Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od jakiegoś czasu nie potrafię sobie poukładać życia. Kiedyś vitalia byłą moim drugim domem. Była lekarstwem na wszystko. Była motywacją, miejscem spotkań oraz miejsce gdzie zawsze mogłam wydusić z siebie to co mi ciążyło. Od 4 lat jestem szczęśliwą żoną. Od 14 miesięcy szczęśliwa mamą. Choć wydawałoby się, że mam wszystko to ja ciągle budzę się z poczuciem ogromnego chaosu. Moja ponowna obecność tutaj to nie kwestia chęci zgubienia kg. Bardziej bym to nazwała sposobem na wyciszenie, przelanie swoich myśli oraz zmotywowanie przede wszystkim do tego, że warto prowadzić zdrowy styl życia - nie dla siebie tylko przede wszystkim dla swoich bliskich. Uwielbiam sport a moja świadomość na temat zdrowego stylu życia jest bardzo duża. Pomimo to ciągle coś staje mi na drodze by odżywiać się od A-Z tak jak powinnam. Fizycznie czuje się kiepsko - w końcu jesteśmy tym co jemy.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1522
Komentarzy: 9
Założony: 7 marca 2018
Ostatni wpis: 19 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Karolina9127

kobieta, 33 lat, tychy

176 cm, 64.90 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2018 , Komentarze (3)

Jak w tytule - w niedzielę, popłynęłam totalnie:( W czwartek rozciekł nam się piec - od czwartku mamy w domu lodówkę. Wczoraj przez to zimno cały dzień podjadałam(tort)(chleb) Rano weszłam na wagę a tu miła niespodzianka - waga się podniosła ale niewiele. Dziś w miarę grzecznie, wieczorem chcę poćwiczyć a więc liczę, że wszystko wróci do normy:D  Wczoraj przed kąpielą dokładnie zlustrowałam moje ciało - na brzuchu już piękne mięśni widać, tyłek się podnosi - treningi działają cuda ;)(zakochany)  Za kilka dni planuję zrobić sobie foto i wtedy pochwalę się:D Chyba jeszcze nie pisałam, żę od kilku lat zajmuję się robienie tortów w stylu angielskim. Między innymi dlatego moja doba jest tak krótka...choć i tak muszę przyznać, że głownie przez to noce zarywam (szloch) Ale i tak uważam, że to jedna z moich lepszych form relaksu:) Moje ostatnie torcicho (tort) 



Ubolewam strasznie, że nie jestem w stanie na bieżąco śledzić pamiętników(szloch)  Może wieczorem się uda jak mój Maluszek zaśnie:) 

17 marca 2018 , Komentarze (2)

Witajcie:Dcóż za zmiana za oknem...w czwartek na spacerze byłam w parce i conversach a dziś muszę spowrotem wyciągnąć kozaki i płaszcz zimowy(szloch)

Jak w temacie - duży spadek ale przypuszczam, że nadwyżka kg była spowodowana @. Powoli @ się kończy i spodnie przestają być przyciasnawe:D

Ubolewam strasznie, że nie jestem w stanie być tak aktywna na vitali jak kiedyś ale sporo obowiązków mi przybyło no i przede wszystkim Paulinka jest dla mnie najważniejsza<3 

Pomimo okropnej pogody za oknem czuje wiosenną motywacje. Cały tydzień minął tak na 70 % - zdarzały się grzeszki ale za to pięknie ćwiczyłam i jadłam w miarę regularnie;) 

UDAŁO SIĘ DODAĆ PROFILÓWKE:PP 

11 marca 2018 , Komentarze (2)

Plan dostał w łeb - dwa dni mnie tu nie było ale nie myślcie, że moje założenia poszły w las :D Trzymam się wzorowo: 

- jedzenie co 3 godziny

- duuużo płynów ( woda, herbaty ziołowe, 2 filiżanki czarnej kawy bez cukru ----> UWIELBIAM!)

- brak tłustych serów, białego pieczywa ( moja zmora)

O dziwo jest mi z tym dobrze. Dawno się tak dobrze nie czułam - przede wszystkich psychicznie odżyłam, fizycznie się również o niebo lepiej czuje. Nie chce zapeszyć bo wiem, że przyjdzie moment kryzysowy aaaale póki co trwam i czuje się świetnie:D (puchar)

 W poprzednim wpisie wspominałam, że uwielbiam  biegać. Wczoraj zaliczyłam wieczorem porządne interwały - rano nie mogłam z łózka wstać (smiech) Jak mój mąż trener powtarza - jak są zakwasy tzn, że trening był dobry;)  Bieganie sprawia mi sporo frajdy. I pomyśleć, że za czasów szkolnych ta forma aktywności była dla mnie horrorem... W ciągu tygodnia staram się zmieniać formy aktywności bo organizm niestety lubi się przyzwyczajać a wtedy zastój murowany. Na you tube odpalam moje ulubione filmiki. W zależności od nastroju oraz celu ;) 

1. 

