Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2732
Komentarzy: 20
Założony: 19 czerwca 2014
Ostatni wpis: 14 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
WielkaTeoriaChudniecia

kobieta, 34 lat, Kraków

164 cm, 84.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 września 2014 , Skomentuj

Startowałam z wagą 91 kg. Obecnie po prawie 6 tygodniach waga wskazuje 84,4 kg, tłuszcz z 35,4 spadł do 31,5, a mięśnie po czasie spadku przez ostatnie tygodnie znowu zaczęły wzrastać :) 

Przyznaję z ręką na sercu: byłoby lepiej gdyby nie moje oszukiwanie. Przez pełne 2 tygodnie nie było diety, ćwiczeń, tylko słodycze, podjadanie, napoje etc. Przyznałam się pani D. ale było ciężko powiedzieć: dałam dupy. Ja osoba, która nawet samej sobie wmawia, że wszystko musi być perfekcyjne z czymś sobie nie poradziłam i muszę o tym powiedzieć komuś kto to oceni. 

Wbrew moim obawom pani D. wysłuchała mnie z ciepłym uśmiechem, poddała kilka pomysłów, zmotywowała i na sam koniec jeszcze usłyszałam szczęśliwą wiadomość! Schudłam 0,1 kg, a nie przytyłam:) 

Ale chyba sama przed sobą czułam się bardziej winna. Chcę zmienić siebie, chcę o siebie zadbać i móc uśmiechnąć się w stronę mojego odbicia mówią: Poradziłaś sobie!

Dziś od rana z dużą dawką energii przestrzegałam jadłospisu, ćwiczyłam prawie 30 min z Ewą Chodakowską: 

Zaraz pójdę się wykąpać, położę maskę na włosy, zrobię peeling ciała. Potem posmaruję się w końcu kremami z Eveline, maska na twarz, krem pod oczy. Ogólnie małe domowe spa ;) 

A później to już trochę pracy do mojej głowy. Muszę poświęcić dziś przynajmniej godzinę na rachunkowość, bo nie zdałam jej w pierwszym terminie ( znowu przyznaję się do porażki, ciężko to pisać... chętnie bym wykasowała, wymazała), oprócz tego zamierzam ogarnąć moją nową książkową zdobycz:

Następnym razem dam znać, czy mi pomaga i czy naprawdę czytam dwa razy szybciej :D 

A do tej pory...

Never give up.

31 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

We wszystkim! Najgorsze jest to, że jestem ambitna, chciałabym wszystko wiedzieć, umieć, świetnie wyglądać, mieć dobre wyniki na uczelni, spełniać się towarzysko, charytatywnie, umieć przynajmniej 3 języki. Jestem jak zapałka... pojawia się mocny ogień, by po chwili przygasnąć i zostają same popiele. Wkurza mnie to, bo nawet tu na Vitalii nie potrafię prowadzić czegoś na bieżąco. 

Czy ma ktoś pomysł jak to zmienić?

Waga stoi na 84 kg, ćwiczenia prawie nie ruszone. 

I właściwie nic się nie dzieje. Chodzę do pracy, wracam do domu, To całe moje życie zakręcone wokół depresji lękowej i mojej wagi. 

Mam 25 lat... nigdy nie byłam z nikim w związku. Wokół wszyscy moi znajomi ze szkoły się żenią, mają dzieci, skończone studia. A ja tkwię właściwie w tym samym miejscy co 4 lata temu. I zamiast zrobić coś żeby to zmienić tylko głaskam się po głowie. 

Chciałabym wyjść gdzieś do klubu, jakieś knajpy, pobyć wśród ludzi, a jednocześnie skręca mnie paniczny strach. Będą patrzeć, oceniać. A ja jak na szpilkach, bo wyglądam jak wyglądam i przez to zamykam się w sobie i odpycham wszystkich. 

