Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 932
Komentarzy: 17
Założony: 18 maja 2016
Ostatni wpis: 19 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ka.mczatka

kobieta, 32 lat, gdańsk

164 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 czerwca 2016 , Komentarze (3)

Błędnego koła ciąg dalszy. 3 dni diety, 2 obżarstwa i tak w koło i w koło. 

Miliony dzienniczków, miliony notatników, pamiętników, a każdy z nich kończący się maksymalnie na 5 dniu. Obżarstwo, czekolada, wafelki, lody, kanapki z serem, i jeszcze jedna czekolada. I tak co 4 dni. 

i nie pomaga siłownia, rower, i plany wakacyjne. 

i nie pomaga waga wskazująca 10 kg do przodu.

i nie pomagają ciuchy, w których się nie mogę zmieścić.

Nic nie pomaga. 

Przytyłam, w myślach sobie mówię: nic przecież na to nie poradzę. Bredzę jak potłuczona.

Przecież jestem jedyną istotą, która może coś na to poradzić? Czekam aż ktoś za mnie to zrobi? czekam aż ktoś mnie zmotywuje? 

To czekanie ma trwać może do kolejnych 10 kg.? 

Dzisiaj jest dobrze, dzisiaj mogę pisać, że mam motywacje, ale dzisiaj jest dzisiaj, a jutro nie musi być takie jak dzisiaj. 

Nie wiem czy to emocje, samotność, sama nie potrafię zidentyfikować tych impulsów. Chociaż nie tracę wiary w jutro i mam nadzieję, że w końcu zawalczę o siebie i pomyślę o sobie, a myśl ta będzie dla mnie największą motywacją. 

Wpis trochę mało pozytywny ale adekwatny do mojego obecnego stanu. 

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę łatwego, bezproblemowego tygodnia, buziaki.


menu:

I: kasza manna a wodzie i mleku 

II: milki way, banan

III: 2 duże burgery z tuńczyka z 40g fasolki z olejem lnianym i łyżką bułki tartej, kawa z mlekiem, 30g kaszy gryczanej

IV: jogurt grecki z jagodami, inka z mlekiem

24 maja 2016 , Komentarze (1)

Cześć dziewczyny ;)

Dzisiaj szybki wpis z jadłospisem, bo niestety muszę szybko wracać do notatek i chociaż trochę przygotować się na jutrzesze kolokwium. Dodam jeszcze, że wczoraj udało mi się przebiec 8 km z czego byłam bardzo dumna. Być może dzisiaj też pójdę trochę się dotlenić ale to zależy od tego jak szybko się nauczę, dlatego szybko wstawiam manu i dziękuję Wam Kochane za rady pod ostatnim postem ;)


Etap I < 2/9

* kasza manna (3 łyżki)

* kanapka z chleba orkiszowego (2 kromki) z margaryną, kurczakiem, sałatą i pomidorem, kawa z mlekiem

* banan

* jogurt grecki 

* duża sałatka z kurczakiem, sałatą, kukurydzą, sezamem, anansem i sosem curry na bazie jogurtu, kawa z mlekiem 

23 maja 2016 , Komentarze (3)

Dzień dobry kochani :)

Aj powiem Wam, że dzisiaj w pracy myślałam, że nie wytrzymam z bólu brzucha, przez co dzisiaj kompletnie nie mam apetytu i dlatego mało zjadłam, fotek zatem też nie robiłam. W pracy myślałam, że nie wytrzymam. Wzdęcie okropne. Czy wy też macie takie problemy? Naprawdę to jest taki dyskomfort, a też głupi temat do rozmowy z koleżankami czy znajomymi, ale potrafię załatwiać się raz na kilka dni, a później z zaparcia przechodzi na biegunkę. To chyba nie jest normalne. Ale co może być nie tak? dieta? dajcie znać. Plus oczywiście każdego dnia chodzę nadęta jak balon, nic dziwnego skoro do toalety chodzę raz na parę dni...


etap I > 1/9

* kanapka z chleba orkiszowego z odrobiną margaryny chudą wędliną, sałatą i pomidorem, kawa z mlekiem

* kaszka manna z szklanki mleka i 2 dużych łyżek kaszy 

* jogurt naturalny 

wiem, za mało, ale przez problemy z brzuchem boję się jeść więcej a nawet nie mam ochoty, jutro mam nadzieję będzie lepiej ;)


Pozdrawiam K.

22 maja 2016 , Komentarze (3)

Dzień dobry :)

Słoneczko dzisiaj świeci pięknie, a ja próbuję wpoić w swoją niedużą główkę wiedzę na środowe kolokwium. Nie mniej jednak wieczorem skoczę na rower lub pobiegać. Skłaniam się ku temu drugiemu bo ostatnio biegałam we wtorek i już się boję o swoją formę. 

