Pamiętnik odchudzania użytkownika:
0moniczkaa0

kobieta, 32 lat, Łódź

165 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Dziewczyny mówcie co chcecie ale musi cos być w tym Waszym tzrymaniu kciuków.....Wiecie jak mi poszedł egzamin?? Mało tego że zdałam....Ba- zdałam na 5!

Takie rzeczy się na studiach nie zdażają zbyt często, to jest cud jakiś

Wiem że nie komentuje, i może nie jestem zbyt aktywna, ale postaram się poprawić jak będe miala juz sesję za sobą.

A jak narazie w środe i czwartek będzie się działo- kolejne 2 egzaminy, gdzie na jeden z nich nie mam nawet żadnych materiałów. Ano nie chodziło się na zajęcia to tak jest;/

No ale nie z takich opresji się wychodziło także może jakoś to będzie.

Do Was tylko gorąca prośba, trzymajcie kciuki mocno, bo to dzięki Wam trzymam się tej dobrej passy

Ps. Jeszcze tylko 4 egzaminy i dam Waszym kciukom troche wolnego

22 stycznia 2014 , Komentarze (9)

Ja tylko na minutkę :D Macie racje musze najpierw pisać wpisy w notatniku, a potem je dodawac żeby uniknąć sytuacji jaka miała ostatnio miejsce..Jednak dziś pisze jeszcze normalnie dlategooo Vitalio prooosze nie skasuj mi wpisu

 

Eeeeej powiem Wam żee faajne jest to Wasze trzymanie kciuków!!!  Działa i to baardzo

Jak do tej pory wszystko pięknie zaliczam. Mało tego- znajduje nawet czas na jakis marny sen/ czy tam drzemke bo snem tego chyba nazwac nie mogę, no ale zawsze to już coś. A na dodatek wczoraj i dzisiaj wygospodarowałam troche czasu na ćwiczenia! Wczoraj Skalpel, 30min hula hop i 30min rozciąganie, a dzisiaj 1h 20min rowerek stacjonarny i 30min rozciąganie, także jest ok.

 

Natomiast jutrzejszy dzień będzie najgorszy, najgorszy i jeszcze raz najgorszy....

Spać nie ide dzisiaj bo nie mam czasu. Mam jutro 2 egzaminy, a moja wiedza jest chyba równa zeru...

Jak przeżyje jutrzejszy dzień to przeżyje wszystko (przeżyć to może dam rade...ale przeżyć i zdać to dopiero wyzwanie!!)

Dlatego baardzo ładnie Was proszę o podwójne trzymanie kciuków, ponieważ maja one zbawienna moc przy zdawaniu egzaminów--udowodnione naukowo

A tymczasem ide po kawe- dziś wypiłam jej wyjątkowo mało (only 1)  biorąc pod uwagę ostatnie dni- trzeba to nadrobić!

Buziak ;*

20 stycznia 2014 , Komentarze (11)

 

No teraz to sie już zdenerwowalam...pisze to 5 !!!!! raz. Cholera jasna co sie dzieje z tym portalem??? Czemu wszystko mi kasuje!!?????

Nie mam już czasu bo straciłam na V. chyba z godzine...także w skrócie

1.Nadal żyje

2. Boje sie że nie znajde czasu na ćwiczenia przez kolejne 4 dni. Psychicznie będzie ciężko to znieść.

3. W starciu Monika kontra SESJA po dniu dzisiejszym 1:0 dla mnie

4. Jutro bedzie rzeź- trzymajcie kciuki bardzo mocno

5. Ide zrobić sobie kawe i wracam do nauki. Buziak;*

 

20 stycznia 2014 , Komentarze (10)

 

Czy ja pisałam ostatnio że mam dużo nauki? Albo może że mało spałam? Coo? Chyba nie wiedziałam co mnie czeka w tym tygodniu....Bo mój plan na najblizsze 4-5 dni nie uwzględnia snu...chyba nie starczy mi czasu

Trzeba jutro koniecznie zrobić zapasy kawy....dużo, dużo kawy...

Mamuuusiu przecież ja będe jak zombieeee, o ile dotrwam jakimś cudem do końca tyg.

Maraton przedsesyjny uważam za otwarty.

