzo dobry i przyszłościowy kierunek (o ile ma się na siebie pomysł). Nie rozwodząc się dłużej nad moimi studiami chciałabym zaprezentować Wam nieco inną twarz owocu awokado (klasyfikowanego też czasem jako warzywo).


     Czy wiecie, że awokado określa się mianem smaczliwki? Jest bliskim krewniakiem (rodzina wawrzynowate) cynamonowca (kora cynamonowa) oraz wawrzynu (liście laurowe). Z domu (Ameryka Środkowa) wyniosła uwielbienie do ciepłych klimatów, więc subtropiki czy tropiki to dla niej prawdziwy raj! Teraz uprawiana jest niemal wszędzie, gdzie tylko pozwala na to klimat. Żeby nie było wątpliwości: smaczliwka to drzewo dorastające nawet do 20 metrów wysokości! Owoce nazywane są gruszką awokado, choć z botanicznego punktu widzenia jest to... jagoda! Dojrzewanie takiej jagody/gruszki na drzewie trwa ponad pół roku, ale owoce zbierane są niedojrzałe co ułatwia ich transport i dłuższe przechowywanie.

     Do czego wykorzystuje się awokado? Oczywiście kulinaria: meksykańskie guacamole,  brazylijski duet mleczny, wegetariańskie sushi, zupy, ale możliwości jest znacznie, znacznie więcej! Awokado wykorzystywane jest też w kosmetyce - maseczki, balsamy, kremy, masła, pomadki - na pewno zetknęliście się kiedyś z takimi produktami. Przy okazji - lubicie je? Jeśli tak, to które najbardziej?

A teraz krok po kroku:

     Po wstępie i kilku ciekawostkach pora na garść wiedzy, która może się Wam przydać w praktyce:

Odmiany:

     W Polsce w sprzedaży ogólnej dostępne są z reguły dwie odmiany awokado: odmiana 'Hass' oraz odmiana 'Fuerte'. Jak je rozróżnić? Najbardziej widoczną różnicą jest wielkość i faktura skórki owocu:


>> 'Hass' << stosunkowo niewielkie, skórka z wybrzuszeniami,  lekko matowa, najczęściej ciemnozielona, miąższ owocu dojrzałego ma delikatny orzechowy posmak, dobrze znosi przechowywanie, cechuje się małym ubytkiem wody

>> 'Fuerte' << wielkości dużej gruszki, skórka gładka, z lekkim połyskiem, od jasno do ciemnozielonego, miąższ owocu dojrzałego ma smak lekko owocowy i jest słodszy od 'Hass'a' ;) gorzej znosi przechowywanie zarówno w lodówce jak i temp. pokojowej, ta odmiana lepiej nadaje się do uprawy doniczkowej, ze względu na większą tolerancję na niskie temperatury

     Które jest smaczniejsze pozostawiam Wam do oceny ;) odmiana Hass wydaje się bardziej tłusta i  mniej zwarta, przez co częściej wykorzystuję ją do guacamole, innych past czy smarowideł. 'Fuerte' świetnie nadaje się do sałatek i krojenia na kanapki, ponieważ mniej się maże ;)

W sklepie:

     Stajemy przed półką sklepową, gdzie mamy wyłożone owoce. Najpierw oceniamy ich ogólny wygląd. Polskie normy handlowe określają w jakiej postaci sprzedawca (sklep/hipermarket/stragan) powinien dostarczyć nam owoce awokado. A powinny być one:

- całe, bez uszkodzeń (jest to ważne ze względu na zagrożenie infekcją grzybową, a co za tym idzie obecnością mykotoksyn niebezpiecznych dla organizmu)

- bez objawów gnicia (po pierwsze w zgniłych częściach roślin znajdują się kolonie bakterii gnilnych wywołujących zatrucia, po drugie uszkodzony owoc łatwiej atakują grzyby - taki miks może wywołać zatrucia, a czasem poważniejsze konsekwencje).

- czyste, bez widocznych zabrudzeń (a zabrudzenia to między innymi piasek, kurz, przylepione części innych owoców/warzyw, martwe owady, odchody myszy itp.)

- niezaatakowane przez szkodniki (czyli brak wszelkiego typu nadgryzień spowodowanych przez myszy bądź owady dorosłe czy ich larwy).

