Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wegetarianka. Powoli chce przejść na weganizm. Studentka 1go roku finansów i rachunkowości

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1977
Komentarzy: 17
Założony: 8 maja 2016
Ostatni wpis: 6 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
zielonyjelonek

kobieta, 28 lat, Toruń

170 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

6 czerwca 2016 , Komentarze (5)

Nienawidzę siebie! Jak można być tak słabym! Jak można nie czuć zahamować przed własnym apetytem? Nie jestem głodna, a jem. Nudzę się, więc jem. Szukałam sposobów by zatrzymać ten proces, jednak okazały się dobre tylko na chwilę. 2 dni trzymam się w ryzach, a potem w ramach jakiejś wyimaginowanej nagrody i pod pretekstem głupich argumentów pozwalam sobie na zejście z obranego przeze mnie szlaku. Najgorzej jest kiedy jestem sama w domu. Już wszystkie durne przekaski wyniosłam do kuchni, więc kiedy są moi współlokatorzy nie mam do nich dostępu. Po prostu głupio mi tak latać z pokoju do kuchni co rusz. Jednak kiedy ich nie ma... siadam przed szafką z chrupkami w ręku i zagryzam je orzechami i owsianymi wafelkami. Niby to nic, ale kaloria do kalorii, orzeszek do orzeszka i tak podczas jednego posiedzenia pochłonęłam 7 wafli ryżowych, s 10 wafli owsianych, 2 garści orzechów, trochę kostki sojowej, 150 g chudego twarogu i 2 kostki gorzkiej czekolady. Do tego trochę mrożonych śliwek. a takich napadów miałam dzisiaj dwa, więc wszystko należy policzyć podwójnie. Aż boli mnie brzuch z obżarstwa. Postanowilam siebie za to ukarać. W planach miałam sprowokowanie wymiotów albo pójście do apteki po olejek rycynowy, ale na szczęście słowa jednej dziewczyny na jakimś forum skutecznie wybiły mi ten plan z głowy:

"Ja chciałam kiedyś nauczyc sie wymiotowac, wszyscy mi odradzali. Ale ja byłam uparta, myslałam ze nic mi nie grozi. Cieżko było ale sie nauczyłam. Na początku wymiotowałam sporadycznie, pozniej codziennie, nawet kilka razy dziennie. Teraz mam poniszczone zęby, gorszy wzrok, mam napady jedzenia i żałuję, że to robiłam."

Moja kara będzie zatem wyglądać tak, że na kolację zamiast dwóch kanapek i serka wiejskiego zjem jedną i 3 pomidory z cebulą. A masz głupia pało za swoje! Jutro masz trzymać się w ryzach, a jak nie.... no właśnie jak nie to co?

22 maja 2016 , Komentarze (1)

Leczę się z apetytu. Tak więc, szukam wszelkich sposobów na zabicie nudy, bo jak już nie raz wsopminałam, to ona jest przyczyną mojego obżarstwa. Dziś mam dzień wolny od pracy. Walczę i jak na razie jestem na przegranej pozycji. 

Zaczęłam rano. Na drugie śniadanie miałam zjeść szkalnkę mrożonego kefiru z malinami, a skończyło się na tym, ze dodatkowo w moim żołądku pojawiło się ciasteczko owsiane, garść chrupek kukurydzianych, gruby plaster twarogu, trochę serka wiejskiego wyjedzonego łyżeczką z półkilowego opakowania, i trochę cieciorki z puszki (ojj ona jest chyba smaczniejsza niż orzechy ;) ) . Byłam na siebie zła i poszłam do sklepu tylko po to, zeby się przejść i być może kupić coś dla mamy na prezent. Wróciłam do domu po godzinie i zaczęłam zajadać się ćwikłą z chrzanem i kiszoną kapustą (tego sobie nie wytykam, bez przesady). Po obiedzie coś mnie naszło i znów chwyciłam za ciasteczko owiane. Żeby zająć sobie czas zajęłam się przygotowywaniem do przeprowadzki. Na razie mam spakowane 4 kartony,a przede mą jeszcze sporo rzeczy. Muszę przynieść ich więcej wracając jutro z pracy.

