Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepostrzeżenie w ciągu ostatnich dziesięciu lat z chudzielca (51 kg) przepoczwarzyłam się w kobietę wypukłą, zwłaszcza w okolicach brzucha. Nadal się dziwię, że nie wbijam się w rozmiar 36 ani nawet 38! Chciałabym się nieco spłaszczyć i odzyskać dawną ruchliwość i energię. Aktualizacja: styczeń 2012 już się wbijam w 38! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48475
Komentarzy: 404
Założony: 21 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 2 lipca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Cyklistka

kobieta, 56 lat, Glo

168 cm, 71.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 60

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 stycznia 2012 , Komentarze (1)

...tygodnia, choć mroczne poranki raczej nie zachęcają do biegów. W takiej na przykład Kalifornii to przynajmniej nie borykają się z pogodą... Mimo to, nie narzekam. W Polsce jest zimniej, a ja tu oglądam krokusy i inne wiosenne kwiatki.

Ludzie patrzą życzliwie, często się uśmiechają. Psy uznają mnie za swoją, choć trochę inną, bo nie biegam za piłeczką tylko w kółko po alejkach.

Znów zapowiadają deszcze, zobaczymy może uda się wstrzelić w jakiś suchy moment. Teraz już nie wypada przerywać moich codziennych treningów! 

Miłego dnia!

22 stycznia 2012 , Komentarze (1)

...niedziela. Biegi o poranku. Niezbyt wczesnym, ale nigdzie sie nie spiesze... Dzis nawet udaly sie dwa sprinty - takie sprinty na miare mozliwosci starszej pani, hehe, ale jednak:)
Brak polskich znakow na zagranicznej klawiaturze mnie denerwuje, wiec nie pisze wiecej, ale nieustajaco zycze milego dnia!

21 stycznia 2012 , Komentarze (1)

...dzień od śniadania, a nie od biegania. Dziś postanowiłam trochę odpocząć, bo wczoraj coś strzelało i pykało w zawiasach, więc stawiam na spacer. Już wczoraj trochę rozruszałam zawiasy wieczornym spacerem. Dziś też zaraz wyruszam. Podobno to nawet wskazane.

Ale miało być o motywacji. Otóż nie wyobrażam sobie, że jestem gruba i ociężała. Chodzę szybko i lubię się stroić. Odkąd odkryłam, że jestem kobietą, a stało się to jakoś tak sporo po 30-ce (spoko, żadnych tam operacji zmiany płci, po prostu niewłaściwy facet u boku), więc kiedy już dokonałam tego odkrycia, to zaczęłam się kobieco ubierać. Ale koło 40-ki zauważyłam, że tu i tam wystaje oraz flaczeje. A na to zgodzić się absolutnie nie można! Bo mimo, że wieczorne uczty w miłym gronie są bardzo przyjemne, leniwe poranki jeszcze bardziej, postanowiłam spłaszczyć i ujędrnić. To motywacja numer 1.

Motywacja numer 2 jest pokrewna. Chcę być aktywną starszą panią, która przemierza kilometry z psem i uśmiechem na twarzy, a nie schorowaną zołzą, skupioną na bólach wszelakich, o których opowiada wszystkim, których uda jej się dorwać.

Motywacja numer 3 to piękne ciało tego pana co tu właśnie obok. Nie mogę być gorsza, prawda? ;)

Motywacja numer 4 to młodsze koleżanki, które czasem mowią takie miłe rzeczy: chciałabym w twoim wieku być taka jak ty, niemożliwe, że masz takie duże dzieci!, etc. Nie można ich zawieść. Ja zreszta też mam taką panią po 70, której mówię przy każdej okazji jak bardzo chciałabym pójść w jej ślady. Cudowna, aktywna, uśmiechnięta, nowowczesna kobieta!

Tych punktów pewnie jeszcze by się parę zebrało, ale wspomnialam, że idę na spacer?

Miłego dnia!

 

 

20 stycznia 2012 , Komentarze (4)

...tak jak obiecałam, biegłam wolniej. I słusznie. Bo odcinki biegowe były dłuższe niż marszowe (czy raczej, jak pisałam wcześniej powłóczące).

Przebiegłam też obiektywnie dłuższy odcinek bo do dwóch okrążeń parku dodałam jeszcze mniej więcej 1/3 czyli ścięty narożnik.

Z tego wszystkiego strzyknęło mi w biodrze, ale że "na takie bóle nie umierają srule" - przypomniało mi się powiedzonko z dzieciństwa jako reakcja na przejawy hipochondrii:) - to kontynuowałam swoją trasę. Paradoksalnie kiedy szłam, bolalo bardziej, a kiedy truchtałam znacznie mniej:)

 Biegnąc, rozmyślałam o motywacji, czy raczej motywacjach, bo mam ich całą listę. Spróbuję jutro uporządkować powody, dla których biegam i wtedy je opiszę.

Miłego dnia!

19 stycznia 2012 , Komentarze (1)

..też pobiegłam. Było ciężko, choć mięśnie już rozruszane i nie bolą mnie WSZYSTKIE. Bolą tylko NIEKTÓRE:).

Biegam jednak szybciej i to zaledwie piątego dnia, co pewnie jest błędem. Bo z jednej strony cieszę się, że mogę, a z drugiej męczę i frustruję. Postaram się jutro pobiec wolniej, ale za to dłuższy dystans. Tak chyba będzie rozsądniej.

