No tak, Jesień się zbliża, a ja zamiast zrzucać zaczynam nabierać........hmmm, czyżby zima tego roku miałabyś ostra? Nie chciałabym, ale waga nie kłamie, idzie w górę! No dobra, nie dużo 800 gram, ale jednak! to nie jest dobrze, chyba......
Ostatnio dodane zdjęcia
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1439 |
Komentarzy: | 13 |
Założony: | 13 kwietnia 2016 |
Ostatni wpis: | 11 września 2016 |
kobieta, 57 lat, Breda
169 cm, 65.50 kg więcej o mnie
No tak, Jesień się zbliża, a ja zamiast zrzucać zaczynam nabierać........hmmm, czyżby zima tego roku miałabyś ostra? Nie chciałabym, ale waga nie kłamie, idzie w górę! No dobra, nie dużo 800 gram, ale jednak! to nie jest dobrze, chyba......
No super, już kolejny tydzień upłynął, kolejnych gramów mniej. Jeszcze tylko 5 kilogramów i będę zadowoloną starszą panią - babcią. Optymizmu coraz więcej i uśmiechu też. Jesień bardzo powoli zbliża się swoimi krokami, na grzyby nie pojadę - zakaz, niestety taki kraj. Sporty za to można różnorakie uprawiać, choć u mnie ostatnio coś kontuzja doskwiera i nie wszystkie ćwiczenia wykonuję. Ograniczone mam bieganie, ćwiczenia z obciążnikami na nogi, no cóż trudno i żyjemy dalej. Przecież jakoś przejść musi.
30.08. Rety jak ten czas popłynął, sama się zastanawiam, gdzie i kiedy.Jeszcze "wczoraj" był Maj, a tu koniec Sierpnia. No cóż podróże, zadania, sprawy, pamiętać o diecie, rodzince (w tym psiaku), no to i się gdzieś zawieruszyło tych kilkadziesiąt dni. W sumie szkoda mi tych dni, ciepła, słońca i zakręconych spraw. Teraz przyjdzie czas refleksji i zadumy, oby tylko nie depresja, bo to może być nie fajne. Samopoczucie przynajmniej na tą chwilę poprawiają mi ciuchy kupione jesienią zeszłego roku, kiedy to zaczynałam przybierać, nieświadomie, na wadze......., a teraz, trzeba mi do spodni paska, bo zlecą niebezpiecznie w dół, ze spódnicami to samo :) paseczków, pasków, pasów mi co raz więcej potrzeba. Ale nade wszystko potrzeba mi pracy, a z tą niestety nie jest różowo, oj nie jest.
Obym tylko wytrzymała i się nie poddała, bo słodycze ostatnio zaczynają mnie kusić, a tego nie było wcześniej......ech, życie, bądź rzesz wyrozumiałe !
No i co z tego, że dałam radę w 100% jak zamiast zrzucić przybrałam 0,2 kg :(
Super, pamiętnik zaniedbany, ale ja nie koniecznie. Czworonóg, choć mały, to jednak się przydaje. Spacerki są coraz dłuższe i szybsze, bieganie, skakanie, szarpanie i w efekcie dodatkowe spalone kilokalorie :)
No tak, tylko czy ja tego aby nie zmarnuję. Wczoraj byliśmy na grillu, no trudno było nie spróbować. Dziwnie to smakowało, bo i grill nietypowy, elektryczny. Warzywa i owszem super, gorzej z mięsem, no ale kalkulatora kilokalorii nie miałam, to tak nie bardzo się tym przejmowałam. Nie było mi jednak do śmiechy, kiedy dziś rano z ciekawości weszłam na wagę.......
krótki okrzyk,
-pies masz dziś bojowe zadanie, a ja razem z tobą.
-Trzeba się tego pozbyć i to szybko, najlepiej jeszcze dziś ! !
Piękna niedziela, słońce (+30*C w cieniu), delikatny powiew wiatru, wymarzony wypad poza miasto. Tylko mężczyzną trzeba pozbierać :)
Trudny tydzień, trudny czas. Żeby jeszcze był on związany z dietą, to z Bogiem sprawa, ale nie. Realizowanie zadań w związku z odchudzaniem i brak możliwość pomocy najbliższym, gdy jest się od nich o 1200 km. to zadanie ponad miarę, ale daje radę. Może nie tryskam energią tak jak powinnam, ale wiem, że z każdym krokiem realizuję swoje własne cele. No cóż, takie życie wybrałam i już tego nie zmienię.
Cudownie, pobudka już o 5:30. To nie moja pora, ale no cóż, jest czworonóg z dobrym słuchem i potrzebami, to trzeba wstać. Najpierw oczywiście Ona, następnie mężczyzna spieszący do pracy, a ja na samym szarym końcu. Mam przecież 3:30 min. do swojego prawidłowego śniadania! No ładnie....! zaczęło się.....chwila zastanowienia, zaraz, zaraz jakie 3:30? dokładnie 2 h i ani minuty dłużej.
Ciało mało się już buntuje, jeśli chodzi o ćwiczenia. Dobrze, mięśnie przypominają sobie, jak to było "onegdaj". Może nie będzie tak tragicznie, jak mogłoby się wydawać.
Jadłospis na dziś przygotowany rewelacyjnie, już po śniadaniu wiem, że dzień będzie zaliczony do udanych :) słońce za oknem, termometr wskazuje + 10 *C, jazda na rowerze będzie cudowna. A jeśli będzie padać, no cóż - kwiecień - siłownia i damy radę, nie tak to inaczej, byle bliżej do wymarzonego celu :)
Od niedzieli mamy nowego członka rodziny. Mała sunia American Pit Bull Terrier. i to właśnie ona, ledwie 8 tygodniowa, obudziła nas przed budzikiem, krótkim wyciem? Szybkie wstawanie i ...... mięśnie pleców dały o sobie znać, znaczy, że jest dobrze. Mały przysiad i, wiem jak zaczyna uchodzić z mego ciała cellulit :) co niezmiernie mnie cieszy, choć jest jeszcze daleko do ideału, to jednak z każdym krokiem coraz bliżej. Co sprawia mi największą frajdę, to fakt, że choć jem naprawdę niewiele czuję się świetnie. Przyznam się, że już od dawna nie czułam głodu, a przy diecie, która mam zapisaną nareszcie wiem, co oznacza małe uczucie ssania w żołądku, szybki rzut oczu na zegar i jeszcze jakieś parę minut i będzie kolejny posiłek. :)