W międzyczasie znalazłam wosk ze starych świeczek. Szkoda trochę było mi wyrzucać tych pachnących kawałków więc przetopiłam je w mikrofalówce i po kilkunastu minutach uzyskałam taki oto efekt :)

Mam teraz własną świeczkę pachnącą lekko truskawkami lekko cynamonem i kawą. Połączenie moze wdawać się absurdalne, ale efekt końcowy jest pozytywnie zaskakujący. 

Mimo, że starałam się zająć sobie jakoś ten czas,po robocie dokończyłam serek wiejski i zjadłam kilka mrożonych śliwek. Dlaczego ja nad tym nie panuję? Nie potrafię sobie odmówić.To mnie złości. 

Przynajmniej bedąc w pracy nie podjadam. Lubię tam chodzić. Mam jakieś zajęcie, jestem wśród ludzi i to dodatkowo mi pomaga w walce z depresją na którą choruję. Chociaż będąc szczera wczoraj nie czułam się tam dobrze. Miałam wrażenie jakiegoś wyobcowania. Chciałam wrócić do domu b móc schować się jak mysz w norze. Wydawało mi się, ze wszystko robię źle, że ludzie z otoczenie nie czują się dobrze w moim towarzystwie. Dopiero na koniec zmiany zrobilo mi się miło. Kiedy byłam na zapleczu przyszła koleżanka i powiedziała, że przed chwilą do nas przyszedł chłopak który pytał o mnie. Przez moment nie wiedziałam kto to może być, dopiero po pewnym czasie skojarzyłam fakty. Ostatnio był u nas w barze jeden chłopak pracujący obok Obsługiwałam go i mięliśmy chwilkę by trochę pogadać. Przedstawiłam mu się i zaprosiłam po następną kawę i kanapkę.Widać skorzystał z zaproszenia :)

Jutro mam ranną zmianę. Ciekawe czy znów wpadnie bo wydaje się być bardzo sympatycznym gościem :) (kurcze, jak o tym myślę mam uśmiech na ustach. Pierwsza osoba która sama z siebie się mną zainteresowała :D )

20 maja 2016 , Komentarze (6)

W pracy mam zmiany wieczorne. To oznacza, że od 15 do 21:30 jestem poza domem. Tak jak ostatnio Wam wspominałam walczę z wilczym apetytem, szczególnie w godzinach podwieczorku (16:30-17). Wtedy najbardziej wisi nad mną pokusa zjedzenia małej przekąski ponad limit diety. Zawsze dopadnie mnie chęć na andruta, wafla ryżowego, orzeszka, chrupka kukurydzianego. Cokolwiek. Dlatego cieszę się na te 2 dni, kiedy w pracy nie mam dostępu do jedzenia. Do tej 15 jakoś zbytnio nie muszę się martwić. Śniadaniem się najadam, drugie w postaci owocu i 2 wafli ryżowych wystarczy mi zazwyczaj do obiadu, a potem jestem na jakiś czas syta, więc po posiłku, od razu nie sięgam do szafki z przekąskami. W pracy jem tylko to, co wzięłam ze sobą.

Problem zaczyna się, gdy mam zmianę dzienną. Wtedy wracam do domu o 15 i mimo, ze zjadłam obiad (w postaci kanapki :/ no ale zawsze) czuję dziwny niedosyt i zaraz mam ochotę po coś sięgnąć. Wtedy zaczyna się walka z wewnętrznym głosem. "No weź tego chrupka! - Nie wezmę. - No weź co Ci szkodzi - Nie wezmę. - No ale to prawie nie ma kalorii - No dobra." Otwieram szafeczkę, zerkam ukratkiem, zamykam i znów za chwilę otwieram. Biorę powolutku tego cholernego chrupka, gryzę go delektując się chwilę i zaraz chwytam następnego. Potem kolejnego i już dużo szybciej czwartego, piątego, szóstego. Tak to jeden chrupek zamienia się w całą garść. To samo dotyczy orzeszków i wafli ryżowych czy andrutów owsianych. 

