Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kocham kropki :) I czekoladę.... :(

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2848
Komentarzy: 37
Założony: 18 listopada 2013
Ostatni wpis: 25 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ILoveDots

kobieta, 32 lat,

167 cm, 81.70 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Wakacje nad morzem w krótkich spodenkach nie w dresie przed TV!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2014 , Komentarze (3)

W piątek w samo południe okazało się, że muszę wyjść na miasto. Temperatura około 30 stopni więc ubrać się trzeba dosyć cienko. Otwieram swoją szafę i patrzę... Szafa pełna jest bluzek, koszulek, luźnych spodni jednym słowem jest w czym wybierać! Ale czy ja mam w czym wybierać?? Otóż NIE! :<
Większość rzeczy w szafie to ubrania, które nie wejdą mi nawet na jedna rękę! Mam na prawdo dużo bardzo ładnych ubrań...Gdy tylko widzę coś ciekawego w sklepie to lecę i kupuję. Moja mała choroba polega jednak na tym, że mam obsesje względem swojego grubego ciała i zazwyczaj kupuje ubrania w rozmiarze 38 łudząc się że niby zaraz schudnę więc na co mi rozmiar 42... Tylko potem okazuję się że nie chudnę, zostaje przy 42 a szafę pełna mam 38.... :<
Przykra i trochę dziwna jest ta sytuacja ponieważ ktoś kto mnie zna na pewno zauważy że ciągle chodzę w 5 bluzkach na zmianę a jeśli zajrzy mi w szafę zobaczy około 20 nowych z metkami... Sytuacja jest o tyle dziwna że w te upały muszę chodzić w dżinsach bo wszystkie moja spodenki i piękne nowe luźne spodnie są w rozmiarach 38! Zadałam sobie mały cios i policzyłam ceny na wszystkich metkach.. Wyszło ponad 500zł...500zł na coś czego nigdy nie założyłam....(szloch)
Muszę to zmienić! Daje sobie czas 2 miesiące i robię przymiarkę rzeczy w szafie. W co nie wejdę oddam kuzynkom. Oczywiście przez te 2 miesiące mam zakaz kupowania nowych ubrań, z wyjątkiem białek koszuli i spódnicy na obronę, które oczywiście mam ale w rozmiarze 38....

19 maja 2014 , Komentarze (1)

Jakieś dziwne zmiany na głównej... Nawet nie mam pojęcia jak to wyłączyć... Chcę stary wygląd Vitalii!!!!!!!!!! :<
Juwenalia mnie zabiły ;) Przesadziłam z (alkohol) dlatego nawet nie wchodzę na wagę!
W czwartek rano było 81,3 kg ale obstawiam że dzis zobaczyłabym około 83kg... W sobotę się zważę i zmierzę i zobaczymy jak tam sytuacja na polu bitwy :p
Ok, wracam do mojego licencjatu i nauki... Został miesiąc i KONIEC :D To znaczy koniec licencjatu bo dalej, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to od października wyruszam na dwie magistereczki (kujon) Ołł yeah!! Trzymam za się kciuki! (cwaniak)
Dokładnie taki mam plan działania:

13 maja 2014 , Komentarze (2)

Dziś rano postanowiłam się zważyć. Ciągle nie opuściła mnie @ więc nie liczyłam na jakieś spektakularne efekty a tu 81,5 kg :D Czyli 2,5 kg mniej w 2 tygodnie 8)W sumie to w 1 tydzień ponieważ weekend majowy nie obył się bez alkoholu i kilku innych nadprogramowych świństw, a regularnie i codziennie ćwiczę od około tygodnia. O tygodnia też stosuję "dietę 8 godzin", która polega na jedzeniu tylko przez 8 godzin dziennie- u mnie wygląda to tak że ostatni posiłek zjadam mniej więcej przed 17 więc chyba jest dobrze :)
Ale wracając do tego co pokazała mi waga- wynik jak dla mnie cudowny! Wiem, że to głownie woda ale nawet jeśli to mam motywację do działania :D
Dziś robię sobie przerwę w ćwiczeniach bo strasznie źle się czuję, ale jutro już nie ma zmiłuj! Potem od czwartku do soboty mam małą przerwę bo zaczynają się Juwenalia ale mam nadzieję że obędzie się bez szaleństw jedzeniowych. Na wstrzemięźliwość od (alkohol) nie liczę bo wiem jak to jest (cwaniak)
Zważę się w poniedziałek i zobaczymy ile nagrzeszyłam ale obiecuję że będę się bardzo starać!

