Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Bardzo serdecznie witam wszystkich!!! Odchudz
am
się kolejny raz, sama już nie pamiętam który. Jak dotąd efekt jest taki, że jest mnie coraz więcej. Jestem wesołą osoba, akceptującą siebie, ale obecna waga jest na tyle duża, że obawiam się o swoje zdrowie (stawy kolanowe i kręgosłup). Więc muszę z tym coś zrobić... Mam nadzieję, że mi się uda. Wcale nie muszę mieć figury modelki, ale chcę być lżejsza dla własnego dobra. Trzymajcie za mnie kciuki :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 34397
Komentarzy: 409
Założony: 8 marca 2010
Ostatni wpis: 10 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malgonia42

kobieta, 56 lat, Świdnica

178 cm, 112.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2010 , Komentarze (5)

Dzięki za Wasze komentarze, podniosły mnie one na duchu i zamierzam walczyć dalej. Wczoraj wzorowo pod względem dietkowym a na siłowni dałam z siebie wszystko. Dlatego ledwo się ruszam, ale powiem Wam ,że uwielbiam ten stan. Gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że polubię siłownię to nie uwierzyłabym. A ja naprawdę lubię tam chodzić i czuć później zmęczenie w mięśniach. I pomimo tego zmęczenia jestem bardziej rześka i radosna niż do tej pory. Opracowałam sobie zestew ćwiczeń, którego się trzymam, ale zawsze pod ręka jest miły instruktor, który chętnie coś podpowie.

Dzisiaj mam po południu piknik, będzie kiełbaska z grilla, ale obiecałam sobie zjeść tylko mały kawałeczek. Jeszcze raz Wam dziękuję, do jutra

24 maja 2010 , Komentarze (6)

i to też podwójnie, bo po 1 jestem z Wami a po 2 jestem wściekła. Wściekła na siebie jak diabli. Właśnie przejrzałam  historię moich pomiarów i wyszło mi, że w maju schudłam tylko 2 kg PORAŻKA. To przez to, że ciągle miałam jakieś cholerne zachwiania: tyłam i chudłam na zmianę. Teraz wróciłam do wagi z paska, czyli sprzed 2 tygodni!!!! A powinno być mniej!!!!!!

I tak teraz postanawiam, że się biorę za siebie ostro, a jak znowu zawalę to rzucam to w diabły i nie będe się męczyła skoro nie umiem walczyć o samą siebie . To będzie decydujący tydzień. Zobaczę co z tego wyjdzie

22 maja 2010 , Komentarze (2)

Jestem i to jestem podwójnie, bo po 1 wróciłam do Was, a po 2 wróciłam z bankietów na dobre i się już nie wybieram. Tak sobie myślę, że życie płata nam niezłe figle. Tak nie chciałam nigdzie bywać, ale z musu przeżyłam bardzo ciekawe chwile. Dobrze, że potrafiłam powstrzymać się przed tym super jedzonkiem. Nie znaczy to, że niczego nie jadłam, owszem jadłam, ale w ilościach przyzwoitych. W piątek stanęłam na wadze i się przeraziłam +1 kg :( 

Nie wiem tylko czy to od przejedzenia wtorkowego, a dużo tego było i braku ruchu, czy dlatego, że nawiedziła mnie ta @. W poniedziałek się zważę i przekonam. W każdym razie dietkuję od dziś bardzo sumiennie wg diety smacznie dopasowanej z początku odchudzania. Gdy jej przestrzegałam miałam najlepsze wyniki. Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy i będę mogła już niedługo przesunąć pasek w prawo (chociaż nie przestawiłam jeszcze danych).Tak więc do roboty

20 maja 2010 , Komentarze (4)

Po prostu coś fantastycznego! Byłam, owszem, na bankiecie, ale możecie być ze mnie dumne. Zachowałam się jak super vitalijka. Zjadłam, troszkę!!!, gotowanych warzyw i wypiłam lampkę czerwonego winka-to na dobre trawienie ;) Nie zgrzeszyłam niczym więcej, na ciasta popatrzyłam i odeszłam. Byłam twarda!!!!