Poczytałam trochę w sieci i zdiagnozowałam swój problem. Jem do się nudzę. Chwytam za żarcie tylko dlatego, ze nie mam czym zająć rąk. Kiedy oglądam film zaraz w głowie krąży mi myśl "a może by coś skubnąć". Muszę wtedy zwolnić tępo. Usiąść i wziąć kilka głębszych wdechów. "wdech, wydech, wdech, wydech. Uspokoj się, wcale tego nie potrzebujesz. Poskacz sobie chwilę, powłaź na ten cholerny taborek, potańcz, albo jak nie chce Ci się ruszać, to zajmij się chociaż haftowaniem". Zatem moje drogie Panie ogłaszam wszem i wobec. KONIEC Z NUDĄ I JEDZENIEM Z NUDÓW! Nie możemy sobie pozwolić na to, by jakiś stwór nie wiadomo skąd zawładnął naszymi umysłami a tym samym naszymi ciałami i wylewającym się tłuszczykiem. Czas zająć sobie czas maksymalnie i skutecznie. Wszystko po to, by pozbyć się chęci niepotrzebnego podjadania

Amen.

18 maja 2016 , Komentarze (2)

No nie mogę! Kolejny dzień to samo...

Zaczyna się dobrze i niewinnie. Śniadanie wg potrzeb diety, potem mała przekąska przed południem, szybki obiad w pracy w postaci serka wiejskiego i kromki ciemnego pieczywa. I tu mój happiness się kończy. Wystarczy, ze wracam z pracy i już otwieram lodówkę. A tu skubnę ogórka, tutaj kapustki kiszonek odrobinkę. Okej, tego nie mam sobie za złe. Wchodzę do pokoju, otwieram szufladę i BACH! Wszystko bierze szlag. Wafelek ryżowy, kilka orzechów, może wafel owiany albo jeszcze kilka garstek przekąski błonnikowej? Mało? No to jeszcze jeden wafelek owsiany i jeszcze jeden. Tłumaczę sobie - przecież jeden wafelek to tylko 10 kalorii nic wielkiego. Szkoda, ze jeden taki wafelek zamienia się w trzy, cztery potem pięć. W sumie jestem głodna, zjem trochę jogurtu naturalnego z odrobiną kakao... ups wsypały się chyba ze 2 łyżeczki. I kończy się na tym, że w ciągu takiego jednego razu zjadam (jakoś dziwny m sposobem spamiętałam):

-3 garści przekąski błonnikowej

-wafla ryżowego

-małą garstkę fistaszków

-150 g jogurtu z 2 łyżeczkami kakao

-3 wafelki owsiane

- kilka śliwek mrożonych

-garść mrożonej borówki amerykańskiej.

ILE TAK MOŻNA!!! NIE MOŻNA!!!! NAWET JEŚLI TE PRODUKTY SĄ ZDROWE NIE MOGĘ SOBIE NA NIE TAK BEZKARNIE POZWALAĆ I TŁUMACZYĆ SOBIE KAŻDEJ ZACHCIANKI GŁUPIM-TYLKO TROSZECZKĘ NIE ZASZKODZI. 

Powiem tak dzisiaj, powiem tak jutro i proszę, wszystko skumuluje się pewnego dnia i potem będę się dziwić skąd te dodatkowe kilogramy na wadze.

Byłam na siebie za to zła. 10 minut wchodziłam sobie na stołek. Góra, dół, góra, dół. Ile spaliłam? Wg kalkulatora 77 kalorii. Mało? Na pewno, tym bardzie, że prawdziwe podkręcanie metabolizmu i spalane tłuszczu zaczyna się po 45 minutach ponoć. Ehh... ale przynajmniej się staram. (tak, tak tłumacz się!) 

