Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Do odchudzania skłoniło mnie złe samopoczucie i kilogramy pozostałe po drugiej ciąży. Jako przemęczona karmiąca matka czułam się nieatrakcyjna, rozlazła i pokryta warstwą tłuszczyku, którego nie chciałam.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1449
Komentarzy: 18
Założony: 10 stycznia 2017
Ostatni wpis: 2 marca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
milszu

kobieta, 39 lat, Lublin

167 cm, 58.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 marca 2017 , Komentarze (7)

Jak już pisałam w ostatnim czasie jest u mnie trochę depresyjnie.. Więc postanowiłam zrobić coś nowego.. Wyjść z domu i troszkę pobiegać:)

Pomysł spontaniczny i trochę nietrafiony w dzisiejszą pogodę, gdyż wichura taka u mnie, że łeb urywa. Ale skoro postanowiłam, to nie było odwrotu. :D Przeczytałam motywujący artykuł i stwierdziłam, że powinnam dać radę: http://bieganie.natemat.pl/5617,jak-zaczac-biegac-...

TrenerBiegania.pl

Dzieci poszły spać i się jakoś zebrałam. Rozgrzewka i wytoczyłam się na ten wicher. ;) Na początku minuta marszu, minuta biegu i tak przez 8 minut. Następnie stwierdziłam, że mogę dłużej biec, więc 12 następnych minut, było w układzie: 2 minuty biegu, minuta marszu. Dobrze się czułam, więc stwierdziłam, że spróbuję biec bez przerwy.. i pobiegłam do końca:) W sumie przebiegłam 4,06 km w tempie 31m:59s. Wiem, że dla kogoś kto już biega dłużej, to kiepski wynik, ale ja byłam przeszczęśliwa! Jak na pierwsze wyjście uważam, że mam całkiem niezłą formę - zdobytą dzięki Ewie Chodakowskiej i Skalpelowi oraz trenerkom z Vitalia.pl i treningom video. 

Zobaczymy czy wystarczy mi motywacji do dalszego biegania..:) Pozostaje tylko kwestia tego kiedy najlepiej biegać, bo bieganie tak późno chyba niezbyt zdrowe dla organizmu.. Bieganie na czczo też na nic..:?

1 marca 2017 , Komentarze (5)

Jedna sprawa jest niewątpliwie warta uwagi. Ćwiczę od grudnia, z Vita;ią od 10.01.17 r. Mimo, że może waga nie idzie tak pięknie, jak bym chciała, to jednak moje ciało bardzo się poprawiło! Cellulit na pupie prawie całkowicie zniknął! A był dosyć zaawansowany. Całe ciało się ujędrniło. Mój pociążowy worek (brzuch) zanikł. No może skóra idealnie nie wróciła do stanu wyjściowego, ale nie ma już "zwisa". Jak stoję wyprostowana, to brzusio jest elegancki:)

Także to tak na poprawę samopoczucia:) pozytywy są i tego trzeba się trzymać!

1 marca 2017 , Skomentuj

Dużo czasu minęło i nie miałam kiedy się zabrać, żeby napisać parę słów..

Od czego tu zacząć.. No może od tego, że po ostatnim wpisie miałam mocne postanowienie, żeby przestrzegać diety i ćwiczyć prawie codziennie i faktycznie przez tydzień poleciało 0,4kg. Więc suuuuper! Ale.. Przyszedł kolejny tydzień.. W którym byłam okropnie przeciążona, bo dużo się działo, niewiele spałam, bo dzieci oczywiście śpią najgorzej wtedy, kiedy ja mam cięższe dni.. I to wszystko wpędziło mnie w gorszy, lekko depresyjny nastrój.. Dodatkowo nie udawało mi się zjeść w porę posiłków, a kilka nawet pominęłam, co powodowało później u mnie napady wilczego apetytu.. Żarłam orzechy (bo w sumie ciągle mi się ich chce), a wiadomo oczywiście ile to kcal.. :/ Poszło też trochę kostek gorzkiej czekolady, której nawet nie lubię, ale wmawiałam sobie, ze to zdrowsze niż wżerać mleczną.. Jeszcze jakby było mało tego, to okrutnie zaczęły mnie boleć przyczepy mięśni czworogłowych ud. I przy wstawaniu z pozycji kucznej, czuje taki ból w kolanach, jakby mi się miało coś oderwać :/ Jeszcze bardziej pogłębiło to mój paskudny nastrój.. 

