No i zaczęłam , jak widzicie , waga jeszcze ani drgnęła ale ale za to ja więcej niż drgnęłam . Wstałam dziś jak za dawnych czasów ,kiedy się pilnowałam - o 5.50 i już po 10 minutach szłam z kijkami na stadion ... a na nim oj , pan w wieku ok 60-70 lat , niezmiennie biegający o tej porze, jak wyrzut sumienia :) ale nic to , zaczęłam. I jestem bardzo z siebie zadowolona ..Świetnie się czuję , dieta od rana wprowadzona teraz jeszcze jabłuszko i do obiadu wytrzymam . Dzisiaj deszczowo ,pochmurno ale rankiem było o wiele przyjemniej ,uwielbiam takie poranki , kiedy miasto budzi się do życia ..a ja kijki, potem prysznic, woda z cytryną i książka ...