Dobra, postanowiłam poszukać czegoś ciekawego na temat hamowania wilczego apetytu w sieci i oto co znalazłam. Podzielę się z Wami najciekawszymi fragmentami:

" Badania naukowe wskazują, iż szczególnie istotne znaczenie dla utrzymania mechanizmów regulujących łaknienie w równowadze ma dostarczenie solidnej porcji białka w pierwszych godzinach po przebudzeniu." - ja białko w postaci nabiału łączę z węglowodanami złożonymi i do południa wytrzymuję, problem zaczyna się po obiedzie!

"zbyt małe porcje zjadane w ramach zaplanowanych posiłków, sprawiają, iż wstajemy od stołu nieusatysfakcjonowani i bardzo szybko zaczynamy się rozglądać za przekąskami. Dlatego czasem lepiej jest zmniejszyć ilość spożywanych posiłków do 3-4 w ciągu dnia – tak, aby najadać się do syta niż przesadnie się rozdrabniać i z konsumpcji czynić degustację"

"Niewyspanie sprzyja nielimitowanemu objadaniu się – zwłaszcza słodkimi i niskojakościowymi przekąskami. Związane jest to zaburzeniami w wydzielaniu ważnych hormonów regulujących pobór pokarmu takich jak grelina. Badania naukowe wskazują, ze niedobór snu sprawia, iż jej wydzielanie drastycznie rośnie. Podobnie też zwiększeniu ulega produkcja kortyzolu zwanego hormonem stresu, który oprócz wielu innych właściwości posiada też taką, że w sposób pośredni sprzyja objadaniu się słodyczami, a dodatkowo ułatwia w pewnym sensie gromadzenie zapasów tłuszczowych w ustroju." - Śpię po 7-8 godzin, czasem dłużej, a i tak jak widać efekty są marne...

"Łatwy dostęp do słodyczy i świadomość tego, że w każdej chwili (nie tylko kryzysowej) znajdują się pod ręką może znacznie utrudniać kontrolowanie apetytu na smak słodki.  Tym bardziej , jeśli masz tendencję do pochłaniania naraz całej tabliczki czekolady czy litrowego opakowania lodów, nie wolno Ci wychodzić naprzeciw swoim słabościom!"  - No dobra, ja słodyczy, ani słonych przekąsek nie jadam, ale ten błonnik, orzechy, czy chrupki kukurydziane lub domowy popcorn mogę pochłaniać i pochłaniać :/

A wy jak sobie radzicie z opieraniem się przed pokusami? Poradźcie coś proszę!

18 maja 2016 , Komentarze (3)

No nie mogę! Kolejny dzień to samo...

Zaczyna się dobrze i niewinnie. Śniadanie wg potrzeb diety, potem mała przekąska przed południem, szybki obiad w pracy w postaci serka wiejskiego i kromki ciemnego pieczywa. I tu mój happiness się kończy. Wystarczy, ze wracam z pracy i już otwieram lodówkę. A tu skubnę ogórka, tutaj kapustki kiszonek odrobinkę. Okej, tego nie mam sobie za złe. Wchodzę do pokoju, otwieram szufladę i BACH! Wszystko bierze szlag. Wafelek ryżowy, kilka orzechów, może wafel owiany albo jeszcze kilka garstek przekąski błonnikowej? Mało? No to jeszcze jeden wafelek owsiany i jeszcze jeden. Tłumaczę sobie - przecież jeden wafelek to tylko 10 kalorii nic wielkiego. Szkoda, ze jeden taki wafelek zamienia się w trzy, cztery potem pięć. W sumie jestem głodna, zjem trochę jogurtu naturalnego z odrobiną kakao... ups wsypały się chyba ze 2 łyżeczki. I kończy się na tym, że w ciągu takiego jednego razu zjadam (jakoś dziwny m sposobem spamiętałam):

-3 garści przekąski błonnikowej

-wafla ryżowego

-małą garstkę fistaszków

-150 g jogurtu z 2 łyżeczkami kakao

-3 wafelki owsiane

- kilka śliwek mrożonych

-garść mrożonej borówki amerykańskiej.

