Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
znowu
1 września 2014
Demon Głodomorra znowu mnie dopadł i nie odpuszcza.
To upokarzające, ciągle tak uparcie wracać do tych samych błędów.
Tu już nie chodzi o zbędne kilogramy, obwód talii czy piękny wygląd. Powoli zaczynam to mieć coraz głębiej w dupie. Chcę tylko być wolna od obsesji jedzenia, wrzucania do paszczy co się nawinie, byle tylko poczuć spokój. Męczy mnie to już. Podobnie jak wiekuiste odchudzanie z nadzieją, że "tym razem to już po raz ostatni". Gdybym zsumowała zrzucone w moim życiu kilogramy... Pewnie uplasowałabym się gdzieś blisko rekordu Guinessa. I na co mi te wszystkie wyrzeczenia?!?! Jak byłam gruba tak jestem.
Uzależniona od jedzenia i odchudzania.
Jakie jest wyjście z tego gówna?!?!
Nie wiem. Nie znam drogi. Ciagle błądze, ale wierzę, że gdzieś ta droga jest i ja ją znajdę!!!
Metoda 12 kroków jako sposób na wyjście z nałogu nie przekonuje mnie. Moim zdaniem to droga na skróty dla matołów którzy nie myślą samodzielnie. Widziałam wielu "wyleczonych" tą metodą alkoholików. Nie piją alkoholu, ale palą papierosy, za dużo jedzą i mają inne "mniej szkodliwe" od alkoholu nałogi. Czyli dalej mają nałogi. Czyli wyleźli z większego gówna żeby wleźć w mniejsze, ale nadal gówno. Nie o taką wolność mi chodzi.
Nie wiem jak, ale znajdę drogę do prawdziwej wolności. Tak głęboko i mocno wierzę, że ona musi gdzieś istnieć!!!
Przez wolność rozumiem życie bez zajadania napięcia i bez koncentrowania się na jedzeniu, wadze i wyglądzie. Życie bez uciekania w zaburzenia odżywiania...
SLIM2BE
2 września 2014, 15:33nienawidze tego, ze cale moje zycie kreci sie wokol jedzenia!!!
ellysa
2 września 2014, 11:36ja chyba zaczynam sie uzalezniac od srodkow uspokajajacych...to chyba najgorszy nalog....ale schudlam:)
kokosowa1000
2 września 2014, 08:36Niestety to wszystko siedzi w głowie, bardzo dobrze że wierzysz i chcesz znaleźć tę drogę i na pewno Ci się uda , trzymam kciuki :)
slimwannabe
1 września 2014, 22:31Znam to aż za dobrze... I nie mam pojęcia, skąd biorę siłę i motywację, żeby po raz już nie wiem który wziąć się za siebie. Że już nie wspomnę o wierze w celowość tego przedsięwzięcia (bo przecież prędzej czy później mogę nawalić). No ale jakoś biorę i mimo wszystko wierzę, że tym razem się uda : ) Przerabiałam już większość zaburzeń odżywiania, raz na jakiś czas miewam napady (częściej lub rzadziej). No ale bywały też okresy, że wyglądałam lepiej i nie odwalałam tych wszystkich głupot z jedzeniem... No nerkę bym teraz oddała, szczególnie za to drugie. Ale cóż, nie ma tak łatwo, trzeba się spiąć, pomęczyć, poodzwyczajać od głupot, uwolnić się od "demonów". Jest to możliwe, ale wymaga sporo siły - której Tobie i sobie życzę. Trzymaj się, będzie dobrze, tylko uwierz w siebie : )
luckaaa
1 września 2014, 22:27jak znajdziesz sposob to daj znac ...