W tym tygodniu zawaliłam. Znowu dwa dni z rzędu obżerałam się słodyczami. Coś okropnego. Nie chce tego robić! I szczerze to ja nawet wiem kiedy przestanę to robić. Przestanę to robić jak zauważę, że chociaż trochę mnie ubyło. Nabiorę wiatr w żagle i ruszę do przodu. Nakręcę się, będę miała więcej motywacji. Więc jest tylko jedno możliwe wyjście: wziąć w końcu tego byka za rogi i mu się nie dać!

Zaczynam od jutra (ile razy to powtarzałyście w ciągu życie. Czekajcie, u mnie to pewnie w setkach pójdzie :)) 

Ale, my nie żyjemy przeszłością, tylko teraźniejszością w dbałości o przyszłość. 

Najważniejsze są cierpliwość i wytrwałość i taka własnie muszę być 

CIERPLIWA I WYTRWAŁA


Zaczynam fazę pierwszą. 

Do końca maja chciałabym zobaczyć na wadze 64,9 kg. To jest wykonalne, to jest jak najbardziej możliwe muszę być tylko cierpliwa i wytrwała. Nie poddawać się pokusom, nie mieć wymówek, tylko konsekwentnie dążyć do celu. 

Plan na 9 dni:

* zdrowa/zbilansowana dieta: regularne, przemyślane posiłki. Postaram się o foodbooki, żeby jeszcze bardziej zmotywować się do prawidłowego jedzenia. 

* aktywność fizyczna, 7 dni intensywnego treningu + 2 dni odpoczynku. 

* minimalizacja spożycia słodyczy

* pozytywne nastawienie!


W pierwszej fazie postaram się wrzucać codziennie notatkę o tym jak mi idzie wraz ze zdjęciami jedzonka. Muszę się zdyscyplinować, a Vitalia i kontakt z Wami pozwolił mi już raz zgubić 15 kilogramów. 

Mam nadzieję, że wspólnie nam się uda ;))


Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli !! :)

18 maja 2016 , Komentarze (7)

Dobry wieczór,


Mam nadzieję, że dla Was lepszy niż dla mnie. 

Przychodzę tutaj z bezradności. Nie wiem jak to jest że robię coś co przyprawia mnie o złe samopoczucie, a nie robię tego co wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Jak to jest? Może ktoś tutaj jest lepszym psychologiem ode mnie, ale czemu dobrowolnie zmuszamy się do cierpienia? 

Z chęci zwrócenia na siebie uwagi?

Z chęci dobicia jeszcze bardziej własnej osoby?

Może jednak przejdę do sedna. Jestem jedzeniocholiczką. Moje życie dzieli się na dwie fazy. 

I faza to faza zdrowego odżywiania, aktywności i ogólnego dążenia do utraty kilogramów. Faza ta charakteryzuje się tym, że myślę wiecznie o posiłkach. Zjem śniadanie, już wyczekuje godziny w której będę mogła zjeść przekąskę, pomimo nie odczuwania głodu, po przekąsce czekam z niecierpliwością na drugie śniadanie. I tak non stop, życie w tej fazie skupia się na jedzeniu. Na ciągłym planowaniu, myśleniu i wyczekiwaniu. 

II faza to faza totalnego obżarstwa. Faza ta charakteryzuje się tym, że ogólne czynności życiowe schodzą na czynność jedzenia- lub inaczej pochłaniania. W tej fazie każda minuta wyczekiwania na jedzenie to wieczność. Zazwyczaj zaczyna się myślami mam ochotę na.... czekoladę/białe michałki/kanapkę z serem. I kończy się na zaspakajaniu tych zachcianek. W fazie tej znajduję się dzisiaj. Mój dzisiejszy jadłospis: owsianka, draże mleczne, 2 drożdżówki z ciasta francuskiego z budyniem, czekolada, lód, orzeszki prażone, łosoś, 2 bułki z masłem serem żółtym i serkiem homogenizowanym. Efekt: ciąża spożywcza, leżenie na kanapie i ogólna beznadziejność. Życie w tej fazie skupia się na jedzeniu.

Wniosek chyba jest prosty do wyciągnięcia. I i II faza skupiają się na jedzeniu. Innej rzeczywistości nie znam. 


Jutro zaczynam. Chciałam napisać walkę. Ale ja już nie chce walczyć!!! Chcę normalnie podchodzić do tematu jedzenia. Być zdrowa i szczupła. Cieszyć się życiem. Nie ograniczać siebie, swoich pomysłów do wiecznych kompleksów i braku pewności siebie. 

Muszę zacząć dbać o siebie dla siebie. Walcząc ze sobą, pokonam kogo, siebie? Naprawdę chcę walczyć ze sobą? być żołnierzem który walczy przeciwko mnie?


Dzisiaj na tyle, do usłyszenia jutro :)