Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Jestem fanką zdrowego żywienia i jem raczej zdrowo. Kiedyś lubiłam gotować, ale teraz - przy dwójce dzieci - przestałam mieć na to czas. Preferuję szybkie dania i łatwe przepisy. Nie wierzę w diety, głodówki i wykluczenia jakichś grup pokarmów. Sprawdziłam na sobie, że najskuteczniejsze jest po prostu zdrowe odżywianie, które staje się częścią zdrowego stylu życia. Vitalia dwukrotnie pomogła mi schudnąć po ciąży. Zarówno po pierwszej, jak i po drugiej ciąży schudłam ponad 20 kg na diecie smacznie dopasowanej :) Więcej o tym, co mnie kręci na www.tylkonaturalnie.pl

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25622
Komentarzy: 150
Założony: 8 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 7 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Anke25

kobieta, 44 lat, Grodzisk Mazowiecki

158 cm, 59.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

20 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Miły sobotni poranek Piję poranną kawkę.

Poranna kawa i śniadanie bliska strzelać Zdjęcie Seryjne - 12949315

Śniadanie zjedzone, dzieci nakarmione, mąż wyprawiony w drogę.
Myślę o weekendowym menu. Marzy mi się kasza z warzywami, z dużą ilością natki pietruszki i koperku.

Pooglądam propozycje przepisów na Vitalii - może coś mnie zainspiruje. Albo zajrzę na bloga Tysi Wyjdę z dziećmi na spacer, zrobimy zakupy, nastawiam się na miły dzień

I na pewno upiekę owsiane ciasteczka z bakaliami. Wszyscy je uwielbiamy. Maja tylko jedną wadę - znikają zaraz po upieczeniu

19 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

Dziś na wadze zobaczyłam 56,1 kg.
Ważyłam się kilka razy, żeby sprawdzić, czy mnie wzrok nie myli, ale nie - wynik zawsze ten sam
I tak sobie uświadomiłam, że to już 11 kg za mną i że chyba mam prawo dziś poświętować i pocieszyć się tym pierwszym sukcesem

Powspominałam dziś trochę od rana,
jak to ze mną było...


W ostatnim miesiącu ciąży ważyłam 78 kg. Przytyłam 20 kg, choć założenie miałam takie, że tym razem nie przybiorę więcej niż 12 kg... Ale nie dało się. Próbowałam utrzymywać się w ryzach, ale apetyt miałam ogromny i potrzebę jedzenia jakąś taką organiczną, że przestałam ze sobą walczyć. Generalnie wyglądałam w ciąży ładnie, nie jak monstrum, tylko jak kobieta z duuużym brzuchem
Bo mój brzuch był naprawdę ogromny. Postronni obserwatorzy podejrzewali mnie o bliźnięta
Ostatecznie dzieciątko moje kochane okazało się
średnim chłopcem, w wadze 3.400 kg.


Przez czas połogu (pierwsze 6 tygodni) nie przejmowałam się wagą. Jasne, że chciałam chudnąć, ale uznałam, że to nie czas na diety i ograniczenia. Dość długo po cesarce byłam opuchnięta i waga na pewno była wysoka z powodu zatrzymanej wody. Wraz z kontrolną wizytą u dr Gin zważyłam się. Wynik 67 kg. Czyli 12 kg spadło samo,
bez jakichkolwiek starań.


To była moja waga startowa.
Zaczęłam myśleć o tym, co jem. Na początek nie ograniczałam ilości, ale zwróciłam uwagę na jakość jedzenia. Przeszłam na gotowane mięso, warzywa na parze, wyłącznie ciemne pieczywo i tego typu podstawowe zasady zdrowego żywienia. Czyli nic strasznego - same przyjemności


Przy wadze 64 kg weszłam do grona Vitalijek i Vitaliuszy. Już wtedy zależało mi na jakimś konkretnym planie żywieniowym i jasne stało się dla mnie, że trochę muszę zmniejszyć ilość jedzenia.

