Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mama niespełna rocznego Szkraba ze zwariowanym życiem pełnym wzlotów i upadków. Kiedyś pesymistka niewierząca we własne siły, od dziś optymistka nastawiona na osiągnięcie sukcesu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3342
Komentarzy: 27
Założony: 28 grudnia 2014
Ostatni wpis: 22 czerwca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
zagubiona_mama

kobieta, 36 lat,

176 cm, 69.90 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 czerwca 2017 , Skomentuj

Co? Że będę tu często zaglądać, że będę pisać, dzielić się sukcesami i porażkami, szukać u Was wsparcia. Jakoś wszystko z dnia na dzień bardziej się rozłaziło i przez ostatni tydzień w ogóle tu nie zaglądałam. Trochę mi żal, pamiętam jeszcze jak niespełna 2 lata temu przebywałam tu bardzo dużo i poznałam naprawdę sporo bardzo wartościowych osób. W dużej mierze dzięki tym osobom udało mi się wytrwać w swoich postanowieniach. Teraz hm... to nie tak, że nie próbuję, bo próbuję codziennie wytrzymuję 1 dzień, 2 ... czasem od poniedziałku do piątku, a potem koniec końców w którymś momencie coś we mnie pęka  i się sypię. Najgorsze jest w tym to, że wtedy przypominam sobie, te wszystkie osoby, które non stop mówią mi, że nie muszę nic z sobą robić... i przez sekundę traktuję to jako usprawiedliwienie, po czym ogarnia mnie wściekłość - bo do ciężkiej cholery - chcę coś ze sobą zrobić, chcę wyglądać inaczej, koło się zamyka i lecę od początku. Nie potrzebuję kogoś kto będzie mi mówił "zjedz jedno Ci nie zaszkodzi", "przecież teraz dobrze wyglądasz" itp. to mnie demotywuje, a kiedy jest to osoba która wie co jest moim celem, na czym i dlaczego mi zależy, osoba którą wprost proszę o wsparcie to po prostu mnie to wkurza. Może to śmieszne, ale należę do tych osób które oprócz motywacji wewnętrznej i zewnętrznej potrzebują jeszcze wsparcia osób, które rozumieją, albo chociaż próbują zrozumieć.

Dlatego wróciłam i tym razem poważnie po raz ostatni próbuję poszukać wśród Was wsparcia, pomocy, zrozumienia, czasem rady. Postaram się bywać tu częściej (nie obiecuję, że codziennie, bo w końcu jestem mamą i żoną i to zawsze było i będzie priorytetem). 

W poniedziałek zaczynamy urlop, ale wyjeżdżamy później. Niniejszym ogłaszam, że:

- do wyjazdu mam 10 dni i przez te 10 dni chcę wywalić wszystkie śmieci ze swojego jadłospisu i wrócić do ćwiczeń

- urlop jak to urlop - nie wykluczam odstępstw od czystego żarcia, ale wszystko w granicach rozsądku

- do 30 zostało mi 506 dni - i że ja nie dam rady?

14 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Najpierw raportuję

Nawyk123456789101112131415161718192021
Zero podjadania
(start 12.06)
:):)
Słodyczki 6/1:)

Ok skoro idzie w miarę dobrze, a przede mną długi weekend kiedy to mam nadzieję mieć więcej czasu wolnego dzisiaj dorzucam kolejny nawyk - ćwiczonka system 4/3 - 4 dni z ćwiczeniami i 3 odpoczynku - ale hello nie spodziewajcie się proszę jakiejś wersji hard na początku - zdradzę Wam skrycie, że marzę o powrocie na siłownię. Do treningów personalnych na pewno nie wrócę ze względów finansowych, ale o karnecie myślę coraz poważniej - temat wróci na jesień przypuszczam.