ILE TAK MOŻNA!!! NIE MOŻNA!!!! NAWET JEŚLI TE PRODUKTY SĄ ZDROWE NIE MOGĘ SOBIE NA NIE TAK BEZKARNIE POZWALAĆ I TŁUMACZYĆ SOBIE KAŻDEJ ZACHCIANKI GŁUPIM-TYLKO TROSZECZKĘ NIE ZASZKODZI. 

Powiem tak dzisiaj, powiem tak jutro i proszę, wszystko skumuluje się pewnego dnia i potem będę się dziwić skąd te dodatkowe kilogramy na wadze.

Byłam na siebie za to zła. 10 minut wchodziłam sobie na stołek. Góra, dół, góra, dół. Ile spaliłam? Wg kalkulatora 77 kalorii. Mało? Na pewno, tym bardzie, że prawdziwe podkręcanie metabolizmu i spalane tłuszczu zaczyna się po 45 minutach ponoć. Ehh... ale przynajmniej się staram. (tak, tak tłumacz się!) 

Dobra, postanowiłam poszukać czegoś ciekawego na temat hamowania wilczego apetytu w sieci i oto co znalazłam. Podzielę się z Wami najciekawszymi fragmentami:

" Badania naukowe wskazują, iż szczególnie istotne znaczenie dla utrzymania mechanizmów regulujących łaknienie w równowadze ma dostarczenie solidnej porcji białka w pierwszych godzinach po przebudzeniu." - ja białko w postaci nabiału łączę z węglowodanami złożonymi i do południa wytrzymuję, problem zaczyna się po obiedzie!

"zbyt małe porcje zjadane w ramach zaplanowanych posiłków, sprawiają, iż wstajemy od stołu nieusatysfakcjonowani i bardzo szybko zaczynamy się rozglądać za przekąskami. Dlatego czasem lepiej jest zmniejszyć ilość spożywanych posiłków do 3-4 w ciągu dnia – tak, aby najadać się do syta niż przesadnie się rozdrabniać i z konsumpcji czynić degustację"

"Niewyspanie sprzyja nielimitowanemu objadaniu się – zwłaszcza słodkimi i niskojakościowymi przekąskami. Związane jest to zaburzeniami w wydzielaniu ważnych hormonów regulujących pobór pokarmu takich jak grelina. Badania naukowe wskazują, ze niedobór snu sprawia, iż jej wydzielanie drastycznie rośnie. Podobnie też zwiększeniu ulega produkcja kortyzolu zwanego hormonem stresu, który oprócz wielu innych właściwości posiada też taką, że w sposób pośredni sprzyja objadaniu się słodyczami, a dodatkowo ułatwia w pewnym sensie gromadzenie zapasów tłuszczowych w ustroju." - Śpię po 7-8 godzin, czasem dłużej, a i tak jak widać efekty są marne...

"Łatwy dostęp do słodyczy i świadomość tego, że w każdej chwili (nie tylko kryzysowej) znajdują się pod ręką może znacznie utrudniać kontrolowanie apetytu na smak słodki.  Tym bardziej , jeśli masz tendencję do pochłaniania naraz całej tabliczki czekolady czy litrowego opakowania lodów, nie wolno Ci wychodzić naprzeciw swoim słabościom!"  - No dobra, ja słodyczy, ani słonych przekąsek nie jadam, ale ten błonnik, orzechy, czy chrupki kukurydziane lub domowy popcorn mogę pochłaniać i pochłaniać :/

A wy jak sobie radzicie z opieraniem się przed pokusami? Poradźcie coś proszę!