Na Vitalii kobiety karmiące piersią nie mogą się odchudzać, więc zaproponowano mi dietę dla matek karmiących właśnie i jakieś 2.500 kcal dziennie do zjedzenia.
Na takim bogatym jedzeniu schudłam do 58 kg!
Czyli do wagi sprzed ciąży



Dodam jednak, że do planu żywieniowego włączyłam ćwiczenia. 3 miesiące ćwiczyłam 5 x dziennie.
Zaczęłam od Ewy Chodakowskiej ,
potem zakochałam się w Jillian Michaels ,
a na koniec odkryłam Mel B  i jej 10-minutowe treningi. Chodziłam też 2 x w tyg na pilates.

Gdzieś od stycznia waga się unormowała na tym poziomie i wahała się w granicach 57-58 kg.
Moje ciało zaczęło wyglądać dobrze, ale... nie tak dobrze, jak bym chciała. Dlatego zmieniłam dietę dla karmiących, na dietę odchudzającą. Laktacja u mnie powoli ustaje, dziecię rozszerza swój repertuar żywieniowy, więc czas najlepszy na odchudzanie.


No i po świętach i po okresie demobilizacji
nareszcie coś się ruszyło!

Dzisiejsze 56,1 to najniższa waga jaką zobaczyłam na wyświetlaczu wagi.
I uświadomiłam sobie, że jej osiągnięcie zajęło mi
8 miesięcy. Długo.
Ale trzeba oddać sprawiedliwość faktom, że przez
7 miesięcy byłam w etapie utrzymania wagi właściwie, na bogatej w kalorie diecie a i  tak schudłam.
Myślę, że to dzięki ruchowi, bo przy dzieciach jest co robić, a ja jeszcze regularnie ćwiczyłam.


Bardzo się cieszę z dzisiejszego wyniku. To mój pierwszy sukces na drodze do wymarzonej sylwetki. Druga liczba, na którą czekam z utęsknieniem to 55 kg. Te dwie piąteczki to moje marzenie
A kolejnym celem jest 53 kg.
Waga, którą chcę osiągnąć i utrzymać to 52 kg
i BMI na poziomie 20.


Aktualnie już nie ćwiczę w domu, bo nie mam czasu. Zbyt wiele teraz dzieje się w moim życiu: muszę zorganizować przeprowadzkę, rozliczyć się ze wszystkiego w byłej pracy, zaaklimatyzować się w nowym miejscy pracy, urządzić się w nowym mieszkaniu.
Dużo wyzwań przede mną!
Mam nadzieję, że ten wiatr, który teraz wieje w moje żagle sprawi też, że dojdę do mojego celu i spełnię moje marzenie o tym, żeby być piękną, zadbaną,
 szczupła kobietą.


Czuję, że teraz jest dobry okres w moim życiu,
bo mam już dzieci, kochanego mężczyznę
i bazę życiową do tego, żeby się rozwijać.
Więc teraz nadchodzi mój czas!
I chciałabym przeżywać go w ładnym, szczupłym ciele.


Zabroń mi czegoś,  powiększony demot







15 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Rewolucja w naszej małej rodzinie.

Wracam do pracy po urlopie wychowawczym.
Zaczynam nową pracę w nowej firmie.
Przeprowadzamy się do Warszawy.
Wynajmujemy od maja nowe mieszkanie.
Dzieci zostaną z babcią, potem muszę znaleźć opiekunkę.
Nasze mieszkanie oddajemy pod wynajem pewnej miłej na oko rodzince.

Wszystko będzie inaczej, wszystko będzie nowe.
Na razie miesza się u mnie radość, satysfakcja, nadzieja, chęć na nowe wyzwania
ze stresem, obawą, niepewnością.

Z jedzeniem kiepsko. Nie myślę o tym, co jem.
W stresie jem za dużo.
Waga wzrosła do 58 kg.

Bardzo chcę opanować ten stan.
Teraz nie mam głowy do kontrolowania diety,
ale nie mogę przytyć, to wykluczone!
Chcę nadal chudnąć.

5 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Po tygodniu waga pokazała 57,6 kg, czyli tyle samo, co przed świętami. Bardzo mnie to cieszy, bo w święta leniuchowałam, odpoczywałam i nie myślałam o odchudzaniu. Jadłam wszystko, na co miałam ochotę. Mnóstwo słodyczy przede wszystkim. Reszta jedzenia ok, bo gotowałam dietetycznie i zdrowo.
Ale na szczęście nie zapłaciłam za to wzrostem wagi, za co jestem wdzięczna sobie i losowi. Czuję się ułaskawiona od wyroku wzrostu wagi
Teraz wracam do postanowień, do tabelki z plusami i minusami, do picia wody, etc.
Dziś już jestem po treningu z Jillian Michaels i po peelingu z kawy. Zaraz gotuję soczewicę z pieczarkami na obiad.