 

Jeśli nie odezwę się do piątku tzn. ze padłam z wycieńczenia i nadmiaru wiedzy

Buziak;*

14 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Moim poprzednim wpisem wywołałam prawdziwą burzę na Vitalii. Pewnie już dużo wcześniej powinnam tu cos napisać, a nie zamilknąć.......należy się Wam, jakis komentarz.....Jednak powodem mojego milczenia nie jest tchórzostwo....a...uczelnia

To zabawne że studiuje na średnio prestiżowej uczelni, a przez ilość nauki czuje się jakbym studiowała co najmniej prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Dlatego dziś kolejna nieprzespana noc pod znakiem mocnej kawy i zeszytu z notatkami, z małymi  przerwami na słówka z angielskiego. Jutrzejsze 3 kolokwia już się do mnie uśmiechają, a poziom wiedzy zerowy.

A pomyśleć że ta właściwa sesja się jeszcze nie zaczeła....;/

Obiecuje że odezwę się jak tylko ogarne się z tym wszystkim, i przemyśle kilka spraw, również tych związanych z ostatnim wpisem.

6 stycznia 2014 , Komentarze (38)

Przede wszystkim w życiu nie spodziewalabym się takiego odzewu....i nie było to moim celem. Może nie będe się wypowiadac na temat osób pozbawionych kultury osobistej bo musialabym się zniżyć do tego samego poziomu, bo nic dziewczyny nie daje Wam prawa do chamskich wyzwisk drugiej osoby, bo uważam że to jest kompletnie nie na temat i poniżej jakiegokolwiek poziomu

A co do sedna tematu to:

1. Pojawily sie komentarze że specjalnie wrzucam takie zdjęcia bo wiem ze dostane komentarze ze jestem chuda, że obrażam osoby które mają nadwagę itd.

Nie miałam na celu nikogo obrażać to po pierwsze. Po drugie ja zdaje sobie sprawe że moja waga oscyluje w granicach np. 50kg a nie 90kg, i licze sie z tym że dla osób które mają nadwagę/ otyłość, ogólnie więcej kg do zrzucenia (które swoją droga bardzo szanuje), dla takich osób jestem chuda. Ale jednak mówimy tutaj o moich osobstych odczuciach. Ja mam świadomość tego jak dziwaczny jest mój organizm, z jakim trudem zrzucam każdy milimetr swojego ciała....było tak że ćwiczyłam po kilka godzin dziennie (jadłam ok 1800kcal), a chudłam w ślimaczym tempie 0,5-1kg na miesiąc.....tak na miesiąc-nie tydzień.

Ciągle się kontroluje, nawet w święta nie odpuścilam, licze kcal itd., nie ma żadnych wyskoków, ciągle ćwiczę po ok 7-8h tygodniowo i przy takim stylu życia, mimo tego że nie jadlam więcej moje cialo tak sie zmienilo. Własnie na tym polega moja frustracja, że przytyłam a nie powinnam bo niby dlaczego? skoro ciągle robie to samo, tak samo, jem tyle samo, czemu nagle zaczełam tyc?

I tak to jest dla mnie tragedia, bo wiem ile mnie to kosztowało, ile wysiłku i samozapacia musiałam włożyć żeby schudnąć, potem stabilizacja itd.....a teraz od tak, kolejny juz raz tyje z powietrza, nie znam przyczyny, nie wiem czy ten proces sie zatrzyma......Ja juz nie mam siły, bo to ciągnie się już kilka lat, odchudzanie, stabilizacja, najpierw jest dobrze, potem puchne/tyje, potem znowu nie moge tego zrzucić, po kilku miesiącach jest lepiej, i znowu albo puchne przez tabletki, albo tak jak teraz niewiadomo czemu.....Chcialabym w koncu mieć jedną ustabiliziwana wagę i tyle.

2. Kolejna kwestia w gwoli wyjaśnienia dla tych ktore nie potrafią czytac ze zrozumieniem- ja się nie odchudzam obecnie to po pierwsze.