Jak się można spodziewać waga nie dość, że nie spadła. to jeszcze się podniosła o 0,2 kg. (szloch)

Przy karmieniu piersią mam okropny, wielki, wilczy apetyt. Ani w ciąży, ani tym bardziej przed ciążą nigdy tyle nie żarłam. Ciężko mi się opanować z jedzeniem. Przy mojej starszej córeczce też tak miałam - przytyłam karmiąc piersią, bo ciągle czułam głód. U pewnej grupy matek karmiących wysoki poziom prolaktyny powoduje wzmożony apetyt. Więc medycznie jest to jak najbardziej wytłumaczalne, ale żadne to dla mnie pocieszenie.. Bo jak ty walczyć z tym cholernym głodem :/ Chcę o siebie zawalczyć i nie musieć walczyć z kilogramami, jak już skończę karmienie. Chciałabym zapobiegać problemowi zamiast go generować. :(

No ale przychodzi kolejny tydzień i kolejne ważenie.. Trzeba się jakoś zmotywować, podnieść się z podłogi i walczyć dalej..

11 lutego 2017 , Komentarze (2)

Wobec braku moich postępów w utracie wagi postanowiłam przyjrzeć się swoim poczynaniom. No i lekko mówiąc się zdziwiłam!

Okazuje się, że jednak zjadam zbyt dużo, mimo, że wydawało mi się, że mam deficyt kalorii. Dlaczego? Z powodu podjadanie malutkich kęsków tu i tam. Często nie wyrabiałam się ze zjedzeniem posiłku o właściwej porze i po godzinie, dwóch jestem głodna. więc na poczekaniu coś tam sobie podskubywałam - tu orzeszka, tu kawałek skórki chleba, tu kawałek fileta z indyka, tu pół jabłka.. Mimo to myślałam, że mam deficyt kalorii, ponieważ nie zjadałam kolacji lub ją mocno redukowałam.

Popełniałam podwójny błąd. Po pierwsze nie jedząc kolacji - a ćwiczyłam intensywnie wieczorem. Narażałam swoje mięśnie na katabolizm (zjadanie się mięśni), gdyż nie dostarczałam im dawki białka i węglowodanów po treningu. Drugi błąd to nadwyżka kaloryczna jaką generowałam. Po dokładnym przeliczeniu okazywało się, że jednak za dużo żarłam!!! Początkowo starałam się pamiętać ile zjadłam rzeczy ponad jadłospis. Następnie, żeby lepiej to sprawdzić, postanowiłam zapisywać ile zjadam rzeczy, które nie były wyszczególnione w mojej diecie. Najpierw na oko, a potem zaczęłam wszystko ważyć. To i tak mnie nie uświadomiło. Dopiero, jak policzyłam ile to wszystko ma kalorii (korzystając z Vitaliusza) - włosy stanęły mi na głowie. Żeby była jasność - to nie były jakieś wielkie ilości, ale już wystarczały, żeby mi tłuszczyk nie znikał..

Np. Brak kolacji, a na to konto w ciągu całego dnia:

  • zamiana jogurtu naturalnego (którego nie toleruję) na joguś waniliowy w koktajlu
  • 7g migdałów
  • 40g chleba
  • 30g jogusia waniliowego
  • 50g jabłka
  • 20g pestek słonecznika
  • 50g kiełbasy wędzonej własnej roboty (70% udziec z indyka, 30% wieprzowina)
  • sok tłoczony z jabłek - 2 szklanki
  • 10g jajka więcej niż w przepisie

W ciągu dnia nawet nie czułam kiedy to podżeram.. Bo ani mnie to ne zapełniało, ani nie dawało sytości, za to kalorie nabijało..

Doszłam do wniosku, że oszukiwałam swoją głowę, ale ciała tak łatwo się nie oszuka..

W związku z tym teraz, jak się pojawia "ręka szperacz" szukający łakoci, to sięgam po szklankę wody lub herbatki ziołowej. Generalnie staram się co chwilę coś pić i dzięki temu nie mam takiej ochoty na podjadanie. Wszystko skrupulatnie ważę i staram się nie przekraczać wagi produktów użytych w jadłospisie. No i się edukuję dietetycznie.

Poczekam tydzień i mam nadzieję, że rezultaty pozytywnie mnie zaskoczą. Mam też nadzieję, że wytrwam...

8 lutego 2017 , Komentarze (4)

Po początkowej euforii nadeszła chwila stagnacji.. 

Od tygodnia waga stoi i nie chce drgnąć, centymetry też :/ i to mimo diety i ćwiczeń oczywiście!

Mało śpię, bo wstaję w nocy karmić i moja starsza córcia też się czasem budzi.. Do tego nie udaje mi się często zjeść posiłku wtedy, kiedy powinnam.. Podjadałam też czasem orzechy.. Zwłaszcza, kiedy nie zdążyłam zjeść posiłku na czas. 

Dodatkowym problemem jest to, że mogę ćwiczyć albo na czczo. Albo po 21, czasem 22, jak już dzieci pójdą spać. I co wtedy z posiłkiem? Po treningu powinno się coś zjeść, ale mam jeść o północy? Z kolei ćwiczenie na czczo też nie jest zbyt korzystne.. Nie wiem, jak to rozwiązać:(

1 lutego 2017 , Skomentuj

Jestem 5,5 miesiąca po drugim porodzie. Po pierwszych trudnych miesiącach od narodzin mojej drugiej córeczki, przyszedł czas w którym postanowiłam znaleźć trochę czasu dla siebie i zawalczyć o swoje dobre samopoczucie i własną figurę. Znowu chciałam poczuć się atrakcyjna i sexy.. 