30 marca 2013 , Skomentuj

Święta w domu. Leniwe, bez wyjazdów do rodziny, bez napinania się. Takie z odpoczywaniem i wspólnym gadaniem. Odpowiednie dla mnie. Od rana cieszę się obecnością A. Trochę sprzątamy, jakieś ostatnie zakupy, moje wypieki. W domu pachnie.

Upiekłam ciasteczka owsiane z bakaliami i ... wszystkie zjedliśmy za jednym zamachem Wymyśliłam więc bułeczki drożdżowe. Z mlekiem sojowym, bo mój syn uczuleniowiec nie trawi laktozy. Na mące pszennej razowej dla zdrowia i ze stewią zamiast cukru (zaczyn ruszał się na miodzie). Moja babcia nie rozpoznała by w nich drożdżowego ciasta po tych modyfikacjach , ale efekt był bardzo ok A. był zachwycony

Święta w domu to wygoda, bo nie ma tych wszystkich rzeczy, których nie jem, typu majonez, ciężkie sałatki, tłuste mięsa. Gotuję zgodnie z moimi zasadami, czyli jest ogólnie dietetycznie. Tyle że więcej niż zwykle. No i trudno. Mam jakieś wewnętrzne przyzwolenie na te większe ilości, co mi się odbije na wadze na pewno. Ale i na to jestem gotowa. Tak wybieram.

Zastanawia mnie ta granica, do której doszłam. Waga sprzed ciąży. Nie mogę wyjść poza ten poziom, jakby gdzieś mój organizm zaprogramował się na 58 kg. A przecież z pierwszym dzieckiem byłam szczuplejsza. Czy to wiek to sprawił? Jestem 3 lata starsza, to niby niewiele... Wiem, że muszę się bardziej postarać. Bardziej pracować. Wydrukowałam dziś sobie moje zdjęcie sprzed 3 lat, ze starszym synkiem - wtedy niemowlakiem. Na tym zdjęciu jestem pięknie szczupła. Chciałabym znów taka być.







27 marca 2013 , Komentarze (4)

Ostatnio udawało mi się 2-3 dni jeść wzorcowo i ćwiczyć, a potem nagle była jakaś wpadka. Kiedy przeanalizowałam swoje zachowanie doszłam do wniosku, że jestem mało konsekwentna. Dlatego wydrukowałam sobie tabelkę z kilkoma podstawowymi zasadami, których mam się trzymać i powiesiłam ją na lodówce. Codziennie stawiam tam plusy, albo minusy, jeśli coś mi nie pójdzie. Muszę przyznać, że na razie mnie to bawi i rzeczywiście przypomina o najważniejszych sprawach.

Ważę się co tydzień, więc na razie nie wiem, czy praca nad konsekwencją przyniosła efekt.
W każdym razie taka tabelka trochę mobilizuje

Łatwo się samemu oszukać, kiedy nie wdajemy się w szczegóły i polegamy tylko na ogólnym wrażeniu. "Mam wrażenie, że stosuję się do zasad, ale nie chudnę". No właśnie to wrażenie czasem bywa mylne. A tak, to mam czarno na białym napisane np., żeby wypić codziennie 1,5 l wody i póki nie osuszę butelki mineralnej nie mam prawa postawić sobie w tabelce plusa. Albo jak mi się nie chce ćwiczyć to myślę "Jak to? Mam mieć minus??? Nie!" I odpalam you tube z Mel B

No nic, wkrótce zobaczę, czy to przynosi efekty.