3. Następna sprawa- któraś z Was, nie chce mi się juz szukac która napisała że gdzies znalazła mój jadlospis i ja prawie nic nie jem. Bardzo jestem ciekawa gdzie to znalazłas i jeśli możesz to pokaż mi to. Jeśli osoba która je 1800kcal dziennie nic nie je wedlug Ciebie, to nie wiem ile musialabym jesc żeby według Twoich kryteriów "coś jeść".

Fakt są wpisy na początku pamiętnika, jest tam kilka jadłospisów....ale litości jak już czegoś szukacie w pamiętniku to zwrócie chociaż uwagę na rok, i jeśli czegos szukasz i dajesz przykład to wysil się do tego stopnia i przejrzyj troche wiecej niż pierwsza i ostatnia strona...

4. I po raz ostatni juz napiszę, nie mam anoreksji- bo anoreksja to wstręt do jedzenia, a ja lubie jeść. Dziennie jem ok. 1800kcal.

Przykladowy jadłospis z wczoraj:

 śniadanie (ok.540kcal)- manno owsianka, z budyniem czekoladowym i tartą marchewką (manna ok. 50g, płatki owsiane ok. 25g, marchew tarta- ok. 150g, mleko 3,2% szklanka + dużo wody, budyń czek. ok 15g- na wierzchu pół kostki gorzkiej czekolady.(przeważnie jem ja na sniadania, jak poszukacie to wczesniej dodawałam zdjęcia posiłków, więc gdzies powinny być podobne) 

obiad (ok. 400kcal) - zmieniaki ok. 250g, pierś z kurczaka ok. 90/95g, surówka z kapusty kiszonej/marchewki/cebuli ok. 250g

podwieczorek (ok. 430kcal) - kostka twarogu chudego 200g, jogurt jogobella truskawkowy 1/2 opakowania (zmieszane razem), jabłko 200g, wafel ryżowy, marchewka

kolacja (ok 450kcal)-  3 kromki chleba żytniego ok. 100g, sałatka warzywna bez majonezu ok 150g, śledzie z cebulką ok 50g, wędlina drobiowa plasterek, ogórek konserwowy, ketchup

RAZEM -ok 1820kcal

Czy tak wyglada jadłospis anorektyczki?

5 stycznia 2014 , Komentarze (198)

Psychicznie jestem wrakiem....nie wyrabiam już. Z dnia na dzień jest coraz gorzej...

Dziś rano zrobiłam zdjęcia sylwetki.....wyglądam grubo, ohydnie, czuje obrzydzenie do tego ciała, to nie jest to co bylo latem....A wiecie co jest najgorsze? ze ciągle staram się jeść tak samo, nie ma żadnych wyskoków. Jest ciągła kontrola, ciągłe ważenie żarcia.....liczenie kalorii, nawet w święta nie odpuścilam. I po co to wszystko skoro i tak tyje? Nie wiem jaka jest różnica w wadze, nawet po centymetrze nie ma jakiejś tragicznej zmiany...ale jednak wygląd mówi sam za siebie.

Zdjęcia dzisiejsze:

 

 

A jeszcze w wakacje było tak.....:

najgorsze są uda....mam dość;/

 

2 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Hej Laleczki:)

Co tam U Was w Nowym Roku? Każdy robi jakies podsumowania, postanowienia, plany....a ja? tkwie cały czas w tym samym punkcie....Ciekawe czy moje zycie się kiedys zmieni? Czy wyrwe się z tego bagna? Zaczne żyć normalnie?

Każdego dnia budzę się i mysle "Monika wstawaj, dziś kolejny przejebany dzień".....Ciągłe kłody pod nogami, ciągłe przeciwności i problemy, wszystko na nie...Tak bardzo chciałabym cos zmienić, wyrwać się z tego amoku....poukładać swoje zycie....ale nie potrafie, kompletnie nie wiem co mam robić...jak mam robić.

Jestem tu praktycznie codziennie/ co drugi dzień, ale własnie dlatego co wcześniej napisalam nie udzielam się w pamiętniku....bo właściwie to nic sie nie zmienia, więc po co pisać ciągle to samo? Bez sensu...

Mam nadzieje że chociaż u Was lepiej...

27 października 2013 , Komentarze (4)

Wegetacja- to słowo dokladnie odzwierciedla ostatnie okres w moim życiu....Nie będe pisać zbyt wiele, nie mam natchnienia ani ochoty....nie widzę sensu, w niczym.