11 maja 2014 , Komentarze (2)

Ten weekend jak i kolejne tygodnie będą dla mnie bardzo pracowite. W czerwcu kończę licencjat z Pedagogiki, a prawda jest taka, że moje lenistwo spowodowało duuże opóźnienia w tworzeniu mojej pracy dyplomowej... No ale mam co chciałam... Zamiast już miesiąc temu zabrać się za badania to ja spałam codziennie do 10! :( Dlatego teraz wszystkie zaliczenia i terminy nałożyły się na siebie tak że wstaję codziennie o 6:30 żeby wyrobić się na czas (ziew) Dlatego już teraz obiecuje że jeśli uda mi się iść na wymarzone dwie magisterki to zacznę wszystko robić dużo wcześniej a nie potem stękać jak mi ciężko (swiety) W sumie to nie stękam bo wiem, że to moja wina ale prawda jest taka że połowa koleżanek już zdała prace a ja zaczynam badania wiec jestem meeega w tyle... (loser) Na dodatek we wtorek mam prezentacje i egzamin na które jeszcze nic nie przygotowałam hahaha... I pomyśleć że w liceum miałam średnią 5,0 a w gimnazjum nie schodziłam poniżej 5,5 (cwaniak)
Jedno co mnie cieszy, to fakt że ćwiczę codziennie i że nie ma zmiłuj! Pierwszy raz w mojej długoletniej przygodzie z odchudzaniem mam takiego kopa! Na razie codziennie po 40minut ćwiczeń na orbim, a potem buzia śmieje mi się do późnego wieczora :D

Od piątku mam także małą obsesję na punkcie mojej wagi... Chodzę i ważę się po każdym siusiu :PP
Dziś rano waga pokazała 82,5 kg a mam @ i jestem spuchnięta więc licze że bez znienawidzonej cioteczki ważę max 82 kg. Czyli -2kg w 2 tyg ćwiczeń! :D

10 maja 2014 , Komentarze (3)

Od pierwszego dnia ćwiczeń na orbitreku zastanawia mnie jedno:
czy to możliwe, że to co pokazuje komputerek to prawda??
Jakoś średnio wierzę w to, że w ciągu 40 minut ćwiczeń (co prawda dość intensywnych) spalam około 450kcal i "wybiegam" około 16km... Coś za piękne by to było... Prawdą jest na pewno, że po tym czasie jestem mokra dosłownie wszędzie ]:> ale czy aby na pewno, aż tyle spalam?? (mysli)

Na razie ciesze się, że udaję mi się wytrzymać codziennie te 40minut z jedynie lekkim skurczem w prawej łydce. Jeśli tak dalej pójdzie to już w czerwcu będę śmigać godzinę dziennie :D

Kupiłam w końcu wagę. Porządną, cyfrową, z roczna gwarancją ale bez bajerów bo jestem biedny student i nie stać mnie na wagę za 100zł :p
Oczywiście chciałam się od razu zważyć jednak dziś nastał ten dzień @@@@@ czuję się jak balon i waga pokazała równo 83,1 kg :( Mam ogrooomna nadzieję, że to ta woda i @...
No nic, nie ma się co poddawać, trzeba ćwiczyć dalej! Wakacje już niedługo a wesele już w sierpniu! :D

7 maja 2014 , Komentarze (9)

Zawsze kiedy oglądam zdjęcia tego co jadają kobiety na Vitalii ogarnia mnie biała gorączka. Pełno na nich truskawek, wisienek, śliwek i innych, najróżniejszych owoców...
Czytam te opisy jakie to cudowne koktajle przyrządzacie, jakie owsianki i ciasta z owocami robicie i łapię się na tym, że robi mi się niedobrze...
Tak właśnie - NIEDOBRZE..