FOOD

  • podjadania brak
  • ilość posiłków: 5
  • Śniadanie - Keto naleśniki z prażonym jabłkiem
  • II Śniadanie - Wafle jaglane z chia 
  • Obiad - Ryż brązowy z cukinią i cebulą + wołowina w sosie pomidorowym
  • Podwieczorek - Migdały - sztuk 8
  • Kolacja - Wafle kukurydziane z serem żółtym, serek wiejski, truskawki 
  • wrażenia smakowe: do obiadu było smacznie - potem brak czasu mnie pokonał i jadłam bo padałam z głodu
  • nakład pracy: śniadanie + obiad - sporo dzień wcześniej - jednak było warto, kiedy nie mam posiłków przygotowanych nadal wcinam co mi w łapki wpadnie
  • Wartości odżywcze -  słabo
KCALBIAŁKOTŁUSZCZEWĘGLOWODANY
Zapotrzebowanie1525 kcal46-76 g42-59 g172-267 g
Stan faktyczny 12.06.20171473 kcal91,6 g72,2 g130,5 g

Wnerw mnie bierze straszny, czy ja to kiedyś ogarnę? Czy się staram czy nie zawsze nie trafiam w punkt, a ktoś mi pisał, że to łatwe jest :PP nie dla mnie. Może ktoś się ma ochotę pobawić w układanie planu dla ciapy :pjedyne wymaganie to brak pieczywa. No dobra żartuję.

WAGA

Co prawda oficjalne ważenie przewiduję zawsze w piątek, to celem większej motywacji ważyłam się dla swojej orientacji (zawsze na początku kg leciały mi na łeb na szyję w pierwszych dniach) i co? I jajo... Nie warto... Bo stoi jak zaklęta :( Hmm myślę czy to może nie wynika z tego, że akurat powinnam mieć owu... Nie wiem jestem zła.

AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA

Prace domowe, tym razem wcale nie takie lekkie.

SAMOPOCZUCIE

Nerwówka mnie wykończy.

13 czerwca 2017 , Komentarze (1)

Nawyk123456789101112131415161718192021
Zero podjadania
(start 12.06)
:)

Dziś dorzucam kolejny nawyk - Słodycze system 6/1 tj. jeden dzień w tygodniu dopuszczam zjedzenie - lodów czy domowego ciasta.

Mimo, że brakuje tych 5% jestem z siebie zadowolona, ale po kolei.

W zasadzie wielkich postanowień na pierwszy dzień nie robiłam, bo po ostatnich "przebojach" nie chciałam się zawieść, może stąd tak wysoki wynik :D

FOOD

  • podjadania brak
  • ilość posiłków: 4
  • Śniadanie - Lniana kokosianka z truskawkami i czekoladą
  • Obiad - Kasza bulgur z cebulką, grillowany filet z piersi indyka, brokuły
  • Podwieczorek - 100g serka wiejskiego
  • Kolacja - pizza z kalafiora (pizza)
  • wrażenia smakowe: pychotka
  • nakład pracy: mały - kasza z poprzedniego dnia, mięso też, świeże warzywa, jedynie pizza z kalafiora wieczorem troszkę czasu mi zjadła, ale cóż zrobić skoro miałam ochotę :)
  • Wartości odżywcze - nie mam żadnej gotowej rozpiski. Czemu? a) mam sporo zapasów, których nie chcę marnować, a że w tygodniu w domu (tzn. jedzenie przygotowane w domu) jem tylko ja to trochę mi zejdzie; b) łatwiej jest zacząć jedząc co co się lubi i na co ma się ochotę.
    Postanowiłam jednak z pomocą apki podliczyć co zjadam i jak wygląda rozkład makro - i jak jest słabo (patrz niżej)
KCALBIAŁKOTŁUSZCZEWĘGLOWODANY
Zapotrzebowanie1525 kcal46-76 g42-59 g172-267 g
Stan faktyczny 12.06.20171260 kcal91,3 g58,7 g110,9 g

Już chyba nikt nie ma wątpliwości czemu jest słabo - jedynie tłuszcze w normie wyszły. Nie wiem czemu kcal tak słabo, bo nie byłam głodna. Białko - cóż lubię nabiał, lubię mleko kokosowe, jak dołożę do tego białko z mięsa i warzyw strączkowych to nie dziwne, że wyszło go za dużo :(. Węglowodany - w zasadzie nie licząc tych z warzyw i owoców są u mnie jedynie na obiad - czemu tak mało - to one zwykle doprowadzają mnie do napadów wilczego głodu i chyba już nawet podświadomie eliminuję je jak się da, czas zacząć walczyć z potworami?

AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA

Tutaj mimo, że planować niczego nie planowałam to po cichu liczyłam, że uda mi się troszkę poćwiczyć, niestety... W pracy 2 razy zaryłam kolanem, które nie doszło jeszcze całkiem do siebie i ból uniemożliwił mi cokolwiek z wyjątkiem zwykłego egzystowania.

RATUNKU ! Chyba te 95% to chyba gruba przesada. :PP Co robić?

SAMOPOCZUCIE

W zasadzie w porządku, choć z racji tego, że jestem strasznie emocjonalną osobą, huśtawkę zaliczyłam taką, że prawie się z niej karuzela zrobiła - życie... Na szczęście wyszłam z niej obronną ręką za co należy mi się puchar albo chociaż medal :)

12 czerwca 2017 , Komentarze (4)

I staję w prawdzie przed sobą i Wami, bo wierzę, że i Wy miałyście i możecie nadal mieć na mnie dobry wpływ.

Wracam po ponad 2 latach. Sporo się działo, nie będę wszystkiego Wam opisywać, bo pewnie mało kto wytrwałby do końca. Zresztą nie chodzi o to by rozgrzebywać przeszłość. Trzeba iść na przód.

W skrócie - byłam na samym dnie bulimii, z pomocą fantastycznego profesjonalngo ludzia wyszłam z niej, natomiast nadal walczę z zajadaniem emocji. Był czas kiedy wygrywałam tą bitwę i wtedy moja waga była już nawet w granicach 65,5 kg, niestety wszystkie wydarzenia które w moim życiu się nagromadziły w ostatnim czasie spowodowały, że wróciłam do złych przyzwyczajeń. Obudziłam się dzisiaj rano - kiedy na wadze zobaczyłam 69,9 kg... cyferki o malutki krok od pechowej 7 której tak ciężko było mi się pozbyć.

Tak więc z racji tego, że nie chcę "stoczyć" się i przekroczyć niebezpiecznej granicy muszę się ostro wziąć w garść i do roboty przede wszystkim.

Czego oczekuję - fakt mam wymarzone cyferki 63 kg, ale to jest mniej ważne, chcę zgrabnej deko sportowej sylwetki. Chcę patrzeć w lustro i widzieć szczęśliwą, pewną siebie wysportowaną mamę i żonę.... SPEŁNIONĄ KOBIETĘ.

Plan i deadline'y?

Zwykle one powodowały, że sięgałam po jakieś głodówki lub drastyczne diety które doprowadziły mnie do niedowagi, a potem bulimii. Teraz jestem o kilka lat starsza i mam nadzieję mądrzejsza. 

Deadline jest :) - w swoje 30 urodziny cel ma zostać osiągnięty - mam więc ok 1,5 roku. Myślę, że cel realny hm?

Żeby nie było tak "luźno" to są cele nawykowe - każdy zaplanowany na 21 dni - podobno tyle trzeba dla wytworzenia nawyku, kolejne cele planuję wprowadzać w każdy poniedziałek.

Cel 1 
Termin: 12.06 - 03.07.2017      -   KONIEC PODJADANIA

Jaki sposób wybieram? Nie określam się na chwilę obecną. Teraz słucham swojego ciała.

P.S. Pozmieniało się tu troszkę, ale mam nadzieję, że na wzajemne wsparcie nadal można tutaj liczyć.

8 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

To powstaję i naprawiam błędy...

7 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Ta nareszcie mi się udało zacząć :) 1 dzień fazy uderzeniowej, a ja dałam radę ;) Może jednak jest nadzieja :)

6 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Tak właśnie....