2.

3.

4. Jak dla mnie Ewa jest meega nudna i przyznaje, że psychicznie mnie męczy ale daje fajny wycisk dlatego nie zrezygnowałam z Killera (puchar)


 Pomimo tego, że w ciąży przytyłam 35 kg i waga końcowa pokazała 98 kg ( 176 cm) to na dzień dzisiejszy jestem bardzo zadowolona ze swojego ciała. Drobne rozstępy mam jedynie na udach - brzuch czysty:D Jestem dosyć proporcjonalna i prócz tego, że moje piersi baaaardzo zmalały po ciąży to to ze swojego ciała jestem bardzo zadowolona. Jednak kto ćwiczy ten wie, że żeby coś utrzymać to trzeba aktywność fizyczną wprowadzić do swojego grafiku na STAŁE. (cwaniak)


Jeśli chodzi o temat jedzenia. Jem tak jak powinnam ( wg planu) choć mam świadomość, że cukier to biała śmierć i powinnam go wyeliminować ze swojego menu. Uważam jednak, że o dobrej kondycji psychicznej również powinnyśmy pamiętać. Uwielbiam słodycze i przyznam, że gdyby ktoś mi ich całkowicie zakazał jeść to chyba wolałabym umrzeć...Nie chodzi o objadanie się....Kto mnie zna ten wiem, że kawa + coś słodkiego to mój codzienny rytuał, który pozwala mi normalnie funkcjonować. Nawet jak walczyłam z kilogramami po ciąży to w ramach mojego II śniadania piłam czarną kawę bez cukru + jakiś batonik, kawałek ciasta, cukierek..Oczywiście wliczałam to w mój dzienny bilans kaloryczny. Staram się jeść takie słodycze, których  kaloryczność znam i jestem w stanie obliczyć na ile mogę sobie pozwolić. Wiem, że to wbrew powszechnie panującym zasadom w świecie dietetyków i osób odchudzających się jednak wierze, że to był mój klucz do sukcesu. Udało mi się szybko zrzucić 35 kg bez narażania mojej kondycji psychicznej. Mogę wymieniać osoby z mojego otoczenia, które są na diecie i za cholerę nie zjedzą słodkiego bo nie wolno...po czym przychodzi wieczór i rzucają się na czekoladę....pomijam już kwestię wiecznej frustracji. Kilka dni temu zrobiłam batoniki muesli - nie są one w pełni dietetyczne bo zawierają masło, brązowy cukier ale uważam, że są dobrą alternatywą dla tych batoników ze sklepu nafaszerowanych chemią. Podaje przepis :) 

Składniki:

  • 2 szklanki płatów owsianych
  • 1 szklanka orzechów/suszonych owoców/pestek dyni,słonecznika/płatków śniadaniowych
  • 55g masła
  • 1/4 szklanki brązowego cukru (trzcinowego)
  • 1/4 szklanki miodu
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego

Wykonanie:

Płatki owsiane wymieszać ze szklanką wybranych składników. Masło, miód i cukier umieścić w garnku i podgrzewać aż zacznie bulgotać, gotować jeszcze 2 minuty. Po tym czasie wyłączyć ogień, dodać ekstrakt, wymieszać. Wsypać składniki suche, wymieszać tak aby wszystko dokładnie pokryło się słodką masą.

Płatki wyłożyć do formy (u mnie 24/12cm) wyłożonej papierem do pieczenia lub folią spożywczą. Ugnieść dość mocno, ale nie przesadnie. Wstawić na około 40-50 minut do lodówki. Po tym czasie wyjąć, pokroić ostrym nożem i pozostawić do całkowitego wystudzenia, najlepiej w lodówce.

* po wyjęciu z lodówki są dość twarde, ale wystarczy kilka minut w temperaturze pokojowej i nabierają odpowiedniej konsystencji. Najlepiej przechowywać w lodówce. Jak dla mnie są nieco za słodkie więc można zmniejszyć nieco ilość cukru. 

ZDJĘCIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA  


W dalszym ciągu walczę z ujawnienie mojego wizerunku :?:<  Kilka dni męczę się z dodaniem profilówki i nic...

Mam nadzieję, że u Was wszystko ok ;) Powodzenia!