Od 3 tygodni oprócz tabletek na rano biorę na noc antydepresanty, bo będą ostatnio u psychiatry wywaliłam z siebie wszystko, co nawet skrywałam. Sama wtedy przeraziłam się tego jak bardzo jestem nieszczęśliwa i że coraz częściej myślę o odebraniu sobie życia. 

Nie chcę tego. Chcę doceniać każdy dzień, każdą godzinę i sekundę. Chcę cieszyć się nawet z tego, że dane mi było się obudzić. 

Boję się, że mogę przegrać z moim demonami. Szczególnie kiedy dostaję ataku. Raz podczas właśnie takiego obłędu mam tabletke, która w ciągu pięciu minut mnie wycisza. W tym całym amoku wzięłam trzy i zamierzałam więcej, ale chyba jakaś siła zewnętrzna otrzeźwiła mnie i odrzuciłam je. Skutki uboczne były... straszne. Oprócz tego że usypiałam się stojąc, to miałam zwidy, wyostrzenie dźwięków, głosy w głowie. Przylepiłam sobie kartkę przy tych tabletkach: TYLKO JEDNA! 

Tak na wszelki wypadek. Teraz staram się kontrolować. 

Kiedyś myślałam, że depresja to widzimisię ludzi którzy wołają o uwagę. 

Jak bardzo się myliłam. 

Chcę z tego wyjść, chcę się zmienić. I mogę to zrobić. Ale nadal nie znalazłam w sobie dostatecznie dużo siły, by stawić czoło wszystkim lękom i problemom.

Wolna niedziela, samotna i cały dzień kręcę sobie w głowie jak marnuję życie. Dobrze, że jutro do pracy, bo nie będę miała czasy myśleć i może będzie lepiej?

10 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

Ymm, dzień dobry? :) (muzyka)

Dawno mnie tu nie było... właściwie bez powodu, po prostu moje lenistwo jest nieskończone i ogólnie nie jestem osobą która potrafi systematycznie coś robić... 

3 tygodnie temu udałam się jak zakładał plan do pani dietetyk, bo po latach prób samodzielnego schudnięcia i przytycia do 91 kg... szlag mnie trafił. Jedzenie stało się moim nałogiem i jak leczący się alkoholik potrzebuję kontroli. 

Dostałam jadłospis na siedem dni i ogólnie jest ok. Nie jestem głodna, jem o stałych porach (staram się), dużo piję. Są oczywiście dania które mi nie podeszły i w ten czwartek coś pozmieniamy zapewne. Ale ważne że waga pokazała spadek! Jupi! 

Myslę, że ważę trochę mniej, ale dziś dostałam okres, więc pewnie trochę spuchłam :) 

Najgorzej z ćwiczeniami... Mój orbi stoi i się kurzy, a ja patrzę na niego nie mogąc się zebrać w sobie uhh. W piątek wsiadłam na niego raz przejechałam z 3 minuty i dziękujemy za aktywność fizyczną... Nie mam do siebie nerwów. 

I do tego mój brak zaangażowania w dbanie o siebie. Mam tyle kosmetyków, że nie jedna dziewczyna popukała by się w głowę lub chciała choć połowę, ale nic nie używam oprócz płynu micelarnego i maskary... 

Nie chcę tylko schudnąć, ale zmienić styl mojego życia. Chcę zacząć ćwiczyć, mieć FIT sylwetkę z jędrną skórą. Chcę zdrowe, błyszczące włosy i piękne paznokcie. Chcę wyjść do ludzi bez podkładu i nie myśleć, że moja cera wygląda jak przejechana kombajnem. 

Chyba potrzebuję mocnego kopa w cztery wielkie litery. 

Chyba uporządkuję kosmetyki i może wtedy coś mnie natchnie. 

Ogólnie nic ciekawego hehe :) 

Jak się ogarnę w pełni to może będę mieć coś sensownego do powiedzenia ;]

to naprawdę  WielkaTeoriaChudnięcia (mysli)

6 lipca 2014 , Skomentuj

Jutro się ogarniam i wracam:) Sesje wyssała ze mnie wszystko, ale na szczęście mam do października spokój, a i ojciec już wyjechał.