1) Waga jest wyższa niż na pasku, ale zdecydowałam, że uaktualnię ją po tygodniu...

2) Dziś tak jak przypuszczałam była wielka dupa, a nie dzień wstępu... tak więc zostały mi 93 dni... co daje 31 dni na zrzucenie każdych 5 kg... Jutro dzień 1/93.

3) W zasadzie znajduję się w miejscu, w którym byłam 7 lat temu... wtedy mi się udało i zrzuciłam aż za dużo.... ale teraz, jakoś nie umiem zebrać się w sobie... nie umiem spiąć pośladków i nie poddawać się przy każdej możliwej okazji... nie wiem czemu... wiem...boję się, że teraz już mi się nie uda... bo jestem starsza, bo urodziłam Syna... no i czasem po prostu tak jest mi wygodniej... nie trzeba się wysilać ani nic... tylko co z tego skoro zawsze przychodzi chwila kiedy jest mi źle ze swoim ciałem... to najlepszy dowód na to, że potrzebuję coś ze sobą zrobić... nie wiem tylko jak radzić sobie z chwilami słabości... nie mam na nie pomysłu... ot co....

Tak czy siak spróbuję... 

Może akurat będę 2 raz miała szczęście i osiągnę to o czym marzę....

5 kwietnia 2015 , Komentarze (15)

Tak tak....

Wczoraj minęło dokładnie 8 lat od kiedy z moim obecnym ukochanym Mężem powiedzieliśmy sobie "kocham Cię"... Tak wiele się zmieniło... pobraliśmy się, zostaliśmy rodzicami, przeżyliśmy mnóstwo radosnych chwil, wiele też razy było ciężko... Nasze życie ciągle się zmienia... co dzień stajemy przed nowymi wyzwaniami... Zdumiewające, ale już wtedy osiem lat temu jakkolwiek idiotyczne Wam się to może wydawać (bo znaliśmy się zaledwie od miesiąca) czuliśmy, wiedzieliśmy, że będziemy małżeństwem... chcieliśmy mieć rodzinę dzieci... teraz to mamy... mamy rodzinę, mamy cudownego Syna, który zaskakuje nas każdego dnia, mamy pracę, mamy gdzie mieszkać, co jeść... ale przede wszystkim mamy SIEBIE... i naszą MIŁOŚĆ... 

W ostatnim czasie przetrwaliśmy kryzys... ja wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim... wszystko mniej więcej się uspokoiło... Nasz Urwis świetnie zgrał się z grupą w klubiku... wszystko jest wspaniale... tylko ja .... ja jestem niezadowolona z siebie... strasznie się zapuściłam i dlatego podjęłam decyzję, że muszę się za siebie wziąć, ale na poważnie, bez żadnych wymówek, odstępstw... chcę być na nowo seksowną kobietą, atrakcyjną żoną...

1. Krzyczcie bijcie róbcie co chcecie, będzie to Dukan... nic innego nigdy na mnie nie działało... liczę, że ten sposób mi pomoże po raz drugi.

2. Do zrzucenia... Idealnie byłoby 15 kg, ale już z 10 będę bardzo zadowolona i jeśli okaże się, że więcej się nie uda, nie będę marudzić.

3. Czas od jutra do trzydziestych urodzin mego Lubego - czyli mam trzy miesiące i dwa dni.... Więc wyzwanie jest... ale spinam pośladki i dam radę. Wiem, że jutro jeszcze nie zacznę fazy ataku Dukana, głównie z powodu świąt i wizyty u teściów, ale już jutro zero słodyczy i zdecydowanie mniej wszystkiego i dużo wody/herbatek.

4. Codziennie brzuszki... to na pewno... myślę, że kiedy wiosna zagości na dobre spróbuję wrócić do biegania, ale to zależy w głównej mierze od mojego kolana, które ostatnio bardzo mi dokucza.

No to do dzieła :)

Jutro dzień 1/94

Nagrody :)

5 kg mniej - nowa sukienka
10 kg mniej - nowe buty
15 kg mniej - wow... :)