- bez uszkodzeń spowodowanych niską temperaturą (z wyglądu przypomina to taką nieregularną, jaśniejszą plamę - owoc jest wyraźnie odbarwiony i miękkawy w tym miejscu)

- suche (bez osadzonej na nich rosy lub kropel wody)

- bez obcego zapachu i/lub smaku (wystrzegajcie się awokado pachnących innymi owocami lub warzywami; natomiast zapach stęchlizny, "piwnicy" czy podobnych świadczy o obecności chorób przechowalniczych)

     To co tolerujemy w owocach: nieregularny kształt, niewielkie defekty koloru (duże oznaczają uszkodzenia spowodowane niską temperaturą), małe zagojone plamki i skorkowacenia (jeśli się zagoiły oznacza to, że powstały kiedy owoc znajdował się jeszcze na drzewie i nie wdała się infekcja - inaczej drzewo zrzuciłoby owoc, bądź w trakcie przechowywania owoc szybko by zgnił i w tym stanie nie trafił na półki sklepowe).

     Jeśli myślicie o przechowywaniu awokado nie kupujcie owoców obitych. Natomiast do spożycia od razu owoce mogą nosić ślady świeżego obicia - choć dla niektórych to herezja, to owoce nie tracą na świeżości, smaku czy właściwościach. Świeże obicie to  delikatnie uginające się wklęśnięcie w skórce. Jeśli kciuk prawie wbija się w owoc, oznacza to, że miąższ uległ rozpadowi i lepiej poszukać innej sztuki ;)

     Na koniec mała uwaga dotycząca miejsca zakupu. Osobiście wybieram duże hipermarkety. Wiadomo, że wszędzie mogą być odstępstwa, ale ze względu na częste kontrole dba się o owoce i warzywa. Poza tym markety mają często specjalne chłodnie do przechowywania produktów roślinnych. W małych sklepach jest o tyle słabiej, że towary często mogą być stare i zleżałe (w dużych sklepach jest większa rotacja towarów). Wszędzie można trafić na bubel, ale teraz wiecie jak rozpoznać dobry produkt ;)


     

     Na dzisiaj to tyle :) jutro kolejna część, w której opiszę jak określamy dojrzałość owoców, do tego napiszę o ich przechowywaniu oraz przyspieszaniu dojrzewania.

     Chciałabym Was poprosić o opinie na temat tego artykułu (oczywiście jest to mój autorski tekst). Wpadłam na pomysł żeby trochę urozmaicić moje wpisy "z życia wzięte" takimi wstawkami, bo bardzo lubię dzielić się wiedzą :) planuję jeszcze dwa wpisy o awokado, z czego jeden to wyżej wspomniany tekst, a drugi - mały fotoreportaż z holenderskiego sklepu.

     Będę wdzięczna za wszystkie opinie i komentarze! Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

22 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Witajcie po tak dłuuuugiej (prawie rocznej) przerwie. W tym czasie wiele się w moim życiu wydarzyło. Po głębszym namyśle wszystko sprowadza się do jednego: brak czasu. Uczelnia, badania naukowe, praca jedna, druga, trzecia - czasem po kolei, innym razem wszystkie na raz. Z perspektywy oceniając: bezsensownie przeciążałam organizm pracując ponad zdrową normę. Czasu nie cofnę, ale czuję do siebie żal, ponieważ teraz mam znaczne problemy z ogólną odpornością organizmu.

W połowie roku wylądowałam w Holandii, gdzie miałam zostać przez pół roku. I gdzie... strasznie się męczyłam! Wyjazd był zdecydowanie najgorszą decyzją w moim życiu, ale o tym kiedyś jeszcze opowiem. W związku z tym, że przez pierwsze półrocze zamęczałam organizm, podczas pobytu na obczyźnie kompletnie przestałam o siebie dbać. Gdzie tam dieta, gdzie tam ćwiczenia: codziennie spaghetti (bo to najłatwiej ugotować), albo fura jajecznicy ;)

W każdym razie teraz postanowiłam o siebie dbać, ponieważ znowu przytyłam i ważę prawie 64 kg, co za tym idzie... mam tu za małe ciuchy (przyjechałam tutaj w rozmiarze 38... teraz mam 40)... problemy z cerą, zadyszkę na schodach, ciągłą zgagę, nadmierną potliwość, obniżoną odporność... NAJWYŻSZY CZAS COŚ Z TYM ZROBIĆ!!!