Ale najlepszy był koniec, bo występował Robert J. (kojarzycie, ten z "Jaka to melodia") Fajnie nas rozbawił i......... no właśnie, nie uwierzycie. Ciągle zerkał w moją stronę, dogadywał, że tak z boczku stoję (takie miejsce miałam) aż wreszcie zszedł ze sceny i pszyszedł do mnie. Rozumiecie to, do mnie grubej baby, chociaż dookoła było pełno zgrabnych lasek!!!! Objął mnie i razem z nim zaśpiewałam refren piosenki (o ile to, co ja robiłam można nazwać śpiewaniem;) i zamiast spokojnie się oddalić powiedział "ale pięknie pachniesz, zostaję" i dośpiewał ją przy mym boku. Mówię Wam, poczułam się świetnie i nawet spojrzenia wszystkich zgromadzonych mnie nie speszyły, choć w innej sytuacji spaliłabym się ze wstydu. No zwyczajnie cudny wieczór miałam i nie dość że te endorfiny we mnie szaleją to jeszcze mnie tak cała sytuacja dowartościowała, że ruszam dalej z kopyta. Przede mną jeszcze dwa wieczory, mam nadzieję że już nie będę musiała z nikim śpiewać, ale że będzie fajnie:)) Buziaczki...

19 maja 2010 , Komentarze (5)

Oczywiscie moralnego po wczorajszym dniu. Jeszcze koleżanka w pracy dzisiaj rano powiedziała "ty nikniesz w oczach", dobre sobie a ja taka obżarta. Ehhhhh, życie jest ciężkie. Staram się dziś oszczędzać, ale powiem szczerze, że takiego ssania to dawno nie czułam i to rano, a co będzie wieczorem???? Strach pomyśleć. Dzisiaj na tańcach dam z siebie wszystko i jeszcze trochę.

A co jest najgorsze???? Moje szczęście do wrednych sytuacji. Z powodów zawodowych szykują mi się bankiety przez 3 kolejne wieczory. Jeżeli pójdę to z opaską na oczach żeby nie widzieć tych wszystkich dobrych rzeczy. Jednak marzy mi się wymiksowanie z nich, może się uda, przynajmniej z dwóch-zobaczę. To żarcie pcha się na mnie drzwiami i oknami. Ratunkuuuuuuuuuuuu..........

18 maja 2010 , Komentarze (3)

te endorfiny działają na mnie bardzo rozluźniająco... Normalnie byłam na 50 leciu koleżanki i co? I obżarłam się!!!! Porażka!!!! Jestem okropna!!!!

Były same fantastyczne dania: pieczony karczek-pychota, sałatki-fantazja a na koniec tort z bitą śmietaną-marzenie o cieście nie wspomnę. Wszystko to wylądowało w mojej paszczy. Nawet nie chcę się zastanawiać ile to kalorii, ale duuuuuuuuuuużo za dużo. Teraz nic nie jem a ssie mnie jak diabli. Tzn. zjadłam 2 marchewki, ulgi nie poczułam, głodna jestem. Do diabła, powinno być chociaż tak, że jak się napcham tyle kalorii to przynajmniej głodna nie powinnam być do końca dnia, albo ze trzy najlepiej!

Cholerne endorfiny sprawiają, że nawet wściekła na siebie nie jestem, przynajmniej nie tak jak powinnam. A niech to, a najlepiej to niech ten koszmarny dzień się skończy!!!!!!!!!!