Humor nadal mi dopisuje. Bieganie to naprawdę zastrzyk energii!

Jak to dobrze, że tu wiosna!

Miłego dnia!

 

18 stycznia 2012 , Komentarze (3)

...pobiegłam. Nuda, co? Przebiegłam więcej i nieco szybciej, niż wczoraj. Spociłam się jak mysz.

Ból w udach troszkę mniejszy. Nie poddam się, o nie! ;)

Nie tykam słodyczy - to zresztą coraz łatwiej mi przychodzi. A czasy chałwy (250g na raz) mam dawno za sobą. Zrozumiałam, że cukier rozleniwia i powoduje skoki nastroju, w sensie napadów głodu. Oczywiście nie jestem aż tak radykalna, żeby całkiem zrezygnować ze słodyczy. Wszak jestem królową wypieków, hehe. Chodzi o to, że ograniczam i unikam. Dawniej ciasto drożdżowe w niedzielę to było święto. A teraz słodycze są wszechobecne, zwłaszcza na beznadziejnych wielogodzinnych zebraniach. Mówimy im zdecydowane stanowcze NIE!!!

Żeby jeszcze dało się to NIE powiedzieć tym durnym zebraniom...

 

17 stycznia 2012 , Komentarze (3)

...pobiegłam, mimo że jestem żywym podręcznikiem obolałej anatomii. Nie ma zmiłuj. Od jutra zpowiadają tu deszcze, więc nie obiecuję że się wypuszczę. Ale może to będą deszcze przelotne.

Wczoraj udało mi się kupić dobry chleb. Jest to sukces w dalekim kraju, w którym chwilowo mieszkam. To kraj przekąsek. Podobno mieszkańcy Wielkiej Brytanii, bo tu mnie zaniosło, zjadają więcej przekąsek (chipsy, batoniki, etc) niż cała pozostała Europa razem wzięta. Smutny rekord. Ale rzeczywiście jak się widzi grupki młodzieży na ulicy to zazwyczaj międlą w łapie szeleszczącą torebkę pelną chemikaliów. W sklepie prawie w każdym wózku pełnych zakupów można znaleźć gigantyczne torby chipsów. Chleb to wata cukrowa w torebce. Jakże popularny tu Iceland to fabryka mrożonek. I to nie groszku z marchewką czy barszczu ukraińskiego. Tylko setek gotowych potraw, które zapychają i tuczą. A do tego ogromne butle gazowanego świństwa, które na pewno nie dałyby się wcisnąć do normalnej lodówki... Błe...

Wczoraj też oglądałam program kulinarny. To jedno z moich ulubionych zajęć. Gotowanie i pieczenie sprawia mi wiele radości. Wczoraj piękna chuda pani upiekła cudowne ciasto czekoladowe z wiśniami i kremem z bitej śmietany. Cudo. Mniam. Jakież jednak było moje zdziwienie, gdy całe, posmarowane już kremem ciasto przykryła ohydną warstwą pasty cukrowej. I wtedy pomyślałam, że nic dziwnego, że społeczeństwo tutejsze jest grube... Nie bardzo pojmuję po co dodawać coś, co ani smakiem ani konsystencją tego ciasta nie ulepsza, za to maksymalnie zwiększa kaloryczność. Dla ohydnego plastikowego wyglądu? Po co te wszystkie kwiatuszki, kropeczki i listeczki z lukru? Chyba po to, żeby dołożyć zwisu na brzuchu:)

Ech, marudzę, ale ortodoksyjna jestem jeśli chodzi o żywność. Nie lubię żadnych sztucznych dodatków. Biszkopt czekoladowy z bitą śmietaną tak! Choć i sam by wystarczył;)

Miłego dnia!

 

 

16 stycznia 2012 , Komentarze (4)

...ciężko jest rano i mroźnie, choć tu gdzie mieszkam było marne minus jeden... Ciemność poranna też zniechęca...

Mimo to, pamiętając o zbawiennym wpływie porannych przebieżek na nastrój i figurę, ruszyłam przed siebie. I dobrze zrobiłam! W słuchawkach mam trzeci tom Millenium, więc nie dosyć, że się nie nudzę, to jeszcze jest mi ciepło w uszy:)

Poranna przebieżka jak zwykle dobudziła mnie i wprawiła w świetny humor. nawet nie wiemy ile tracimy unikając ruchu i zajadając smutki. A rozwiązanie jest tak proste i dostępne dla każdego!

Miłego dnia!

15 stycznia 2012 , Komentarze (1)

...wąskimi uliczkami do parku. Biegłam i lazłam (bo marszem trudno to nazwać) na zmianę.

To pierwszy bieg w tym roku. Pierwszy od 6 miesięcy. Miałam przerwę nie tylko leniwcową, ale zdrowotną (skręcona kostka). Teraz jestem całkiem zdrowa, mam zapał i parę trochę pięknych, przyciasnych ubrań. W tym zakupioną wczoraj bardzo zgrabną sukienkę:)

Trzymajcie kciuki dziewczyny, żeby mi nie zabrakło wytrwałości!

 

 

 

2 stycznia 2012 , Komentarze (1)

... w Nowym Roku: mimo lenia wybrałam się na prawie dwugodzinny spacer. Lepszy rydz, niż nic:)