Chyba muszę się pomierzyć i pofotografować, bo za tydzień wizyta u pani dietetyk i zobaczymy co mi tam wyjdzie)

22 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Po pierwsze dziękuję wszystkim za takie wsparcie i odzew i dobre rady, ciepłe słowa. To była dla mnie niesamowita motywacja, że obcy ludzie, którzy właściwie nic o mnie nie wiedzą mają dla mnie chwilę czasu i podnosza mnie na duchu. 

Odnośnie psychologa... leczę się i chodzę na psychoterapię nie tylko ze względu na moją wagę i postrzeganie siebie. Leczę się już rok głównie z powodu depresji i ataków paniki. 

Ale jest już coraz lepiej. Nie jest cudownie, ale nie jest też bardzo źle:) 

Staram się jak mogę teraz z dietą i ćwiczeniami, trochę czasu brać, bo mam sesję i ostatnie 4 egzaminy. I uczę się jak szalona. I do tego moj ojciec przyjeżdża w tym tygodniu i... jest on największą demotywacja do ćwiczeń i diety. W jednym czasie potrafi mi powiedzieć, że powinnam coś ze sobą zrobić i jak mogłam się tak zapuścić. Aż wstyd bla bla bla, a gdy ćwiczę patrzy na mnie jak na chorą psychicznie. Wszystkiego się odechciewa. 

Dobrze, że będzie tylko tydzień. 

Czekam jeszcze na termin do poradni dietetycznej. Myślę, że dobrze wybrałam, ze względu na moją znajomą, która zrzuciła z panią dietetyk i trenerką 18 kg:) 

Odstawię wagę na razie na miesiąc i jej nie ruszam, nie tylkam i nie patrzą, bo się tylko nakręcam. 

Powolutku do celu. Pierwszy etap to 85 kg jakie chcę osiągnąć. 

Musi się udać tym razem:) 

Cieplej niedzieli:)

19 czerwca 2014 , Komentarze (10)

Dzień Dobry. A właściwie dzień zły. 

Zawitałam na Vitalię z prostego powodu. Pewnego dnia, czyli dziś, obudziłam się, że dłużej nie chcę tak żyć. Stanęłam na znienawidzony mechanizm i moją zmorę, czyli wagę, a ona pokazała 89,8... 

Pomyślałam: Boże, jak to się stało? Dlaczego i kiedy? Nigdy nie wazyłam aż tyle. Nigdy nie ważyłam nawet 80 kg. Nawet 75. Nigdy nie mów nigdy. Siedzę teraz przed laptopem i wyję jak głupia, bo zdałam sobie sprawę, że przegrałam sama ze sobą. A ta porażka boli jak cholera. Ile razy mówiłam sobie, że to jedno ciastko nic nie zmieni, nie zaszkodzi. Ta paczka chipsów, pizza, hamburgery. Teraz mówię sobie: to pół kilo ciasta nie szkodzi. Te 8 lodów to nic takiego. 3 czekolady, ciastka, 2 litry coli i cały dzień spędzony przed laptopem to żaden problem. 

Straciłam 3 lata mojego życia. Od 3 lat wychodzę z domu do pracy i z powrotem, czasem zakupy. 

Nie patrzę w stronę luster. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. A jednak nie da się odsunąć od siebie wszystkiego. Widzę jak na mnie patrzą, słyszę co mówią. Osoby, które znały mnie, gdy ważyłam 57 kg. I tragedią było nie zmieszczenie się w rozmiar S. 