8 marca 2018 , Skomentuj

Podejmując decyzję o powrocie na Vitalie obiecałam sobie, ze choćby sie waliło to wpis codziennie musi być. ..musi! Tak wiec pomimo tego, ze jest przed 24, padam na twarz i co gorsza dzisiejsza noc będzie na bank z ciągłymi pobudkami bo mój Łobuziaczek znowu ząbkuje  to jestem i życzę drogie Panie samych wspaniałych chwil w życiu - Kobitki wszystkiego naj!  :*(alkohol)(kwiatek)

Wpis będzie krótki bo naprawdę padam . Jedzeniowo super choć ciacho do kawy było.  Prócz tego wybryku cały dzień wręcz idealny...no może jeszcze jeden minus, nie biegałam, nie ćwiczyłam.

7 marca 2018 , Komentarze (2)

Nie przypuszczałam, że jeszcze tu wrócę:) 

Od mojego ostatniego wpisu wiele się zmieniło. Przede wszystkim zostałam żoną ( to już 4 lata!), mamą ( córka prawie 1.5 roku(dziewczyna)). Odkąd jest z nami Paulinka czuję się dojrzałą kobietą -  odpowiedzialną za drugiego człowieka.  Kiedyś na Vitalii miałam wiele znajomych. Sporo dziewczyn mnie znało. Vitalia była dla mnie miejscem spotkań - miejscem gdzie mogłam przelać swoje myśli, wyżalić się oraz przeczytać, że mam się wziąć w garść;( Nie ukrywam, że zastanawiałam się czy nie kontynuować wpisów z poprzedniego konta ...ale zbyt wiele czasu minęło od ostatniego wpisu. Jestem innym człowiekiem, bardziej świadomym, inne priorytety mną kierują.  Nowe konto to nie kwestia tego, że znowu chcę schudnąć. Od grudnia 2016 do grudnia 2017 ubyło mnie UWAGA!!! 35 kg  :D  w ciąży tyle przytyłam - szokujące:( Ale wbrew temu co wszyscy mówili udało się. Prawdę mówiąc wierzyły we mnie tylko dwie osoby - mój mąż oraz ja :) Z dążeniem do idealnej sylwetki walczyłam odkąd pamiętam...osiągałam wyznaczony cel a mimo to ciągle mi było mało...ciągle dostrzegałam jakieś mankamenty. Przyszedł czas, że postanowiłam zakończyć przygodę z Vitalią. Potem był ślub, jedna ciąża zakończona niepowodzeniem, po roku zaszłam w ciąże po raz drugi. W 9 miesiącu było mnie 35 kg więc - o zgrozo! Pomimo tego, że wyglądałam jak smok to wiedziałam, że to kwestia czasu i wrócę do swojej wagi. Dzień po porodzie był pierwszym dnie mojej walki. Nie stosowałam diety matki karmiącej bo po prostu nie wierzę w takie cuda, a więc utrata kg nie była efektem tego, że piłam tylko wodę, jadłam chleb ( bez masła!!!!) i gotowanego kurczaka. Przygoda z karmieniem zakończyła się po 2 miesiącach więc wcale nie miałam ułatwienia poprzez KP. W czerwcu 2017 ważyłam już 20 kg mniej - nie wiem jakim cudem....Potem przez 1.5 miesiąca waga stała w miejscu doprowadzając mnie do załamania. Po tym czasie znowu ruszyła i takim sposobem w grudniu 2017 roku osiągnęłam swój cel:) Niestety od tego czasu ciągle jest coś nie tak... Waga stale waha się ale to nie jest największy problem. Od początku roku mam poczucie, że moim życiem kieruje przypadek. Głownie mam tu na myśli sposób odżywiania, nieregularną aktywność oraz kompletną dezorganizacje w kwestii codziennym obowiązków. Moja frustracja z każdym  dniem się pogłębia i przyznam, że już nie bardzo wiem jak sobie z tym poradzić. Budzę się rano ze świadomością, że znowu mam za sobą dzień, który powinien wyglądać zupełnie inaczej. Może przestało mi zależeć? A może zależy zbyt mało? Może zachłysnęłam się swoim sukcesem?:(  Kilka lat temu Vitalia mi zawsze pomagała i nie chodziło mi wcale o motywację by schudnąć. Jakoś było mi lżej - poczytałam, co u dziewczyn, doradziłam, pocieszyłam, sama dostałam ochrzan, że mam się wziąć w garść i jakoś na duchu było lepiej.... Liczę, że i tym razem droga Vitalio mi pomożesz;) Jedno się nie zmieniło - MIŁOŚĆ DO BIEGANIA ORAZ UZALEŻNIENIE OD SŁODYCZY<3