Nie była to łatwa decyzja. W życiu mojej rodziny sporo się ostatnio działo. Narodziny córci, poważna operacja mojego męża, dwukrotne choroby obu moich córeczek... Także ciągle się coś działo, więc nie miałam czasu, ani nawet chęci, żeby robić coś oprócz ogarniania zaistniałej rzeczywistości. Na szczęście czas mija, mąż trochę już doszedł do siebie, dzieci rosną, a ja zaczynam sobie przypominać, że też istnieję i to nie tylko jako matka i żona - kura domowa, ale także jako kobieta, która chce się czuć dobrze w swoim ciele. 

Dlatego się zawzięłam i postanowiłam, że jeszcze będę miała płaski brzuszek i pupsko, które zmieści się w moje stare spodnie. Zaczęłam od jazdy na rowerku stacjonarnym wieczorami, jak już dzieci poszły spać. Ja też miałam ochotę rzucić się na poduchę i zawinąć się w kocyk. Żeby to przezwyciężyć szłam do łazienki, podnosiłam t-shirt, żeby zobaczyć mój rozlazły, wyciąnięty, pociążowy brzuch. Dawało mi to kopa, żeby popedałować trochę na tym rowerku. Pierwsze dni były straszne! Schodząc z rowerka myślałam, że ducha wyzionę mimo, że dużo nie napedałowałam. Dobijało mnie to jeszcze bardziej. Docierało do mnie, że nie tylko nie wyglądam dobrze, ale również nie mam formy. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby w lecie nie wstydzić się wyjść w bikini na plaży, albo założyć mini. i jak na razie walczę od miesiąca i to całkiem skutecznie. Przynajmniej ja jestem zadowolona. 

W ciąży nie przytyłam dużo, bo starałam się bardzo zdrowo odżywiać, ale 2 miesiące po porodzie zaczęłam jeść za dużo i jeszcze doszło 2 kilo.. W sumie było to już 5 zbędnych kilo, które chciałam zrzucić.

Wszystko odłożyło się u mnie na brzuchu i udach.. Startowałam z wymiarami:

Uda: 56 cm

Biodra: 95 cm

Talia: 77 cm

Waga: 60 kg

Po tygodniu rowerka stacjonarnego zaczęłam czytać o możliwościach zwiększenia efektywności spalania tłuszczu. Zaczęłam jazdę w interwałach - o zmiennym tempie, co przyprawiało mnie prawie o zawał:) ale nie poddawałam się. Zaczęłam szukać innych alternatyw ćwiczeń. Znalazłam ćwiczenia Ewy Chodakowskiej na Youtube i spektakularne metamorfozy ćwiczących z nią kobiet. Stwierdziłam, że skoro one mogą, to ja też! I zaczęłam ćwiczyć "skalpel" Ewy Chodakowskiej. Ewa każe ćwiczyć przynajmniej 3 razy w tygodniu i zacząć przestrzegać diety. Pomyślałam, że szczytem moich możliwości jest teraz zmuszenie się do ćwiczeń, a co dopiero układnie diety. Zwłaszcza, że gotuję już 2 rodzaje posiłków. Dla mojej starszej córci, która jest bardzo uczulona na białko krowie i muszę praktycznie wszystkie posiłki jej przygotowywać od zera (od chleba, poprzez wędliny, do deserów). Drugi rodzaj to mój mąż lubiący smacznie zjeść (nie zawsze zdrowo). Znalazłam wiec Vitalię, która układa jadłospis dla mnie i listę zakupów. Więc tyle łatwiej. Dla męża przemycam niektóre moje posiłki, albo moje zmodyfikowane czy też podrasowane posiłki i udaje mi się jakoś to pogodzić. 

Zaczęłam też ćwiczyć z "KFO wirtualne treningi", które mnie zachwyciły bardziej niż te Ewy Chodakowskiej. Teraz zapisałam się na "program spalanie" i ostro ćwiczę z Kasią i Asią 6 razy w tygodniu. Odpuściłam rowerek.

Po 24 dniach z Vitalią (+ tydzień rowerka stacjonarnego) są już efekty!

Uda: 53 cm

Biodra: 93 cm

Talia: 73 cm

Waga: 58,3 kg

Do tego ciało stało się jędrne, pupa się podniosła i jest okrąglutka, a mój okropny, zwisający brzuch już nie zwisa! Znacznie się zmniejszył. Nawet mąż mi powiedział wczoraj, że po pierwszej ciąży tak nie wyglądałam, jak po drugiej, że jest pod wrażeniem mojej przemiany i mocno mi kibicuje. 

Oby zapału i sił wystarczyło na jeszcze wiele miesięcy walki o moje lepsze ja:)