A teraz XXL i to czasem problem. Nie noszę spodni bo wstydzę się zapytać o tak duży rozmiar. A i tak kupując legginsy mówię że dla mamy. Zdarza się, że idę do jakiejś sieciówki i pod wpływem impulsu widząc ładną rzecz kupuję ją w rozmiarze S. Mimo, że się nie zmieszczę, biorę ja z myślą: na później. Przy kasie stoję czerwona ze wstydu, bo co pomyśli kasjerka widząc coś w takim małym rozmiarze kupowanego przeze mnie? Płacę i szybko wychodzę. 

Potem w domu siedzę i myślę: po co mi to. Przecież nie wejdę w to. Ale nie mam też serca i siły iść oddać tą rzecz. 

Czuję się jak masochistka. Torturuję sama siebie. Kupuję takie ubranko, a zaraz lecę do cukierni po sernik czy inne cudo i pół kilo zjadam w ciągu wieczora. 

Nie chcę już tak żyć. Nie chcę tylko marzyć i myśleć jakby to było jakbym była szczuplejsza. Wstydzę się wychodzić z domu. Wstydzę się spotykać z ludźmi, bo boję się że powiedzą mi coś przykrego na temat mojego wyglądu i znów będę udawać, że mnie to nie rusza. Rusza mnie to. Tak bardzo, że czasem mam ochotę zamknąć się w swoim pokoju i już nigdy nie musieć konfrontować się z światem. 

Boli tak bardzo, że to odsunięcie się od ludzi i wszystkie komentarze sprawiły, że znalazłam się w miejscu w jakim jestem dziś, z depresją, z nienawiścią do samej siebie, cotygodniowymi wizytami u psychologa i totalnej emocjonalnej rozsypce. 

Boję się, że jeśli nie zrobię czegoś teraz to później już nie będę umiała. 

Napisałam dziś do centrum dietetycznego w moim mieście i postanowiłam spróbować w taki sposób schudnąć. Sama dawałam radę 3-4 dni i potem znów wracałam na dawne tory. 

Chcę polubić siebie. Chcę spojrzeć na siebie i powiedzieć: hej jest okej. Jesteś w porządku. 

Nie chcę być idealna. Nie muszę. 

Chcę być mną. Chcę być swoją przyjaciółką. Wstawać rano i nie myśleć jak przeżyć ten dzień. 

Boję się znowu zawalić. Coraz trudniej jest mi się po takich porażkach podnosić. 

Szczególnie, że jest jeszcze ktoś oprócz mnie, kto niszczy moje poczucie własnej wartości. Mój własny ojciec. Za niedługo wraca do domu z pracy za granicą na urlop, a ja dostaję ataku paniki, bo wiem jak znowu na mnie spojrzy i co powie. 

Czasem mówi to w "żartach", które śmieszą chyba tylko jego. Wieprzek, Spasione prosiątko. Czuję się wtedy jak totalne zero. 

Najgorsze jest to, że to tylko wygląd. I są gorsze problemy na świecie. Ale czuję jakby właśnie przez moją otyłość cały świat wokół mnie nie miał sensu. 

Nie mam chłopaka, bo pierwsza rzecz jaka przychodzi mi na myśl jak widzę kogoś kto mi się podoba to: i tak na ciebie nie spojrzy. Wyglądasz jak wielka gruba krowa, dlaczego miałby się tobą zainteresować? 

Mam 25 lat, a czuję się na 70. 

Mam nadzieję, że wizyta u dietetyka, dieta i cotygodniowa terapia psychologiczna wyciągnie mnie z tego obłędu. 

Mój cel na początek to 85 kg. Chcę schudnąć 3 kg i choć trochę się podbudować. Kolejny cel to 80 kg. Kolejny 75. 

Nie mam założonej końcowej wagi, bo chcę być fit a nie wychudzoną. 

Powtarzam jak mantrę: dam radę i poradzę sobie. 

Chcę w to wierzyć. 

Teraz tylko czekam na odpowiedź od dietetyka. 

Ana.

(jeżeli ktokolwiek dotarł do tego momentu to dziękuję i przepraszam za zapewne mało składne zdania).