19 marca 2013 , Komentarze (5)

Wczoraj byłam w pracy i złożyłam podanie o przedłużenie mojego urlopu wychowawczego. Doszłam do wniosku, że jeszcze nie dojrzeliśmy z moim synkiem do rozstania. Ostatnio chorował i wizja oddania go pod opiekę komu innemu jakoś mi nie pasowała. W pracy przyjęto moją decyzję z dużym niezadowoleniem. Dyrektorka omijała mnie wzrokiem i miała wyraźnie złą minę. A mój bezpośredni przełożony powiedział, że bardzo skomplikowałam sytuację w zespole. Ale że rozumie, bo sam ma dzieci.
No i od wczoraj nie opuszczają mnie wyrzuty sumienia... Nie chciałam nikomu zrobić na złość. Nawet nie podejrzewałam, że ktoś na mojej decyzji ucierpi, bo pracuję w dużej instytucji i właściwie do tej pory czułam się w niej ignorowana. Ot, pracownik jeden z tysiąca. Nie sądziłam, że będą tam na mnie czekać.
Właściwie tylko patrząc na moje dziecko jestem pewna słuszności decyzji. Ono tylko raz w życiu jest niemowlakiem i to, co dam mu teraz, jest dla niego podstawą na całe życie.
Ale w pracy pewnie jestem spalona i nie awansuję przez następne 100 lat.

W związku z tymi pracowymi przeżyciami wczoraj bardzo bolała mnie głowa i nie miałam siły iść na pilates. Za to zjadłam czekoladę w ilości przekraczającej dozwoloną dawkę. Jakoś tak poddałam się fali emocji i zajadłam stres.

Czytam sobie pamiętniki prosiątka, cambiolavita, kropecki, reiven, cookie89 i zazdroszczę im sukcesu. Tak pozytywnie zazdroszczę. Podziwiam je za wysiłek i konsekwencję i tak bardzo bym chciała dołączyć do grona dziewczyn zadowolonych ze swojego ciała. A mnie jeszcze do tego tak daleko!.. Czasem pojawiają się wpisy, że dziewczyny chudną już same, z rozpędu niejako, bez wysiłku. A u mnie ciągle wszystko tak opornie idzie.

Może to przez karmienie piersią? Może jak skończę, to będzie lepiej? Może jak wróci miesiączka, to mój organizm przestawi się na inne funkcjonowanie i w końcu moje ciało przeobrazi się z miękkiej mamuśki w szczupłą kobietę? Tęsknię za tym.


15 marca 2013 , Skomentuj

Jestem zadowolona ze spadku w tym tygodniu. - 1,1 kg to jest coś!

"Księga kobiecych sylwetek" Trinny i Susannah zrobiła na mnie wrażenie, szczególnie ze względu na zdjęcia kobiet. To niesamowite, co robią z nami massmedia i photo shop. Jako odbiorca jestem przyzwyczajona do zdjęć kobiet idealnych, do kobiet lasek, do kobiet długonogich, odchudzonych, z okrągłymi piersiami i płaskimi brzuchami.

Otwieram tę książkę i nagle widzę zdjęcia kobiet "normalnych", przeciętnych, takich, jakie mijam co dzień na ulicy i jestem w szoku Że oto widzę prawdziwe kobiety, z dużymi biodrami i piersiami, z nogami  masywnymi, z brzuchami okrągłymi. Takie, co nie mają wcięcia w talii lub które są za wąskie w biodrach.

Po prostu zestaw wielu różnych kobiecych sylwetek, które nie są wycięte z jednego szablonu. Mało tego, pod każdym typem spis tego, co jest zaletą w prezentowanej figurze, jakie są atuty. Nawet przy gruszce, którą niestety jestem, jest wymieniony spis zalet, które należy eksponować

Bardzo przydatna jest ta książka i jakoś otworzyła mi oczy na to, że to, co widzę w gazetach, reklamach, to nie jest rzeczywistość. Nie mogę dążyć do ideału, który jest dla mnie nieosiągalny. Nie stanę się drugą Joanna Krupą, skoro mam figurę gruszki.

Ale mogę być dużą gruchą, lub małą gruszką.
 I zdecydowanie decyduję się na to drugie


Po obejrzeniu książki Trinny i Susannah zrobiłam przegląd szafy i spakowałam te ubrania, które ewidentnie nie pasują do mojej sylwetki. Stwierdziłam też, że właściwie instynktownie dobierałam sobie sukienki w odpowiednim kroju, więc dużo z tych, co mam, jest ok

Teraz potrzebuję nowej garderoby, ale niespecjalnie mam czas na zakupy. Może jest jakiś dobry sklep/marka, gdzie można robić zakupy online. Jeśli ktoś wie, proszę o namiar. Chętnie spróbuję.