Wiem, że to wydaje się bardzo dziwne ale od dziecka nie jadłam nigdy ŻADNYCH owoców poza jabłkami i bananami i to w dodatku zjadanymi na siłę i pod czujnym okiem mamusi.... (szloch)
Boooże do tej pory pamiętam jak płakałam gdy tata próbował zmusić mnie do zjedzenia truskawek, byłam wtedy w 3 klasie gimnazjum a płakałam i wymiotowałam dobre pół godziny po zjedzeniu 2 truskawek! (wymiotuje)

Nie wiem z czego to wynika...Po prostu owoce mi nie smakują... Nic nie czuję podczas ich jedzenia, gryzę i żuję i połknąć nie mogę bo kęsy rosną mi w gardle! To samo jest z jogurtami...Stają mi w gardle i muszę popijać wodą bo nie połknę....Tyle razy próbowałam zmusić się i jeść chociażby banany no ale nie mogę... Te wszystkie ziarenka, pestki, robaczki...już na samą myśl --> (wymiotuje)

Moja owocowa fobia jest dla mnie taką zmorą, że powoli w wakacje zaczynam wstydzić się przebywać wśród znajomych, którzy nabijają się ze mnie i specjalnie podstawiają mi pod nos arbuzy albo truskawki. Kiedyś nawet usłyszałam od cioci, że jestem gruba dlatego bo nie jem owoców...(szloch)

Pamiętam także że kiedyś nie jadłam nawet większości warzyw a szczególnie pomidorów, których ziarenka mnie przerażają do tej pory, co także było mi wytykane przez każdego z rodziny... Na szczęście teraz jakoś udało mi się wprowadzić warzywa do codziennego menu jednak wciąż jem ich za mało :(

Nie wiem co mam zrobić, żeby nauczyć się jeść owoce...już tyle razy próbowałam i po prostu nie mogę.... Wiem, że jest to główna przyczyna moich niedoborów witamin ale na prawdę sobie z tym nie radzę...
(mysli)(mysli)(szloch)(szloch)

5 maja 2014 , Komentarze (1)

W sumie to nie było tak źle!
Byłam na dwóch grillach ale zjadłam na każdym po jednym kawałku piersi z kurczaka więc nie jest aż tak źle :)
Wypiłam za to duużo whisky co mądre ani zdrowe nie było... (kreci)
Ale ćwiczyć tez ćwiczyłam! 8)

Od dziś zwiększam sobie czas ćwiczeń na orbim do 35 minut. Na razie daje radę tylko tyle, ponieważ mam małe problemy z kostkami podczas dłuższych ćwiczeń... No ale mam nadzieję, że za miesiąc zacznę ćwiczyć w zakresie 45- 60 minut :D

Dostałam też zaproszenie na wesele!  (impreza) 
Mam całe 3 miesiące żeby się na nie wylaszczyć (dziewczyna)
Dlatego muszę spiąć dupkę maksymalnie!!
Chcę w końcu pieknie wyglądać w sukience!!!
O tak:

30 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Nadeszła wiekopomna chwila! :p
Jestem już w domu, więc postanowiłam, że w końcu stanę "oko w oko" z moimi najgorszymi wrogami: Panem Centymetrem i Panią Wagą i sprawdzę jakie są moje wymiary. Oczywiście nie zdziwiłam się zbytnio - stale i niezmiennie moje wymiary są iście WIELORYBIE(loser) 

Tak więc moje wymiary na początku walki o nowe ciało wyglądają następująco:
Waga - 83 kg
Szyja - 36cm
Biceps - 33cm
Biust - 104cm
Talia - 85cm
Brzuch - 110cm!!!!!! (szloch)
Biodra - 105cm
Udo - 63cm
Łydka - 41cm

Mam tyle w talii co przeciętna modelka w biodrach!!(loser)(loser)(loser)

No cóż, przynajmniej wiem z czym muszę walczyć... Zastanawiam się gdzie mogę kupić jakaś dobrą wagę w rozsądnej cenie, bo już nawet nie liczę ile wag z Biedronek i innych Carrefourów popsuło mi się po miesiącu...  (mysli)