18 maja 2010 , Komentarze (5)

Wyobraźcie sobie, że dochodzę do wniosku, że ta siłownia ma zbawczy wpływ na mój wygląd (chociaż jeszcze tego nie zanotowałam), ale również na mój stan psychiczny. Poćwiczyłam troszkę ponad 2 godz., czułam zmęczenie w całym ciele, ale... Od wczoraj jestem super zadowolona, cieszy mnie własciwie wszystko. Nawet wracając w deszczu, bo mąż nie odbierał telefonu nie złościłam się wcale. Świat wydał mi się całkiem ładny a długa droga do domu, ok. 40 min., doskonałą okazją do spalenia nadprogramowych kalorii. Myślę, że zaatakowały mnie endorfiny, które wytworzyły się we mnie w nadmiarze, podobno ruch sprzyja dobremu samopoczuciu :)

Dzisiaj dzień taki paskudny jak wczoraj, ale dla mnie jest dużo przyjemniejszy. Biorąc pod uwagę fakt, że zbliża się @ powinnam mieć raczej mord w oku i chcieć wzrokiem bazyliszka usmiercić połowę ludzckości a tu taka odmiana. Sama jestem zdziwiona, ale pozytywnie.

Życzę miłego dnia, buziaczki...

17 maja 2010 , Komentarze (5)

Zimno mi strasznie, niby kaloryfer ciepły, ale zlodowaciała jestem. Jak się siedzi ciągle na dupsku i przerzuca papierzyska to ciężko się zagrzać. Herbat wypiłam juz litr chyba i dobrze bo do toalety chociaż się przejdę. Tyle mojego ruchu w pracy.

Co do siłowni to dziwnie na mnie zadziałała. Byłam w piątek i myslałam,że w sobotę nie wstanę a tu niespodzianka. Byłam rześka i cały dzionek przebiegł ok. Ale niedziela.... tu juz nie było tak dobrze. Dopiero mi zakwasy wyszły, nie mogłam sie podnieść. Mąż się śmiał, że instruktor skoro chłop to tak mi dobrał ćwiczenia żebym mogła w sobotę posprzątać itd haha. Dzisiaj jest już dobrze, myślę że masaż mężowski obolałych kośći pomógł najbardziej.

Idę dziś walczyć dalej. Postanowiłam korzystać 2 razy w tygodniu z siłowni i 1 raz z tańców. W sumie 3 dni intensywnych ćwiczeń w tygodniu. Mam nadzieję, że moje męki dadzą pozytywne efekty. Zróbcie coś z tą pogodą, błagam...

O diecie nie piszę, bo nie ma o czym. Na szczęście nie obżeram się, ale upiekłam przepyszne ciasto z rabarbarem, niestety kilka kawałków trafiło do wygłodniałej paszczy. Ale już go nie ma więc więcej nie zjem, i to jest pozytywna wiadomość ;)

14 maja 2010 , Komentarze (2)

Zrobię wpis jeszcze dzisiaj, bo nie wiem czy jutro się ruszę. Byłam na siłowni. Wrażenia takie sobie, wolę zdecydowanie taniec, bo tu jest nudno. Instruktor poprowadził mnie za rączkę. Ruszyłam chyba wszystkimi mięśniami. Jak na razie boli mnie tyłek (przez ćwiczenia), co będzie dalej to się okaże. Ręce tez mam takie trochę z waty. Prosiłam go żeby tak dobrał zestaw żebym mogła jutro normalnie funkcjonować, zobaczę czy się zna na rzeczy i dobrze ocenił moje możliwości ;) Byłam tam 1,5 godz. Jak na mnie to strasznie długo skoro nie mogę zmobilizować się do kilkunastu brzuszków dziennie.

Mam nadzieję, że jednak wstanę rano o własnych siłach, dobrze, że to sobota przede mną. Papatki...

14 maja 2010 , Komentarze (5)

Wręcz nie mogę uwierzyć. Jak pisałam wcześniej nie trzymałam dietki zbyt rygorystycznie. Pozwoliłam sobie w tym tygodniu na prawdziwe pierogi ruskie i przepyszne łazanki z kapustką i mięsem, najzwyczajniejsze niebo w gębie. Faktem jest, że kolacje były raczej cienkie.

I co??????????? I zaskoczyła mnie dzisiejsza waga zupełnie. Ujrzałam 90 dag na minusie, ważę 96,50 kg. To niemalże 1 kg czyli moje normalne tempo (albo raczej zaplanowane). Jestem cała w skowronkach, motylkach i nie wiem w czym jeszcze. Nawet ten paskudny deszcz mi nie przeszkadza. Huuuuuuuuuuuuraaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!