11 marca 2013 , Komentarze (1)

Ale dziś miałam fazę na jedzenie! Przypuszczam, że to przez nieprzespaną noc. Zawsze, jak mam zarwaną noc, to potem nie mogę odejść od lodówki. Tak, jakby zmęczony organizm szukał źródła energii...

Dziś więc jadłam i jadłam i wciąż miałam ochotę na więcej. Próbowałam się trochę ratować. Obrałam marchewkę - schrupałam ją w 3 sekundy i miałam ochotę na coś innego. Zrobiłam sobie panna cottę kawową wg przepisu roogirl. Wyszła pyyyszna a ja miałam ochotę na więcej. Więc się dopieściłam dwoma rządkami gorzkiej czekolady 80%. A potem naszło mnie na masło, którego już z miesiąc nie jadłam. Więc chleb razowy z prawdziwym masłem i do tego czerwona papryka. No szaleństwo jakieś!

Ale muszę przyznać, że po czekoladzie dostałam energetycznego kopa. Może przez to, że unikam cukrów prostych, trochę się od nich odzwyczaiłam. Po czekoladzie umysł mi się nagle rozjaśnił i poczułam wyraźny przypływ energii. Cukier zadziałał jak energetyzująca używka.

Cóż, muszę ten dzień jakoś zamknąć i jutro wrócić na dobre tory. A przede wszystkim wyspać się! - co oznajmiłam mojemu niemowlakowi w słowach prostych i konkretnych. Ale nie doczekałam się oznak zrozumienia. Wybałuszał na mnie tylko swoje niebieskie oczęta i nie wiem, czy pojął, że ma mnie nie budzić w nocy więcej niż standardowe 3 razy na karmionko z piersi.

Dobrze, że chociaż ćwiczenia dziś zaliczyłam bez wpadki. Trochę pobiegałam pchając przed sobą wózek. Tak dla przyjemności. Jakieś 3 km zrobiłam takiego marszobiegu. No i wieczorem pilates. A tam niezły wycisk dla mięśni brzucha.


8 marca 2013 , Komentarze (7)

Czas na pochwałę :)
Codziennie staram się zdążać do celu, zdrowo jeść, ćwiczyć, itp. Ale jest taki moment, kiedy trzeba się zatrzymać i docenić za dotychczasowe osiągnięcia.

Minęły 2 miesiące regularnych ćwiczeń. Zaczęłam od Ewy Chodakowskiej, później włączyłam Jillian Michaels, odkryłam Mel B i zainaugurowałam sezon biegowy; zmieniłam też grupę pilatesową na bardziej zaawansowaną. Do tego balsamuję się wyszczuplającymi kremami. Nigdy w życiu tyle nie ćwiczyłam i nie byłam tak konsekwentna w pielęgnacji ciała.

Przez te 2 miesiące zgubiłam po 2 centymetry z talii, brzucha i bioder. Największe trudności mam z udami. Dużo dziewczyn na Vitalii skarży się na masywne uda i ja jestem jedną z nich  Ale zmiana w udach też jest, choć nie w centymetrach. Uda zrobiły się twardsze, bardziej zbite, podczas ćwiczeń rysują się na nich mięśnie, cellulit zmniejszył się wyraźnie.

Choć od celu nadal dzielą mnie 3 kilogramy, to muszę w międzyczasie chwalić się za osiągnięte sukcesy. Dziś w lustrze długo oglądałam swoje odbicie i muszę przyznać, że pozytywne zmiany są jak najbardziej widoczne. Choć nadal niedostateczne.

Myślę, że moje ciało jeszcze nie doszło do siebie po porodzie. Nadal karmię piersią i nie miesiączkuję, co na pewno wpływa na funkcjonowanie organizmu. Inna jest gospodarka hormonalna. Organizm ma inne cele - np. "wykarmić niemowlaka", zamiast "pozbywać się tłuszczu".

Na razie jestem jeszcze mamuśką, ale mam nadzieję, że wkrótce stanę się sexi laską

kobieta.jpg