28 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Z racji tego, że w czerwcu kończę studia mam bardzo mało zajęć i bardzo dużo wolnego czasu, który teoretycznie powinnam przeznaczyć na pisanie pracy ;)
W praktyce wygląda to tak, że sprzątam, piorę gotuje a część badawcza pracy czeka na swoją kolej (loser)
Jednak w piątek wraz z komentarzem na temat mojej rzekomej ciąży naszło mnie na rozmyślania na temat CO JA ROBIĘ ZE SWOIM ŻYCIEM?! 
Od lutego mam praktycznie 3dni wolnego w tygodniu + weekend a ja ani nie ćwiczę, ani nie pisze pracy, ani nie czytam... W sumie to jedyne co robię to gotuje i sprzątam ;p Nawet seriali nie oglądam...Czas ucieka mi przez palce!

Dlatego już w piątek zaczęłam ćwiczyć na orbitreku, poszłam do biblioteki, żeby wypożyczyć kilka książek no i w końcu zabrałam się za ten okropny licencjat :D
Dziś wstałam o 7, poćwiczyłam na orbim, zrobiłam pranie, posprzątałam, pozmywałam i zaraz biorę się za pracę (pomysl)

Postanowiłam, że w końcu zacznę wykorzystywać wolny czas aktywnie i w pełni. Koniec z leżeniem i patrzeniem w sufit! (cwaniak)

Na początek obiecuję sobie ćwiczyć co najmniej 4 razy w tygodniu. Na początek 30 minut na orbitreku, potem zacznę stopniowo zwiększać czas i dodam Mel B arms i tzw. Wyzwanie pośladkowe. Więcej ćwiczeń na razie nie dam rady wykonać ponieważ moja kondycja jest zerowa!

No i w  środę wracam na majówkę do domu to w końcu się zważę i zmierzę porządnie, bo tu na stancji nawet wagi nie mam (mysli)


27 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Może nie dosłownie, ale bolało nawet bardziej niż prawdziwy policzek... 
A o co chodzi??
A chodzi o to, że parę dni temu usłyszałam w autobusie od pewnej starszej pani: 

"Pani usiądzie w ciąży nie ma się co przemęczać!"

Miło, tylko, że ja w ciąży nie jestem!!

To było na prawdę bolesne przeżycie... Wiem, że jestem gruba...Wiem, że w ciągu 3 lat przytyłam na własne życzenie równo 20 kg...Wiem, że nie potrafię powstrzymać się przed jedzeniem ale nigdy nie myślałam, że wyglądam jakbym była w ciąży! Każda ciocia, siostra czy koleżanka zawsze powtarzała mi, że po prostu jestem trochę większa...Teraz wiem, że po prostu były miłe a ja jestem po prostu gruba...

Postanowiłam wiec otworzyć moje stare konto na V. i wyrzucić z siebie te wszystkie żale, rozgoryczenie, które nosze w sobie już 3 lata. Wstydzę się swojego ciała ale nie potrafię też nad nim panować...

Już tyle razy zaczynałam dietę, że wstydzę się kolejny raz oświadczać rodzinie, że znów będę próbować... Bo wiem, że przez miesiąc będę ćwiczyć, aby kolejny miesiąc obżerać się jak dziki wieprz!

To tak bardzo boli kiedy nie ma się kontroli nad własnym ciałem, wstydzi się przebywać wśród ludzi a równocześnie  wpycha w siebie jedzenie aż do bólu brzucha...

Ja wiem, że to trochę chore...Wiem, że to mogą być jakieś zaburzenia, dlatego z ręką na sercu obiecuje sobie prowadzić ten pamiętnik, a jeśli znów wrócę do starych nawyków wybiorę się w końcu do psychologa bo moje życie w całości uzależnione jest od jedzenia... Od nienawiści a zarazem miłości do jedzenia...

To moja ostatnia próba odchudzania na własną rękę. Będę tu pisać wszystko co mi leży na sercu i zapisywać dokładnie to co robię. Jeśli do lipca nie osiągnę jakiegoś sukcesu to idę do specjalisty.