Podsumowując ten jakże długi wpis- jest źle, w dokładnie każdym aspekcie mojego życia, na każdej płaszczyźnie....Pogrążam się i nie potrafie z tego wyjść, nie potrafię się ogarnąć....Uczelnia, jedzenie, obsesja, ćwiczenia, miesiączka, pieniądze- a raczej ich skrajny brak, znajomi, rodzina....wszystko na nie...wszystko się wali...

 

Na V. zaglądam codziennie. Każdego dna spędzam tu sporo czasu, czytam, czasem coś skomentuje, ale nie pisze nic od siebie....bo o czym tu pisać? o ciągłej beznadziejii? chyba sama nie miałabym ochoty czytać takich wypocin dzień w dzień...

Dziękuje. Dobranoc.

 

1 sierpnia 2013 , Komentarze (15)

Witajcie Kochane:)

Zdam Wam szybką relacje z ostatnich dni. We wtorek byłam na pogrzebie wujka. Ceremonia bardzo ładna- jesli można tak powiedziec o pogrzebie;/ Tak gwoli ścisłości to był wujek mojej mamy, ale ja równiez tak go nazywalam. Wszyscy myśleliśmy że jest o wiele młodszy niż był w rzeczywistości, dlatego napis na trumnie "żył 76 lat" wywołał zdziwienie wśród wielu osób. Wujek był człowiekiem pełnym życia, nigdy nie chorował i naprawde wyglądał na minimum 10 lat mniej. Może nie był :pierwszej młodości" , ale napewno nie powinien jeszcze umierać. To o wiele za wcześniej.

Po zakonczeniu ceremonii w kościele i na cmentarzu, odbyla się stypa w restauracji. Ja oczywiście cierpłam na samą myśl, wiadomo stypa+ restauracja= jedzenie/ tłuste i kaloryczne jedzenie...;/

jednak byłam na to przygotowana dlatego na śniadanie zjadłam mniej kaloryczne kanapki niż moja owsianko-manna którą zwykle jadam. Najpierw podano rosół z makaronem. Makaronu było sporo, ale rosół wyglądał na chudy i nalałam sobie go dość mało.

Potem II danie, czyli schabowy, ziemniaki z masłem, oraz surówki. Schabowy był ogromny, dlatego połowe oddałam tacie:) (zostawiłam sobie mniejszą połowę która była większa niż ten schaboszczak ze zdjęcia na ilewazy.pl- także wyobraźcie sobie jakiej one były wielkości;/), do tego wziełam 2 ziemniaki i surówkę z marchewki, jabłka i pomarańczy.

Potem były jakieś zimne zakąski (wędlina, śledzie, sałatki z majonezem, warzywa itd.) oraz ciasto (jakieś serniki, ciasta z kremem itd.) - chyba nie zdziwi Was że tego już nie jadłam. Wypiłam tylko czarną kawę. Na koniec były lody.....moją porcje oddałam bratu:D I tym sposobem przeżyłam wizytę w restauracji

Po powrocie do domu, wieczorem zjadłam tylko sałatkę (ogórek, duużo ogórka i pomidor) z jedną żytnią kromeczką. Podliczając wszystko co zjadłam sama będąc w domu- bez obiadu w restauracji, zostało mi 1100kcal wolnych także myśle że ten obiad na stypie spokojnie się wymieścił w tej liczbie, a jeśli ją przekroczył to nieznacznie.

O dziwo dzisiaj rano, wymiary były całkiem przyjazne, wprawdzie talia nadal jest większa niż była, ale udo wraca na swoje miejsce

Hmm, co by tu jeszcze napisać? Ostatnio zakochałam się w porannej jeździe rowerem. Wstaje o 6-7 rano, ogarniam się i jaaadę:) to poranne powietrze jest cudowne:) Dziś wyjechałam o 7.40. Jutro planuje wyjechać mniej więcej godzine wcześniej ale nie wiem czy mi się uda wstać. Zobaczymy.

Ok lece ogarnąć troszke pokój. Mam nadzieje że u Was też pozytywnie:);*:*