W piątek w samo południe okazało się, że muszę wyjść na miasto. Temperatura około 30 stopni więc ubrać się trzeba dosyć cienko. Otwieram swoją szafę i patrzę... Szafa pełna jest bluzek, koszulek, luźnych spodni jednym słowem jest w czym wybierać! Ale czy ja mam w czym wybierać?? Otóż NIE!
Większość rzeczy w szafie to ubrania, które nie wejdą mi nawet na jedna rękę! Mam na prawdo dużo bardzo ładnych ubrań...Gdy tylko widzę coś ciekawego w sklepie to lecę i kupuję. Moja mała choroba polega jednak na tym, że mam obsesje względem swojego grubego ciała i zazwyczaj kupuje ubrania w rozmiarze 38 łudząc się że niby zaraz schudnę więc na co mi rozmiar 42... Tylko potem okazuję się że nie chudnę, zostaje przy 42 a szafę pełna mam 38....
Przykra i trochę dziwna jest ta sytuacja ponieważ ktoś kto mnie zna na pewno zauważy że ciągle chodzę w 5 bluzkach na zmianę a jeśli zajrzy mi w szafę zobaczy około 20 nowych z metkami... Sytuacja jest o tyle dziwna że w te upały muszę chodzić w dżinsach bo wszystkie moja spodenki i piękne nowe luźne spodnie są w rozmiarach 38! Zadałam sobie mały cios i policzyłam ceny na wszystkich metkach.. Wyszło ponad 500zł...500zł na coś czego nigdy nie założyłam....
Muszę to zmienić! Daje sobie czas 2 miesiące i robię przymiarkę rzeczy w szafie. W co nie wejdę oddam kuzynkom. Oczywiście przez te 2 miesiące mam zakaz kupowania nowych ubrań, z wyjątkiem białek koszuli i spódnicy na obronę, które oczywiście mam ale w rozmiarze 38....