Obawiam się, że jakbym przekroczyła ten próg tolerancji... później byłoby coraz gorzej i gorzej. W każdym razie decyzja została podjęta: "biorę się za siebie" ;)

Żeby nie było, że ciągle narzekam, 2013 rok oceniam jako najlepszy do tej pory, a to dlatego, że... ODNALAZŁAM MIŁOŚĆ SWOJEGO ŻYCIA ;) czego oczywiście życzę również Wam!!! ;)

19 lutego 2013 , Komentarze (1)

W życiu niemal każdej odchudzającej się kobiety zdarzają się chwile zwątpienia. Tak dobrze mi szło przez ostatnie kilka tygodni, a tu taka klapa... trochę sobie pofolgowałam w ostatnim czasie. Odpuściłam sobie dwa treningi (a już tak dobrze - systematycznie - mi szło!), ale jest to związane z tym, że jak zaczęłam ćwiczyć w tamtym tygodniu to tak bolały mnie kolana, że prawie wyłam z bólu. Mam nadzieję, że teraz będzie bez ekscesów. I już dopisałam glukozaminę do moich środowych zakupów.
Ponadto skończył się już młyn załatwiania różnych rzeczy na uczelni, stresów, niespania po nocach, a to co powinno być obronione zostało obronione na 4. Stres powoli odpuszcza i można wrócić do pracy na sobą.
W związku z tym wszystkim od dzisiaj wracam do swoich typowych treningów co-dwa-dni i lżejszej diety. Dziś po pracy zamierzam trochę poćwiczyć. Co prawda wolałabym pobiegać, ale znów zaczął padać śnieg. Będzie trzeba poczekać na trochę cieplejszą pogodę. BTW zaczęłam zapisywać w excelu dystans i czas po każdym biegu (biegam z endomondo w komórce). Zastanawiam się kiedy przebiegnę swój setny kilometr ;) raczej nieprędko, ale na pewno się tym pochwalę :)

12 lutego 2013 , Komentarze (1)

I tak można rozpocząć pierwszy rozdział tej opowieści, choć historia trwa już jakiś czas. Zaczęło się tak jak wspomniałam w moim opisie... od wyboru: albo chudniesz, albo kupujesz nowe ciuchy, bo w stare się nie mieścisz. Te, w które się mieściłam nie wyglądały już na mnie zbyt dobrze. W pracy muszę być w koszuli, a wszystkie rozchodziły mi się na biuście. To było po trudnym dla mnie okresie, czyli sesja + zbliżający się termin oddania pracy inżynierskiej. Nie było czasu jeść śniadania, nie było czasu gotować normalnego obiadu, tylko pizza, kebab, czekolada, pączek, cola, czekoladowe płatki na mleku, zupka chińska... nie ma sensu wymieniać dalej.
Po całym zamieszaniu spojrzałam w moje blade i "nalane" odbicie i stwierdziłam, że muszę wziąć się za siebie. Z doświadczenia wiem, że nagłe zmienianie diety skutkuje tylko problemami trawiennymi więc zaczęłam stopniowo. Dodam, że w dalszym ciągu nie miałam czasu na ćwiczenia.
Po pierwsze zaczęłam od jednego jabłka dziennie, stopniowo ograniczałam cukier w herbacie i ilość smażonych dań. Stwierdziłam, że czarna herbata nie jest zbyt smaczna, przerzuciłam się na zieloną. Później lepsze śniadania: owsianka z rodzynkami (bez cukru), jajka w mundurkach. Pełnoziarniste makarony, brązowy ryż, chrupiące pieczywo (jem go bardzo mało więc starcza na długo), sporo warzyw i dużo wody.
W ten sposób schudłam jakieś 4 kg (od 62 do 58kg). W międzyczasie pojawiła się kolejna motywacja - moja druga połówka zaczęła ostro ćwiczyć w walce o większe mięśnie ;) w efekcie zyskałam współtowarzysza zdrowych obiadów ;) podbierałam mu gazety Mens Health, gdzie jest opisana masa różnych porad dotyczących żywienia. Gazeta dla mężczyzn, ale te podstawowe zasady są uniwersalne. Postanowiłam uderzyć w tłuszczyk, który mi jeszcze pozostał... tym razem do diety dodałam ćwiczenia :)
Początkowo bieganie (akurat śnieg stopniał i było kilka stopni na plusie), a później również programy fitnessowe Ewy Chodakowskiej (dostępne na you tube). Włączyłam do swojej diety więcej białka, żeby moje mieśnie miały z czego się regenerować i rosnąć.
Teraz zależy mi na tym, żeby nie przestać ćwiczyć, kontynuować to nad czym pracuję od miesiąca i zrzucić ten tłuszczyk który mi pozostał na dolnej części ciała. Chcę być szczupła i mieć tzw. "twardą" sylwetkę :) mocne mięśnie i dobrą kondycję.
Trzymajcie kciuki!